Dziś u mnie będzie mega słodko, przed słonecznym weekendem proponuję Wam kolejna porcję pokus od Farmony, która ma to do siebie, że dzięki produktom Sweet Secret przeobraża moją łazienkę na czas pielęgnacji w prawdziwą cukiernię ;) Szarlotkowe " przysmaki " spodobały się mi bardzo, Wam zresztą też, co widzę po licznych komentarzach, a więc po " kawałku " aromatycznej szarlotki z bitą śmietaną i cynamonem czas na coś bardziej słodkiego: Korzenne pierniczki z lukrem w Piernikowym balsamie do ciała oraz Mufinki orzechowe z karmelem w Orzechowym scrubie do mycia ciała - na co macie ochotę???
Możecie ze mną się nie zgodzić, ale powiem Wam, że połączenie tych dwóch produktów jest istnym szaleństwem! Szarlotkowe kosmetyki, które stosowałam, zapachowo uzupełniając się tworzyły z mojego ciała jedną wielką szarlotkę z bitą śmietaną i cynamonem, doprowadzały mnie swoim zapachem do stanu rozkoszy, lecz zestawienie dwóch powyższych doprowadza do obłędu!
W czasie pielęgnacji łazienka staje się strefą mocno słodką, połączenie bajecznej słodkości lukrowanych pierniczków z fantazyjnymi orzechowymi mufinkami " wypełnionymi " karmelem wprowadzały w stan euforii nie tylko mnie, dzieci co chwilę zaglądały do mnie, by sprawdzić, czy aby na pewno, tylko!, przeprowadzam swoje " rytuały pielęgnacyjne " ;)
Opis producenta
Wyjątkowy kosmetyk o gęstej, kremowej konsystencji i kuszącym zapachu został stworzony do mycia i pielęgnacji ciała, dla osób, które dbają o zdrowy wygląd skóry i lubią pozwalać sobie na chwile przyjemności. Specjalnie opracowana, bogata receptura na bazie orzechów macadamia i karmelu doskonale wygładza ciało i poprawia koloryt skóry, a peelingujące drobinki i łupinki orzechów usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, poprawiając mikrokrążenie i jędrność skóry. Regularne stosowanie Orzechowego scrubu do mycia ciała zapewnia uczucie wypielęgnowanej i jedwabiście gładkiej skóry, a wyjątkowo apetyczny, zniewalająco słodki zapach dodaje energii i pobudza do działania, wyraźnie poprawiając nastrój.
Opis
Opakowanie scrubu to poręczny pojemniczek, o pojemności 225 ml, wykonany z twardego tworzywa, zakręcany pokrywką, dodatkowo kosmetyk jest zabezpieczony foliowym wieczkiem, co bardzo lubię.
Szata graficzna cieszy oko i wzmaga apetyt na coś słodkiego, opakowanie wygląda tak, jakby mieściło w sobie pyszny deser, lecz same napisy przywracają zdrowy rozsądek informując że jest to " jedynie scrub do ciała " ;)
Na etykietach znajduje się logo firmy, nazwa produktu, jak ta ogólna, tak i ta " smakowa ", zamieszczony opis produktu, sposób użycia, w polskim i angielskim językach, pełny skład kosmetyku, określona pojemność, zaznaczono iż kosmetyk nie był testowany na zwierzętach, ale był testowany dermatologicznie, zamieszczona data ważności oraz pełne dane producenta.
Skład produktu jest zamieszczony na opakowaniu, ale po ile widać go częściowo, pożyczyłam spis ze strony producenta:
Aqua (Water), Ethylhexyl Stearate, Polyurethane, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Alcohol, Cyclopenthasiloxane, Cyclohexasiloxane, Glyceryl Stearate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Macadamia Ternifolia Shell Powder, Cera Alba (Beeswax), Caramel Colour E150d, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Disodium EDTA, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Parfum (Fragrance), BHA.
Jak widzicie szału niema, zawiera parafinę, glicerynę, środki powierzchniowo czynne, zawiera co prawda olej makadamia, ale jest on w połowie składu, więc nie wiem na ile jest to korzystne, są też sproszkowane skorupki orzechów makadamia, no to akurat jest wyczuwalne ;) na końcu szereg parabenów oraz syntetyczny przeciwutleniacz.
Scrub ma delikatne, beżowe zabarwienie, kremową, beztłuszczową konsystencję, wyraźnie widać w nim drobinki peelingujące, w ciemnym i jasnym kolorze, są dosyć drobne, mogę porównać je do miałkiego cukru, scrub nie jest zbity, ani też płynny, dla mnie w sam raz.
Zapach obłędny! orzechowo - karmelowy, słodkawy, ale nie przesłodzony, czuć specyficzny zapach mielonych orzeszków z lekką nutą karmelu, te dwa aromaty idealnie uzupełniają się nawzajem tworząc jedną całość, która piorunująco działa na podświadomość...
Aplikacja przyjemna, łatwa, może nie do końca higieniczna, więc aby zapobiec dostaniu się wody do kosmetyku, nakładam potrzebną porcję do miseczki, a potem mokrymi dłońmi aplikuję. Scrub z łatwością rozprowadza się po skórze, ale jedno jest pewne, nie jest myjący, jest po prostu ... scrubem ;)
Działanie mega skuteczne, drobinki idealnie oczyszczają skórę z martwych komórek i zanieczyszczeń, są dosyć ostre, ale nieinwazyjne, świetnie masują ciało i wygładzają go, scrub nie pieni się!
Efekty zadowalające, i to bardzo, skóra po użyciu scrubu jest aksamitnie gładka, miękka, delikatna w dotyku, lekko zaczerwieniona, nie oszczędzam się ;), ale po chwili efekt ten zanika, wygładzona, doskonale oczyszczona.
Wydajność średnia, jest niczym balsam z drobinkami, na jedną aplikację trocha więc go zużywam.
Opinia
O tym że Orzechowy scrub oczarował mnie swoim zapachem chyba pisać wiele nie trzeba, jest po prostu mega kuszący, naturalny!, nie wiem jak oni to robią, ale pachnie niczym prawdziwy deser z mielonych orzechów i karmelu! Obłęd, pokusa, chęć do sięgania po niego jest bardzo wielka, do takich aromatycznych kosmetyków mam ogromny pociąg ;) Opakowanie jeszcze bardziej podkręca, bo na sam jego widok zaczyna mnie nachodzić ogromna chęć na coś słodkiego, orzechowo karmelowego, a i czekolada mile widziana - ślinotok gwarantowany, nie dziwie się więc swoim dzieciom, których bardzo długo, i cierpliwie, musiałam przekonywać, że nie jest do zjedzenia, jedynie do smarowania ciałka, ale co się dziwić maluchom, gdy ja, kobieta po 30, bym go chętnie liznęła ;)
P.S. Jest niedobry, hi, hi ;)
Orzechowy scrub w trakcie używania fajnie rozprowadza się po wilgotnej skórze, jest niczym balsam z drobinkami, więc nie wiem dla czego nazwano go " myjącym " bo określenie to pasuje do kosmetyków żelopodobnych, jak na przykład peeling Szarlotkowy, scrub z " myjącego " nie ma nic, zresztą po scrubie nie oczekuję tego, ma dobrze oczyszczać i złuszczać, pobudzać krążenie, poprawiać jędrność, na szczęście te wszystkie właściwości posiada, co mnie cieszy niezmiernie. Drobinki dokładnie oczyszczają skórę jednocześnie zapewniając jej masaż pobudzający, są drobne, dobrze wyczuwalne, nie nadmiernie ostre.
Używam go 2 razy w tygodniu, zdecydowanie wystarcza, bo efekty po jego użyciu utrzymują się 2 -3 dni.
Ciało po użyciu scrubu jest nadzwyczajnie przyjemne w dotyku, skóra mięciutka, delikatna, gładka, lepiej chłonie kosmetyki pielęgnacyjne, smakowicie pachnąca, lecz zapach nie utrzymuje się na niej zbyt długo.
Wydajność nie jest wysoka, na jedną aplikacje trocha go potrzebuję, ale zadowalająca.
Ogólnie bardzo przyjemny i wspaniale pachnący kosmetyk, lubię go używać, nie zapycha skóry, nie zostawia żadnej warstewki na jej powierzchni, nie podrażnił ani nie wywołał u mnie żadnego uczulenia, doskonale poprawia samopoczucie, pobudza i dodaje energii, no i zaspokaja ochotę na słodycze - jestem na tak!
Cena - 12,50 zł / 225 ml
Ocena - 4+/5
Za nie zbyt przyjazny skład minusik.
Szanowny Producencie proponuję usunąć z nazwy " myjący " prościej i wiarygodniej będzie " Orzechowy Scrub do ciała ", aby osoby poszukujące " scrubu myjącego " nie poczuły się oszukane i nie spisywały tak wspaniałego produktu na straty ;)
Opis producenta
Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o aksamitnej konsystencji i zmysłowym, korzennym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało.
Powstał na bazie ekstraktu z miodu i imbiru, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, pozostawiając długotrwały, kusząco słodki zapach.
Regularne stosowanie Piernikowego balsamu do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura intensywnie nawilża i głęboko odżywia skórę, poprawiając jej jędrność i gładkość, a wyjątkowo aromatyczny, bajecznie słodki zapach uwalnia od stresu, relaksuje i odpręża, wyraźnie poprawiając nastrój.
Opis
Opakowanie balsamu to poręczna, mała butelka, o pojemności 225 ml, wykonana z białego, nieprzezroczystego plastiku, zamykana szczelnie korkiem na zatrzask, co bardzo ułatwia używanie kosmetyku. Szata opakowania, jest bardzo... pierniczkowa ;) Smakowite ciasteczka pokryte różnokolorowym lukrem, a między nimi gwiazdki anyżkowe - czy to nie działa na wyobraźnię? Działa! I to bardzo!
Na opakowaniu znajdują się wszystkie podstawowe informacje dotyczące produktu, opis i sposób użycia, pojemność, termin ważności, info o nietestowaniu na zwierzętach i testowaniu dermatologicznym, zamieszczony jest pełny skład produktu oraz dane producenta.
Skład balsamu niestety nie jest korzystny, po parafinie mamy masło shea, potem same emolienty, ekstrakt imbiru i miodu prawie na samym końcu, no i parabeny, substancje zapachowe... koniec, a producentem zaznaczono że balsam powstał na bazie imbiru i miodu, coś ta " baza " przesunęła się zbyt daleko, bo po takich składnikach " przed ", raczej żadnego działania dobroczynnego dla skóry nie mają, i z pewnością nie jest to " bogata receptura " bo takową mogę uznać w produkcie składającym się, chociażby, w 50% z naturalnych składników i to na początku składu, nie na jego końcu.
Balsam ma lekką, beztłuszczową, aksamitną konsystencje z połyskiem, nie jest gęsty, ani też płynny, bardzo mi odpowiada jego postać, barwę ma niczym fluid lub płynny podkład dla ciemnej karnacji, nasyconą, brązowo - beżową, po wyschnięciu go w załamaniach tubki, zmienia kolor na czekoladowy.
Zapach jest niesamowity, korzenne ciasteczka z lukrem, ojej - obłęd! Firma to potrafi nas oczarować, za te aromaty jestem w stanie przymknąć oczy na skład ;) Zapach jest tak doskonale odtworzony, że mam wrażenie iż nakładam na siebie ciasto piernikowe, i to z lukrem!, wyobraźcie sobie, lukier też jest wyczuwalny - co za obłęd!
Aplikacja jest komfortowa, jak ze względu na wygodną buteleczkę, tak i ze względu na konsystencje balsamu - szybko rozprowadza się, błyskawicznie wchłania się, nie wałkuje się, nie klei.
Działanie balsamu mnie trocha zawiodło, nie jestem do końca zadowolona z efektu nawilżenia, jest bardzo krótkotrwały, drugą niedogodnością jest barwa balsamu, która, niestety, pozostawia ślady na jasnych ubraniach, na bieli w szczególności, ale na skórze efektu brązującego nie widać, może tyci, tyci.
Efekty są takie, że raczej ich brak, nawet regularne stosowanie tego balsamu nie zapewnia dostatecznego komfortu mojej normalnej skórze, nie zauważyłam też poprawy kolorytu, myślałam że ta piękna barwa balsamu udzieli się też mojej skórze, ale nic z tego, jedynie zapach... ach, ten zapach mąci w głowie, mówię Wam!
Wydajność średnia, balsam jest lekki, szybko wchłania się i szybko ślad po nim zanika na mojej skórze, więc czasami trzeba ponownie z niego skorzystać, co niekorzystnie odbija się na jego wydajności.
Opinia
A zapowiadało się tak bajecznie...
Ciasteczka, pierniczki, gwiazdeczki, kusząca szata również zobowiązuje, bo nakręciła mnie na moc wspaniałego zapachu i skutecznej pielęgnacji, po ile pierwsze jest bez zarzutu, ba nawet więcej - zapach jest czarowny, bajeczny, mega kuszący, pobudzający, nastrój poprawiający..., to z drugą pozycją, czyli pielęgnacyjne właściwości, już jest gorzej.
Piernikowy balsam bardzo odpowiada mi pod względem konsystencji, jest przyjemny w użyciu, z łatwością rozprowadza się, doskonale wchłania się w moją normalną skórę, nie trzeba go długo wsmarowywać, wystarczy chwila i wnika w skórę bez reszty, nie zostawiając żadnej klejącej czy tłustej warstewki, bardzo to lubię, nawet to " brudzenie " da się ujarzmić, wystarczy odczekać kilka chwil po aplikacji w " kostiumie Ewy ", a potem założyć piżamkę lub ubranie. Pierwsza aplikacja była małym szokiem - moja biała haleczka i biała koszulka męża, po tuleniu, poleciały do kosza na pranie, a to niespodzianka ;) Ty pierniku, ty! Później już byłam ostrożna, więc takie sytuacje nie powtarzały się ;)
Barwę balsam ma niczym podkład lub ciasto na piernik ;) aż dziwie się, że nie brązuje ciała, tylko i wyłącznie białe koszulki ;)
Działanie balsamu od razu po aplikacji jest bardzo fajnie, czuję, jak moja skóra go chłonie, staje się miękka, gładka, pięknie pachnąca pierniczkami z lukrem, wszystkie suche partie zostają nawilżone, skóra ukojona, odżywiona, gładka, a po 1 - 2 godzinach pojawia się dyskomfort, już nie czuję tego działania, zwłaszcza w miejscach przesuszonych ( kolana, łokcie, piszczele ). Działa lecz krótkotrwale, do masełka Szarlotkowego nawet niema co porównywać, tamto jest idealne!
Balsam nie wysusza skóry, nie podrażnia jej, po prostu wnika i przestaje być odczuwalny, skóra wraca, prawie, do stanu z przed aplikacji, no ale szkody jej nie robi. Przez to muszę ponownie nakładać porcje balsamu, co niekorzystnie wpływa na jego wydajność, a mam skórę niewymagającą, normalna, miejscami przesuszoną.
Zużyję go chociażby dla tego boskiego zapachu, który wielbię, bo subtelnie otula ciało, długo utrzymuje się, jest nadzwyczajnie autentyczny, mega kuszący, nie zbyt słodki, ani nie mdły, jest idealny pod każdym względem, niestety niczym innym mnie Piernikowy balsam nie urzekł, a szkoda - mógł by być prawdziwym hitem.
Cena - 12,80 zł / 225 ml
Ocena - 3/5
Dostępność - drogerie, sklep internetowy Farmona.
Podsumowanie
Bardzo ciesze się, że miałam przyjemność poznać te słodkie nowości od Farmony, jednak Piernikowy balsam do ciała nie zaspokoił potrzeb mojej skóry, choć zapach zawładnął moimi zmysłami i kubkami smakowymi :)
Do Orzechowego scrubu do mycia ciała nie mam żadnych zastrzeżeń, więc z pewnością do niego jeszcze wrócę, nie jest myjący, ale ja nie oczekuje tego od scrubu, spełnia wszystkie swoje podstawowe funkcje i to z bardzo doskonałym wynikiem - świetnie masuje skórę, oczyszcza, złuszcza, nie wysusza, nie podrażnia, pięknie ja otula cudownym zapachem, poprawia gładkość, jędrność, nie natłuszcza! Jest genialny!
Aha, i jeszcze Wasze pytania z poprzedniego Szarlotkowego wpisu dotyczące apetytu na słodycze, otóż Kochane po takiej smakowitej pielęgnacji apetyt na słodycze zanika - patrzę na opakowania, chce czegoś słodkiego, a zaczynam stosować te kosmetyki, apetyt znika, przynajmniej ja tak mam ;)
Dopóki stosuję te bajeczne " przysmaki " nie mam chęci na słodycze, sam zapach tak mnie wypełnia i " nasyca ", że na jedzenie słodyczy nie mam już ochoty wcale - dobra pielęgnacja podczas odchudzania ;)
Co sądzicie o tych smakowitych kosmetykach? Stosowaliście może, jakie jest Wasze zdanie na ich temat?
Życzę Wam wspaniałego wieczorku i pełnego słońca weekendu - w końcu odpoczynek ;)
Och mniam mniam, musiała być to przesłodka pielęgnacja :) :)
OdpowiedzUsuńOj tak Martha, strasznie słodka i przyjemna, po części ;)
Usuńmam piernikowy peeling do ciała i to prawda że zapach jest obłędny :)
OdpowiedzUsuńPeeling pewno pachnie jeszcze intensywniej, niżeli balsam, przynajmniej w Szarlotkowych tak jest ;)
UsuńMmm, smakowity ;) Myślę że peeling lepszy od balsamu ;)
Oj, te zapachy muszą być cudowne
OdpowiedzUsuńTak, są cudowne Chabrowa ;)
Usuńdla mnie oba zapachy nie przebiły szarloty haha
OdpowiedzUsuńNo szarlotka jest nadzwyczajna, ale ja pierniczki i mufinki orzechowe też bardzo lubię, są to jednak zapachy bardziej " ciepłe " idealne na zimniejsze dni ;)
UsuńKażdy Twój post czyta się świetnie dzięki cudownym zdjęciom! pewnie już porę osób pytało, ale zaryzykuję i zapytam - jakim aparatem robisz zdjęcia i w jakim programie je "obrabiasz"?
OdpowiedzUsuńDziękuję Kamila, zdjęcia robię Nikonem D 3200, a poprawiam jasność i ostrość w zwyczajnej galerii fotografii Windowsa ;)
UsuńMmmm.. zapachy kuszą ; *
OdpowiedzUsuńPrawdziwa uczta dla zmysłów Ala ;)
UsuńZ pewnością wybralabym balsam:) już na samą myśl robie się glodna;)
OdpowiedzUsuńWdowa Po Stalinie jest zapachowo obłędny, trocha jednak gorzej z nawilżaniem...
UsuńNarobiłaś mi apetytu ciastkowego-niedobra Ty, nie mogę czytać o takich smakowitych zapachach, bo zaraz muszę coś przeżuwać, a to wszystko w boczki idzie.
OdpowiedzUsuńKochana nie martw się, tym razem pójdzie w cycusie ;)
UsuńWyglądają smakowicie ! :D
OdpowiedzUsuńTakie właśnie są Blondii ;)
Usuńuwielbiam kosmetyki Farmony, sa mega boskie :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się nie zgodzić Kingo ;)
Usuńpiernikowego balsamu do ciała jeszcze nie miałam, nigdzie nie mogę go znaleźć, niestety są tylko 'szarlotkowe' cudeńka :< a zapach musi być cuuudowny!
OdpowiedzUsuńOj tak, dokładnie taki jak pierniczki z lukrem, smakowity, słodko - korzenny ;)
UsuńMhhh piernikowy balsam rewelacja :) ten peeling mam i jestem mega zadowolona !!! :)
OdpowiedzUsuńMusze też peelig wypróbować, słyszałam że jest chwalony ;) A Ty też potwierdzasz :)
Usuńnarobilas mi smaka na pierniki..
OdpowiedzUsuńCzęstuj się Rossnett ;)
UsuńU nich zapachy robią furorę i można dla tych właśnie aromatów przymknąć oko na skład ;) Ja póki co miałam do czynienia tylko z wersją kokos/banan i pachnie mi to jak bananowe pianki w czekoladzie ;)
OdpowiedzUsuńAle kusząca wersja, wyobrażam sobie aromat tych pianek bananowych w czekoladzie..., mm cudo!
UsuńUwielbiam ich zapachy, są nieziemskie!
OdpowiedzUsuńoutside-glass nie poznałam Cię ;) Tak podzielam Twoje zdanie w 100% :)
UsuńJa z tych dwóch zdecydowanie wybieram peeling ! Uwielbiam go używać i czuć w łazience jeszcze długo po kąpieli...
OdpowiedzUsuńCo do balsamu, niestety zapach nie podbił mojego serca aż tak bardzo... Lubię zapach pierniczków, ale na dłuższą metę jest dla mnie męczący..
Peeling jest również moim faworytem, aczkolwiek pierniczkowy zapach jest tu nie taki nudny, przesłodzony, lecz doskonale skomponowany, z pewnością lepiej będzie " smakować " w zimne dni ;)
UsuńJuż czuje te zapaszki ;]
OdpowiedzUsuńTak Imprevisivel wychodzą poza monitor ;)
Usuńmmm co za słodkości!
OdpowiedzUsuńRozkosz i rozpusta smakowa Magdalenko ;)
UsuńOch, Taniko, Twoje zdjęcia są zawsze idealne! Te akurat- mega, mega apetyczne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana, wiosna mnie inspiruje i zachęca do eksperymentów w wyniku czego powstają moje zdjęcia - wspaniała zabawa ;)
UsuńJuż wyobrażam ten obłędny zapach ^^
OdpowiedzUsuńDziała na podświadomość i kusi, kusi...
UsuńTen scrub bym z checia wyprobowala :D
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo, jest wspaniały w swoim działaniu, zapach również zadziwia ;)
Usuńto ja pproszę na deser te muffinki z karmelem :D hihihi
OdpowiedzUsuńsuper zdjątka :)
Chcesz i masz Marti ;) Mufinki z karmelem - raz!
UsuńDziękuję pięknie Kochana ;*
pyszne były :D hyhy
Usuń:*
Ja to samo co Marti dwa razy na śniadanie poproszę:))
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś z tej serii banan i kokos - nie uwiodły mnie - ale trzeba przyznać że design i zapachy to oni mają cudne:)
Proszę Kochana, niema sprawy ;)
UsuńDokładnie te zapachy są warte grzechu ;)
oba produkty mają bardzo przyjemne dla oka pojemniczki :))
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, u nas mało jest takich " smakowitych " i kolorowych szat, z reguły króluje biel na półkach, a Farmona oferuje coś mega - nie umkną uwadze i oko jest na czym zawiesić, a jak już poniuchasz, to przepadniesz zupełnie ;)
UsuńPo przeczytaniu Twojego posta też nabrałam ochoty na słodycze :P a niby zapachu nie można przez internet wysłać. Muszę koniecznie wypróbować coś z tej serii.
OdpowiedzUsuńMożna, można, miłego niuchania Magdalenko ;)
UsuńKocham zapachy produktów farmony - są obłędne! :D Chętnie ,,poniucham'' pierniczki! :D Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJa również dołączam do grona wielbicieli ;)
UsuńZapachy są niesamowite, jednak dla mnie najładniejsza to linia banan-kokos. Uwielbiam, zwłaszcza żel pod prysznic :)
OdpowiedzUsuńTo ja muszę też je poznać, banan - kokos, hm, ciekawe połączenie, choć wolę bardziej " soczyste " owoce i orzeźwiające ;)
UsuńJa o takich kosmetykach mówię"orgazmatyczne" bo sam ich zapach doprowadza do szaleństwa! Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńBardzo dokładne określenie Katalinko, coś w tym jest ;) Ha, ha ;)
Usuńmmm wygląda to jak maa do ciasta :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, pod czas aplikacji, czując zapach, który jest nadzwyczajnie autentyczny, mam wrażenie, że nakładam na siebie ciasto piernikowe, lub orzechowy krem do tortu - obłęd ;)
UsuńMusiało pachnieć jak w cukierni ;-)
OdpowiedzUsuńHa, ha, no pewnie, dorosłych wprowadza w stan szaleństwa smakowego, a już dzieciom nie dziwie się ;)
UsuńJa to staram się unkiać takich rzeczy jak ognia, bo na sam widok opakowania mam ochotę na coś słodkiego ;)
OdpowiedzUsuńAle gdy zaczynasz je na siebie nakładać, to uwierz Nefka, jesteś przesycona zapachem i ochotę na słodycze tracisz, sama pachniesz jak ciesteczko, szarlotka, mufinka z karmelem... ;)
Usuńnie miałam jeszcze nic z tej serii...i bardzo tego żałuję!!!
OdpowiedzUsuńFarmona raczy nas cudownymi zapachami - szkoda że skład nie jest ciut lepszy
Tak też uważam, ale za te zapachy można przymknąć oczy ;)
UsuńŚlicznie opakowania, ciekawa jestem tych kosmetyków
OdpowiedzUsuńZachęcam do wypróbowania Milenko, ciekawa jestem Twojej opinii ;)
UsuńAle się słodko zrobiło. Sama bym pewnie spróbowała czy słodkie hihi :D
OdpowiedzUsuńNawet nie mów, skojarzenia po otwarciu opakowań są bardzo smakowite, można zapomnieć się , ha, ha ;)
UsuńNigdy nie miałam kosmetyków z tej firmy ale czas to zmienic :)
OdpowiedzUsuńTo moje pierwsze z linii Sweet Secret, ale inne linie są mi już częściowo znane, bardzo lubię ich kosmetyki ;)
UsuńMuszę to w końcu napisać - podziwiam Cię za tak obszerne i rzetelne recenzje oraz świetne zdjęcia! Widać, że wkładasz w to dużo serca, no i dużo swojego wolnego czasu. Gratuluję takiego podejścia do blogowania!:)
OdpowiedzUsuńCo do recenzowanych produktów z Farmony w tym poście, nie miałam okazji ich używać. Znam jedynie masło do ciało z Tutti Frutti, więc nie będę wypowiadać się o nim tutaj;) Obawiam się, że kosmetyki Sweet Secret okazałyby się dla mnie mało przyjemne w użytkowaniu ze względu na intensywne i mdłe zapachy (wąchałam je w drogeriach i nie zachwyciły mnie):/ Niemniej jednak bardziej skusiłabym się na balsam, bo nie lubię peelingów/scrubów. Szkoda, że ten pierwszy nie okazał się dla Ciebie równie dobry, jak ten drugi, ale chociaż wynagradzały Ci one wszystko zapachami;) Nie ukrywam, że zadziwiła mnie brązowa barwa balsamu, bo miałam doświadczenie jedynie z białymi balsamami;)
Dziękuje Ci pięknie Neonowa, ja już inaczej nie potrafię, myślałam nie raz, zwłaszcza gdy tego czasu bardzo brakuje, że będę pisać ściśle, ale mi to nie wychodzi ;) Więc myślę, jeśli kogoś zanudzam, to może czytać tylko ważne rzeczy, a kogo interesują szczegóły, to znajdą je właśnie u mnie ;)
UsuńNie wiem czy wąchałaś Szarlotkę, ale jest dosyć orzeźwiająca, czuć fajnie " jabłka " ;) Orzechowy i piernikowe aromaty dobre są na zimne bądź nienastrojowe dni, w mig " ogrzeją " swoim zapachem i poprawią humor w kilka chwil ;)
Czuję się skuszona na scrub :D uwielbiam karmelowo-orzechowe zapachy :))
OdpowiedzUsuńJeśli uwielbiasz, to tym bardziej będziesz zadowolona Berni, zapach obłędny ;)
UsuńMiałam identyczny zestaw. Niestety balsam chwilowo w odstawce, zostawię go na lato, bo strasznie brudzi ubrania :( A peeling przesłodki, choć szarlotka bardziej mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńJa lubię jak szarlotkę, tak i orzechowe mufinki, a balsam używam, ale tak oszczędnie, wtedy mniej brudzi ;)
Usuńwyglądają przepysznie, szczególnie scrub :-)
OdpowiedzUsuńI pachną równie wspaniale misia ;)
UsuńKusi mnie ten scrub, na pewno przepięknie pachnie :)
OdpowiedzUsuńTak, i bardzo naturalnie, autentycznie Kochana ;)
UsuńMam zamiar kupić szarlotkowe masło jak tylko wykończę duży kakaowy słój z Isany. Szkoda, że skład nie dorównuje genialnym zapachom tych produktów!
OdpowiedzUsuńTeż nad tym trocha ubolewam, że ten skład nie jest lepszy stref, ale krzywdy nie robi, przynajmniej na razie ;)
UsuńMam peeling czekoladowo pistacjowy i przyznam, że nawet okiem nie rzuciłam na skład, sam zapach mnie zachwycił :) Ależ Ci się trafiły łazienkowe smakołyki! :)
OdpowiedzUsuńHe, he, zapachy Sweet Secret są naprawdę niesamowite, potrafią zakręcić w głowie, inne szczegóły nie liczą się ;)
UsuńDziękuję pięknie, bardzo mi miło! :*
OdpowiedzUsuńAleż niema za co Kochana, jest pięknie ;)
UsuńDla mnie chyba pierniczki, ale oba fajne :)
OdpowiedzUsuńPierniczki są niesamowite, a mufinki wcale od nich nie odstają - zapach boski ;)
UsuńOrzechowy scrub musi być mój.
OdpowiedzUsuńBalsam mnie nie kusi, gdyż brudzi koszulki a nie brązuje ciała ;)
Bardzo dobry wybór, balsam faktycznie potrafi nabroić, mimo to uwielbiam jego zapach ;)
UsuńStrasznie lubię takie smakowite zapachy :)
OdpowiedzUsuńJa również, pielęgnacja dzięki nim staje się prawdziwą rozkoszą ;)
Usuńduet swietny!;) ja bym go chciala
OdpowiedzUsuńPolecam czarnulkaa ;)
UsuńHi, hi, grzechem by było ich nie lubić, są cudowne ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny i bardzo wartościowy wpis. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuń