Strony

piątek, 26 kwietnia 2013

Łazienkowa cukiernia - Mufinki orzechowe z karmelem czy korzenne Pierniczki z lukrem?

Witajcie Słonka ;)
Dziś u mnie będzie mega słodko, przed słonecznym weekendem proponuję Wam kolejna porcję pokus od Farmonyktóra ma to do siebie, że dzięki produktom Sweet Secret przeobraża moją łazienkę na czas pielęgnacji w prawdziwą cukiernię ;) Szarlotkowe " przysmaki " spodobały się mi bardzo, Wam zresztą też, co widzę po licznych komentarzach, a więc po " kawałku " aromatycznej szarlotki z bitą śmietaną i cynamonem czas na coś bardziej słodkiego: Korzenne pierniczki z lukrem w Piernikowym balsamie do ciała oraz Mufinki orzechowe z karmelem w Orzechowym scrubie do mycia ciała - na co macie ochotę???


Możecie ze mną się nie zgodzić, ale powiem Wam, że połączenie tych dwóch produktów jest istnym szaleństwem! Szarlotkowe kosmetyki, które stosowałam, zapachowo uzupełniając się tworzyły z mojego ciała jedną wielką szarlotkę z bitą śmietaną i cynamonem, doprowadzały mnie swoim zapachem do stanu rozkoszy, lecz zestawienie dwóch powyższych doprowadza do obłędu!
W czasie pielęgnacji łazienka staje się strefą mocno słodką, połączenie bajecznej słodkości lukrowanych pierniczków z fantazyjnymi orzechowymi mufinkami " wypełnionymi " karmelem wprowadzały w stan euforii nie tylko mnie, dzieci co chwilę zaglądały do mnie, by sprawdzić, czy aby na pewno, tylko!, przeprowadzam swoje " rytuały pielęgnacyjne " ;)


Opis producenta

Wyjątkowy kosmetyk o gęstej, kremowej konsystencji i kuszącym zapachu został stworzony do mycia i pielęgnacji ciała, dla osób, które dbają o zdrowy wygląd skóry i lubią pozwalać sobie na chwile przyjemności. Specjalnie opracowana, bogata receptura na bazie orzechów macadamia i karmelu doskonale wygładza ciało i poprawia koloryt skóry, a peelingujące drobinki i łupinki orzechów usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, poprawiając mikrokrążenie i jędrność skóry. Regularne stosowanie Orzechowego scrubu do mycia ciała zapewnia uczucie wypielęgnowanej i jedwabiście gładkiej skóry, a wyjątkowo apetyczny, zniewalająco słodki zapach dodaje energii i pobudza do działania, wyraźnie poprawiając nastrój.


Opis 

Opakowanie scrubu to poręczny pojemniczek, o pojemności 225 ml, wykonany z twardego tworzywa, zakręcany pokrywką, dodatkowo kosmetyk jest zabezpieczony foliowym wieczkiem, co bardzo lubię.
Szata graficzna cieszy oko i wzmaga apetyt na coś słodkiego, opakowanie wygląda tak, jakby mieściło w sobie pyszny deser, lecz same napisy przywracają zdrowy rozsądek informując że jest to " jedynie scrub do ciała " ;)
Na etykietach znajduje się logo firmy, nazwa produktu, jak ta ogólna, tak i ta " smakowa ", zamieszczony opis produktu, sposób użycia, w polskim i angielskim językach, pełny skład kosmetyku, określona pojemność, zaznaczono iż kosmetyk nie był testowany na zwierzętach, ale był testowany dermatologicznie, zamieszczona data ważności oraz pełne dane producenta.


Skład produktu jest zamieszczony na opakowaniu, ale po ile widać go częściowo, pożyczyłam spis ze strony producenta:

Aqua (Water), Ethylhexyl Stearate, Polyurethane, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Alcohol, Cyclopenthasiloxane, Cyclohexasiloxane, Glyceryl Stearate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Macadamia Ternifolia Shell Powder, Cera Alba (Beeswax), Caramel Colour E150d, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Disodium EDTA, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Parfum (Fragrance), BHA.

Jak widzicie szału niema, zawiera parafinę, glicerynę, środki powierzchniowo czynne, zawiera co prawda olej makadamia, ale jest on w połowie składu, więc nie wiem na ile jest to korzystne, są też sproszkowane skorupki orzechów makadamia, no to akurat jest wyczuwalne ;) na końcu szereg parabenów oraz syntetyczny przeciwutleniacz.


Scrub ma delikatne, beżowe zabarwienie, kremową, beztłuszczową konsystencję, wyraźnie widać w nim drobinki peelingujące, w ciemnym i jasnym kolorze, są dosyć drobne, mogę porównać je do miałkiego cukru, scrub nie jest zbity, ani też płynny, dla mnie w sam raz.
Zapach obłędny! orzechowo - karmelowy, słodkawy, ale nie przesłodzony, czuć specyficzny zapach mielonych orzeszków z lekką nutą karmelu, te dwa aromaty idealnie uzupełniają się nawzajem tworząc jedną całość, która piorunująco działa na podświadomość...
Aplikacja przyjemna, łatwa, może nie do końca higieniczna, więc aby zapobiec dostaniu się wody do kosmetyku, nakładam potrzebną porcję do miseczki, a potem mokrymi dłońmi aplikuję. Scrub z łatwością rozprowadza się po skórze, ale jedno jest pewne, nie jest myjący, jest po prostu ... scrubem ;)
Działanie mega skuteczne, drobinki idealnie oczyszczają skórę z martwych komórek i zanieczyszczeń, są dosyć ostre, ale nieinwazyjne, świetnie masują ciało i wygładzają go, scrub nie pieni się!
Efekty zadowalające, i to bardzo, skóra po użyciu scrubu jest aksamitnie gładka, miękka, delikatna w dotyku, lekko zaczerwieniona, nie oszczędzam się ;), ale po chwili efekt ten zanika, wygładzona, doskonale oczyszczona.
Wydajność średnia, jest niczym balsam z drobinkami, na jedną aplikację trocha więc go zużywam.


Opinia 

O tym że Orzechowy scrub oczarował mnie swoim zapachem chyba pisać wiele nie trzeba, jest po prostu mega kuszący, naturalny!, nie wiem jak oni to robią, ale pachnie niczym prawdziwy deser z mielonych orzechów i karmelu! Obłęd, pokusa, chęć do sięgania po niego jest bardzo wielka, do takich aromatycznych kosmetyków mam ogromny pociąg ;) Opakowanie jeszcze bardziej podkręca, bo na sam jego widok zaczyna mnie nachodzić ogromna chęć na coś słodkiego, orzechowo karmelowego, a i czekolada mile widziana - ślinotok gwarantowany, nie dziwie się więc swoim dzieciom, których bardzo długo, i cierpliwie, musiałam przekonywać, że nie jest do zjedzenia, jedynie do smarowania ciałka, ale co się dziwić maluchom, gdy ja, kobieta po 30, bym go chętnie liznęła ;)
P.S. Jest niedobry, hi, hi ;)


Orzechowy scrub w trakcie używania fajnie rozprowadza się po wilgotnej skórze, jest niczym balsam z drobinkami, więc nie wiem dla czego nazwano go " myjącym " bo określenie to pasuje do kosmetyków żelopodobnych, jak na przykład peeling Szarlotkowy, scrub z " myjącego " nie ma nic, zresztą po scrubie nie oczekuję tego, ma dobrze oczyszczać i złuszczać, pobudzać krążenie, poprawiać jędrność, na szczęście te wszystkie właściwości posiada, co mnie cieszy niezmiernie. Drobinki dokładnie oczyszczają skórę jednocześnie zapewniając jej masaż pobudzający, są drobne, dobrze wyczuwalne, nie nadmiernie ostre.
Używam go 2 razy w tygodniu, zdecydowanie wystarcza, bo efekty po jego użyciu utrzymują się 2 -3 dni.
Ciało po użyciu scrubu jest nadzwyczajnie przyjemne w dotyku, skóra mięciutka, delikatna, gładka, lepiej chłonie kosmetyki pielęgnacyjne, smakowicie pachnąca, lecz zapach nie utrzymuje się na niej zbyt długo.
Wydajność nie jest wysoka, na jedną aplikacje trocha go potrzebuję, ale zadowalająca.
Ogólnie bardzo przyjemny i wspaniale pachnący kosmetyk, lubię go używać, nie zapycha skóry, nie zostawia żadnej warstewki na jej powierzchni, nie podrażnił ani nie wywołał u mnie żadnego uczulenia, doskonale poprawia samopoczucie, pobudza i dodaje energii, no i zaspokaja ochotę na słodycze - jestem na tak!

Cena - 12,50 zł / 225 ml

Ocena - 4+/5 

Za nie zbyt przyjazny skład minusik.
Szanowny Producencie proponuję usunąć z nazwy " myjący " prościej i wiarygodniej będzie " Orzechowy Scrub  do ciała ", aby osoby poszukujące " scrubu myjącego " nie poczuły się oszukane i nie spisywały tak wspaniałego produktu na straty ;)


Opis producenta

Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o aksamitnej konsystencji i zmysłowym, korzennym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało.
Powstał na bazie ekstraktu z miodu i imbiru, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, pozostawiając długotrwały, kusząco słodki zapach.
Regularne stosowanie Piernikowego balsamu do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura intensywnie nawilża i głęboko odżywia skórę, poprawiając jej jędrność i gładkość, a wyjątkowo aromatyczny, bajecznie słodki zapach uwalnia od stresu, relaksuje i odpręża, wyraźnie  poprawiając nastrój.


Opis 

Opakowanie balsamu to poręczna, mała butelka, o pojemności 225 ml, wykonana z białego, nieprzezroczystego plastiku, zamykana szczelnie korkiem na zatrzask, co bardzo ułatwia używanie kosmetyku. Szata opakowania, jest bardzo... pierniczkowa ;) Smakowite ciasteczka pokryte różnokolorowym lukrem, a między nimi gwiazdki anyżkowe - czy to nie działa na wyobraźnię? Działa! I to bardzo!
Na opakowaniu znajdują się wszystkie podstawowe informacje dotyczące produktu, opis i sposób użycia, pojemność, termin ważności, info o nietestowaniu na zwierzętach i testowaniu dermatologicznym, zamieszczony jest pełny skład produktu oraz dane producenta.


Skład balsamu niestety nie jest korzystny, po parafinie mamy masło shea, potem same emolienty, ekstrakt imbiru i miodu prawie na samym końcu, no i parabeny, substancje zapachowe... koniec, a producentem zaznaczono że balsam powstał na bazie imbiru i miodu, coś ta " baza " przesunęła się zbyt daleko, bo po takich składnikach " przed ", raczej żadnego działania dobroczynnego dla skóry nie mają, i z pewnością nie jest to " bogata receptura " bo takową mogę uznać w produkcie składającym się, chociażby, w 50% z naturalnych składników i to na początku składu, nie na jego końcu.


Balsam ma lekką, beztłuszczową, aksamitną konsystencje z połyskiem, nie jest gęsty, ani też płynny, bardzo mi odpowiada jego postać, barwę ma niczym fluid lub płynny podkład dla ciemnej karnacji, nasyconą, brązowo - beżową, po wyschnięciu go w załamaniach tubki, zmienia kolor na czekoladowy.
Zapach jest niesamowity, korzenne ciasteczka z lukrem, ojej - obłęd! Firma to potrafi nas oczarować, za te aromaty jestem w stanie przymknąć oczy na skład ;) Zapach jest tak doskonale odtworzony, że mam wrażenie iż nakładam na siebie ciasto piernikowe, i to z lukrem!, wyobraźcie sobie, lukier też jest wyczuwalny - co za obłęd!
Aplikacja jest komfortowa, jak ze względu na wygodną buteleczkę, tak i ze względu na konsystencje balsamu - szybko rozprowadza się, błyskawicznie wchłania się, nie wałkuje się, nie klei.
Działanie balsamu mnie trocha zawiodło, nie jestem do końca zadowolona z efektu nawilżenia, jest bardzo krótkotrwały, drugą niedogodnością jest barwa balsamu, która, niestety, pozostawia ślady na jasnych ubraniach, na bieli w szczególności, ale na skórze efektu brązującego nie widać, może tyci, tyci.
Efekty są takie, że raczej ich brak, nawet regularne stosowanie tego balsamu nie zapewnia dostatecznego komfortu mojej normalnej skórze, nie zauważyłam też poprawy kolorytu, myślałam że ta piękna barwa balsamu udzieli się też mojej skórze, ale nic z tego, jedynie zapach... ach, ten zapach mąci w głowie, mówię Wam!
Wydajność średnia, balsam jest lekki, szybko wchłania się i szybko ślad po nim zanika na mojej skórze, więc czasami trzeba ponownie z niego skorzystać, co niekorzystnie odbija się na jego wydajności.


Opinia 

A zapowiadało się tak bajecznie...
Ciasteczka, pierniczki, gwiazdeczki, kusząca szata również zobowiązuje, bo nakręciła mnie na moc wspaniałego zapachu i skutecznej pielęgnacji, po ile pierwsze jest bez zarzutu, ba nawet więcej - zapach jest czarowny, bajeczny, mega kuszący, pobudzający, nastrój poprawiający..., to z drugą pozycją, czyli pielęgnacyjne właściwości, już jest gorzej.
Piernikowy balsam bardzo odpowiada mi pod względem konsystencji, jest przyjemny w użyciu, z łatwością rozprowadza się, doskonale wchłania się w moją normalną skórę, nie trzeba go długo wsmarowywać, wystarczy chwila i wnika w skórę bez reszty, nie zostawiając żadnej klejącej czy tłustej warstewki, bardzo to lubię, nawet to " brudzenie " da się ujarzmić, wystarczy odczekać kilka chwil po aplikacji w " kostiumie Ewy ", a potem założyć piżamkę lub ubranie. Pierwsza aplikacja była małym szokiem - moja biała haleczka i biała koszulka męża, po tuleniu, poleciały do kosza na pranie, a to niespodzianka ;) Ty pierniku, ty! Później już byłam ostrożna, więc takie sytuacje nie powtarzały się ;)


Barwę balsam ma niczym podkład lub ciasto na piernik ;) aż dziwie się, że nie brązuje ciała, tylko i wyłącznie białe koszulki ;)
Działanie balsamu od razu po aplikacji jest bardzo fajnie, czuję, jak moja skóra go chłonie, staje się miękka, gładka, pięknie pachnąca pierniczkami z lukrem, wszystkie suche partie zostają nawilżone, skóra ukojona, odżywiona, gładka, a po 1 - 2 godzinach pojawia się dyskomfort, już nie czuję tego działania, zwłaszcza w miejscach przesuszonych ( kolana, łokcie, piszczele ). Działa lecz krótkotrwale, do masełka Szarlotkowego nawet niema co porównywać, tamto jest idealne!
Balsam nie wysusza skóry, nie podrażnia jej, po prostu wnika i przestaje być odczuwalny, skóra wraca, prawie, do stanu z przed aplikacji, no ale szkody jej nie robi. Przez to muszę ponownie nakładać porcje balsamu, co niekorzystnie wpływa na jego wydajność, a mam skórę niewymagającą, normalna, miejscami przesuszoną.
Zużyję go chociażby dla tego boskiego zapachu, który wielbię, bo subtelnie otula ciało, długo utrzymuje się, jest nadzwyczajnie autentyczny, mega kuszący, nie zbyt słodki, ani nie mdły, jest idealny pod każdym względem, niestety niczym innym mnie Piernikowy balsam nie urzekł, a szkoda - mógł by być prawdziwym hitem.

Cena - 12,80 zł / 225 ml

Ocena - 3/5 



Dostępność - drogerie, sklep internetowy Farmona.

Podsumowanie 

Bardzo ciesze się, że miałam przyjemność poznać te słodkie nowości od Farmony, jednak Piernikowy balsam do ciała nie zaspokoił potrzeb mojej skóry, choć zapach zawładnął moimi zmysłami i kubkami smakowymi :)
Do Orzechowego scrubu do mycia ciała nie mam żadnych zastrzeżeń, więc z pewnością do niego jeszcze wrócę, nie jest myjący, ale ja nie oczekuje tego od scrubu, spełnia wszystkie swoje podstawowe funkcje i to z bardzo doskonałym wynikiem - świetnie masuje skórę, oczyszcza, złuszcza, nie wysusza, nie podrażnia, pięknie ja otula cudownym zapachem, poprawia gładkość, jędrność, nie natłuszcza! Jest genialny!
Aha, i jeszcze Wasze pytania z poprzedniego Szarlotkowego wpisu dotyczące apetytu na słodycze, otóż Kochane po takiej smakowitej pielęgnacji apetyt na słodycze zanika - patrzę na opakowania, chce czegoś słodkiego, a zaczynam stosować te kosmetyki, apetyt znika, przynajmniej ja tak mam ;)
Dopóki stosuję te bajeczne " przysmaki " nie mam chęci na słodycze, sam zapach tak mnie wypełnia i " nasyca ", że na jedzenie słodyczy nie mam już ochoty wcale - dobra pielęgnacja podczas odchudzania ;)


Co sądzicie o tych smakowitych kosmetykach? Stosowaliście może, jakie jest Wasze zdanie na ich temat?
Życzę Wam wspaniałego wieczorku i pełnego słońca weekendu - w końcu odpoczynek ;)

97 komentarzy:

  1. Och mniam mniam, musiała być to przesłodka pielęgnacja :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak Martha, strasznie słodka i przyjemna, po części ;)

      Usuń
  2. mam piernikowy peeling do ciała i to prawda że zapach jest obłędny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peeling pewno pachnie jeszcze intensywniej, niżeli balsam, przynajmniej w Szarlotkowych tak jest ;)
      Mmm, smakowity ;) Myślę że peeling lepszy od balsamu ;)

      Usuń
  3. Oj, te zapachy muszą być cudowne

    OdpowiedzUsuń
  4. dla mnie oba zapachy nie przebiły szarloty haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szarlotka jest nadzwyczajna, ale ja pierniczki i mufinki orzechowe też bardzo lubię, są to jednak zapachy bardziej " ciepłe " idealne na zimniejsze dni ;)

      Usuń
  5. Każdy Twój post czyta się świetnie dzięki cudownym zdjęciom! pewnie już porę osób pytało, ale zaryzykuję i zapytam - jakim aparatem robisz zdjęcia i w jakim programie je "obrabiasz"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kamila, zdjęcia robię Nikonem D 3200, a poprawiam jasność i ostrość w zwyczajnej galerii fotografii Windowsa ;)

      Usuń
  6. Z pewnością wybralabym balsam:) już na samą myśl robie się glodna;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wdowa Po Stalinie jest zapachowo obłędny, trocha jednak gorzej z nawilżaniem...

      Usuń
  7. Narobiłaś mi apetytu ciastkowego-niedobra Ty, nie mogę czytać o takich smakowitych zapachach, bo zaraz muszę coś przeżuwać, a to wszystko w boczki idzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana nie martw się, tym razem pójdzie w cycusie ;)

      Usuń
  8. uwielbiam kosmetyki Farmony, sa mega boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. piernikowego balsamu do ciała jeszcze nie miałam, nigdzie nie mogę go znaleźć, niestety są tylko 'szarlotkowe' cudeńka :< a zapach musi być cuuudowny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dokładnie taki jak pierniczki z lukrem, smakowity, słodko - korzenny ;)

      Usuń
  10. Mhhh piernikowy balsam rewelacja :) ten peeling mam i jestem mega zadowolona !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze też peelig wypróbować, słyszałam że jest chwalony ;) A Ty też potwierdzasz :)

      Usuń
  11. narobilas mi smaka na pierniki..

    OdpowiedzUsuń
  12. U nich zapachy robią furorę i można dla tych właśnie aromatów przymknąć oko na skład ;) Ja póki co miałam do czynienia tylko z wersją kokos/banan i pachnie mi to jak bananowe pianki w czekoladzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kusząca wersja, wyobrażam sobie aromat tych pianek bananowych w czekoladzie..., mm cudo!

      Usuń
  13. Uwielbiam ich zapachy, są nieziemskie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. outside-glass nie poznałam Cię ;) Tak podzielam Twoje zdanie w 100% :)

      Usuń
  14. Ja z tych dwóch zdecydowanie wybieram peeling ! Uwielbiam go używać i czuć w łazience jeszcze długo po kąpieli...

    Co do balsamu, niestety zapach nie podbił mojego serca aż tak bardzo... Lubię zapach pierniczków, ale na dłuższą metę jest dla mnie męczący..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peeling jest również moim faworytem, aczkolwiek pierniczkowy zapach jest tu nie taki nudny, przesłodzony, lecz doskonale skomponowany, z pewnością lepiej będzie " smakować " w zimne dni ;)

      Usuń
  15. Och, Taniko, Twoje zdjęcia są zawsze idealne! Te akurat- mega, mega apetyczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana, wiosna mnie inspiruje i zachęca do eksperymentów w wyniku czego powstają moje zdjęcia - wspaniała zabawa ;)

      Usuń
  16. Już wyobrażam ten obłędny zapach ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten scrub bym z checia wyprobowala :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam bardzo, jest wspaniały w swoim działaniu, zapach również zadziwia ;)

      Usuń
  18. to ja pproszę na deser te muffinki z karmelem :D hihihi
    super zdjątka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz i masz Marti ;) Mufinki z karmelem - raz!
      Dziękuję pięknie Kochana ;*

      Usuń
    2. pyszne były :D hyhy
      :*

      Usuń
  19. Ja to samo co Marti dwa razy na śniadanie poproszę:))
    Miałam kiedyś z tej serii banan i kokos - nie uwiodły mnie - ale trzeba przyznać że design i zapachy to oni mają cudne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę Kochana, niema sprawy ;)
      Dokładnie te zapachy są warte grzechu ;)

      Usuń
  20. oba produkty mają bardzo przyjemne dla oka pojemniczki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam, u nas mało jest takich " smakowitych " i kolorowych szat, z reguły króluje biel na półkach, a Farmona oferuje coś mega - nie umkną uwadze i oko jest na czym zawiesić, a jak już poniuchasz, to przepadniesz zupełnie ;)

      Usuń
  21. Po przeczytaniu Twojego posta też nabrałam ochoty na słodycze :P a niby zapachu nie można przez internet wysłać. Muszę koniecznie wypróbować coś z tej serii.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham zapachy produktów farmony - są obłędne! :D Chętnie ,,poniucham'' pierniczki! :D Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapachy są niesamowite, jednak dla mnie najładniejsza to linia banan-kokos. Uwielbiam, zwłaszcza żel pod prysznic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja muszę też je poznać, banan - kokos, hm, ciekawe połączenie, choć wolę bardziej " soczyste " owoce i orzeźwiające ;)

      Usuń
  24. Ja o takich kosmetykach mówię"orgazmatyczne" bo sam ich zapach doprowadza do szaleństwa! Uwielbiam to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dokładne określenie Katalinko, coś w tym jest ;) Ha, ha ;)

      Usuń
  25. mmm wygląda to jak maa do ciasta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, pod czas aplikacji, czując zapach, który jest nadzwyczajnie autentyczny, mam wrażenie, że nakładam na siebie ciasto piernikowe, lub orzechowy krem do tortu - obłęd ;)

      Usuń
  26. Musiało pachnieć jak w cukierni ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, no pewnie, dorosłych wprowadza w stan szaleństwa smakowego, a już dzieciom nie dziwie się ;)

      Usuń
  27. Ja to staram się unkiać takich rzeczy jak ognia, bo na sam widok opakowania mam ochotę na coś słodkiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale gdy zaczynasz je na siebie nakładać, to uwierz Nefka, jesteś przesycona zapachem i ochotę na słodycze tracisz, sama pachniesz jak ciesteczko, szarlotka, mufinka z karmelem... ;)

      Usuń
  28. nie miałam jeszcze nic z tej serii...i bardzo tego żałuję!!!
    Farmona raczy nas cudownymi zapachami - szkoda że skład nie jest ciut lepszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też uważam, ale za te zapachy można przymknąć oczy ;)

      Usuń
  29. Ślicznie opakowania, ciekawa jestem tych kosmetyków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do wypróbowania Milenko, ciekawa jestem Twojej opinii ;)

      Usuń
  30. Ale się słodko zrobiło. Sama bym pewnie spróbowała czy słodkie hihi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie mów, skojarzenia po otwarciu opakowań są bardzo smakowite, można zapomnieć się , ha, ha ;)

      Usuń
  31. Nigdy nie miałam kosmetyków z tej firmy ale czas to zmienic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moje pierwsze z linii Sweet Secret, ale inne linie są mi już częściowo znane, bardzo lubię ich kosmetyki ;)

      Usuń
  32. Muszę to w końcu napisać - podziwiam Cię za tak obszerne i rzetelne recenzje oraz świetne zdjęcia! Widać, że wkładasz w to dużo serca, no i dużo swojego wolnego czasu. Gratuluję takiego podejścia do blogowania!:)
    Co do recenzowanych produktów z Farmony w tym poście, nie miałam okazji ich używać. Znam jedynie masło do ciało z Tutti Frutti, więc nie będę wypowiadać się o nim tutaj;) Obawiam się, że kosmetyki Sweet Secret okazałyby się dla mnie mało przyjemne w użytkowaniu ze względu na intensywne i mdłe zapachy (wąchałam je w drogeriach i nie zachwyciły mnie):/ Niemniej jednak bardziej skusiłabym się na balsam, bo nie lubię peelingów/scrubów. Szkoda, że ten pierwszy nie okazał się dla Ciebie równie dobry, jak ten drugi, ale chociaż wynagradzały Ci one wszystko zapachami;) Nie ukrywam, że zadziwiła mnie brązowa barwa balsamu, bo miałam doświadczenie jedynie z białymi balsamami;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci pięknie Neonowa, ja już inaczej nie potrafię, myślałam nie raz, zwłaszcza gdy tego czasu bardzo brakuje, że będę pisać ściśle, ale mi to nie wychodzi ;) Więc myślę, jeśli kogoś zanudzam, to może czytać tylko ważne rzeczy, a kogo interesują szczegóły, to znajdą je właśnie u mnie ;)
      Nie wiem czy wąchałaś Szarlotkę, ale jest dosyć orzeźwiająca, czuć fajnie " jabłka " ;) Orzechowy i piernikowe aromaty dobre są na zimne bądź nienastrojowe dni, w mig " ogrzeją " swoim zapachem i poprawią humor w kilka chwil ;)

      Usuń
  33. Czuję się skuszona na scrub :D uwielbiam karmelowo-orzechowe zapachy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli uwielbiasz, to tym bardziej będziesz zadowolona Berni, zapach obłędny ;)

      Usuń
  34. Miałam identyczny zestaw. Niestety balsam chwilowo w odstawce, zostawię go na lato, bo strasznie brudzi ubrania :( A peeling przesłodki, choć szarlotka bardziej mi odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię jak szarlotkę, tak i orzechowe mufinki, a balsam używam, ale tak oszczędnie, wtedy mniej brudzi ;)

      Usuń
  35. wyglądają przepysznie, szczególnie scrub :-)

    OdpowiedzUsuń
  36. Kusi mnie ten scrub, na pewno przepięknie pachnie :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Mam zamiar kupić szarlotkowe masło jak tylko wykończę duży kakaowy słój z Isany. Szkoda, że skład nie dorównuje genialnym zapachom tych produktów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nad tym trocha ubolewam, że ten skład nie jest lepszy stref, ale krzywdy nie robi, przynajmniej na razie ;)

      Usuń
  38. Mam peeling czekoladowo pistacjowy i przyznam, że nawet okiem nie rzuciłam na skład, sam zapach mnie zachwycił :) Ależ Ci się trafiły łazienkowe smakołyki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, zapachy Sweet Secret są naprawdę niesamowite, potrafią zakręcić w głowie, inne szczegóły nie liczą się ;)

      Usuń
  39. Dziękuję pięknie, bardzo mi miło! :*

    OdpowiedzUsuń
  40. Dla mnie chyba pierniczki, ale oba fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierniczki są niesamowite, a mufinki wcale od nich nie odstają - zapach boski ;)

      Usuń
  41. Orzechowy scrub musi być mój.
    Balsam mnie nie kusi, gdyż brudzi koszulki a nie brązuje ciała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry wybór, balsam faktycznie potrafi nabroić, mimo to uwielbiam jego zapach ;)

      Usuń
  42. Strasznie lubię takie smakowite zapachy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, pielęgnacja dzięki nim staje się prawdziwą rozkoszą ;)

      Usuń
  43. duet swietny!;) ja bym go chciala

    OdpowiedzUsuń
  44. Hi, hi, grzechem by było ich nie lubić, są cudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Świetny i bardzo wartościowy wpis. Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Waszą obecność oraz każdy komentarz - jesteście dla mnie bardzo ważne i wyjątkowe ♥♥♥
Wielka prośba o NIEDODAWANIE linków do blogów oraz sklepów, spamu - komentarze te będą od razu usuwane!