piątek, 30 listopada 2012

Dermo Minerały - glinki dobre na wszystko!

Hej, hej Słoneczka ;)
Maseczka to kosmetyk, który w mig potrafi poprawić wygląd naszej cery i choć różnią się ich rodzaje, a także sposoby użycia, jedno jest pewne, każda z nas po nie sięga, i to nie tylko w razie " potrzeby " :)
Maseczkowa Akcja Maliny, przeprowadzana w październiku, zmieniła nieco moje podejście do stosowania maseczek, wcześniej miałam tak, że bardziej przepadałam za maskami w tubkach i pojemniczkach, a dopóki  nie zużyłam rozpakowanego opakowania, nie sięgałam po inne, zresztą mam tak prawie ze wszystkimi kosmetykami, teraz moje nastawienie zmieniło się, sięgam po maseczki, które, moim zdaniem, skórze zaoferują to, czego najbardziej w tym momencie potrzebuje, a jej potrzeby rzeczywiście zmieniają się.
Niedoskonałości na skórze, które ostatnim czasem są moim największym utrapieniem, sprawiły, że bardzo " zaprzyjaźniłam się " z maseczkami na bazie glinek, a wybór takowych jest bardzo szeroki!
Od serwisu Uroda i Zdrowie otrzymałam do wypróbowania  dwie maseczki Dermo Minerały, o których dziś chce Wam opowiedzieć.


Pierwsza z nich to Maseczka Redukująca Trądzik na bazie glinki Kambryjskiej.


Opis producenta

Bardzo skuteczna maseczka o wysokich właściwościach regulujących wydzielanie łoju. W łagodny sposób usuwa martwe komórki naskórka, ułatwiając skórze oddychanie. Oczyszcza pory, łagodzi powstałe zmiany trądzikowe, krostkowe i zapobiega powstawaniu nowych.
Silne właściwości przeciwtrądzikowe zielonej glinki kambryjskiej zostały wzmocnione działaniem naturalnego oleju jojoba oraz  białkiem jedwabiu przyspieszającym gojenie naskórka.

Opis 

Skład maseczki jest rewelacyjny! Zawiera:

  •  glinkę kaolinową
  • wodę
  • olej jojoba
  • rozpuszczalny kolagen
  • hydrolizowaną elastynę
  • sól sodowa kwasu hialuronowego
  • kwas dehydrooctowy - konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych, posiada działanie przeciwbakteryjne.

Jak widzicie, bardzo pozytywne zaskoczenie, choć nie widzę tu jedwabiu, który podobno tu jest, bo spis głównych składników nas o tym informuje: Zielona glinka Kambryjska + Jedwab + Olej Jojoba, to nie wiem, co pominęłam, ale nie widzę go w składzie.


Opakowanie maseczki to wygodna saszetka podzielona na dwie, hermetycznie zapakowane, części, dzięki czemu mamy maseczkę w dwóch porcjach, na dwa użycia, bez konieczności przechowywania otwartej zawartości. Pojemność saszetki 20 g ( 2 x 10 g ).
Na saszetce znajdują się wszystkie niezbędne informacje - opis produktu, efekty które zapewnia,  główne składniki, skład INCI, sposób użycia, termin ważności, informacja o tym, że produkt został przebadany dermatologicznie oraz nie jest testowany na zwierzętach, zamieszczone są również dwa certyfikaty zapewniające o wysokiej jakości produktu, a także dane producenta.


Maseczka ma jasne, szaro - zielone zabarwienie i delikatną, kremową konsystencję, nie jest zbita ani też rzadka.
Zapach bardzo delikatny, lekko wyczuwalny i przyjemny, taki subtelny.
Aplikacja wygodna i przyjemna, maseczka z łatwością rozprowadza się po skórze, nie wysycha zbyt szybko, co pozwala bez pośpiechu równomiernie ją rozprowadzić, z łatwością też spłukuje się.
Działanie jest wyczuwalne prawie od razu po nałożeniu, maseczka delikatnie odświeża skórę, po jakimś czasie ściąga ją, ale delikatnie.
Efekty są wspaniałe, maseczka  doskonale oczyszcza i rozjaśnia skórę, poprawia jej wygląd, niweluje zaczerwienienia, wyrównuje koloryt.
Wydajność bardzo dobra, jedna saszetka wystarcza mi na jedno użycie i nałożenie maseczki na całą twarz oraz szyję.


Opinia

Maseczka Redukująca Trądzik u mnie sprawdziła się doskonale! Podoba mi się, że saszetka jest podzielona na dwie części, co zapewnia wygodne stosowanie, bo nie cierpię saszetek, które samoistnie trzeba dzielić na pół ( np. cała " zawartość " jest zbyt duża na jedną aplikację ), a i przechowywanie rozpakowanej saszetki wiąże się z niedogodnościami. Tutaj wystarczy oderwać połówkę, odciąć kącik i nałożyć maseczkę - zawartość połówki wystarcza na całą twarz i szyję, idealna dla mnie porcja.
Maseczka fajnie rozprowadza się, nie wysycha zbyt szybko, jak wiele glinek, po 10 - 15 minutach na skórze jest już całkowicie sucha, delikatnie ściąga skórę, nie drastycznie, nie wiąże się to też z dyskomfortem, więc spłukuję  ją po 20 minutach, tak jak zaleca producent. Spłukuje się z łatwością, nie rozmazuje się, dla osobistego komfortu przecierem dodatkowo skórę wacikiem nasączonym tonikiem, ale pozostał całkowicie czysty, pozostałości po masce brak.
Skóra po niej wygląda niesamowicie! Nie jest zaczerwieniona, odwrotnie, rozjaśniona, o równomiernym kolorycie, pory stają się mniej widoczne, skóra delikatnie napięta, ukojona, matowa, gładka i miękka, niedoskonałości są mniej widoczne.
Nie mam trądziku, ale niedoskonałości, owszem, ta maseczka działa bez zarzutu, zdecydowanie moja faworytka, glinka glince nierówna, ta, akurat, jest perfekcyjna dla mnie - reguluje wydzielanie sebum, jej zbawienne działanie wyczuwa się jeszcze kilka dni po zastosowaniu - skóra mniej przetłuszcza się, aby nie powiedzieć wcale, niedoskonałości zanikają!

Ocena - 5/5



A to kolejna maseczka - Dermo Minerały Maseczka Redukująca Zmarszczki, ciekawi jesteście jak wypadła?
To zapraszam do zapoznania się z moją opinią.


Opis producenta

Maseczka z zielonej glinki kambryjskiej przeznaczona dla skóry zmęczonej, starzejącej się, przesuszonej, pozbawionej jędrności i elastyczności. Zawiera najcenniejsze dla skóry minerały, które przywracają żywotność skóry i intensywnie ją odżywiają.  Maseczka skutecznie nawilża, przywraca elastyczność, poprawia ukrwienie, wygładza zmarszczki i bruzdy.  Działanie zielonej glinki kambryjskiej uzupełniają ekstrakty roślinne: odmładzający  z aloesu oraz oczyszczający i łagodzący oczar. Kolagen skutecznie powstrzymuje objawy procesu starzenia się skóry.


Opis 

Skład tej maseczki jest jeszcze bardziej wspaniały:
  • glinkę kaolinową
  • wodę
  • ekstrakt z aloesu
  • rozpuszczalny kolagen
  • hydrolizowaną elastynę
  • oczar wirginijski
  • olejek pomarańczowy 
  • kwas dehydrooctowy
I tu znów nie widzę jedwabiu, gdzie, i w czym, on się ukrył, że moje oczy nie dostrzegają go, a być powinien, tak jak informuje o tym napis na saszetce - Zielona glinka kambryjska Aloes + Jedwab + Oczar??
Może wkradł się błąd, miał by być kolagen? To było by bardziej poprawnie.


Opakowanie, jak w poprzedniej maseczce, w wygodnej saszetce podzielonej na pół, części z łatwością odrywają się. Na opakowaniu zamieszczone wszystkie niezbędne informacje dotyczące produktu, więc widzimy, co kupujemy.
Maseczka o bardziej intensywnej zielono - szarej barwie, konsystencja bardzo delikatna, kremowa.
Zapach neutralny, taki bardziej glinkowy, choć oczekiwałam nutki pomarańczki ( powody są oczywiste - patrz skład ), prawie niewyczuwalny.
Aplikacja równie przyjemna, maseczka z łatwością rozprowadza się, równomiernie układając się na skórze, nie tworzy grudek, wysycha umiarkowanie, więc nie ma powodu do pośpiechu.
Działanie jest natychmiastowe, w pierwszej kolejności wyczuwam świeżość, która ogarnia moją twarz i szyję, ale gdy maseczka zaczyna wysychać, staje się już mniej przyjemnie - ściąga skórę tak, że ciężko nawet mrugać :)
Efekty są rewelacyjne, skóra wygląda o wiele młodziej, choć na początku była zaczerwieniona, staje się rozświetlona, świeża, gładka, miękka i bardzo delikatna w dotyku.
Wydajność uznaję za bardzo dobrą, porcja wystarcza na pokrycie twarzy i szyi.


Opinia 

No cóż, jak to mówiłam, glinka glince nierówna, Maseczka Redukująca Zmarszczki bardziej spodobała mi się, na początku, ze względu na skład, niestety zapachu olejku pomarańczowego nie ma, a tak na to liczyłam, ale to nie jest, zresztą, aż tak ważne, pachnie neutralnie, bardzo, bardzo delikatnie. Kolor ma bardziej intensywny niżeli Maseczka Redukująca Trądzik.
Konsystencją i wygodą stosowania nie różni się  od poprzedniej maseczki, ale działaniem już tak. Maseczka przy wysychaniu ściąga mocno skórę, uczucie to nie jest wcale przyjemne, a wręcz irytujące, ale takie właśnie działanie posiada większość zielonych glinek, więc byłam częściowo na nie przygotowana, nie wytrzymałam jednak 20 minut,  jak w przypadku jej poprzedniczki, zwłaszcza gdy moje dzieci zaczęły mnie rozśmieszać, każda mimika przychodzi z okropnym dyskomfortem, więc po 15 minutach musiałam ją zmyć, co też przychodzi z łatwością,  i poczułam ogromną ulgę!
Moja skóra po tej maseczce była napięta, gładka  i lekko zaczerwieniona, ale już po kilku minutach wszystko unormowało się, wtedy dopiero zauważyłam, że rzeczywiście doskonale poprawiła jej wygląd. Pory są prawie niewidoczne, skóra mega rozjaśniona, wygładzona,oczyszczona, jedwabiście gładka, zmatowiona, młodsza...
Coś za coś :) Ściąga, nieprzyjemnie, ale za to jakie efekty zapewnia! Efekty te utrzymują się w moim przypadku przez trzy dni, później wraca " moje sebum " ale skóra nadal jest w doskonałej kondycji - podoba mi się, więc skłonna jestem cierpieć :)


Cena - 3,99 zł / za saszetkę 20 g ( 2 x 10 g )

Ocena - 4+/5

Podsumowanie

Ogólnie, obydwie maseczki Dermo Minerały okazały się dla mnie bardzo fajne, podobają mi się opakowania, łatwość stosowania, wygodna i przyjemna aplikacja, działanie, oraz efekty, naturalny, całkowicie, skład, jak za taką cenę, czyli 2 zł na jedną aplikację, jest niesamowicie dobra - jakościowo i też ze względu na efektywność.
Te maseczki, podobno, były w Biedronce, teraz już ich nie ma, przynajmniej u mnie, ale jak gdzieś na nie trafię, z pewnością zakupie sobie spory zapas - działają natychmiastowo, skóra po użyciu tych masek jest w doskonałym stanie, a regularne stosowania z pewnością przyczyni się do bardziej trwałych efektów. Przed wielkim wyjściem czy w momentach, kiedy skóra buntuje się, wyrażając swój " zły humor " w postaci wysypu krostek, rozszerzonymi porami i nadmiernym łojotokiem, maseczki przyjdą z pomocą, i to bardzo skuteczną pomocą, dla wszystkich posiadaczek skóry przetłuszczającej się, zmęczonej, o nierównomiernym kolorycie i z niedoskonałościami, w każdej postaci!

Zapraszam Was serdecznie do serwisu Uroda i Zdrowie - klik w banerek :)


A Wy stosowaliście maseczki Dermo Minerały?
Jakie są Wasze wrażenia?
Lubicie maseczki na bazie glinek?
Miłego weekendu Wam życzę :)

wtorek, 27 listopada 2012

Są takie chwile... Marudzenie i nagrody ♥

Witajcie Słoneczka :)
Czas ucieka mi przez palce, jak woda, płynie szybko, nieubłaganie, nie wiem, czy macie tak samo, ale ja nie nadążam za nim.
Mam tyle spraw na głowie, że czasami opadają ręce, po porostu nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć. Już za niedługo grudzień, w pracy mnóstwo obowiązków, a i w domu nie jest lżej - wstaję, widzę ciemność za oknem, kładę się spać, głęboka noc...
Każdego dnia, o poranku, planuję swój dzień, planuje, co dziś zrobię, a wieczorem - klapa, większość planów nie zrealizowano ;(
Przeglądam Wasze blogi, w pośpiechu, czytam i lecę dalej, ale obiecam to naprawić, odnaleźć więcej czasu na komentowanie Waszych wpisów, muszę przystopować, ale jak to zrobić?
Jak zatrzymać czas?
Może Wy mi doradzicie? Jak pogodzić pracę, opiekę nad dziećmi, gotowanie, sprzątanie... i odnaleźć czas na " swoje " przyjemności?
Macie na to swoje sposoby?
No to dość narzekania, bo czas leci :)
Każdy dzień to wyzwanie, czasami jest trudno, a czasami bardzo wspaniale, jest wiele przyjemnych chwil w życiu i uważam, że należy na nich skupiać się najbardziej!
Dziś pokażę kilka wspaniałych nagród, które u mnie zagościły i również przyczyniły się do chwil radosnych w tej szalonej, pędzącej codzienności.


Pierwsza nagroda przyjechała w zeszłym tygodniu od STENDERS - wygrana w kreatywnym konkursie przeprowadzanym na firmowym profilu marki, temat: " Jak zaskakujesz swoją drugą połówkę?".
Moja odpowiedź została nagrodzona, a więc...


Wspaniały zestaw kosmetyków zaskoczył nie tylko mnie, ale i moją połówkę :)
Urządzimy sobie domowe SPA - będzie bosko :) Coś dla mnie, coś dla Niego, i coś dla nasz wszystkich - ach, od tych aromatów humor poprawia się w mig!


Później otrzymałam przesyłeczkę z UK, ze sklepu feelunique.com,  z przepięknym duetem lakierów Mavala All That Glitters - Black Diamond, a to wszystko dzięki Nat Alia bo własnie u niej na blogu Kosmetyki, moda, jedzonko :) wygrałam rozdanie :)
Są cudowne! Dziękuję Nat Alia ♥


Uwieńczeniem zeszłego tygodnia była nagroda Za Aktywność na profilu L'OCCITANE en Provence - Polska którą byłam ogromnie zaskoczona! Uwielbiam kosmetyki marki L`Occitane więc śledzę na bieżąco aktualności, dyskutuję, komentuje, a firma postanowiła zrobić swoim wiernym fankom prezent przedświąteczny, każda z nas, aktywistek, otrzymała NOWOŚĆ! - kosmetyk z limitowanej linii, do mnie trafiła Fleurs Marveilleuses - Woda toaletowa Magiczne Kwiaty ♥ - niesamowita!


Poniedziałek był wspaniałym dniem, przyszła do mnie torebeczka wygrana w kreatywnym konkursie u Karoli i Basi które są autorkami bloga Flying Flowers, przypadkowo trafiłam na ich bloga, bardzo mi spodobał się, więc zostałam, a tu widzę, ostatnie godziny konkursu, no to przyłączyłam się i... O matko! Wygrałam! 


Zadanie konkursowe polegało na odpowiedzi na pytanie - " Jaka była najbardziej zwariowana rzecz jaką w życiu zrobiłyście? ", moja historia dziewczynom bardzo spodobała się, więc " za odwagę " zostałam obdarowana tą cudowną torebką, która już mieści w swoim wnętrzu moje skarby podręczne :) Jest cudowna - Dziękuję Dziewczyny ♥


I ostatnia bardzo miła niespodzianka, wyróżnienie przyznane przez Kasię autorkę bloga O kosmetykach spostrzeżenia własne która zorganizowała konkurs kreatywny, zadaniem było napisanie - " Kto jest Waszą ulubioną postacią z Kubusia Puchatka i dlaczego? " :)
Bardzo się ucieszyłam po rozpakowaniu paczuszki - lakier MIYO, mój pierwszy, i to w takim ślicznym kolorku, maseczki też przydadzą się - uwielbiam maseczki, a żelek pachnie obłędnie - Dziękuję Kasiu ♥

No to by było na tyle :)
Jak Wam się podobają moje nagrody?
Co w szczególności Was zainteresowało?
I czekam na Wasze rady dotyczące " przystopowania " czasu - może macie magiczny sposób, podzielcie się!
Buziaki i miłego wieczorku Wam życzę :)

piątek, 23 listopada 2012

Mój ostry... sprzymierzeniec

Witajcie Słoneczka :)
Jak wielu z Was wie, ostatnio firma Joanna poszukiwała blogerek do testowania swoich kosmetyków, zgłosiłam się i ja, błyskawicznie otrzymałam propozycję nie do odrzucenia - mogę wybrać dla siebie produkt z Nowości, który mi się tylko spodoba. Czyż to nie miłe?
Wspaniały, miły kontakt i profesjonalne podejście do sprawy zachęciło mnie jeszcze bardziej, podoba mi się tez możliwość wyboru, a także pewność, iż otrzymam to, czego obecnie potrzebuję i na wypróbowanie czego mam ochotę.
Wybrałam dla siebie Peeling wygładzający z miodem i mlekiem Z Apteczki Babuni, wydał mi się bardzo kuszący, a obecna pogoda sprawia, że na słowo " miód " reaguję gorącym pożądaniem - słodki, ciepły zapach..., już po kilku dniach peeling był u mnie, więc zabrałam się do poznawania go.


Peeling to kosmetyk, który u mnie zawsze znajduje zastosowanie, wypróbowałam już wiele kosmetyków do złuszczania, regularnie, co najmniej raz w tygodniu, przeprowadzam " gruntowne " oczyszczanie skóry, więc peeling, to kosmetyk, który po prostu muszę mieć! Oczywiście doceniam dobrej jakości peelingi, które w pełni spełniają swoje przeznaczenie, czyli skutecznie oczyszczają, a jeśli jeszcze posiadają przy tym miły, przyjemny zapach, to już jest całkowicie wspaniale :)
Jak sprawdził się Peeling wygładzający z miodem i mlekiem od Joanny?


Opis producenta

Peeling doskonale myje, a drobinki ścierające wspomagają proces złuszczania zrogowaciałych warstw naskórka. Mycie oczyszcza skórę, ale jednocześnie może pozbawiać ją płaszcza ochronnego. Dlatego też wzbogaciliśmy ten peeling w proteiny mleczne i ekstrakt z miodu, które wpływają na poprawę elastyczności i jędrności skóry.
Działanie:
  • Skóra gładsza i jedwabista w dotyku
  • Oczyszczona i wypielęgnowana
  • Świeża i pięknie pachnąca skóra

Opis 

Skład peelingu mnie nie zachwycił, ale i nie przeraził, nie jest to kosmetyk ekologiczny, więc liczyłam się z tym, że posiadać będzie trocha chemii, zawiera wiele składników pochodzenia roślinnego, proteiny mleczne, ekstrakt z miodu oraz... SLS na piątej pozycji w składzie.
Ale peeling nie ma stałego kontaktu ze skórą, tylko " okresowo " i to przez krótki czas, więc szkody nie robi.


Opakowanie wykonane z przezroczystego, półmiękkiego tworzywa, o pojemności 300 g, które w pełni okazuje piękno zawartości, szeroki, zakręcany pojemniczek, bardzo wygodny w trakcie stosowania, swobodnie można włożyć dłoń, by nabrać porcję peelingu, nawet gdy został jedynie na dnie.
Opakowanie o pięknej, zachęcającej szacie, z góry kusi obrazkiem okazującym miód i mleko, nad obrazkiem nazwa produktu oraz logo firmy wraz z zaznaczoną serią " Z Apteczki Babuni "- ślicznie prezentuje się.


Jednak prezentacja to nie wszystko, na pojemniczku zamieszczone wszystkie niezbędne i rozszerzone informacje, nawet w opisie na stronie producenta nie ma tak wyczerpującego opisu, który widnieje na opakowaniu - wyczytamy z niego, jak wyżej widzicie, pełny skład, sposób stosowania, opis ogólny, opis  działania, efekty które zapewnia, termin ważności, pojemność, dane firmy oraz jej logo.


Peeling o jaskrawej, żółtej, słonecznej barwie i półpłynnej ( niczym tężejąca galaretka ) jednolitej konsystencji wypełnionej drobnymi pęcherzykami oraz kryształkami o średniej wielkości - ogólnie wygląda bardzo apetycznie, smakowicie, rzeczywiście niczym galaretka lub mus owocowo - bąbelkowy :)
Zapach słodki, ale nie miodowy, jakiś zupełnie inny, ciężko mi go określić, taki trocha zmodyfikowany, nienaturalny, ale niezły, miły, inaczej pachnie na ciele, nie tak intensywnie, bardziej subtelnie.
Aplikacja jest wygodna, peeling nie leje się, ale też nie jest zbrylony, wygodnie go nakłada się na mokrą skórę, nie spływa, z łatwością rozprowadza się, w trakcie masowania tworzy lekką, białą piankę - emulsję.
Działanie peelingu jest wyczuwalne natychmiastowo, masaż nim przeprowadzony poprawia ukrwawienie, wyraźnie wygładza skórę, drobinki złuszczają martwy naskórek, pozostawiając skórę gładką i miękką, nie natłuszcza i nie wysusza.
Efekty są wyczuwalne natychmiastowo, skóra jest niesamowicie gładka, miękka, nawilżona i słodko pachnąca, ujędrniona, delikatna w dotyku, efekt utrzymuje się przez kilka dni.
Wydajność dosyć dobra, do dokładnego złuszczania wystarczy mała ilość kosmetyku.


Opinia

Peeling już samym swoim słonecznym kolorem poprawia nastrój i zachęca do używania, szaruga za oknem i zimno na dworze sprawia, że chce się czegoś ciepłego i miłego, a tu takie " słoneczko " z miodowo - mlecznym akcentem na opakowaniu - zmysły już działają pobudzająco...
Po otwarciu opakowania uwalnia się intensywny zapach, który, szczerze mówiąc, nie przypomina mi ani miodu, ani mleka, jest trocha sztuczny, dla tego też nie mogę go precyzyjnie opisać, ale przyjemny, relaksujący, nie ukrywam :) W pojemniczku jest bardziej intensywny, aż za bardzo, natomiast w małej ilości, czyli porcja którą aplikuję na ciało, już o wiele bardziej mi się podoba, staje się lżejszy, delikatniejszy, w trakcie stosowania otula ciało i rozprasza się po całej łazience, wypełniając ją swoją słodyczą.


Początkowo, przy pierwszym otwarciu pojemniczka, pomyślałam, że peeling będzie bardzo " lajtowy ", zatopione kryształki w żelu, przypominającym konsystencję tężejącej galaretki, nie wróżyły dokładnego oczyszczania, ale, Kochani, niech Was to nie zmyli, moje podejrzenia już przy pierwszym stosowaniu zniknęły.
Drobinki są dla mnie idealnej wielkości, nie za duże, ani zbyt małe, w sam raz, bardzo skutecznie złuszczają naskórek w trakcie masażu ciała, intensywność zabiegu złuszczania reguluję siła nacisku, w miejscach problematycznych nie oszczędzam się, a na bardziej delikatnych partiach ciała wystarczy lekki masaż. Peeling bezproblemowo ślizga się po skórze, pod wpływem wody zaczyna się lekko pienić, wytwarzając białą emulsję, z łatwością spłukuje się w kilka chwil.
Po użyciu peelingu skóra jest delikatnie zaczerwieniona, po kilku chwilach wraca do normy, wyraźnie wygładzona, lekko napięta, miękka i delikatna w dotyku, otulona subtelnym zapachem, na ciele mi podoba się ten aromat bardo! Peeling pozostawia na skórze lekką warstewkę, ale nie jest ona tłusta, jedynie sprawia wrażenie, jakby zaaplikowałam nawilżający balsam, więc stosowanie jakiegokolwiek  kosmetyku do ciała jest już dla mnie zbędne. Skóra jest nawilżona, delikatna i miękka, nie ściągnięta, jak po wielu peelingach, nie wyczuwam też uczucia pieczenia, co tez często mi się zdarza, zwłaszcza że kryształki w tym peelingu są dosyć ostre. Komfort i lekki aromat ogarniają moje ciało.
Stosuję peeling raz w tygodniu, dla mojej skóry jest to wystarczająca porcja " zdzierania ", zwłaszcza, że, mimo zaleceń producenta i opisu, nie jest to peeling delikatny, działa bardzo skutecznie, superowo oczyszcza skórę z martwych komórek, wygładza ciało, więc nie mam potrzeby stosować go częściej.


Cena - 14,00 zł / 300 g

Ocena - 4 +/ 5

Podsumowanie

No cóż Kochani mogę powiedzieć, Peeling wygładzający z miodem i mlekiem Z Apteczki Babuni okazał się dla mnie fajnym kosmetykiem. Z opisu producenta, a i przy pierwszym otwarciu opakowania, liczyłam, że będzie to lekki peeling, w stylu żelu pod prysznic z malutkimi drobinkami, z lekką ścieralnoścą, ale nie, wizualnie tak wygląda, ale kryje się w nim mega moc!
Złuszcza idealnie! Nawet Wojtas jest zachwycony skutecznością tego peelingu, no wiecie, faceci są bardziej " gruboskórni ", a i odpowiada mu to, że peeling nie tylko złuszcza i nie wysusza skóry, ale też ją nawilża, nie trzeba stosować po nim balsamu do ciała, za czym mój mąż nie przepada :) Działa świetnie, i powiem Wam, że jest wydajny.
Odejmuję pół punktu za niektóre składniki, wiem, że nie są wcale koniecznością, peeling nie musi też pienić się, ale skóry nie podrażnia, nie zapycha, nie uczula, spłukuje się bez problemu, więc nie jest źle, no i zapach - " mleko i miód " to nie jest, ale przyjemny, miły, słodki, w sam raz na jesienną chandrę, a i zimą " rozgrzeje " :) Cena atrakcyjna, jak na taką pojemność, działanie bez zarzutu - warto wypróbować.

A Wy stosowaliście już Peeling wygładzający z miodem i mlekiem?
Jakie są Wasze wrażenia?
Lubicie kosmetyki firmy Joanna? Które polecacie?
Miłego dnia Kochani :)


niedziela, 18 listopada 2012

Płynne złoto z keratyną od Tahe

Witajcie Słoneczka :)
Moje włosy czasami wprawiają mnie w szał, nie dość, że są przesuszone, to też natychmiastowo reagują na wilgoć, której teraz, ze względu na pogodę, nie brakuje, stają się takie dziwnie pofalowane, puszą się i są całkowicie niepodatne na układanie. Na olejowanie nie są chętne, wyglądają po nim wręcz fatalnie, maska z oliwy z oliwek, którą im funduję, jest dobra, ale raz na jakiś czas, bo potem nie mogę się domyć swoich kosmyków. Sięgam więc po kosmetyki profesjonalne, te zapewniają moim włosom bardziej zadowalające efekty, ale to też zależy od marki i kosmetyku. Ostatnio dzięki serwisowi Uroda i Zdrowie odkryłam nową dla siebie markę Tahe oraz trzy kosmetyki do kompleksowej pielęgnacji włosów z linii BOTANIC GOLD FINISHING.


O marce 

Firma została założona w 1960 roku przez D. José Magaña Ortiz’a, jako profesjonalny salon fryzjerski, którego celem i powołaniem było rozpoczęcie produkcji i dystrybucji kosmetyków przeznaczonych wyłącznie na rynek profesjonalny.
Dziś Tahe prezentuje swój znak towarowy na różnych liniach produktów w ponad dwudziestu siedmiu krajach, w tym główne rynki europejskie.
Od początku 2010 roku Tahe i firma Silog Sp. z o.o. rozpoczęły współpracę przy dystrybucji hiszpańskich kosmetyków na terenie Polski.
Siedziba, fabryka, laboratorium i magazyn Tahe mieści się w hiszpańskim rolniczo-przemysłowym regionie - Murcia, na obrzeżach miasta o tej samej nazwie, około 80 km od Alicante. Na przestrzeni lat Tahe rozpoczęło produkcję preparatów wykorzystywanych w kosmetyce pielęgnacyjnej, kosmetyce kolorowej, lasero- i foto- terapii i depilacji.
Produkty Tahe zawierają bardzo bogate i pieczołowicie dobrane formuły witamin, białek i aminokwasów. W składzie farb obniżono zawartość amoniaku do niezbędnego minimum oraz wykluczono wiele innych substancji szkodliwych i obciążających włosy. Są w pełni naturalne dzięki wykorzystaniu ekologicznych składników takich jak: olej arganowy, woski roślinne z candelli, carnauby, jojoby, otrębów ryżowych, masła karotenowego i wielu innych zbawiennych dla włosów ekstraktów.


Opis producenta

KERATIN GOLD SHAMPOO TNS, System Termo-Nawilżenia
Do włosów bardzo suchych i/lub zniszczonych. Efektywny w scalaniu rozdwojonych końcówek. Zawiera aktywną keratynę i roślinne komórki macierzyste.
SPOSÓB UŻYCIA: Delikatnie wmasuj we włosy i pozostaw na kilka minut. Zmyj ciepłą wodą i powtórz zabieg.


Opis 

Skład szamponu podany jak na dłoni - naturalny to on nie jest, zawiera SLS na samym początku, keratyna oraz inne " dobre składniki " na końcu, ale moje włosy lubią go.
Opakowanie szamponu to śliczna wyprofilowana buteleczka w złotym kolorze, o pojemności 300 ml, wykonana z półmiękkiego tworzywa z dużym, czarnym korkiem, solidnie zamykanym na zatrzask, z małą dziurką umożliwiającą wygodne dawkowanie szamponu, nie wylewa się on zbyt obficie, ani też zbyt oszczędnie. Opakowanie jest wygodne do trzymania w dłoni i stosowania.


Na opakowaniu zamieszczona nazwa kosmetyku, logo marki wraz z nazwą linii - Tahe Botanic, info iż szampon nie zawiera chlorku sodu. Zamieszczony też opis produktu, ale oczywiście polskiej wersji brak, za to dystrybutor, którym jest Silog, postarał się i zamieścił nalepkę z opisem w języku polskim, a także swoje dane wraz ze spisem stron internetowych. Na butelce wyczytamy pełny skład szamponu, jego pojemność, termin ważności, w tym przypadku jest to 12 miesięcy od momentu otwarcia, oraz dane producenta - kosmetyk został wyprodukowany w Hiszpanii, to właśnie stamtąd pochodzi marka Tahe.


Szampon o lekkim, beżowo - mlecznym, delikatnie perłowym zabarwieniu i półpłynnej konsystencji.
Zapach ciężki do określenia, ale jest słodkawy i bardzo mi się podoba!
Aplikacja szamponu wygodna, nie jest on zbyt lejący, ani też gęsty, z łatwością rozprowadza się po mokrych włosach tworząc delikatną pianę, nie ścieka, co jest bardzo korzystne w tym przypadku, ponieważ szampon należy pozostawić na kilka minut na włosach.
Działanie za każdym razem coraz lepsze, zwłaszcza przy regularnym stosowaniu, w połączeniu z pozostałymi produktami uzupełniającymi, czyli maską i płynnym złotem, szampon dobrze oczyszcza włosy, ale nie wysusza ich, nawilża, choć rozczesywanie przychodzi z trudem, bez użycia po nim maski lub odżywki.
Efekty widoczne już po pierwszym użyciu włosy odzyskują miękkość i gładkość, stają się odporne na puszenie się i elektryzowanie, nabierają niesamowitego blasku, nie przetłuszczają się zbytnio.
Wydajność dosyć dobra, szamponu potrzebuję mało na jedno mycie, ale często konieczne jest powtórzenie  czynności.


Opinia

Już sama buteleczka Gold Shampoo wprawia mnie w pozytywny nastrój, ładnie prezentuje się i jest wygodna w użyciu pod czas mycia włosów, nawet jedną ręką bez problemu otwiera się zatrzask korka, lekkie naciśnięcie na buteleczkę i przyśpieszam podawanie szamponu.
Wystarczy mała porcja na jedno umycie włosów, ale, przy mocniej przetłuszczonych włosach myje włosy dwa razy, za pierwszym pianka gdzieś znika, po spłukaniu nakładam więc ponownie porcję szamponu i znów myję, piana jest już obfita i włosy bardzo dobrze oczyszczone, mam wrażenie że momentalnie przechodzą metamorfozę - wspaniały, ale wolę go w połączeniu z maską.


Szampon doskonale oczyszcza włosy, nie przesusza ich, nie plącze, ale nie ułatwia też zbytnio rozczesywania, bez maski czy odżywki był u mnie problem, da się, oczywiście, ale zajmuje to o wiele więcej czasu niżeli po użyciu odżywki. Piękny zapach, przypominający luksusowe perfumy, otula włosy i wypełnia całą łazienkę, długo po myciu ten aromat utrzymuje się - jak na włosach, tak i w łazience, jest bardzo trwały! Jednak największe zaskoczenie jest po wysuszeniu włosów, suszę je w sposób naturalny, rzadko kiedy używam suszarki, stają się one gładkie, lśniące i miękkie, aż chce się dotykać je non stop.


Cena - 44,20 / 300 ml

Ocena - 4/5

Kolejnym produktem z tej linii który stosowałam jest Gold Mask - maska z aktywną keratyną i płynnym złotem.


Opis producenta

GOLD MASK – Maska z aktywną keratyną i płynnym złotem. Produkt regenerujący, wygładzający i chroniący kolor zniszczonych włosów. Potrójny efekt: nabłyszczenie, wygładzenie i błyskawiczne odżywienie. Polecana do włosów farbowanych i przesuszonych, zniszczonych, rozjaśnianych oraz dojrzałych.
SPOSÓB UŻYCIA: Osuszyć włosy ręcznikiem. Nałożyć równowartość dwóch pompek technicznych ( wielkość orzecha włoskiego ). Pozostawić na włosach od 2 do 3 minut. Dokładnie spłukać.


Opis

Skład maseczki bardziej mi się podoba, zawiera olej z awokado na początku składu, keratyna i argan prawie na końcu.
Opakowanie wykonane z twardego tworzywa, o pojemności 300 ml, również w kolorze złota, zakręcane czarną, solidną pokrywą. Na opakowaniu znajdują się wszystkie ważne informacje - nazwa produktu, logo marki, dane producenta oraz dystrybutora, pełny skład kosmetyku oraz  jego opis, termin ważności, również jak w przypadku szamponu - 12 miesięcy od momentu otwarcia.


Maska o delikatnym, mlecznym kolorze z lekką perłową poświatą i bardzo treściwej, gęstej konsystencji, jest niczym krem.
Zapach identyczny jak w szamponie, tylko bardziej intensywny, obłędny, luksusowy.
Aplikacja jest wygodna i bezproblemowa, mimo gęstej konsystencji z łatwością rozprowadza się sprawnie ślizgając się po włosach.
Działanie natychmiastowe i bardzo skuteczne, maska momentalnie zapewnia włosom miękkość i gładkość, z łatwością rozczesują się, nie plączą się i nie wyrywają.
Efekty są zaskakujące i trwałe - włosy po użyciu maski stają się nawilżone, zregenerowane, wygładzone, pełne blasku i witalności, nie puszą się, nie elektryzują, z łatwością układają się.
Wydajność wysoka bardzo - zalecana przez producenta porcja maski = wielkości orzecha włoskiego, ja jednak na swoje włosy daje trocha mniej i w zupełności wystarcza!


Opinia

Maska mnie zachwyciła jeszcze bardziej! Odżywki i maski stosuję od zawsze, mam cienkie włosy które są są bardzo podatne na uszkodzenia i przesuszenia, dodatkowo farbuje je co miesiąc, co dodatkowo potęguje ich wrażliwość i negatywnie też odbija się na ich kondycji. Same szampony to dla mnie zdecydowanie za mało, a maska Gold Mask sprawia, że moje włosy wspaniale wyglądają i są w doskonałej kondycji. Opakowanie łatwe w użyciu, co też sprawia że chętniej po nią sięgam, a niesamowicie piękny zapach bardzo uprzyjemnia stosowanie, dla mnie zapach gra ważną rolę, w każdym kosmetyku, a w szczególności w tych, przeznaczonych do włosów.


Maska jest bardzo kremowa, gęsta, ale szybko i łatwo rozprowadza się na wilgotnych włosach, otulając pasmo po pasmie, włosek po włosku, pozostawiam ją na włosach na 5 min., po czym spłukuję. Nie pozostawia na włosach żadnego filmu, ale sprawia, ze włosy natychmiastowo stają się delikatne i miękkie, rozczesują się bez problemu.
Całą cudowność tej maski widać jeszcze bardziej po wyschnięciu włosów - nabierają niesamowitego blasku, stają się wygładzone, odżywione, łatwe do układania, a raczej same układają się idealnie, nie puszą się, są zdyscyplinowane i otulone zapachem na długo.
Przy regularnym stosowaniu maska działa cuda, włosy stają się mocniejsze, mniej wypadają, co widać po każdym rozczesywaniu, odzyskują kondycję i witalność, a wysoki połysk króluje na nich zawsze, moje blond kosmyki aż mienią się słonecznymi, świetlistymi refleksami. Jestem nią zauroczona bardzo!


Cena - 57,20 zł / 300 ml

Ocena - 5/5

I ostatni kosmetyk z  mojej  Złotej Kolekcji - Keratin Gold, płynne Złoto z keratyną i aktywnymi komórkami macierzystymi roślinnego pochodzenia.


Opis producenta

KERATIN GOLD - Płynne Złoto z keratyną i aktywnymi komórkami macierzystymi roślinnego pochodzenia. Pomaga w walce z oznakami starzenia przebudowując włos od wewnątrz, przywracając mu jego pełność, energie, gęstość, blask i niezwykłą miękkość.
SPOSÓB UŻYCIA: Po umyciu włosów, ale przed jakimikolwiek zabiegami termicznymi, nanieść niewielka ilość produkty na końcówki palców i rozczesać na mokrych końcówkach włosów.


Opis 

Skład początkowo zawiera sylikony, co prawda lotne i zmywalne, to te z rodzaju bezpiecznych, a później już olej arganowy, olej z nasion kwiatów Meadowfoam, keratyna, komórki macierzyste jabłoni ...
Opakowanie to najpierw tekturowe, " złote " pudełeczko mieszczące wszystkie ważne i niezbędne informacje o produkcie - opis, pełny skład, nazwę, logo marki, dane producenta termin ważności, również 12 miesięcy od momentu otwarcia.


W pudełeczku kryje się opakowanie z płynnym złotem, o pojemności 30 ml, wykonane z twardego, półprzezroczystego tworzywa w złotym kolorze, wyposażone w wygodny i precyzyjny dozator z czarnego plastiku oraz korek. Dzięki dozatorowi kosmetyk z łatwością dawkuje się.
Na opakowaniu zamieszczona nazwa produktu, pełny skład kosmetyku, określona pojemność, podany termin ważności oraz dane producenta.


Płynne złoto swoją konsystencją przypomina olejek, jest również delikatnie natłuszczające, bezbarwne.
Zapach intensywny, wspaniały, słodki, taki sam jak w powyżej przedstawionych produktach z tej linii.
Aplikacja łatwa i przyjemna, wystarczy jedna pompka kosmetyku na palce, a potem rozprowadzić go na końcówkach włosów.
Działanie jest bardzo fajne, najpierw jedynie fajnie nabłyszcza końcówki i sprawia, że wyglądają bardzo atrakcyjnie, niweluje przesuszenie, wygładza, natomiast przy regularnym stosowaniu poprawia ich kondycje, zapobiega rozdwajaniu się i łamaniu.
Efekty utrzymują się do kolejnego mycia, chociaż na początku aplikowałam go codziennie, bo moje końcówki nie były w najlepszym stanie, przy długotrwałym stosowaniu rzeczywiście scala końcówki, uelastycznia je i chroni przed uszkodzeniami.
Wydajność bardzo wysoka.


Opinia 

Płynne złoto zdecydowanie będzie niezastąpione dla wszystkich tych, kto ma problem z przesuszonymi, rozdwajającymi się końcówkami, takimi jak u mnie, aktualnie ich kondycja poprawiła się, podejrzewam że jest to zasługa właśnie tego " złotego " cudeńka.
Keratin Gold jest, jak już wspomniałam, w postaci olejku, dla tego należy oszczędnie go stosować, bo łatwo można przesadzić, co mi się zdarzało na początku stosowania, a wtedy zamiast upiększenia, mamy przetłuszczone na końcach włosy. Jednak opracowałam już dla siebie " porcję idealną " i moje końcówki wyglądają niczym złote, zadbane, ładne, zdrowe, bez tłustego efektu.


Przy regularnym stosowaniu końcówki włosów wyglądają zjawiskowo! Zapomniałam co to rozdwajanie się, suchość i łamliwość końcówek, są miękkie, delikatne, nawilżone, łatwo układają się i nie plączą, nie myślałam nawet ze taki efekt można osiągnąć bez podcinania ich, a jednak.
Keratin Gold stał się teraz moim sprzymierzeńcem, odkryłam w nim ogromną moc i skuteczne działanie, które doskonale służy moim włosom, a do tego wyróżnia się wysoką wydajnością, wystarcza kilka kropelek na końcówki, oraz wspaniałym zapachem, który jeszcze długo po aplikacji jest wyczuwalny.
Przyjemnie go stosuje się, a dozator precyzyjnie dawkuje kosmetyk - wygoda i przyjemność w jednym.


Cena - 37,70 zł / 30 ml

Ocena - 5/5

Podsumowanie

Cała trójka, szampon, maska oraz płynne złoto, profesjonalnych kosmetyków do włosów BOTANIC GOLD FINISHING hiszpańskiej marki Tahe bardzo spodobała mi się, każdy z osobna działa superowo, ale w połączeniu, uzupełniając się nawzajem, zapewniają doskonałą, kompleksową pielęgnację i ochronę włosom. Wysoka jakość w połączeniu ze skutecznością owita wspaniałym zapachem, coś wspaniałego!
Moje włosy są teraz niczym złote, lśnią czystością, są zadbane, wypielęgnowane, pełne witalności, takimi je lubię najbardziej, nie elektryzują się i nie puszą, kolor znacznie lepiej eksponuje się i też dłużej utrzymuje, moje włosy dzięki Złotej Serii Tahe wyglądają wspaniale!

Wyłącznym dystrybutorem marki Tahe w Polsce jest firma Silog.


Jak Wam podobają się te Złote Kosmetyki do włosów z keratyną?
Znacie markę Tahe, stosowaliście ich produkty?
Jakie linie polecacie, bo widzę że mają spory asortyment!
Miłego wieczorku Wam życzę :)