Mam nadzieje, że Dzień wszystkich Zakochanych mija Wam w bardzo przyjemnej atmosferze. Nawet jeśli nie świętujecie Walentynek, miło jest sprawić sobie jakąś przyjemność, dzięki której poczujecie się lepiej. Trzeba siebie rozpieszczać :)
U nas dzień niby zwyczajny, ale oczywiście nie zabrakło przyjemnych niespodzianek, którymi zresztą obdarowujemy się nie tylko z okazji " czegoś tam ", ale również bez okazji. Czułości, troski i uczuć nie oszczędzamy sobie nigdy, więc dziś będzie ... jak zawsze :) I nie idziemy na Greya, szczerze mówiąc nie interesuje mnie ten film, co nie zmienia faktu, iż jestem ciekawa Waszego zdania na jego temat. Czytałam że książka ponoć dobra - prawda to?
W tym roku nie robiłam podsumowania Ulubieńców 2014, ponieważ regularnie, każdego miesiąca, piszę o swoich ulubieńcach kosmetycznych, a po ile w kwestii tej nic się nie zmieniło, nie chciałam się powtarzać i Was zanudzać.
Dziś pierwsza gromadka ulubieńców 2015 roku - i to akurat na Walentynki ♥
Kosmetyki, które już zostały zrecenzowane, mają podlinkowane nazwy - jeśli zainteresuje Was którykolwiek z nich, zachęcam do zapoznania się ze szczegółową recenzją ;)
Styczeń minął pod znakiem małego leniuchowania i też mocnego przeziębienia, które rozłożyło mnie na łopatki w pierwszych tygodniach nowego roku. Gdy organizm toczył walkę z wirusami, skóra borykała się z nadmiernym przesuszeniem, szczególnie w okolicy ramion i pleców. Suche, swędzące obszary ukoić był w stanie tylko Żel aloesowy który mam ze sklepu Blisko Natury.
Jest to przezroczysty żel, który może być stosowany jako składnik do przygotowania kosmetyków lub w czystej postaci. Stosowałam go bezpośrednio na skórę, i to w bardzo małej ilości - natychmiastowo koi i łagodzi podrażnioną skórę, niweluje swędzenie towarzyszące przesuszeniu, wspomaga szybką regenerację oraz wzmacnia skórę. Cudowny specyfik o bardzo wysokiej wydajności - polecam!
Upiększająca kuracja Magic Rose Evrēe towarzyszy mi od października. Swoje pierwsze opakowanie zużyłam niemal do połowy, pozostałą połówkę koleżanka " wyżebrała " jako odlewkę - też się uzależniła :) Mimo posiadania kilku różnych olejków do twarzy, które bardzo lubię, kupiłam kolejne opakowanie - najchętniej sięgałam w styczniu właśnie po ten olejek.
Czy to ze względu na cudowny, delikatny, nadzwyczajnie naturalny aromat róż, czy też ze względu na lekką formułę, czy za efekty, które zapewnia - uwielbiam go! Stosowałam zarówno na noc, jak i na dzień ( wolny od makijażu ). Ten olejek uzależnia!
Stosuję też Essential Oil, choć pięknie pachnie i świetnie działa, serce skradł różany - jestem wielbicielką róż ;)
O tym, że wręcz nałogowo dbam o swoje usta pisałam już nie raz. Mam sporą kolekcję pielęgnacyjnych kosmetyków mających na celu zadbać o doskonałe nawilżenie i ochronę delikatnej skóry ust. Zawsze mam pod ręką kilka okazów - czy to w torebce, czy na biurku, czy w łazience, a nawet w kieszeniach kurtek i płaszczy...
Limonkowy balsam do ust Masło Shea L`Occitane en Provence w styczniu wręcz nie schodził z mych ust :) Uwielbiam jego lekką, a jednocześnie treściwą konsystencję, natychmiastowe i dosyć długotrwałe działanie, przyjemny zapach. Bardzo ważną rolę w takich produktach odgrywa sposób aplikacji, w tym balsamie jest on komfortowy, szybki i higieniczny!
Dzięki szczelnie zakręcanemu korkowi mogę go zabierać ze sobą dosłownie wszędzie, nie obawiając się, że niekontrolowanie wydostanie się ze swojej " kryjówki " :)
Brak wystarczającej ilości słońca, choroba, a także towarzyszące jej zmęczenie i ospałość powodowały, że cienie pod oczami samoistnie nie chciały znikać. W ich niwelowaniu i nadaniu sobie ludzkiego podobieństwa pomagał mi korektor Grashka.
Stosuję go od dawna, w sumie nie tylko na cienie pod oczami, ale również do tuszowania drobnych naczynek na twarzy, zaczerwienień, a także niedoskonałości. Jest dosyć jasny, ale zimą moja skóra jest blada, więc nie odznacza się na niej, a ze swoim zadaniem radzi sobie doskonale! I od razu spojrzenie nabiera zdrowego blasku, a twarz wygląda na wypoczętą, nawet gdy tak nie jest :) Jest bardzo wydajnym produktem!
Czerwień na ustach, na paznokciach w sumie też, uwielbiam od zawsze. Wybieram dla siebie zarówno jaskrawe odcienie tego szlachetnego koloru, jak również nieco przygaszone, stonowane wersje. Różowa Czerwień Zao Make - Up Organic świetnie pasuje do każdego typu makijażu. W zależności od sposobu jej aplikacji oraz ilości warstw, można uzyskać bardzo fajne i różne efekty - od lekkiego, niemal naturalnego koloru ust po nasyconą, intensywną barwę.
Prócz walorów upiększających szminka posiada pielęgnacyjne właściwości, co jest zasługą naturalnych składników, które ją tworzą. Fajnie nawilża, wygładza, odżywia i zmiękcza delikatną skórę ust, zapewnia jej też wystarczającą ochronę, choć nie na długo.
Uwielbiam perfumy! Dzięki nim mogę poprawić samopoczucie, dodać sobie pewności, otoczyć się ulubionym zapachem, dodać sobie energii czy po porost zrelaksować się - kojąc poszargane nerwy...
Na dzień zazwyczaj wybieram trwałe zapachy w postaci perfum, wód perfumowanych czy toaletowych. Ale wieczorami, po gorącym prysznicu, moją faworytką " do poduszki " jest Perfumowana mgiełka do ciała i włosów Bathina od Benefit. Jej piękny, kobiecy zapach napawa mnie optymizmem, otula swoją delikatnością i uspokaja. Nie jest trwała, jak to mgiełki zazwyczaj mają, ale też nie ulatnia się po krótkiej chwili, szczególnie na włosach - długo pozostawia po sobie ślad. Uwielbiam moment, gdy rozpylona mgiełka osiada się na rozgrzanej po kąpieli czy prysznicu skórze - cudowne uczucie♥ Styczniowe wieczory zdecydowanie należały do niej :)
Jak Wam się podobają moje styczniowe ulubieńcy?
Znacie któryś z powyższych kosmetyków?
Jak je oceniacie?
Udanego Walentynkowania Wam życzę lub spokojnego i miłego wieczoru ♥
Nie słyszałam o tym limonkowym balsamie do ust ale chyba kupię :)
OdpowiedzUsuńWarto mu się przyjrzeć bliżej, uwielbiam zapach cytrusów i działanie które zapewnia :)
UsuńNie miałam tych kosmetyków. Te perfumki fajne :D
OdpowiedzUsuńBenefit stworzył im świetny flakon :)
UsuńTraktowanie Walentynek jako pretekst do sprawienia sobie przyjemności, to pomysł doskonały w swojej prostocie. Popieram :) Co do Greya...Książkę czytałam, choć to może za dużo powiedziane. Przeglądnęłam raczej. Dla mnie to chłam do kwadratu. Zupełnie nie rozumiem popularności. Prosty schemat, żenujące teksty, opisy seksu raczej zabawne niż emocjonujące. Trąci żenadą. No chyba, że czytają ją przechodnie w sondzie Gazeta.pl. To było dobre :) Ale oczywiście, nie to ładne co ładne, ale to co się komu podoba :) Ulubieńcy fajni. Olejek różany uwielbiam, ale mam jeszcze z innej firmy, więc ten Evree póki co sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPodpisuje się pod tym o książce, sama prawda;)
UsuńNo właśnie też tak uważam Anitko, fabuła jest strasznie... nudna, a opisów " aktów seksualnych " najzwyczajniej nie lubię, nie wiem, ale mnie to drażni, i wcale nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu :) A jeśli cała lektura, to jeden wielki AKT - szkoda czasu na czytanie :)
UsuńDzięki za opinię dziewczyny, już nie chce książki :)
Buziaki :*
No, arcydzieło to to nie jest. Można sobie tę pozycję spokojnie darować :)
UsuńNo nie wiem, jakbym trafiła na fajną promocję, to pewnie kupiłabym, ale jakoś specjalnie szukać... to nie ;)
UsuńUwielbiam Grashkę za podkład pod cienie i za tusz do rzęs ;) Ciekawe kosmetyki zwłaszcza ta mgiełka do ciała - ciekawe opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńJa z Grashki nie stosowałam jeszcze żadnego kosmetyku, ten korektor jest pierwszym produktem marki, ale z pewnością nie ostatni :)
UsuńWiele dobrego czytałam o ich kosmetykach, szczególnie chwalone są tusze ;)
Tez polubiłam limonkowy balsam do ust;) a ta książka to jak dla mnie dno;))
OdpowiedzUsuńUwielbiam jego delikatny zapach, cytrusy należą do ulubionych nut, ale wanilią i różą też bym nie pogardziła :)
UsuńTeż lubię korektor grashki :)
OdpowiedzUsuńKonsystencję ma świetną i jest taki lekki, jak piórko - wcale nie czuję że mam go na skórze :)
UsuńPrzyznam, że nie są mi znane te produkty
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, stojąc przed dylematem zakupowym, wspomnisz moją opinię ... :)
UsuńNie znam żadnego z tych produktów osobiście jedynie z recenzji, które wyczytam,ale zainspirował mnie korektor Grashka hmmmm kupię go stacjonarnie ??
OdpowiedzUsuńBuziaki
Stacjonarnie raczej nie, ale internetowo można ;)
UsuńBuziaki :*
kocham evree :)
OdpowiedzUsuńI ja, każdy ich olejek, czy to do ciała, czy do twarzy ( bo na razie tylko je poznałam ) jest fenomenalny!
UsuńMagic Rose Evrēe mam wielką ochotę wypróbować :))
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo, ich olejki są niesamowite Kochana :)
UsuńŻel aloesowy też posiadam ale z Gorvity :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Odwiedź i mnie czasem :))
Nie znam tego z Gorvity, ale najważniejsze, aby służył dobrze naszej skórze :)
UsuńNic nie znam, w sensie nie stosowałam osobiście;)
OdpowiedzUsuńPolecam w razie czego ;)
UsuńO olejku różanym czytałam dużo dobrego :) oj coś czuję, że się w niego zaopatrzę :) lubię formułę olejków także myślę, że i z tym kosmetykiem się polubię :)
OdpowiedzUsuńIva, jak najbardziej warto z nim się zapoznać, różany aromat bardzo lubię, tylko dlatego nieco przoduje przed olejkiem Essential, który również bardzo lubię ;)
Usuńniestety nie znam nic z Twoich ulubieńców:(
OdpowiedzUsuńWszystko przed tobą Kochana, jak spotkasz je w sklepie, koniecznie przyjrzyj się bliżej :)
UsuńZnam jedynie oleji Evree, resztą muszę się zainteresować :).
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wszystkie Olejki Evree, każdy w sumie zasługuje na miano ulubieńca - niedrogie, skuteczne i przepięknie pachnące :)
UsuńJa również nie wybieram się na ten film, książki nie czytałam. Tak jakoś dziwnie mam, ze jak wszyscy na około za czymś gonią, to ja stoję z boku :)
OdpowiedzUsuńbuziaki :***
Mam podobnie Kochana, ale już o tym kiedyś pisałam :)
UsuńBardzo podobają mi się twoi ulubieńcy, choć akurat żadnego nie miałam okazji stosować ;)
OdpowiedzUsuńA książkę przeczytałam, nawet wszystkie 3 części ;) Nie zachwycałam się jakoś szczególnie, ale do kina i tak się wybieram, z koleżankami. Choć nie oczekuję zbyt wiele ;)
Całuję mocno, Tatianko!
Justynko, koniecznie daj znać jak ci się film spodobał :) Jestem ciekawa twojej opinii :)
UsuńNie znam tych kosmetyków ale moją uwagę zwróciły perfumy, mają śliczne opakowanie :)
OdpowiedzUsuńNa film nie poszła ale przeczytałam książkę. Jest wciągająca :P
Wciągająca powiadasz ... :)
UsuńTa mgiełka ma nie tylko uroczy flakon, ale też bardzo ładny, kwiatowy, kobiecy zapach :)
Korektor z Grashki sprawdza się u mnie świetnie :) W olejku z evree jestem zakochana :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja :)
UsuńŻel aloesowy zawsze jakiś muszę mieć.
OdpowiedzUsuńNiezastąpiony, to prawda :)
UsuńNiestety nie znam ale polecam książkę :-) szczególnie pierwsza część, to coś nowego, co warto samemu przeczytać. Natomiast film bardzo slabiutki, ale miałam takie przeczucie jeszcze przed seansem :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajni ulubieńcy mnie osobiście najbardziej zaciekawił balsam do ust ponieważ mam bardzo suche i problematyczne;/
OdpowiedzUsuńJa z Grashki miałam bazę pod cienię i też bardzo ją sobie ceniłam :)
OdpowiedzUsuńMaxineczka przypomniała mi o olejku MAGIC ROSE, bo zalegał w szafie - tak to jest, jak się nie lubi różanego zapachu ;) Teraz staram się go zużyć i jednocześnie wprowadzić jakąś zmianę po olejkach, które stosuję na co dzień ;)
OdpowiedzUsuńFajni ulubieńcy:)
OdpowiedzUsuńTen olejek pojawia się ostatnio wśród ulubieńców wielu osób jako remedium na problemy z którymi sama się borykam. Wiosek z tego taki, że sama muszę się za nim rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten olejek Evrēe i balsam limonowy z loccitane, ale gdzieś mi go wcięło. Muszę go odnaleźć.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie znam żadnego z opisywanych przez Ciebie kosmetyków :(
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaciekawił mnie jednak balsam do ust L'occitane, ostatnio moje wargi przesuszają się w tempie błyskawicznym i każda dawka nawilżenia jest mile widziana :)
oh! ta różowa czerwień :D
OdpowiedzUsuńTa pomadka jest moim zdecydowanym faworytem :)
OdpowiedzUsuń