Witajcie Słonka ;)
Dziś Halloween, świętujecie? Ja nie, jakoś nie przemawia do mnie to święto, choć przyznam, popatrzeć na upiorne makijaże, niesamowite stylizacje i charakteryzacje, dyniowe inspiracje lubię, ale to tyle, pozostaję przy naszych tradycjach, nie amerykańskich ;) Nie straszę więc dziś, ani makijażem, ani ubiorem, ani potrawami... straszy mnie stan mojego portfela, bo znów uległam czarowi zakupów :)
Pierwszą " zbrodnię " popełniłam w Yves Rocher - jestem ich klubowiczką od wielu lat, co jakiś czas korzystam z oferty bo lubię ich kosmetyki, a promocje i prezenty do zamówienia, które ciągle oferują, zachęcają do zakupów, nie powiem ;)
Dziś przyjechała paczuszka z zamówionymi smakołykami - tym razem skusiłam się na wypełniające Serum Vegetal 3 - 50% wartości z blankietem zamówienia, balsam do ciała Owies, uwielbiam jego zapach, po miniaturze zdecydowałam się na pełnowymiarowe opakowanie, choć jest niewygodne i twarde, no ale to pierwsze wrażenie dotykowe, spróbuję, może się mylę.
Z nowej, Czekoladowej Kolekcji wybrałam jedynie krem do rąk Czekolada&Pomarańcza, żele, balsamy, sztyfty do ust... kuszące, ale mam w nadmiarze tego typu produktów, byłam ciekawa zapachu, więc musiałam coś wypróbować - padło na krem do rąk, schodzą u mnie jak woda :)
Nie zapomniałam też o swojej połówce, Evidence Homme Green jest jego ulubieńcem, ja również uwielbiam ten niesamowicie świeży, piękny zapach na jego skórze... i na swojej też :)
Miniaturę, 30 ml, odżywczego balsamu z olejkiem arganowym i kwiatem pomarańczy Tradition de Hammam oraz Riche Creme przeciwzmarszczkowy krem z 30 olejkami otrzymałam gratis, były jeszcze świąteczne kubki, ale powędrowały do mojej teściówki :)
I tak, dzięki rabatom i prezentom, kosztem niewielkiej kwoty moje zapasy popełniły się kolejnymi świetnymi, mam taką nadzieję, kosmetykami.
A to już miły prezent od Kasi Keep Kalm & Be Beautyful - miała do mnie przyjechać, ale " coś jej wypadło ", i do spotkania nie doszło, a po kilku dniach... tadammm, paczuszka. Szalona! Chciałam Ciebie zobaczyć... Kasia wybrała dla mnie masełko P&R o ulubionym zapachu trawy cytrynowej, pisałam o kremie z tej linii, a teraz mam masełko - będzie relaks!!! Dodatkowo uraczyła mnie naturalnym mydełkiem, które uwielbiam, a Ona o tym wie :), prosto z Grecji, z Oliwą i Aloe Vera, ach te greckie wakacje :)
Dziękuję Słonko :*
W Sephorze wpadła mi do koszyczka, a właściwie to do ręki, Diane od Diane Von Furstenberg - na większe zakupy nie miałam czasu, 10 minut to zdecydowanie za mało na buszowanie po sklepie, wrócę tam w jakimś bardziej dogodnym czasie, nawet na wybór perfum to zdecydowanie mało... nuty zapachowe tej wody bardzo lubię: Różowy pieprz, Biała frezja, Kwiat frangipani, Fiołek, Mirra, Piżmo, Paczula - rozgrzewający! Na chłodne dni idealny :)
Ze szczuplejszym portfelem, ale z mega zadowoleniem, kończę pracowity tydzień - czas na relaks, na spokój...
A Wy korzystacie z oferty Yves Rochera?
Znacie powyższe kosmetyki, lubicie, jakie macie o nich zdanie?
Zostało mi jedynie życzyć Wam Kochani spokojnego i udanego weekendu, niezależnie jak go spędzicie...
I spokojnej, szerokiej, bezpiecznej drogi, jeśli wybieracie się w rodzime strony.
Buziaki :*
czwartek, 31 października 2013
wtorek, 29 października 2013
Superjasny Popielaty Blond od Garnier Color Naturals
Witajcie Słoneczka ;)
Po ostatnich miesiącach z Olią na włosach, o której pisałam TU, postanowiłam wypróbować farbę Ganiera`a, którą najczęściej mi polecaliście - Color Naturals Creme, traf chciał, że akurat w Biedronce była na nią promocja, a więc można było kupić dwupak w atrakcyjnej cenie, wybrałam dla siebie odcień 111 - Superjasny Popielaty Blond. Odcień na wzorniku wyglądał idealnie, właśnie na taki miałam ochotę, bez zastanowienia wrzuciłam do koszyczka farbę, a w domu zabrałam się za koloryzację.
Słów kilka od producenta
Trwała koloryzacja odżywiająca włosy z 3 olejkami.
Z oliwką, awokado, karite.
Formuła kremu koloryzującego Garnier Color Naturals wzbogacona w olejek z oliwek wnika we wnętrze włosa, aby wydobyć długotrwały kolor z lśniącymi refleksami i zapewnić 100% pokrycia siwych włosów. Kremowa formuła z 3 olejkami odżywia i wygładza włókno włosa: włosy odżywione są elastyczne i miękkie w dotyku.
Opis według mnie
Opakowanie farby barwnie " opowiada " o tym, co znajduje się w środku - trwała koloryzacja superrozjaśniająca z trzema olejkami, ponoć rozjaśnia do 4 tonów, zapewnia błyszczący kolor, jedwabistą miękkość bez słomkowych refleksów. Na pudełku znajdziemy również wszystkie ważne informacje dotyczące produktu takie jak zalecenia, ostrzeżenia, pełny skład, wzorniki efektów po koloryzacji według wyjściowego koloru naszych włosów, a nawet obrazkowy sposób użycia.
W opakowaniu znajdziemy:
Farba ma dosyć płynną konsystencję, choć nie jest zbyt lejąca, ale jednak nie kremowa, mój odcień, 111, po wymieszaniu " składników " nabrał białego koloru.
Odżywka dołączona do farby ma przyjemny zapach, średniej gęstości konsystencję, wystarcza jej na jedno użycie.
Rękawiczki zwyczajne, foliowe, nie za duże, ani nie małe, dla mnie rozmiarowo dobrze dopasowane.
Zapach farby jest okropny, bardzo intensywny, mdlący, nawet po odczekaniu do nałożenia na końcówki, nie wietrzeje, mam wrażenie że jeszcze bardziej się nasila, ale da się wytrzymać :)
Aplikacja tez nie należy do najbardziej udanych, ostatnio miałam przyjemność stosować bardziej gęste, kremowe farby, ta, na odmianę od poprzedniczek, jest dosyć rzadka, wystarczy odrobinę za dużo nabrać na pędzel, ocieka, ma też tendencje do rozbryzgiwania.
Działanie skuteczne, nawet powiedziałabym ponad miarę, szybko zaczyna działać i dosyć intensywnie.
Efekty zaskakujące... nie zupełnie pozytywnie, a przynajmniej początkowo, zobaczycie za chwilkę :)
Wydajność średnia, na moje włosy czasem wystarcza jedno opakowanie, tak było z Olią, tej zeszło mi dwa.
Moja opinia
Jak widzicie na powyższym zdjęciu Superjasny Popielaty Blond na moich włosach wygląda " nie popielaty ", tylko niebieski :) wiele popieli tak ma, że początkowo nadają włosom niebieskich odcieni, osobiście bardziej je wolę od rudych, ale... Color Naturals zadziała bardzo intensywnie, co więcej efekt ten całkowicie nie zaniknął po trzech - czterech myciach, lecz utrzymywał się około dwóch tygodni - trwała jest! Pod tym względem nie mam jej nic do zarzucenia ;)
Nie lubię takich płynnych konsystencji w farbach, farbuję włosy sama, więc są one dla mnie niewygodne, ale po krótkich zmaganiach, gdy farba już leży sobie na odrostach, które jak widzicie były masakrycznie ciemne, jest dosyć przyjemnie, bowiem nie powoduje żadnego pieczenia, szczypania, dyskomfortu, swędzenia, jedynie ten zapach... ale da się wytrzymać, więc nie jest źle. Potem tylko nałożyć farbę jeszcze na 10 minut na końcówki i gotowe do płukania.
Odżywka po koloryzacji fajnie zmiękcza włosy, ułatwia ich rozczesywanie, nadaje blasku i pięknego zapachu, choć nie przebija tego lekkiego smrodku z farby, w ogóle po kilku następujących myciach włosów zawsze wyczuwałam go na włosach, nawet po zastosowaniu wonnych olejków :)
Po trzech myciach niebieskość na włosach lekko złagodniała, a więc prezentowały się już dosyć przyzwoicie, żadnych pomarańczowych tonów, tylko popiel - lubię swoje włosy w takim odcieniu ;)
Farba nie podrażniła skóry głowy, nie uczuliła, ni spowodowała swędzenia, przesuszenia kosmyków, nawet na końcówkach, jedyne co zauważyłam, to trocha więcej wypadających włosów tuż po koloryzacji, ale po pewnym czasie problem zniknął.
Obecnie jestem już ponad trzy tygodnie po koloryzacji, moje włosy nadal mają się świetnie, kolor jest trwały, trocha zanika popielaty odcień, ale w sumie ładnie wyglądają, kondycja znakomita, prezentacja też, więc mogę uznać ją za dobry produkt, ale nie najlepszy.
Cena - ok. 12 zł / 1 opakowanie, na promocji za tą cenę kupiłam dwie ;)
Ocena - 3+/5
Dostępność - drogerie, sklepy internetowe, supermarkety, markety...
Podsumowanie
Farba Garnier Color Naturals Creme w odcieniu 111 mnie nie rozczarowała, ale też i nie zachwyciła, jest dobra pod względem działania i trwałości, jednak konsystencja i zapach mają wiele do życzenia... Niebieski odcień na włosach też nie jest moim wymarzonym, może wypróbuję jeszcze farbę z tej linii, tylko w innym odcieniu.
A Wy używaliście tej farby do koloryzacji?
Jak u Was sprawdziła się, a może polecicie mi inne odcienie blondu z tej linii farb?
Miłego wieczorku :*
Po ostatnich miesiącach z Olią na włosach, o której pisałam TU, postanowiłam wypróbować farbę Ganiera`a, którą najczęściej mi polecaliście - Color Naturals Creme, traf chciał, że akurat w Biedronce była na nią promocja, a więc można było kupić dwupak w atrakcyjnej cenie, wybrałam dla siebie odcień 111 - Superjasny Popielaty Blond. Odcień na wzorniku wyglądał idealnie, właśnie na taki miałam ochotę, bez zastanowienia wrzuciłam do koszyczka farbę, a w domu zabrałam się za koloryzację.
Słów kilka od producenta
Trwała koloryzacja odżywiająca włosy z 3 olejkami.
Z oliwką, awokado, karite.
Formuła kremu koloryzującego Garnier Color Naturals wzbogacona w olejek z oliwek wnika we wnętrze włosa, aby wydobyć długotrwały kolor z lśniącymi refleksami i zapewnić 100% pokrycia siwych włosów. Kremowa formuła z 3 olejkami odżywia i wygładza włókno włosa: włosy odżywione są elastyczne i miękkie w dotyku.
Opis według mnie
Opakowanie farby barwnie " opowiada " o tym, co znajduje się w środku - trwała koloryzacja superrozjaśniająca z trzema olejkami, ponoć rozjaśnia do 4 tonów, zapewnia błyszczący kolor, jedwabistą miękkość bez słomkowych refleksów. Na pudełku znajdziemy również wszystkie ważne informacje dotyczące produktu takie jak zalecenia, ostrzeżenia, pełny skład, wzorniki efektów po koloryzacji według wyjściowego koloru naszych włosów, a nawet obrazkowy sposób użycia.
W opakowaniu znajdziemy:
- 1 flakon z mleczkiem utleniającym - 60 ml
- 1 tubę z kremem koloryzującym - 40 ml
- 1 saszetkę z odżywką po koloryzacji - 10 ml
- 1 parę rękawiczek
- instrukcję użycia
Odżywka dołączona do farby ma przyjemny zapach, średniej gęstości konsystencję, wystarcza jej na jedno użycie.
Rękawiczki zwyczajne, foliowe, nie za duże, ani nie małe, dla mnie rozmiarowo dobrze dopasowane.
Zapach farby jest okropny, bardzo intensywny, mdlący, nawet po odczekaniu do nałożenia na końcówki, nie wietrzeje, mam wrażenie że jeszcze bardziej się nasila, ale da się wytrzymać :)
Aplikacja tez nie należy do najbardziej udanych, ostatnio miałam przyjemność stosować bardziej gęste, kremowe farby, ta, na odmianę od poprzedniczek, jest dosyć rzadka, wystarczy odrobinę za dużo nabrać na pędzel, ocieka, ma też tendencje do rozbryzgiwania.
Działanie skuteczne, nawet powiedziałabym ponad miarę, szybko zaczyna działać i dosyć intensywnie.
Efekty zaskakujące... nie zupełnie pozytywnie, a przynajmniej początkowo, zobaczycie za chwilkę :)
Wydajność średnia, na moje włosy czasem wystarcza jedno opakowanie, tak było z Olią, tej zeszło mi dwa.
Moja opinia
Jak widzicie na powyższym zdjęciu Superjasny Popielaty Blond na moich włosach wygląda " nie popielaty ", tylko niebieski :) wiele popieli tak ma, że początkowo nadają włosom niebieskich odcieni, osobiście bardziej je wolę od rudych, ale... Color Naturals zadziała bardzo intensywnie, co więcej efekt ten całkowicie nie zaniknął po trzech - czterech myciach, lecz utrzymywał się około dwóch tygodni - trwała jest! Pod tym względem nie mam jej nic do zarzucenia ;)
Nie lubię takich płynnych konsystencji w farbach, farbuję włosy sama, więc są one dla mnie niewygodne, ale po krótkich zmaganiach, gdy farba już leży sobie na odrostach, które jak widzicie były masakrycznie ciemne, jest dosyć przyjemnie, bowiem nie powoduje żadnego pieczenia, szczypania, dyskomfortu, swędzenia, jedynie ten zapach... ale da się wytrzymać, więc nie jest źle. Potem tylko nałożyć farbę jeszcze na 10 minut na końcówki i gotowe do płukania.
Po 3 myciach |
Po trzech myciach niebieskość na włosach lekko złagodniała, a więc prezentowały się już dosyć przyzwoicie, żadnych pomarańczowych tonów, tylko popiel - lubię swoje włosy w takim odcieniu ;)
Farba nie podrażniła skóry głowy, nie uczuliła, ni spowodowała swędzenia, przesuszenia kosmyków, nawet na końcówkach, jedyne co zauważyłam, to trocha więcej wypadających włosów tuż po koloryzacji, ale po pewnym czasie problem zniknął.
Obecnie jestem już ponad trzy tygodnie po koloryzacji, moje włosy nadal mają się świetnie, kolor jest trwały, trocha zanika popielaty odcień, ale w sumie ładnie wyglądają, kondycja znakomita, prezentacja też, więc mogę uznać ją za dobry produkt, ale nie najlepszy.
Cena - ok. 12 zł / 1 opakowanie, na promocji za tą cenę kupiłam dwie ;)
Ocena - 3+/5
Dostępność - drogerie, sklepy internetowe, supermarkety, markety...
Podsumowanie
Farba Garnier Color Naturals Creme w odcieniu 111 mnie nie rozczarowała, ale też i nie zachwyciła, jest dobra pod względem działania i trwałości, jednak konsystencja i zapach mają wiele do życzenia... Niebieski odcień na włosach też nie jest moim wymarzonym, może wypróbuję jeszcze farbę z tej linii, tylko w innym odcieniu.
A Wy używaliście tej farby do koloryzacji?
Jak u Was sprawdziła się, a może polecicie mi inne odcienie blondu z tej linii farb?
Miłego wieczorku :*
piątek, 25 października 2013
Zakapslowana - Lip Smacker CocaCola & Sprite :)
Witajcie Słoneczka :)
Produkty do pielęgnacji ust Lip Smacker są doskonale znane na całym świecie, kuszą niesamowitymi " smakami " i kolorowymi opakowaniami, zapowiadając pyszne doznania podczas stosowania. Odkąd je zobaczyłam, wiedziałam, że muszę je mieć, jednak oferta tej amerykańskiej firmy u nas jest dosyć ograniczona, i ciężko dostępna, zwłaszcza stacjonarnie, więc możecie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam je w promocyjnej gazetce Biedronki, oczywiście kupiłam i osobiście sprawdziłam, na pierwszy ogień poszły Błyszczyki do ust w kapslach Sprite oraz CocaCola - czy są tak naprawdę powody do zachwytów, które płyną ze wszystkich stron świata?
O firmie
Lip Smacker® to pierwszy na świecie owocowy błyszczyk do ust wyprodukowany w 1973 roku przez firmę Bonne Bell. Błyszczyk ten miał smak truskawkowy i od razu wzbudził zachwyt kobiet. Od tego czasu minęło blisko 40 lat, a amerykańska marka Bonne Bell nie przestaje zaskakiwać. Wciąż powstają nowe kosmetyki do ust o świetnych właściwościach pielęgnacyjnych, w wyjątkowych smakach i przystępnych cenach.
Firma współpracuje z wieloma markami, aby prezentować tak apetyczne produkty jak błyszczyki, pomadki, balsamy do ust o smaku cukierków Skittles™, M&M's™, Starbust™, napojów koncernu Coca Cola™, Pepsi Co™ oraz wyjątkowych smakach lodów, deserów i świeżych owoców.
Firma Bonne Bell dbając o wysoką jakość swoich kosmetyków produkuje je wyłącznie w U.S.A. oraz nie testuje ich na zwierzętach.
Smackersy pokochały nastolatki na całym świecie, a także gwiazdy Hollowood!
Słów kilka od producenta
Błyszczyki do ust w kapselkach Sprite i CocaCola Lip Smacker znakomicie nawilżają, pielęgnują i wygładzają usta.
Nadają ustom wyrazistego połysku i podkreślają ich kolor.
Stosować na usta kilka razy dziennie.
Tylko do użytku zewnętrznego!
Opis według mnie
Opakowanie błyszczyków bardzo mi podoba się, i to nie tylko ze względu na bardzo pomysłową formę i barwną szatę, są naprawdę wygodne w użyciu. Kapselki zostały wykonane z plastiku, a więc są bardzo leciutkie, każdy z nich mieści w sobie 3,4 g błyszczyku, małe, zmieszczą się nawet w kieszeni mocno obcisłych rurek :) Forma opakowania i te kapslowe wypustki pozwalają na łatwe odkręcanie i zakręcanie, mała średnica kapselków cieszy, bo mogę nabierać opuszką palca błyszczyk nie zanurzając w nim paznokcia :)
Dodatkowo kapselki - błyszczyki są umieszczone w solidnym opakowaniu, gwarantującym, że nikt przed nami nie " maczał w nich palców " ;) Na opakowaniu znajdują się podstawowe dane - opis, pełny skład, dane firmy i dystrybutora, termin ważności - 24 miesiące od momentu otwarcia.
Skład dosyć fajny, zawiera wiele dobroczynnych składników znanych ze swoich właściwości nawilżających, natłuszczających i ochronnych, ma w sobie też parafinę. Obydwa błyszczyki mają identyczny skład.
Błyszczyki mają zbitą, twardą konsystencję, pod wpływem ciepła stają się delikatne, miękkie i lekkie, Sprite ma białe zabarwienie, CocaCola ... kokakolowe ;)
Zapach/Smak identyczny jak napoje, na podobieństwo których zostały stworzone, słodkie i trwałe - teraz już wiem, dla czego na opakowaniu figuruje napis " Tylko do użytku zewnętrznego! " :)
Aplikacja paluszkowa :) choć można też pędzelkową prowadzić, ale ja idę na łatwiznę, początkowo trocha topornie idzie nabieranie ich na palec, ale z czasem, gdy zetrze się górna warstwa, staje się to łatwe i przyjemne, błyszczyki łatwo rozprowadzają się po ustach.
Działanie rewelacyjne i natychmiastowe, świetnie pokrywają usta, nie rozmazują się, nie zbierają się w załamaniach, nawilżają i wygładzają usta, nie kleją!
Efekty w postaci delikatnie nabłyszczonych, miękkich, gładkich i dobrze nawilżonych ust utrzymują się dosyć trwale, mimo zlizywania ;)
Wydajność bardzo wysoka, już cieniutka warstewka błyszczyków zapewnia ustom komfort.
Moja opinia
Smackers`owe błyszczyki bardzo mi przypadły do gustu. Nie są to błyszczyki, które do tej pory znałam, bardziej przypominają balsam o właściwościach lekko nabłyszczających. Nie zapewniają na ustach tafli, ale nadają im pięknego, delikatnego, naturalnego połysku, nie sklejając ich przy tym, nie obciążając, nie zapychając.
Opakowania mega wygodne, spłaszczone, faktycznie jak kapsle tylko ciutkę większe, a więc bez problemu zmieszczą się nawet w malutkich kieszonkach, aby zawsze być pod ręką w potrzebnych momentach, genialne rozwiązanie - świetna forma i piękna prezentacja zachęcają do sięgania po nie.
Błyszczyki gładko układają się na ustach, nie zbierają się w załamaniach, są niewyczuwalne na delikatnej skórze ust, oczywiście pomijając zapach i smak, bo te akurat nie dają zapomnieć o ich obecności pod nosem i na języku ;)
Tutaj na ustach mam CocaColę, jak widać koloru nie daje, wiele by go trzeba było nałożyć na usta, by go uzyskać, ale po co? Delikatnie podbija naturalny odcień ust, natomiast Sprite jest całkowicie transparentny.
Błyszczyki bardzo dobrze radzą sobie z nawilżeniem ust, momentalnie też je wygładzają, mam wrażenie że moje usta stają się bardziej wydatne, choć tak nie jest, po prostu zapewniają uczucie jędrności, że tak się wyrażę, dzięki czemu usta czują się jak po liftingu lub wstrzyknięciu ;)
Są pachnące i smakowite, choć staram się unikać zlizywania, czasem się poddaje - słodki smak coli czy sprite`a na języku dobrze mi robi :)
Usteczka pod ochroną, w pełnym relaksie i komforcie, nosek czerpie przyjemność z wdychania musującego zapachu ulubionych napojów, a słodki smak... kto go nie lubi?
Błyszczyki Lip Smacker poprawiają humor i kondycję ust znakomicie!
Cena - 6,99 zł / 3,4 g - promocyjna!
Ocena - 5/5
Dostępność - Biedronka, sklepy internetowe, allegro.
Podsumowanie
Chciałam, więc mam i jestem bardzo zadowolona z tych kapselków Lip Smacker`owych - błyszczyki świetnie spełniają swoje funkcje, doskonale nawilżając, odżywiając i wygładzając delikatną skórę ust, zapewniając przy tym naturalny połysk, pyszny smak i bardzo fajny zapach, dodatkowo wyznaczają się dobrą trwałością oraz wysoką wydajnością - mała rzecz, a cieszy bardzo, bo jest wspaniała!
Chcę więcej!!! I Wam, oczywiście, polecam ;)
A Wy stosowaliście te błyszczyki? A może macie innych ulubieńców Smackerowych?
Polecajcie, piszcie jak u Was sprawdzają się, jak smakują i jak pachną ;)
Miłego weekendu Kochane :*
Produkty do pielęgnacji ust Lip Smacker są doskonale znane na całym świecie, kuszą niesamowitymi " smakami " i kolorowymi opakowaniami, zapowiadając pyszne doznania podczas stosowania. Odkąd je zobaczyłam, wiedziałam, że muszę je mieć, jednak oferta tej amerykańskiej firmy u nas jest dosyć ograniczona, i ciężko dostępna, zwłaszcza stacjonarnie, więc możecie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam je w promocyjnej gazetce Biedronki, oczywiście kupiłam i osobiście sprawdziłam, na pierwszy ogień poszły Błyszczyki do ust w kapslach Sprite oraz CocaCola - czy są tak naprawdę powody do zachwytów, które płyną ze wszystkich stron świata?
O firmie
Lip Smacker® to pierwszy na świecie owocowy błyszczyk do ust wyprodukowany w 1973 roku przez firmę Bonne Bell. Błyszczyk ten miał smak truskawkowy i od razu wzbudził zachwyt kobiet. Od tego czasu minęło blisko 40 lat, a amerykańska marka Bonne Bell nie przestaje zaskakiwać. Wciąż powstają nowe kosmetyki do ust o świetnych właściwościach pielęgnacyjnych, w wyjątkowych smakach i przystępnych cenach.
Firma współpracuje z wieloma markami, aby prezentować tak apetyczne produkty jak błyszczyki, pomadki, balsamy do ust o smaku cukierków Skittles™, M&M's™, Starbust™, napojów koncernu Coca Cola™, Pepsi Co™ oraz wyjątkowych smakach lodów, deserów i świeżych owoców.
Firma Bonne Bell dbając o wysoką jakość swoich kosmetyków produkuje je wyłącznie w U.S.A. oraz nie testuje ich na zwierzętach.
Smackersy pokochały nastolatki na całym świecie, a także gwiazdy Hollowood!
Słów kilka od producenta
Błyszczyki do ust w kapselkach Sprite i CocaCola Lip Smacker znakomicie nawilżają, pielęgnują i wygładzają usta.
Nadają ustom wyrazistego połysku i podkreślają ich kolor.
Stosować na usta kilka razy dziennie.
Tylko do użytku zewnętrznego!
Opis według mnie
Opakowanie błyszczyków bardzo mi podoba się, i to nie tylko ze względu na bardzo pomysłową formę i barwną szatę, są naprawdę wygodne w użyciu. Kapselki zostały wykonane z plastiku, a więc są bardzo leciutkie, każdy z nich mieści w sobie 3,4 g błyszczyku, małe, zmieszczą się nawet w kieszeni mocno obcisłych rurek :) Forma opakowania i te kapslowe wypustki pozwalają na łatwe odkręcanie i zakręcanie, mała średnica kapselków cieszy, bo mogę nabierać opuszką palca błyszczyk nie zanurzając w nim paznokcia :)
Dodatkowo kapselki - błyszczyki są umieszczone w solidnym opakowaniu, gwarantującym, że nikt przed nami nie " maczał w nich palców " ;) Na opakowaniu znajdują się podstawowe dane - opis, pełny skład, dane firmy i dystrybutora, termin ważności - 24 miesiące od momentu otwarcia.
Skład dosyć fajny, zawiera wiele dobroczynnych składników znanych ze swoich właściwości nawilżających, natłuszczających i ochronnych, ma w sobie też parafinę. Obydwa błyszczyki mają identyczny skład.
Błyszczyki mają zbitą, twardą konsystencję, pod wpływem ciepła stają się delikatne, miękkie i lekkie, Sprite ma białe zabarwienie, CocaCola ... kokakolowe ;)
Zapach/Smak identyczny jak napoje, na podobieństwo których zostały stworzone, słodkie i trwałe - teraz już wiem, dla czego na opakowaniu figuruje napis " Tylko do użytku zewnętrznego! " :)
Aplikacja paluszkowa :) choć można też pędzelkową prowadzić, ale ja idę na łatwiznę, początkowo trocha topornie idzie nabieranie ich na palec, ale z czasem, gdy zetrze się górna warstwa, staje się to łatwe i przyjemne, błyszczyki łatwo rozprowadzają się po ustach.
Działanie rewelacyjne i natychmiastowe, świetnie pokrywają usta, nie rozmazują się, nie zbierają się w załamaniach, nawilżają i wygładzają usta, nie kleją!
Efekty w postaci delikatnie nabłyszczonych, miękkich, gładkich i dobrze nawilżonych ust utrzymują się dosyć trwale, mimo zlizywania ;)
Wydajność bardzo wysoka, już cieniutka warstewka błyszczyków zapewnia ustom komfort.
Z lampą błyskową |
Światło dzienne |
Smackers`owe błyszczyki bardzo mi przypadły do gustu. Nie są to błyszczyki, które do tej pory znałam, bardziej przypominają balsam o właściwościach lekko nabłyszczających. Nie zapewniają na ustach tafli, ale nadają im pięknego, delikatnego, naturalnego połysku, nie sklejając ich przy tym, nie obciążając, nie zapychając.
Opakowania mega wygodne, spłaszczone, faktycznie jak kapsle tylko ciutkę większe, a więc bez problemu zmieszczą się nawet w malutkich kieszonkach, aby zawsze być pod ręką w potrzebnych momentach, genialne rozwiązanie - świetna forma i piękna prezentacja zachęcają do sięgania po nie.
Błyszczyki gładko układają się na ustach, nie zbierają się w załamaniach, są niewyczuwalne na delikatnej skórze ust, oczywiście pomijając zapach i smak, bo te akurat nie dają zapomnieć o ich obecności pod nosem i na języku ;)
Tutaj na ustach mam CocaColę, jak widać koloru nie daje, wiele by go trzeba było nałożyć na usta, by go uzyskać, ale po co? Delikatnie podbija naturalny odcień ust, natomiast Sprite jest całkowicie transparentny.
Błyszczyki bardzo dobrze radzą sobie z nawilżeniem ust, momentalnie też je wygładzają, mam wrażenie że moje usta stają się bardziej wydatne, choć tak nie jest, po prostu zapewniają uczucie jędrności, że tak się wyrażę, dzięki czemu usta czują się jak po liftingu lub wstrzyknięciu ;)
Są pachnące i smakowite, choć staram się unikać zlizywania, czasem się poddaje - słodki smak coli czy sprite`a na języku dobrze mi robi :)
Usteczka pod ochroną, w pełnym relaksie i komforcie, nosek czerpie przyjemność z wdychania musującego zapachu ulubionych napojów, a słodki smak... kto go nie lubi?
Błyszczyki Lip Smacker poprawiają humor i kondycję ust znakomicie!
Cena - 6,99 zł / 3,4 g - promocyjna!
Ocena - 5/5
Dostępność - Biedronka, sklepy internetowe, allegro.
Podsumowanie
Chciałam, więc mam i jestem bardzo zadowolona z tych kapselków Lip Smacker`owych - błyszczyki świetnie spełniają swoje funkcje, doskonale nawilżając, odżywiając i wygładzając delikatną skórę ust, zapewniając przy tym naturalny połysk, pyszny smak i bardzo fajny zapach, dodatkowo wyznaczają się dobrą trwałością oraz wysoką wydajnością - mała rzecz, a cieszy bardzo, bo jest wspaniała!
Chcę więcej!!! I Wam, oczywiście, polecam ;)
A Wy stosowaliście te błyszczyki? A może macie innych ulubieńców Smackerowych?
Polecajcie, piszcie jak u Was sprawdzają się, jak smakują i jak pachną ;)
Miłego weekendu Kochane :*
wtorek, 22 października 2013
Hyaluron Gel Premium Light - Serum hialuronowe z aloesem
Jak samopoczucie? Zregenerowaliście swoje siły podczas weekendu? Dobry odpoczynek, ale krótki, tak sobie myślę każdego poniedziałku, kiedy to trzeba wracać do obowiązków i pracy, nie zawsze mogę się pozbierać i przestawić się na właściwy tor, wczoraj planowałam napisać notkę, ale poniedziałek przeleciał w mgnieniu oka... Dziś już jestem :)
Wykończyłam właśnie jednego ze swoich wielkich ulubieńców, Serum Hialuronowe PREMIUM light od Cosmaderm, z jego recenzją nie śpieszyłam się, ale to wcale nie dlatego, że nie widziałam efektów po jednym, dwóch czy trzech miesiącach stosowania, bo widziałam, ale chciałam sprawdzić go również na dłuższą metę i tak zrobiłam, teraz, po niemal 4 miesiącach regularnego stosowania, jestem w stanie opisać wszystkie jego pozytywne i negatywne " strony ".
Słów kilka od producenta
Serum Hialuronowe HYALURON-GEL PREMIUM - light***** wysoko- i niskomolekularny kwas hialuronowy z aloesem
Żel hialuronowy COSMADERM PREMIUM light zawiera ok. 60% mniej substancji czynnych niż żel hialuronowy COSMADERM PREMIUM i nadaje się szczególnie dla skóry powyżej 20 roku życia.
- Pierwsza faza - Wysokomolekularne kwasy hialuronowe zamykają wilgoć w wierzchniej warstwie skóry, optycznie wypełniając widoczne linie i zmarszczki.
- Druga faza - Średnio- i niskomolekularny kwas hialuronowy ma właściwości pozwalające na przeniknięcie do średnich i głębokich warstw skóry, by tam gromadzić wilgoć. Naskórek jest nawilżony. Skóra jest optycznie wypełniona.
- Trzecia faza - Niskomolekularny kwas hialuronowy może wniknąć do głębokich warstw skóry. Wilgoć jest gromadzona. Skóra jest optycznie wypełniona.
Żel hialuronowy COSMADERM PREMIUM należy nanieść rano i wieczorem ( lub w międzyczasie ) na oczyszczoną skórę i wmasować cienką warstwę preparatu. Po krótkim okresie ekspozycji można nanosić codzienne produkty pielęgnacyjne.
Idealnym rozwiązaniem jest nanoszenie cienkiej warstwy żelu hialuronowego PREMIUM pomieszanego z innymi hialuronowymi produktami pielęgnacyjnymi COSMADERM ( lub z własnymi pielęgnacyjnymi produktami hialuronowymi ) o temperaturze ciała na wybrane partie ciała.
Opis według mnie
Opakowanie serum to smukła, śliczna buteleczka, o pojemności 50 ml, wykonana z grubego szkła, wyposażona w bardzo precyzyjną, posrebrzaną pompkę z plastiku, która do złudzenia przypomina metalową, długa rurka sięgająca samego dna umożliwia całkowite zużycie kosmetyku. Pompka jest zamykana przezroczystym, plastikowym korkiem. Otwór dozujący jest świetnie dostosowany do konsystencji serum.
Buteleczka jest oklejona etykietą, ale wzdłuż niej jest miejsce na którym widać stopień zużycia kosmetyku, dzięki czemu możemy go kontrolować, na etykiecie znajdziemy pełny skład, pojemność oraz termin ważności - 6 miesięcy od momentu otwarcia.
Buteleczka dodatkowo jest zapakowana w tekturowe pudełko zawierające podstawowe informacje, w tym skład, opis, sposób użycia oraz wskazówki w języku polskim, zamieszczone przez dystrybutora - Strefa Spa.
Skład szczerze mówiąc mnie trocha rozczarował, niejonowy Surfaktant, pochodna oleju rycynowego, na samym początku nie cieszy, dalej mamy cudowne składniki - Aloes, Akację senegalską, Kwas Hialuronowy, Polisacharyd wytwarzany przez bakterie Rhizobian - 100% naturalny, dający natychmiastową poprawę, w szczególności na "kurzych łapkach", dalej figurują Stabilizatory emulsji, Emolient, Niejonowa substancja powierzchniowo czynna, Kwas cytrynowy, Substancje konserwujące, w tym parabeny.
Serum jest przezroczyste, ma lekko żelowatą, płynną konsystencję, nie klejące, choć początkowo może takim się wydawać.
Zapach specyficzny, na szczęście ledwo wyczuwalny podczas aplikacji, niemal neutralny, trzeba nieźle się wysilić, by go wyniuchać, po zastosowaniu, na skórze, niewyczuwalny wcale.
Aplikacja przyjemna, aplikuję wpierw serum na dłoń, a następnie rozprowadzam po całej twarzy, szyi i dekolcie - szybko, sprawnie i błyskawicznie.
Działanie jest bardzo skuteczne, uczucie komfortu, ukojenia i nawilżenia jest wyczuwalne natychmiastowo, przy regularnym stosowaniu okazuje swoją prawdziwą moc!
Efekty, już po ok. 4 tygodniach regularnego stosowania, są niesamowite, skóra staje się gładka, jędrna, promienna, drobne zmarszczki zostają spłycone, przez co mniej widoczne, koloryt wyrównany.
Wydajność bardzo wysoka.
Moja opinia
Serum to kosmetyk, który zaliczam do swoich wielkich ulubieńców, potrafi zadziałać cuda, a ja już o tym wiem, dlatego tak chętnie po nie sięgam co jakiś czas, okresowo. Skuteczność serum PREMIUM light mnie zadziwiła już po pierwszym tygodniu stosowania, zauważyłam bardzo widoczną poprawę kondycji swoje skóry, zwłaszcza, że zaczęłam używać go latem, w lipcu, gdy moja skóra była przesuszona i zmęczona, przez co mimiczne zmarszczki i linie były bardziej widoczne, a to, jak każda z nas wie, urody nie dodaje ;)
Serum ma bardzo przyjemną i miłą konsystencję, choć jest oryginalnie zwane żelem, wcale takowym nie jest, błyskawicznie rozprowadzało się go po skórze i w takim samym tempie wchłaniało się, nie pozostawiając na skórze żadnej klejącej warstewki - " do sucha ".
Uczucie dogłębnego nawilżenia, ukojenie, gładkość i aksamitna miękkość skóry po użyciu serum jeszcze bardziej zachęcały do sięgania po niego regularnie. Początkowo używałam go dwa razy dziennie - rano i wieczorem, pod krem oczywiście, nakładając na skórę twarzy, szyi i dekoltu oraz w okolicę oczu, po dwóch miesiącach stosowałam go jedynie na dzień, na noc przyszły oleje :)
Wygodna buteleczka z precyzyjną pompką również zachęcała do stosowania, jedynie po kilku miesiącach miejsce zamykania korka odrobinkę wyłuszczyło się z jednej strony, ale nie było to dla mnie problemem, zwłaszcza że ten " defekt " był widoczny jedynie przy otwieraniu kosmetyku.
Pompka początkowo dosyć intensywnie " wypluwała " serum, ale gdy już wyrobiła się, ten problem zniknął, umożliwiła więc dawkowanie nawet maluteńkiej porcji serum.
Po dwóch miesiącach stosowania moja skóra stała się wyraźnie młodszą, linie i kurze łapki wokół oczu spłyciły się, zostały jakby wypchane na zewnątrz, lwie są u mnie dosyć utrwalone, poprzez mimikę i bieg czasu, ale i tak widać różnicę z przed i po stosowaniu - bardzo zadowalające efekty! Prócz tego serum poprawiło elastyczność skóry, jej stopień nawodnienia oraz koloryt.
Serum, mimo niezbyt ciekawego składu, nie spowodowało u mnie żadnych skutków ubocznych, nie przyczyniło się do powstawania niedoskonałości, wysypu, pryszczy, zaczerwienienia, nadwrażliwości - było doskonale tolerowane przez moją skórę, która czerpała z niego same korzyści, wynikiem czego są świetne efekty widoczne gołym okiem!
Zapach specyficzny, na szczęście ledwo wyczuwalny podczas aplikacji, niemal neutralny, trzeba nieźle się wysilić, by go wyniuchać, po zastosowaniu, na skórze, niewyczuwalny wcale.
Aplikacja przyjemna, aplikuję wpierw serum na dłoń, a następnie rozprowadzam po całej twarzy, szyi i dekolcie - szybko, sprawnie i błyskawicznie.
Działanie jest bardzo skuteczne, uczucie komfortu, ukojenia i nawilżenia jest wyczuwalne natychmiastowo, przy regularnym stosowaniu okazuje swoją prawdziwą moc!
Efekty, już po ok. 4 tygodniach regularnego stosowania, są niesamowite, skóra staje się gładka, jędrna, promienna, drobne zmarszczki zostają spłycone, przez co mniej widoczne, koloryt wyrównany.
Wydajność bardzo wysoka.
Moja opinia
Serum to kosmetyk, który zaliczam do swoich wielkich ulubieńców, potrafi zadziałać cuda, a ja już o tym wiem, dlatego tak chętnie po nie sięgam co jakiś czas, okresowo. Skuteczność serum PREMIUM light mnie zadziwiła już po pierwszym tygodniu stosowania, zauważyłam bardzo widoczną poprawę kondycji swoje skóry, zwłaszcza, że zaczęłam używać go latem, w lipcu, gdy moja skóra była przesuszona i zmęczona, przez co mimiczne zmarszczki i linie były bardziej widoczne, a to, jak każda z nas wie, urody nie dodaje ;)
Serum ma bardzo przyjemną i miłą konsystencję, choć jest oryginalnie zwane żelem, wcale takowym nie jest, błyskawicznie rozprowadzało się go po skórze i w takim samym tempie wchłaniało się, nie pozostawiając na skórze żadnej klejącej warstewki - " do sucha ".
Uczucie dogłębnego nawilżenia, ukojenie, gładkość i aksamitna miękkość skóry po użyciu serum jeszcze bardziej zachęcały do sięgania po niego regularnie. Początkowo używałam go dwa razy dziennie - rano i wieczorem, pod krem oczywiście, nakładając na skórę twarzy, szyi i dekoltu oraz w okolicę oczu, po dwóch miesiącach stosowałam go jedynie na dzień, na noc przyszły oleje :)
Wygodna buteleczka z precyzyjną pompką również zachęcała do stosowania, jedynie po kilku miesiącach miejsce zamykania korka odrobinkę wyłuszczyło się z jednej strony, ale nie było to dla mnie problemem, zwłaszcza że ten " defekt " był widoczny jedynie przy otwieraniu kosmetyku.
Pompka początkowo dosyć intensywnie " wypluwała " serum, ale gdy już wyrobiła się, ten problem zniknął, umożliwiła więc dawkowanie nawet maluteńkiej porcji serum.
Po dwóch miesiącach stosowania moja skóra stała się wyraźnie młodszą, linie i kurze łapki wokół oczu spłyciły się, zostały jakby wypchane na zewnątrz, lwie są u mnie dosyć utrwalone, poprzez mimikę i bieg czasu, ale i tak widać różnicę z przed i po stosowaniu - bardzo zadowalające efekty! Prócz tego serum poprawiło elastyczność skóry, jej stopień nawodnienia oraz koloryt.
Serum, mimo niezbyt ciekawego składu, nie spowodowało u mnie żadnych skutków ubocznych, nie przyczyniło się do powstawania niedoskonałości, wysypu, pryszczy, zaczerwienienia, nadwrażliwości - było doskonale tolerowane przez moją skórę, która czerpała z niego same korzyści, wynikiem czego są świetne efekty widoczne gołym okiem!
Cena - 157,05 zł / 50 ml
Ocena - 5/5
Dostępność - sklep Strefa Spa, gabinety kosmetyczne, wellnes&spa.
Podsumowanie
Serum Hialuronowe PREMIUM light zdecydowanie zostaje moim ulubieńcem, po niemal czterech miesiącach stosowania widzę jak genialne zmiany wprowadziło na mojej skórze.
Już od pierwszej aplikacji rozpieszcza, pozwala skórze oddychać, dobrze ją nawilża, a z każdym kolejnym dniem, miesiącem, pokazuje co tak naprawdę potrafi - ja jestem bardzo zadowolona z efektów, stosowanie go było czystą przyjemnością, a skuteczność, w postaci widocznych efektów oraz bardzo wysoka wydajność sprawiły, że chętnie po niego będę sięgać co jakiś czas - polecam bardzo!
Znacie kosmetyki Cosmaderm? Które stosowaliście i polecacie?
Lubcie sera, czy raczej unikacie ich?
Miłego wieczorku Skarbeczki ;*
Ocena - 5/5
Dostępność - sklep Strefa Spa, gabinety kosmetyczne, wellnes&spa.
Podsumowanie
Serum Hialuronowe PREMIUM light zdecydowanie zostaje moim ulubieńcem, po niemal czterech miesiącach stosowania widzę jak genialne zmiany wprowadziło na mojej skórze.
Już od pierwszej aplikacji rozpieszcza, pozwala skórze oddychać, dobrze ją nawilża, a z każdym kolejnym dniem, miesiącem, pokazuje co tak naprawdę potrafi - ja jestem bardzo zadowolona z efektów, stosowanie go było czystą przyjemnością, a skuteczność, w postaci widocznych efektów oraz bardzo wysoka wydajność sprawiły, że chętnie po niego będę sięgać co jakiś czas - polecam bardzo!
Znacie kosmetyki Cosmaderm? Które stosowaliście i polecacie?
Lubcie sera, czy raczej unikacie ich?
Miłego wieczorku Skarbeczki ;*
piątek, 18 października 2013
Balea Summer Glam - gdzie te tropiki???
Witajcie Słoneczka :)
Piątek, piątunio, uwielbiam weekendy, i choć u mnie za oknem prawdziwa ulewa, nie smucę się, bo czuje smak relaksu, wyśpię się w końcu i trocha odpocznę, na dworze zimno, ponuro, a u mnie prawdziwe tropiki w domu, i to nie tylko ze względu na gorące kaloryfery, ale także dzięki Tropikalnemu balsamowi Summer Glam od Balei :) A tak na serio, pozory mylą... jeśli jesteście ciekawe tego cudaka, to zapraszam do czytania.
Słów kilka od producenta
Poczuj prawdziwy wakacyjny klimat z rozświetlającym tropikalnym balsamem do ciała Balea.
Letni, tropikalny zapach soczystych owoców pobudzi Twoje zmysły, a złote, rozświetlające drobinki, nadadzą Twojej skórze niesamowitego wyglądu. Lekka formuła balsamu sprawia, że szybko się wchłania, pozostawiając skórę świeżą i gładką, zapewnią jej miękkość i delikatność, a także długotrwałą ochronę przed wysychaniem.
Przeznaczony do każdego rodzaju skóry.
Utrzymuje prawidłowe pH.
Przebadany dermatologicznie.
Opis według mnie
Opakowanie balsamu, to wygodna w użyciu, bardzo miękka tubka, o pojemności 200 ml, wykonana z tworzywa, zamykana twardym, solidnym, delikatnie wyprofilowanym korkiem, na którym stoi, ubrana w bardzo piękną, barwną, tropikalną szatę, która nieźle działa na wyobraźnię, w wyniku czego można " poczuć " aromat kosmetyku, ale to tylko złudzenie...
Na tubce znajduje się opis kosmetyku oraz inne ważne informacje w niemieckim języku, zamieszczony pełny jego skład oraz dane producenta.
Skład AQUA · GLYCERIN · ETHYLHEXYL STEARATE · HELIANTHUS ANNUUS HYBRID OIL · ISOPROPYL PALMITATE · CETEARYL ALCOHOL · PENTAERYTHRITYL DISTEARATE · THEOBROMA CACAO SEED BUTTER · PHENOXYETHANOL · DIMETHICONE · GLYCERYL STEARATE · PARFUM · MICA · BENZYL ALCOHOL · SODIUM STEAROYL GLUTAMATE · CARBOMER · CARAMEL · XANTHAN GUM · CI 77891 · CI 77491 · SODIUM HYDROXIDE.
Balsam ma lekką, delikatną, półpłynną konsystencję i lekko beżowy kolor, zawiera mnóstwo drobniuteńkich, mikroskopijnych " błyskotek " w złotym kolorze.
Zapach jest... inny niżeli spodziewałam się, patrząc na opakowanie i czytając opis oczekiwałam tropikalnej, owocowej, soczystej eksplozji aromatu, a po otwarciu tubki poczułam... masło kakaowe od Ziaji.
Aplikacja jest łatwa i błyskawiczna, ze względu na konsystencje balsam świetnie rozprowadza się i szybko wchłania się.
Działanie wygładzające, aromatyzujące i upiększające, jest wyczuwalne, i widzialne, tuż po aplikacji.
Efekty niezbyt zadowalające, skóra staje się miękka i delikatna w dotyku, ale niedostatecznie nawilżona, drobinki subtelnie połyskują w promieniach słońca lub w sztucznym oświetleniu, delikatnie rozświetlając skórę, przy normalnym oświetleniu są niemal niewidoczne.
Wydajność wysoka.
Moja opinia
Tym balsamem byłam bardzo, ale to bardzo zainteresowana, kusił mnie od dłuższego czasu, ale gdy go wypróbowałam, jakoś nie zachwycił mnie szczególnie.
Pierwszym małym rozczarowaniem był zapach, i nie to że nie lubię aromatu kakao, bo lubię bardzo, tylko producent obiecuje " tropikalny zapach soczystych owoców ", a po otwarciu tubki poczułam słodki aromat, żadnych owoców, żadnej soczystości, tropikalny już tak, jakby nie patrzeć kakao do takowych należy.
Zapach jest ciepły i przyjemny dla nosa, do złudzenia przypominający wspomniane wyżej masło kakaowe Ziaji. Nie zużyłam tego balsamu latem, teraz więc raduje moje zmysły, na chłodne dni jego aromat jest dla mnie bardziej odpowiedni - śliczny.
W kwestii nawilżania Summer Glam, niestety, nie spisuje się idealnie, nie był dla mojej skóry najlepszym wyborem, a wcale wymagającej czy przesuszonej nie mam, mam normalną. Tuż po aplikacji delikatne nawilżenie jest wyczuwalne, ale po krótkim czasie odchodzi w niepamięć. Balsam dobrze zmiękcza i wygładza skórę, to jego zaleta, ale należy uważać, by go nie przedawkować, bo w tym przypadku tworzy na skórze delikatnie klejący film, powodujący uczucie zapychania skóry.
Jako rozświetlacz spisuje się świetnie, ilość drobinek jest ogromna, wystarczy cieniutka warstwa by ładnie rozświetlić skórę, nadać jej " apetycznego " wyglądu. Na opalonej prezentuje się bardzo ładnie, podkreśla opaleniznę, w piękny sposób ją eksponując.
Przyjemny w użyciu, lekki i wydajny, ale z braku walorów pielęgnacyjnych u mnie znajduje zastosowanie tylko przy specjalnych okazjach, jako upiększacz, rozświetla skórę, lekko ją aromatyzuje, zapach jest trwały, więc przed dłuższy czas wyczuwalny, nawet po zastosowaniu perfum - o taki dziwak ;)
Cena - ok. 11 zł / 200 ml
Ocena - 3/5
Dostępność - był w DMie, ale to limitówka, więc nie wiem czy jeszcze jest dostępny, można znaleźć na allegro oraz w sklepach internetowych z kosmetykami niemieckimi, w tym na abc-uroda.com.
Podsumowanie
Jako balsam pielęgnacyjny Summer Glam Balei nie spisuje się najlepiej, a nawet mogę powiedzieć niemal że wcale, ale jako rozświetlający specyfik do ciała, zdecydowanie zdaje egzamin, ot tak nawilżyć porządnie skórę ulubionym balsamem nawilżającym, a następnie zaaplikować odrobinę Summer Glam`a - skóra prześlicznie wygląda w niego " ubrana ".
Niewłaściwy zapach mogę mu odpuścić, bo jednak pachnie przyjemnie, słodkawo, relaksująco...
Co sądzicie o tym balsamie? Mieliście, stosowaliście?
Jak u Was sprawował się w tych najważniejszych kwestiach?
Miłego weekendu Wam życzę ;****
Piątek, piątunio, uwielbiam weekendy, i choć u mnie za oknem prawdziwa ulewa, nie smucę się, bo czuje smak relaksu, wyśpię się w końcu i trocha odpocznę, na dworze zimno, ponuro, a u mnie prawdziwe tropiki w domu, i to nie tylko ze względu na gorące kaloryfery, ale także dzięki Tropikalnemu balsamowi Summer Glam od Balei :) A tak na serio, pozory mylą... jeśli jesteście ciekawe tego cudaka, to zapraszam do czytania.
Słów kilka od producenta
Poczuj prawdziwy wakacyjny klimat z rozświetlającym tropikalnym balsamem do ciała Balea.
Letni, tropikalny zapach soczystych owoców pobudzi Twoje zmysły, a złote, rozświetlające drobinki, nadadzą Twojej skórze niesamowitego wyglądu. Lekka formuła balsamu sprawia, że szybko się wchłania, pozostawiając skórę świeżą i gładką, zapewnią jej miękkość i delikatność, a także długotrwałą ochronę przed wysychaniem.
Przeznaczony do każdego rodzaju skóry.
Utrzymuje prawidłowe pH.
Przebadany dermatologicznie.
Opis według mnie
Opakowanie balsamu, to wygodna w użyciu, bardzo miękka tubka, o pojemności 200 ml, wykonana z tworzywa, zamykana twardym, solidnym, delikatnie wyprofilowanym korkiem, na którym stoi, ubrana w bardzo piękną, barwną, tropikalną szatę, która nieźle działa na wyobraźnię, w wyniku czego można " poczuć " aromat kosmetyku, ale to tylko złudzenie...
Na tubce znajduje się opis kosmetyku oraz inne ważne informacje w niemieckim języku, zamieszczony pełny jego skład oraz dane producenta.
Skład AQUA · GLYCERIN · ETHYLHEXYL STEARATE · HELIANTHUS ANNUUS HYBRID OIL · ISOPROPYL PALMITATE · CETEARYL ALCOHOL · PENTAERYTHRITYL DISTEARATE · THEOBROMA CACAO SEED BUTTER · PHENOXYETHANOL · DIMETHICONE · GLYCERYL STEARATE · PARFUM · MICA · BENZYL ALCOHOL · SODIUM STEAROYL GLUTAMATE · CARBOMER · CARAMEL · XANTHAN GUM · CI 77891 · CI 77491 · SODIUM HYDROXIDE.
Balsam ma lekką, delikatną, półpłynną konsystencję i lekko beżowy kolor, zawiera mnóstwo drobniuteńkich, mikroskopijnych " błyskotek " w złotym kolorze.
Zapach jest... inny niżeli spodziewałam się, patrząc na opakowanie i czytając opis oczekiwałam tropikalnej, owocowej, soczystej eksplozji aromatu, a po otwarciu tubki poczułam... masło kakaowe od Ziaji.
Aplikacja jest łatwa i błyskawiczna, ze względu na konsystencje balsam świetnie rozprowadza się i szybko wchłania się.
Działanie wygładzające, aromatyzujące i upiększające, jest wyczuwalne, i widzialne, tuż po aplikacji.
Efekty niezbyt zadowalające, skóra staje się miękka i delikatna w dotyku, ale niedostatecznie nawilżona, drobinki subtelnie połyskują w promieniach słońca lub w sztucznym oświetleniu, delikatnie rozświetlając skórę, przy normalnym oświetleniu są niemal niewidoczne.
Wydajność wysoka.
Moja opinia
Tym balsamem byłam bardzo, ale to bardzo zainteresowana, kusił mnie od dłuższego czasu, ale gdy go wypróbowałam, jakoś nie zachwycił mnie szczególnie.
Pierwszym małym rozczarowaniem był zapach, i nie to że nie lubię aromatu kakao, bo lubię bardzo, tylko producent obiecuje " tropikalny zapach soczystych owoców ", a po otwarciu tubki poczułam słodki aromat, żadnych owoców, żadnej soczystości, tropikalny już tak, jakby nie patrzeć kakao do takowych należy.
Zapach jest ciepły i przyjemny dla nosa, do złudzenia przypominający wspomniane wyżej masło kakaowe Ziaji. Nie zużyłam tego balsamu latem, teraz więc raduje moje zmysły, na chłodne dni jego aromat jest dla mnie bardziej odpowiedni - śliczny.
W kwestii nawilżania Summer Glam, niestety, nie spisuje się idealnie, nie był dla mojej skóry najlepszym wyborem, a wcale wymagającej czy przesuszonej nie mam, mam normalną. Tuż po aplikacji delikatne nawilżenie jest wyczuwalne, ale po krótkim czasie odchodzi w niepamięć. Balsam dobrze zmiękcza i wygładza skórę, to jego zaleta, ale należy uważać, by go nie przedawkować, bo w tym przypadku tworzy na skórze delikatnie klejący film, powodujący uczucie zapychania skóry.
Jako rozświetlacz spisuje się świetnie, ilość drobinek jest ogromna, wystarczy cieniutka warstwa by ładnie rozświetlić skórę, nadać jej " apetycznego " wyglądu. Na opalonej prezentuje się bardzo ładnie, podkreśla opaleniznę, w piękny sposób ją eksponując.
Przyjemny w użyciu, lekki i wydajny, ale z braku walorów pielęgnacyjnych u mnie znajduje zastosowanie tylko przy specjalnych okazjach, jako upiększacz, rozświetla skórę, lekko ją aromatyzuje, zapach jest trwały, więc przed dłuższy czas wyczuwalny, nawet po zastosowaniu perfum - o taki dziwak ;)
Cena - ok. 11 zł / 200 ml
Ocena - 3/5
Dostępność - był w DMie, ale to limitówka, więc nie wiem czy jeszcze jest dostępny, można znaleźć na allegro oraz w sklepach internetowych z kosmetykami niemieckimi, w tym na abc-uroda.com.
Podsumowanie
Jako balsam pielęgnacyjny Summer Glam Balei nie spisuje się najlepiej, a nawet mogę powiedzieć niemal że wcale, ale jako rozświetlający specyfik do ciała, zdecydowanie zdaje egzamin, ot tak nawilżyć porządnie skórę ulubionym balsamem nawilżającym, a następnie zaaplikować odrobinę Summer Glam`a - skóra prześlicznie wygląda w niego " ubrana ".
Niewłaściwy zapach mogę mu odpuścić, bo jednak pachnie przyjemnie, słodkawo, relaksująco...
Co sądzicie o tym balsamie? Mieliście, stosowaliście?
Jak u Was sprawował się w tych najważniejszych kwestiach?
Miłego weekendu Wam życzę ;****
poniedziałek, 14 października 2013
Stopki lekkie jak motylki
Witajcie Słoneczka ;)
Złota jesień jest cudowna! Słoneczna pogoda, ciepełko i otaczające nas dookoła piękno przyrody zdecydowanie pozytywnie wpływają na samopoczucie, zachęcają do długich spacerów, do spędzenia jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu, a weekend jest ku temu idealną okazją - czysta przyjemność!
Po aktywnie spędzonym czasie, zmęczone, ale szczęśliwe, wracamy do domu, na uwieńczenie dnia, dobrze zrobi relaksującą kąpiel, a zmęczonym stopkom warto zaoferować delikatny masaż. Moim stopom ostatnim czasem dogadza Krem do stóp I MACCHIAIOLI od Dr. Taffi - ma w sobie wszystko to, aby zapewnić im nie tylko nawilżenie i odżywienie, ale także prawdziwą ulgę.
Słów kilka od producenta
Ten naturalny krem został stworzony dla higieny i dobrego samopoczucia twoich stóp i kostek. Dzięki kombinacji pszczelego wosku, propolisu i olejków z tymianku, mięty i kamforowca daje uczucie wygody i lekkości natychmiast po użyciu.
Zaleca się użycie po kąpieli stóp w ciepłej wodzie.
Specjalne składniki
Krem certyfikowany przez ICEA, producent posiada certyfikat ISO 9001:2008 nr 13837.
Opis według mnie
Opakowanie kremu to półmiękka tuba, o pojemności 150 ml, wykonana z tworzywa, zakręcana twardym, szerokim korkiem, dzięki pozycji " na korku " krem zawsze przemieszcza się do otworu dozującego, co ułatwia jego stosowanie za każdym razem, bez potrząsania, bez wysiłku.
Otwór jest w sam raz dostosowany wielkością do konsystencji kosmetyku.
Śliczna, gustownie i solidnie wykonana tuba jest dodatkowo zapakowana do równie uroczego, tekturowego pudełeczka, ozdobionego obrazkiem nawiązującym do toskańskich krajobrazów - wszystkie szczegóły opakowania są dopracowane z perfekcją. Na tubie oraz pudełku znajdują się podstawowe informacje dotyczące produktu.
Skład rozpoczyna Woda, tuż po niej znajduje się Oliwa z oliwek, następnie Ester poliglikolowy kwasów tłuszczowych jako emulgator, Gliceryna, Monoglicerydy kwasów stearynowego i oleinowego pełniące rolę emulgatora, Polimer otrzymywany z tlenku etylenu i kwasów tłuszczowych - emulgator, Kwas stearynowy otrzymywany z naturalnych wosków, Emulgator otrzymywany z oleju palmowego, Stabilizator emulsji pochodzący z naturalnych wosków, Emulgator pozyskiwany z kwasów tłuszczowych i tlenku etylenu, Masło Shea, Wosk pszczeli, Propolis, Antyoksydant pochodnia witaminy C, Witamina E, Witamina A, Ekstrakt z grejpfruta, Olejek z kory kamforowca, Olejek z mięty polnej, Olejek z tymianku, i na końcu Konserwanty, Kwas mlekowy oraz Substancje zapachowe, pochodzące z olejków eterycznych, ale mogą uczulać, więc uważajcie, jeśli nie tolerujecie któregokolwiek ze składników.
Krem jest biały, ma gęstą, ale przyjemną, kremową konsystencję, nie jest zbity, miły w dotyku.
Zapach jest bardzo naturalny, lekko ziołowy z wyraźną nutą mięty i kamforowca, przypomina mi odrobinę aromat Amolu ;)
Aplikacja jest czystą przyjemnością, gęsty krem przy zetknięciu ze skórą zmienia swoją postać na lekką, z łatwością ślizga się po skórze, równomiernie rozprowadzając się i szybko wchłaniając się.
Działanie przede wszystkim nawilżające, regenerujące i zmiękczające, lekko chłodzące, orzeźwiające, krem zapewnia natychmiastową ulgę zmęczonym po całym dniu stopom.
Efekty w postaci miękkiej i gładkiej skóry stóp są widoczne i wyczuwalne tuż po aplikacji, krem nie natłuszcza skóry, ale pozostawia na jej powierzchni lekki film, który po kilku chwilach znika całkowicie, zapewnia stopom komfort i lekkość na długo!
Wydajność wysoka, dzięki treściwej konsystencji wiele go nakładać nie trzeba.
Moja opinia
O swoje stopu dbam regularnie, ale niewiele mam ulubieńców " stopowych ", głównie ze względu na zapachy, nie wiem dlaczego tak jest, ale z reguły kosmetyki do pielęgnacji tej części ciała mają dosyć specyficzne wonie, czy naszym stopkom nie należy się rozkosz także w postaci pięknego aromatu?
Pewnie że się należy, także nam, by podczas masowania - smarowania czuć przyjemność z tej czynności, a nie tylko potrzebę...
Krem I MACCHIAIOLI zawiera wiele cennych składników, w tym olejków naturalnych, które mają za zadanie kompleksowo zadbać o komfort naszych stóp i bardzo dobrze sobie z tym radzi.
Już mała ilość kremu potrafi zadowolić nawet najbardziej wybredne stopy, które na przykład ma mój mąż - nie cierpi żadnych klejących ani tłustych warstewek, ale dobre działanie sobie ceni, krem, już po pierwszym zastosowaniu, został przyjęty bardzo entuzjastycznie i otrzymał od niego pozytywną ocenę, z tego też powodu szybciej mi się skończył - musiałam się dzielić :)
Krem świetnie rozprowadza się, dosyć szybko wchłania się i natychmiastowo działa - zapewnia skórze stóp nawilżenie, ukojenie, miękkość, gładkość i przyjemny, świeży zapach, a delikatne uczucie chłodzenia niweluje zmęczenie, odpręża i uspokaja.
Olejki znajdujące się w tym kremie prócz działania aromaterapeutycznego mają także właściwości antyseptyczne, a wosk, propolis oraz masło shea zapewniają stopom ochronę na długo.
Krem nie natłuszcza stóp, lekki film, który zostawia na skórze, jest wyczuwalny przez krótką chwilę, później krem wchłania się całkowicie, pozostawiając jedynie przyjemny aromat, ulgę i komfort - stopy stają się lekkie jak motylki ;)
Cena - 66,00 / 150 ml
Ocena - 5/5
Dostępność - sklep internetowy Dr.Taffi oraz salon stacjonarny Dr.Taffi w galerii MM w Poznaniu.
Podsumowanie
Krem do stóp I MACCHIAIOLI zdecydowanie będzie dobrą propozycją dla tych, którzy cenią nie tylko doskonałe walory pielęgnacyjne kosmetyku, ale także subtelny zapach, wysoką wydajność i długotrwałe efekty.
Zmęczone stopy? Ni z tym kremem! Ukoi i zadba o nie, dla naszego komfortu i przyjemności.
Jak Wam podoba się ten krem?
Które kosmetyki do pielęgnacji stopek są Waszymi faworytami?
Znacie firmę Dr. Taffi?
Miłego wieczorku - buziaki ;*
Złota jesień jest cudowna! Słoneczna pogoda, ciepełko i otaczające nas dookoła piękno przyrody zdecydowanie pozytywnie wpływają na samopoczucie, zachęcają do długich spacerów, do spędzenia jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu, a weekend jest ku temu idealną okazją - czysta przyjemność!
Po aktywnie spędzonym czasie, zmęczone, ale szczęśliwe, wracamy do domu, na uwieńczenie dnia, dobrze zrobi relaksującą kąpiel, a zmęczonym stopkom warto zaoferować delikatny masaż. Moim stopom ostatnim czasem dogadza Krem do stóp I MACCHIAIOLI od Dr. Taffi - ma w sobie wszystko to, aby zapewnić im nie tylko nawilżenie i odżywienie, ale także prawdziwą ulgę.
Słów kilka od producenta
Ten naturalny krem został stworzony dla higieny i dobrego samopoczucia twoich stóp i kostek. Dzięki kombinacji pszczelego wosku, propolisu i olejków z tymianku, mięty i kamforowca daje uczucie wygody i lekkości natychmiast po użyciu.
Zaleca się użycie po kąpieli stóp w ciepłej wodzie.
Specjalne składniki
- Oliwa z oliwek
- masło Shea
- wosk pszczeli
- propolis
- olejki eteryczne z tymianku, mięty i kamforowca
- wyciąg z grejpfruta
- witaminy A, E i C.
Krem certyfikowany przez ICEA, producent posiada certyfikat ISO 9001:2008 nr 13837.
Opis według mnie
Opakowanie kremu to półmiękka tuba, o pojemności 150 ml, wykonana z tworzywa, zakręcana twardym, szerokim korkiem, dzięki pozycji " na korku " krem zawsze przemieszcza się do otworu dozującego, co ułatwia jego stosowanie za każdym razem, bez potrząsania, bez wysiłku.
Otwór jest w sam raz dostosowany wielkością do konsystencji kosmetyku.
Śliczna, gustownie i solidnie wykonana tuba jest dodatkowo zapakowana do równie uroczego, tekturowego pudełeczka, ozdobionego obrazkiem nawiązującym do toskańskich krajobrazów - wszystkie szczegóły opakowania są dopracowane z perfekcją. Na tubie oraz pudełku znajdują się podstawowe informacje dotyczące produktu.
Skład rozpoczyna Woda, tuż po niej znajduje się Oliwa z oliwek, następnie Ester poliglikolowy kwasów tłuszczowych jako emulgator, Gliceryna, Monoglicerydy kwasów stearynowego i oleinowego pełniące rolę emulgatora, Polimer otrzymywany z tlenku etylenu i kwasów tłuszczowych - emulgator, Kwas stearynowy otrzymywany z naturalnych wosków, Emulgator otrzymywany z oleju palmowego, Stabilizator emulsji pochodzący z naturalnych wosków, Emulgator pozyskiwany z kwasów tłuszczowych i tlenku etylenu, Masło Shea, Wosk pszczeli, Propolis, Antyoksydant pochodnia witaminy C, Witamina E, Witamina A, Ekstrakt z grejpfruta, Olejek z kory kamforowca, Olejek z mięty polnej, Olejek z tymianku, i na końcu Konserwanty, Kwas mlekowy oraz Substancje zapachowe, pochodzące z olejków eterycznych, ale mogą uczulać, więc uważajcie, jeśli nie tolerujecie któregokolwiek ze składników.
Krem jest biały, ma gęstą, ale przyjemną, kremową konsystencję, nie jest zbity, miły w dotyku.
Zapach jest bardzo naturalny, lekko ziołowy z wyraźną nutą mięty i kamforowca, przypomina mi odrobinę aromat Amolu ;)
Aplikacja jest czystą przyjemnością, gęsty krem przy zetknięciu ze skórą zmienia swoją postać na lekką, z łatwością ślizga się po skórze, równomiernie rozprowadzając się i szybko wchłaniając się.
Działanie przede wszystkim nawilżające, regenerujące i zmiękczające, lekko chłodzące, orzeźwiające, krem zapewnia natychmiastową ulgę zmęczonym po całym dniu stopom.
Efekty w postaci miękkiej i gładkiej skóry stóp są widoczne i wyczuwalne tuż po aplikacji, krem nie natłuszcza skóry, ale pozostawia na jej powierzchni lekki film, który po kilku chwilach znika całkowicie, zapewnia stopom komfort i lekkość na długo!
Wydajność wysoka, dzięki treściwej konsystencji wiele go nakładać nie trzeba.
Moja opinia
O swoje stopu dbam regularnie, ale niewiele mam ulubieńców " stopowych ", głównie ze względu na zapachy, nie wiem dlaczego tak jest, ale z reguły kosmetyki do pielęgnacji tej części ciała mają dosyć specyficzne wonie, czy naszym stopkom nie należy się rozkosz także w postaci pięknego aromatu?
Pewnie że się należy, także nam, by podczas masowania - smarowania czuć przyjemność z tej czynności, a nie tylko potrzebę...
Krem I MACCHIAIOLI zawiera wiele cennych składników, w tym olejków naturalnych, które mają za zadanie kompleksowo zadbać o komfort naszych stóp i bardzo dobrze sobie z tym radzi.
Już mała ilość kremu potrafi zadowolić nawet najbardziej wybredne stopy, które na przykład ma mój mąż - nie cierpi żadnych klejących ani tłustych warstewek, ale dobre działanie sobie ceni, krem, już po pierwszym zastosowaniu, został przyjęty bardzo entuzjastycznie i otrzymał od niego pozytywną ocenę, z tego też powodu szybciej mi się skończył - musiałam się dzielić :)
Krem świetnie rozprowadza się, dosyć szybko wchłania się i natychmiastowo działa - zapewnia skórze stóp nawilżenie, ukojenie, miękkość, gładkość i przyjemny, świeży zapach, a delikatne uczucie chłodzenia niweluje zmęczenie, odpręża i uspokaja.
Olejki znajdujące się w tym kremie prócz działania aromaterapeutycznego mają także właściwości antyseptyczne, a wosk, propolis oraz masło shea zapewniają stopom ochronę na długo.
Krem nie natłuszcza stóp, lekki film, który zostawia na skórze, jest wyczuwalny przez krótką chwilę, później krem wchłania się całkowicie, pozostawiając jedynie przyjemny aromat, ulgę i komfort - stopy stają się lekkie jak motylki ;)
Cena - 66,00 / 150 ml
Ocena - 5/5
Dostępność - sklep internetowy Dr.Taffi oraz salon stacjonarny Dr.Taffi w galerii MM w Poznaniu.
Podsumowanie
Krem do stóp I MACCHIAIOLI zdecydowanie będzie dobrą propozycją dla tych, którzy cenią nie tylko doskonałe walory pielęgnacyjne kosmetyku, ale także subtelny zapach, wysoką wydajność i długotrwałe efekty.
Zmęczone stopy? Ni z tym kremem! Ukoi i zadba o nie, dla naszego komfortu i przyjemności.
Jak Wam podoba się ten krem?
Które kosmetyki do pielęgnacji stopek są Waszymi faworytami?
Znacie firmę Dr. Taffi?
Miłego wieczorku - buziaki ;*
czwartek, 10 października 2013
W Biedronce nie byłam... ale kupiłam! Zakupy i nagroda ;)
Witajcie Słoneczka ;)
Gdy przejrzałam wirtualną gazetkę Biedronki pod piękną nazwą " Nasz jesienny świat kosmetyków ", wiedziałam, że ta oferta nie pozwoli mi przeczekać szału zakupowego, od razu wpadło mi w oko kilka wspaniałych propozycji, w tym osławiony już w blogosferze Płyn micelarny BeBeauty w mega pojemności 400 ml, chyba jestem jedyną, która jeszcze tego płynu nie wypróbowała ;)))
Nawał obowiązków w pracy zapowiadał, że wypad na zakupy mi nie świecił, ale, ale... mężuś zaproponował pomoc, a więc, najpierw instruktaż " po gazetce ", a potem z telefonem przy uchu " kupiliśmy " to, co chciałam ;)
Nie zaszalałam, ale " kupiłam " sobie kilka kosmetyków, które z pewnością znajdą u mnie zastosowanie w najbliższym czasie - coś do kąpieli, bo je uwielbiam, a teraz korzystam z tej przyjemności 2 - 3 razy w tygodniu, coś dla włosów, mam zapasy, ale ciekawość wzięła górę coś, dla usteczek, zawsze jest potrzebne, i coś dla zmysłów - świece palą się teraz niemal non stop ;)
Musujące kule do kąpieli Jardins De Provence bogate w masło Shea i olejki roślinne, napisano na nich że są ręcznie robione, wybraliśmy trzy - z płatkami różanymi, z woskiem oraz z suszem herbacianym - przez folię wydają przecudne aromaty, zobaczę jak spiszą się w kąpieli :)
Cena - 3,99 zł / 1 szt
Świece zapachowe Aril 3 - warstwowe wybraliśmy dwa różne rodzaje: Róża i Konwalia ( wbrew pozorom, pachnie obłędnie!) oraz Owoce leśne - ten zapach uwielbiam zawsze i wszędzie ;) Bardzo podoba mi się pomysł z tymi trzema warstwami, dzięki nim nie znudzimy się jednym zapachem, tylko w trakcie spalania jednej świecy mamy różne aromaty :)
Czas wypalania - 30 h, zobaczymy ;)
Cena - 5,99 zł / 1 szt.
Tutti Frutti Opalizujący olejek do kąpieli Farmona no nie mogłam się powstrzymać, choć w gazetce wyglądają zupełnie inaczej, poprosiłam męża o Lichee & Rambutan - czułam że mi przypadnie do gustu, i tak właśnie jest!, on jednak nie był by sobą, więc włożył do koszyczka jeszcze Karmel & Cynamon - niuchnęłam i przepadłam.... a myślałam, że będzie zbyt słodki i korzenny, nic z tych rzeczy! Jest cudownie ciepły i megaaaa apetyczny!
Olejki te można używać do kąpieli i pod prysznic, ponoć relaksują, no nie dziwie się, z takimi zapachami... tworzą skórę jedwabiście gładką i miękką i nadają ciału blasku, dzięki tym drobineczkom malutkim - sprawdzę!
Cena - 9,99 zł / 500 ml
BeBeauty Płyn micelarny 400 ml, którego nikomu nie trzeba przedstawiać ;) Czytałam u Was na blogach, że go bardzo lubicie i jak go chwalicie, no musiałam go mieć, choć na razie jeszcze Biodermę kończę, szkoda że nie zrobili go z pompką, bo butelka dość spora, więc było by łatwiej używać, ale damy radę ;)
Cena - 7,99 zł / 400 ml
DeBa BIO Vital Szampon zwiększający objętość, jest to szampon bułgarskiej firmy kosmetycznej Rubella Beauty AG, o produktach której czytałam kilka razy na blogach, przyznam, ze marka mnie zainteresowała, byłam mocno zdziwiona jego obecnością w Biedronce, a kolejne zdziwienie wywołała cena - 5, 99 zł / 400 ml, gdy w sklepach internetowych schodzi po 16 zł!!!! U nas w sklepie było jeszcze dwa inne rodzaje, nabłyszczający oraz regenerujący, ja wybrałam na objętość :)
W necie piszą że zawiera 100% BIO ekstraktów, ja jednak widzę w składzie SLS, choć olejek i ekstrakt naturalny też jest, jeśli interesuje Was pełny skład, to jutro wkleję, bo dziś już światła dobrego nie mam, ale dajcie znać :) Tym nie mniej, bardzo chętnie go wypróbuję, zapach ma piękny!!!
Lip Smacker błyszczyki Sprite i Coca-Cola legendarne smakowite smarowidła prosto z USA też mocno mnie zaskoczyły swoją obecnością w Biedronce, od dawna zastanawiałam się nad zakupem na Allegro, ale dobrze że w końcu zrezygnowałam, kupiłam w takiej samej cenie, nie płacąc za przesyłkę ;)
Była jeszcze Fanta, i były jeszcze pomadki, ja chciałam jednak błyszczyki najpierw wypróbować - posmakuję i sprawdzę, czy faktycznie tak dobrze nawilżają i wygładzają ;)
Cena - 6,99 zł / 3,4 g
No i to by było na tyle z tych zakupów - na razie dosyć, a jak jeszcze namyślę się, to uzupełnię zapasy ;)
A to już moja przesłodka nagroda z konkursu u Ani z bloga Bazarek Kosmetyczny - zestaw kosmetyków pielęgnacyjnych Lumene z linii Angry Birds - prawda że są słodkie :)
Dziękuję Aniu :*
A Wy w Biedronce byliście?
Co kupiliście?
Buziole, miłego wieczorku ;*
Gdy przejrzałam wirtualną gazetkę Biedronki pod piękną nazwą " Nasz jesienny świat kosmetyków ", wiedziałam, że ta oferta nie pozwoli mi przeczekać szału zakupowego, od razu wpadło mi w oko kilka wspaniałych propozycji, w tym osławiony już w blogosferze Płyn micelarny BeBeauty w mega pojemności 400 ml, chyba jestem jedyną, która jeszcze tego płynu nie wypróbowała ;)))
Nawał obowiązków w pracy zapowiadał, że wypad na zakupy mi nie świecił, ale, ale... mężuś zaproponował pomoc, a więc, najpierw instruktaż " po gazetce ", a potem z telefonem przy uchu " kupiliśmy " to, co chciałam ;)
Nie zaszalałam, ale " kupiłam " sobie kilka kosmetyków, które z pewnością znajdą u mnie zastosowanie w najbliższym czasie - coś do kąpieli, bo je uwielbiam, a teraz korzystam z tej przyjemności 2 - 3 razy w tygodniu, coś dla włosów, mam zapasy, ale ciekawość wzięła górę coś, dla usteczek, zawsze jest potrzebne, i coś dla zmysłów - świece palą się teraz niemal non stop ;)
Musujące kule do kąpieli Jardins De Provence bogate w masło Shea i olejki roślinne, napisano na nich że są ręcznie robione, wybraliśmy trzy - z płatkami różanymi, z woskiem oraz z suszem herbacianym - przez folię wydają przecudne aromaty, zobaczę jak spiszą się w kąpieli :)
Cena - 3,99 zł / 1 szt
Świece zapachowe Aril 3 - warstwowe wybraliśmy dwa różne rodzaje: Róża i Konwalia ( wbrew pozorom, pachnie obłędnie!) oraz Owoce leśne - ten zapach uwielbiam zawsze i wszędzie ;) Bardzo podoba mi się pomysł z tymi trzema warstwami, dzięki nim nie znudzimy się jednym zapachem, tylko w trakcie spalania jednej świecy mamy różne aromaty :)
Czas wypalania - 30 h, zobaczymy ;)
Cena - 5,99 zł / 1 szt.
Tutti Frutti Opalizujący olejek do kąpieli Farmona no nie mogłam się powstrzymać, choć w gazetce wyglądają zupełnie inaczej, poprosiłam męża o Lichee & Rambutan - czułam że mi przypadnie do gustu, i tak właśnie jest!, on jednak nie był by sobą, więc włożył do koszyczka jeszcze Karmel & Cynamon - niuchnęłam i przepadłam.... a myślałam, że będzie zbyt słodki i korzenny, nic z tych rzeczy! Jest cudownie ciepły i megaaaa apetyczny!
Olejki te można używać do kąpieli i pod prysznic, ponoć relaksują, no nie dziwie się, z takimi zapachami... tworzą skórę jedwabiście gładką i miękką i nadają ciału blasku, dzięki tym drobineczkom malutkim - sprawdzę!
Cena - 9,99 zł / 500 ml
BeBeauty Płyn micelarny 400 ml, którego nikomu nie trzeba przedstawiać ;) Czytałam u Was na blogach, że go bardzo lubicie i jak go chwalicie, no musiałam go mieć, choć na razie jeszcze Biodermę kończę, szkoda że nie zrobili go z pompką, bo butelka dość spora, więc było by łatwiej używać, ale damy radę ;)
Cena - 7,99 zł / 400 ml
DeBa BIO Vital Szampon zwiększający objętość, jest to szampon bułgarskiej firmy kosmetycznej Rubella Beauty AG, o produktach której czytałam kilka razy na blogach, przyznam, ze marka mnie zainteresowała, byłam mocno zdziwiona jego obecnością w Biedronce, a kolejne zdziwienie wywołała cena - 5, 99 zł / 400 ml, gdy w sklepach internetowych schodzi po 16 zł!!!! U nas w sklepie było jeszcze dwa inne rodzaje, nabłyszczający oraz regenerujący, ja wybrałam na objętość :)
W necie piszą że zawiera 100% BIO ekstraktów, ja jednak widzę w składzie SLS, choć olejek i ekstrakt naturalny też jest, jeśli interesuje Was pełny skład, to jutro wkleję, bo dziś już światła dobrego nie mam, ale dajcie znać :) Tym nie mniej, bardzo chętnie go wypróbuję, zapach ma piękny!!!
Lip Smacker błyszczyki Sprite i Coca-Cola legendarne smakowite smarowidła prosto z USA też mocno mnie zaskoczyły swoją obecnością w Biedronce, od dawna zastanawiałam się nad zakupem na Allegro, ale dobrze że w końcu zrezygnowałam, kupiłam w takiej samej cenie, nie płacąc za przesyłkę ;)
Była jeszcze Fanta, i były jeszcze pomadki, ja chciałam jednak błyszczyki najpierw wypróbować - posmakuję i sprawdzę, czy faktycznie tak dobrze nawilżają i wygładzają ;)
Cena - 6,99 zł / 3,4 g
No i to by było na tyle z tych zakupów - na razie dosyć, a jak jeszcze namyślę się, to uzupełnię zapasy ;)
A to już moja przesłodka nagroda z konkursu u Ani z bloga Bazarek Kosmetyczny - zestaw kosmetyków pielęgnacyjnych Lumene z linii Angry Birds - prawda że są słodkie :)
Dziękuję Aniu :*
A Wy w Biedronce byliście?
Co kupiliście?
Buziole, miłego wieczorku ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)