Tak dawno o nim nie wspominałam, nie pisałam o walce, która nieprzestannie się toczy, nie opowiadałam o produktach ani o ćwiczeniach, które walkę tą wspierają...
Cellulit - zgroza płci pięknej, spędzająca sen z powiek, a jeśli nawet nie spędzająca, to najzwyczajniej wnerwiająca, bowiem zamiast krótkiej spódnicy czy szortów, sięgamy po wersje maxi lub long :) Jak już raz się pojawi, nie wolno mu odpuszczać - sam nie zniknie, ale droga do idealnego ciała nigdy nie jest łatwa... Wszyscy o tym wiemy, prawda?
Dobrze, że nauka i technologia nie stoją w miejscu, dzięki temu pojawiają się nowe rzeczy, ułatwiające nasze życie. W tym produkty pielęgnacyjne, które, choć cudów, jeszcze!, nie działają, umilają nam codzienność, skutecznie pomagają o siebie dbać, przedłużając piękno i młodość na dłużej.
Synchrocell body cream, to kolejny produkt Synchroline, który od dłuższego czasu stosuję. Dziś chce podzielić się z Wami opinią, będącą wynikiem jego stosowania.
W tworzeniu i udoskonalaniu dermokosmetyków Synchroline wykorzystano naukową koncepcję łączenia składników aktywnych tak, aby ich zsynchronizowane działanie gwarantowało najwyższą skuteczność. Dzięki odpowiednio dobranym składnikom aktywnym produkty działają jednocześnie na różne przyczyny tego samego problemu, zapewniając tym samym optymalne efekty działania.
Słów kilka od producenta
Synchrocell body cream - Oleosomes Technology, to krem do pielęgnacji ciała i masażu, cellulit, uczucie " ciężkich nóg ".
Wskazania: wygładzenie okolic skóry dotkniętych cellulitem, poprawa mikrokrążenia, odprowadzania limfy. Działanie przeciwzapalne i przeciwobrzękowe, likwiduje uczucie „ciężkich nóg”.
Nie zawiera kofeiny - może być stosowany przez kobiety w ciąży ( po 3 miesiącu )
ACEDIOSMIN® opatentowana formuła połączenia diosminy, acetyloglukozaminy i kwasu glukuronowego z wieloośrodkowym działaniem i odżywieniem skóry. Substancje te chronią mikrokrążenie i stymulują wzajemną wymianę składników odżywczych.
Zastosowana technologia oleosomowa pozwala na wydłużenie czasu działania preparatu oraz uwalnianie substancji aktywnie działających w docelowym miejscu.
Składniki aktywne: escyna, diosmina, kwas glukuronowy, acetyloglukozamina.
Produkt nie zawiera parabenów, baza zapachowa bez alergenów.
Synchrocell jest zamknięty w dużej, aczkolwiek poręcznej, praktycznej tubie, o pojemności 250 ml, wykonanej z elastycznego, gładkiego tworzywa. Podczas aplikacji, gdy ręce stają się już nieco śliskie od kremu, mogą wyniknąć chwilowe trudności z wydobyciem zawartości oraz utrzymaniem gładziutkiej jak tafla tubki. Myślę, że w tym przypadku, czyli w formie wyciskanej, lepiej by się sprawdziła bardziej chropowata, a nawet matowa tubka. Tym nie mniej, urody jej nie mogę nie docenić - prezentuje się bardzo ładnie, gustownie, elegancko.
Szeroki, zakręcany, twardy korek, solidnie chroni zawartość oraz umożliwia tubie stanie do góry dnem, za co wielki plus - zużyjemy produkt do ostatniej kropli, i to bez wysiłku. Otwór dozujący swoją wielkością został idealnie dopasowany do konsystencji produktu.
Tuba prosta, ładna, wykonana w minimalistycznym stylu ale z precyzją, mieści na sobie jedynie podstawowe informacje, w tym termin ważności od momentu otwarcia, co bardzo lubię!
Tekturowe pudełko zawiera wszystkie informacje dotyczące produktu, pełny skład, opis, sposoby użycia... Do pełni szczęścia, i w celach informacyjnych oczywiście, została dołączona ulotka.
Krem Synchrocell ma lekką, kremowo-żelową konsystencję, nie jest zbyt płynny, ani gęsty, oraz lekko żółtawą barwę. Świetnie się rozprowadza, bez jakichkolwiek oporów, wchłania się przez dłużą chwilę, dzięki czemu masowanie jest nadzwyczajnie przyjemne i łatwe bez konieczności dokładania kolejnych porcji produktu.
Zapach ma dosyć specyficzny, ale nie powiem, że nieprzyjemny. Da się wyczuć lekko kwaskowatą woń połączoną z subtelnym, kwiatowym aromatem. Zapach nie utrzymuje się na skórze długo, więc nie przeszkadza, nie uprzykrza stosowania - ani intensywnością, ani trwałością nie grzeszy. Wielbicielki mało wonnych specyfików będą zadowolone :)
Krem, jak już wspomniałam, świetnie się rozprowadza, równomiernie też wnika w skórę, aczkolwiek na całkowite wchłonięcie ( po zaprzestaniu masowania/wcierania ) trzeba poczekać ok. 10 minut. Nie bieli skóry, nie natłuszcza ani też nie obciąża jej. Początkowo zostawia lekko wyczuwalną, delikatnie klejącą warstewkę, która po 10 minutach, w moim przypadku, całkowicie wnika w skórę pozostawiając ją gładką i delikatną w dotyku.
Efekty stosowania Synchrocell body cream można wyczuć już po pierwszym użyciu. Nie, nie wyprasuje nierówności skórnych, nie usunie " pomarańczowej skórki " niczym czapka niewidka, nie zmniejszy obwodu ud, pupy czy brzuszka - to nie magia! Ładnie wygładza i delikatnie napina skórę, tworząc ją przyjemną w dotyku. Przy regularnym stosowaniu, w zależności od stadium " naszego cellulitu " możemy go stosować raz lub dwa razy dziennie, wraz z ćwiczeniami moje Drogie!, zapewnia widoczne ujędrnienie, wyraźną poprawę tekstury skóry oraz zmniejszenie " widoczności " cellulitu. Nie są to jakieś fenomenalne zmiany, ale zdecydowanie satysfakcjonujące. Zwłaszcza że z braku czasu zazwyczaj stosowałam go tylko raz dziennie, a musiałabym to robić dwa razy - wynik i tak bardzo zadowalający.
Jeśli chodzi o zniwelowanie uczucia " ciężkich nóg " to z tym zadaniem radzi sobie niemal perfekcyjnie! Zapewnia przyjemne uczucie natychmiastowej ulgi, ukojenia, odprężenia. Masaż Synchrocell`em oraz kilka chwil z uniesionymi nogami działają cuda! No i można dalej ruszać w wir codziennych zajęć, podbijać świat, realizować marzenia, osiągać sukcesy :)
Krem, na szczęście, nie oferuje żadnego efektu chłodzenia, pieczenia, grzania, szczypania, mrowienia.... jak to wiele produktów tego typu maja, za co szczególnie go doceniam!
Cena - 80 - 100 zł / 250 ml
Dostępność - apteki, w tym internetowe
Podsumowując...
Walka z cellulitem nie jest łatwa, ale dzięki skuteczności produktów, wspierających nas w tych " trudnych chwilach ", możemy go stopniowo pokonać :) Krem do pielęgnacji ciała i masażu Synchrocell z pewnością posłuży niejednej z nas, jest skuteczny, bezpieczny, wielozadaniowy i nadzwyczajnie wydajny!
Czy warto wypróbować? Ja twierdzę że tak, ale ostateczna decyzja należy do Was :)
Nie dajmy się intruzowi! A i nogom, zabieganym, zmęczonym, ciężkim... ulżyjmy!
Która z Was stosowała Synchrocell body cream?
Jak u Was zdał egzamin? Jesteście zadowolone?
Które produkty Synchroline są Waszymi faworytami?
Miłego wieczoru Wam życzę :*
Dla dobrego efektu nawilżenia mogę poczekać nawet te 10min wchłaniania :P
OdpowiedzUsuńBardzo własne zdjęcia :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuż czytałam o nim dobre opinie, fajnie, że się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńNie znam produktu
OdpowiedzUsuńLatem ograniczam ilość kosmetyków do minimum :)
OdpowiedzUsuńTeż go mam i bardzo lubię, szczególnie teraz latem. Głównie za jego wpływ na kondycję nóg w upały, są dużo lżejsze i mniej puchną. Zapach faktycznie dziwny, mój Maciek porównał go do wiśniówki:)
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam go używać, ale Twoja recenzja zachęca mnie do jego regularnego wcierania :) Mam problem z cellulitem i uczuciem ciężkich nóg, szczególnie latem, więc mam nadzieję, że Synchrocell coś pomoże.
OdpowiedzUsuńnie znam firmy,ale produkt dosyć ciekawy :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się!
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że takie kosmetyki są takie drogie... ale w sumie jak efekt ma być dobry, to warto ;)
OdpowiedzUsuńZdrowotnieiradosnie
Nie znam produktów tej marki a i może po trochu nie wierzę w działanie tego typu kosmetyków.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak by się u mnie sprawdził ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jego działania i to bardzo.
OdpowiedzUsuńProduktu nie znam,ale zdjęcia zrobiłaś bajeczne :)
OdpowiedzUsuńJa również toczę tę nierówną walkę. Z synchrocell nie miałam jeszcze żadnego produktu. Fajnie, że już po pierwszym użyciu czuć napięcie i wygładzenie skóry.
OdpowiedzUsuńZdjecia przepiekne! <3 ale produktu nie znamy.
OdpowiedzUsuńdobrze, ze sa takie blogi
OdpowiedzUsuńBardzo wartościowa i wyczerpująca recenzja.
OdpowiedzUsuń