Witajcie Słoneczka :)
O kosmetykach marki CD Reinheitsgebot® wielu z Was już z pewnością słyszało, a być może nawet macie wśród ich oferty swoich ulubieńców? Marka jest znana nie od dziś, ma za sobą ponad 50 lat doświadczenia, więc pewnie spotkaliście się z kosmetykami CD nie tylko na sklepowych półkach, może je nawet swoim mamusiom podbieraliście :)
Ja osobiście, o dziwo, nie miałam wcześniej styczności z ich produktami, ale nigdy nie jest za późno! A więc ostatnio prężnie nadrabiam zaległości poznając sporą część asortymentu marki :)
W moje ręce trafił taki oto zacny zestaw kosmetyków CD. Znajdowały się w nim trzy żele pod prysznic oraz " pakiet " różnorodnych dezodorantów - antyperspirantów.
Po ile produkty się różnią swoim przeznaczeniem, podzielę wpis na dwie części, aby nie było zamieszania.
W dzisiejszej notce podzielę się z Wami swoimi wrażeniami oraz spostrzeżeniami na temat żeli pod prysznic - Owoc Granatu, Lilia Wodna oraz Cytryna. Czy są godne uwagi, czy uwiodły zapachami?
Słów kilka od producenta
Od ponad 50 lat marka CD znana jest z receptur przyjaznych dla skóry. Produkty marki od dawna kojarzone są z naturalnie łagodną pielęgnacją. Od kilkudziesięciu lat dewiza CD jest niezmiennie taka sama: „Moja skóra potrzebuje tylko wody i CD”.
Naturalna pielęgnacja i łagodne preparaty wzbogacone o składniki roślinne stanowią o zasadniczych walorach produktów CD. Zawsze zwracano i nadal nieustannie zwraca się przy tym uwagę na to, by łączyć ze sobą wyselekcjonowane, sprawdzone i szczególnie dobrze tolerowane przez skórę, a przy tym skutecznie działające składniki.
Pielęgnacyjny żel pod prysznic Owoc Granatu - intensywnie pielęgnuje i nawilża, pozostawiając na skórze uczucie relaksu. Przebadany dermatologicznie, posiada pH neutralne dla skóry, odpowiedni dla skóry wrażliwej, ma dyskretny, świeży zapach.
Odświeżający żel pod prysznic Cytryna - zawierający naturalne wyciągi z kwiatu lipy pielęgnuje i intensywnie nawilża skórę, wywołując eksplozję cytrusowej świeżości. Przebadany dermatologicznie, posiada pH neutralne dla skóry, odpowiedni dla skóry wrażliwej, posiada świeży, cytrusowy zapach.
Nawilżający żel pod prysznic Lilia Wodna - z naturalnym wyciągiem z lilii wodnej nawilża i ożywia naturalne funkcje skóry. Przebadany dermatologicznie, posiada pH neutralne dla skóry, odpowiedni dla skóry wrażliwej, posiada dyskretny, świeży zapach.
Wszystkie trzy żele mieszczą się w nadzwyczajnie prostych, przezroczystych butelkach, o pojemności 250 ml, wykonanych z elastycznego tworzywa. Szata graficzna jest prosta, delikatna, ale świetnie przemawiająca do klienta, no i te pozytywne barwy, płynnie przechodzące z bieli... Niby proste, a jednocześnie mają w sobie coś przyciągającego, zachęcającego, skupiającego uwagę.
Zamknięcie na klik oraz fajnie wyprofilowany korek umożliwiają otwieranie i zamykanie żelu nawet jedną, mokrą ręką :) Otwór dozujący idealnie dopasowany do konsystencji produktu - używanie ich, to przyjemność!
Przekaż jest czytelny i prosty - nazwa produktu, oraz napis " kosmetyki bliskie naturze " z wyszczególnieniem szkodliwych składników, których w kosmetykach CD nie znajdziemy. Pełny skład, które przedstawiłam Wam powyżej, okazuje całą prawdę o zawartości. Osoby unikające SLS`ów mogą poczuć się nieco zawiedzione, ale ja osobiście tego składnika w kosmetykach nie unikam, więc mi nie przeszkadza jego obecność.
Każdy żel rzeczywiście zawiera naturalne składniki, ale czy wystarczająco ich - decydujcie same.
Żele mają bardzo fajną konsystencję, nie są zbyt gęste, ani też płynne - według mnie idealne! Są całkowicie bezbarwne, co jest spowodowane brakiem barwników, i bardzo dobrze! Zapachy... hmmm. Oczywiście odbieranie zapachów to kwestia indywidualna, każda z nas ma inne preferencje i upodobania. Polubiłam każdy z nich, choć, jeśli miałabym wybierać... najbardziej przypadł mi do gustu zapach Owocu Granatu, jest świeży, owocowy, lekko słodkawy, kojący, piękny! Tuż po nim ulokowała się Cytryna o świeżym, orzeźwiającym, pobudzającym aromacie... trawy cytrynowej, którą w kosmetykach uwielbiam :) Na trzecim miejscu Lilia Wodna - może dlatego, że typowo kwiatowe zapachy nie zawsze mi odpowiadają, wyjątkiem są różane, jaśminowe i piwoniowe wonie ;) Lilia pachnie delikatnie, otulająco, relaksująco... przyjemnie.
Żele delikatnie, a jednocześnie skutecznie, myją skórę, oczyszczając i odświeżając ją. Bardzo dobrze pienią się, a więc mała porcja wystarczy, by otulić się w puszystej pianie. Dodam, że żeli używam wyłącznie w połączeniu z myjką-siateczką - masaż i mycie to prawdziwa przyjemność!
Zapachy są dobrze wyczuwalne w trakcie stosowania, czym uprzyjemniają prysznic, natomiast na skórze nie utrzymuję się długo, choć przez jakiś czas można się delektować delikatnie pachnącą, miękką, jedwabiście gładką skórą.
Nie podrażniają, nie wysuszają, ani nie uczulają mojej skóry, nie powodują uczucia ściągnięcia czy dyskomfortu.
Cena - ok. 12 zł / 250 ml
Dostępność - drogerie, w tym internetowe, markety, supermarkety.
Podsumowując...
Pierwsze wrażenia były fajne, ale z każdym kolejnym użyciem, coraz bardziej lubię te produkty. Żele pod prysznic CD wyznaczają się przyjemnymi zapachami, delikatnością i bardzo wysoką wydajnością. Mimo zawartości SLS`ów, nie uczulają, nie wysuszają skóry, lecz zapewniają jej aksamitną gładkość, czystość, świeżość i komfort. Na długi czas!
Znacie kosmetyki CD?
Które z nich stosujecie, po które najchętniej sięgacie?
Macie swoich ulubieńców w ofercie marki?
Miłego wieczoru Wam życzę :*
środa, 29 kwietnia 2015
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Resibo Krem odżywczy - w trosce o skórę :) Naturalnie!
Witajcie Słoneczka ;)
Zauważyłam, że ostatnio coraz bardziej świadomie podchodzimy do wyboru kosmetyków. I to zarówno tych pielęgnacyjnych jak i makijażowych. Z czasem, czy może lepiej powiedzieć z jego biegiem, nasze preferencje i potrzeby ciągle się zmieniają. Poszukujemy wysokiej jakości, skuteczności i niewygórowanej ceny, choć często wolimy jednak zapłacić więcej, jeśli produkt jest tego wart. W tych poszukiwaniach często odkrywamy dla siebie prawdziwe perełki - czyż nie? Dziś o jednej z takich perełek, którą odkryłam za pośrednictwem serwisu Urodaizdrowie, chce Wam opowiedzieć. Ciekawe?
Moja perełka jest tworem Resibo, polskiej marki kosmetyków, które powstały na bazie naturalnych, specjalnie wyselekcjonowanych surowców. Marka specjalizuje się w produktach, które są stworzone z myślą o bezpieczeństwie dla skóry oraz szacunku wobec środowiska. Są to kosmetyki wegańskie, biodegradowalne i wszechstronne.
Produkty marki Resibo są naturalne w ponad 96%!
Aktualnie seria składa się z sześciu kosmetyków, jeden z nich, a mianowicie krem odżywczy, mam przyjemność stosować. Przez ponad miesiąc regularnie stosuję ten krem i uważam, że już nadeszła pora, aby Wam o jego mocy opowiedzieć :)
Słów kilka od producenta
Kremowy i gęsty. Nasycony składnikami odżywczymi. Uelastycznia i wygładza skórę. Przeciwstarzeniowy, mocno nawilżający. Regeneruje, nawilża i koi skórę twarzy. Wygładza drobne zmarszczki, linie i nierówności. Posiada właściwości przeciwzapalne. Idealny na noc dla każdego rodzaju skóry, a dla przesuszonej, również na dzień.
Krem odżywczy to bogata kompozycja składników, która regeneruje naskórek, doskonale odżywia i wygładza zmarszczki.
Zawiera ekstrakt z niebiesko-zielonych alg, który działa jak naturalny retinoid, wygładza i zagęszcza.
Działanie przeciwzmarszczkowe alg, dopełniają kolejne efektywne koncentraty: olej z orzecha brazylijskiego, olej z pestek moreli oraz ekstrakt z pomidora, bogaty w likopen – razem dostarczają dawkę witamin, aminokwasów i substancji odpowiedzialnych za jędrny i świeży wygląd skóry.
Wyciąg z pomidora dodatkowo chroni skórę przed promieniowaniem słonecznym i zanieczyszczeniami środowiskowymi ( jest w tym dwa razy skuteczniejszy niż beta-karoten ).
Skład uzupełniają substancje nawilżające: kwas hialuronowy, Aquaxtrem oraz oleje zimnotłoczone.
Dzięki dodatku wyciągu z nasion dyni, krem łagodzi podrażnienia i koi wrażliwą skórę.
Krem odżywczy Resibo to prawdziwy opatrunek dla Twojej skóry.
Krem odżywczy zawiera 98,8% składników naturalnych.
Marka, od momentu pojawienia się na rynku, mocno mnie zaciekawiła. Oczywiście pierwszą, a jednocześnie bardzo ważną cechą, jest wygląd, prezentacja kosmetyków. Przyznajcie, że Resibo wyróżnia się wśród innych marek :) Te tekturowe pudełka o prostej, a zarazem gustownej szacie, nie pozwalają " przejść obok obojętnie ", kuszą, nęcą, uwodzą...
Co ciekawe, pudełko jest nie tylko miłe dla oka, ale również zostało bardzo solidnie wykonane - jest twarde, sztywne, przyjemne w dotyku i odporne na zabrudzenia. A te cechy tworzą z niego... fajny gadżet do ponownego użycia - idealnie posłuży jako piórnik, podstawka lub jako tuba do przewożenia drobnych rzeczy.
Tuba, prócz ważnych informacji dotyczących produktu, mieści w swoim wnętrzu buteleczkę z kremem.
Butelka typu airless, o pojemności 50 ml, zapewnia komfortową, łatwą oraz higieniczną aplikację. Dodatkowym udogodnieniem jest opcja zamykania kremu, poprzez przekręcenie główki aplikatora. Niby szczegół, niby zbędny, no bo już sam korek gwarantuje solidną ochronę, szczelnie zamykając się na " klik ". Ale z drugiej strony... podczas przewożenia - różnie bywa, a przy takim zabezpieczeniu, dozownik nie uroni ani jednej kropli kremu :)
O przedostaniu się do wnętrza wilgoci, zanieczyszczeń czy bakterii, nie ma nawet mowy :)
Półprzezroczysta buteleczka pozwala na bieżąco kontrolować stopień zużycia kosmetyku, a trocha koloru na etykiecie jest ładną, pozytywną odmianą, miłą dla oka.
Dzięki smukłej formie buteleczki oraz sprawnie działającego mechanizmu pompki, stosowanie kremu jest czystą przyjemnością. Pompka chodzi bez zarzutu, jest precyzyjna i płynna w ruchu, dzięki czemu można wydostać nawet małą ilość kremu.
Krem ma gęstą, treściwą konsystencję z lekkim połyskiem, lecz przy kontakcie ze skórą staje się nadzwyczajnie delikatny, miły i przyjemny. Z łatwością, i bez żadnego oporu, rozprowadza się po skórze, równomiernie ją pokrywając i ładnie w nią wnikając.
Przypadł mi również do gustu zapach kremu, który mimo ziołowej nuty, ma w sobie delikatnie słodkawe akcenty. Zapach nie tylko uprzyjemnia stosowanie, ale również koi, relaksuje, pobudza zmysły... tego właśnie potrzebuje po ciężkim, pracowitym dniu.
Moja mieszana skóra miewa różne " zachcianki ", a to opływa sebum, a to staje się nadwrażliwa i czuła na każdy dotyk, a to ... prezentuje się całkiem fajnie i nie sprawia mi żadnych kłopotów.
Jak wiecie, 35+ to już nie tylko drobniutkie zmarszczki mimiczne, lecz coraz bardziej wyraźne linie, załamania, bruzdy... u mnie szczególnie na czole. Dlatego też kosmetyki przeciwzmarszczkowe są teraz na porządku dziennym... lub nocnym :)
Krem odżywczy Resibo stosuję regularnie od ponad miesiąca. Regularnie, ale tylko na noc. Bowiem jako dzienny na mojej skórze nie zawsze się sprawdza. Jedynie gdy potrzebowała ona natychmiastowego ukojenia, sięgałam po niego. Pod makijażem świetnie się zachowuje, jedynie strefa -T potrzebowała dodatkowego matowienia.
Krem dobrze się wchłania, nie pozostawiając żadnej tłustej warstewki, jedynie delikatny, ochronny film. Zapewnia skórze natychmiastowy komfort, nawilżenie, regenerację. Koi oraz łagodzi podrażnienia, zaczerwienienia, niweluje suchość.
Po zastosowaniu kremu na noc, o poranku moja skóra zawsze się świeci, ale jednocześnie jest wypoczęta, gładka, elastyczna, o równomiernym kolorycie i świetnym, świeżym wyglądzie.
Stosuję krem na " nocne serum ", o którym niedawno pisałam - w połączeniu zapewniają spektakularne efekty!
Cena - 79 zł / 50 ml
Dostępność - Resibo
Podsumowując...
Polubiłam, doceniłam, uzależniłam się... Ten krem jest genialny! W czasie gdy odpoczywam, gdy sobie słodko śpię, on porządnie regeneruje moją skórę, zapewniając jej idealny start w kolejny dzień :) Natomiast wieczorem, tuż po aplikacji, koi, łagodzi, nawilża, odstresowuje skórę po całym dniu, i co ważne, robi to w trybie natychmiastowym!
Cena tego kremu nie jest zaporowa, wliczając wysoką wydajność, niewiele go trzeba na jedną aplikację, naturalny skład, skuteczność działania oraz bardzo zadowalające efekty.
Nabrałam ochoty na więcej! Muszę zapoznać się z kolejnymi perełkami marki, zwłaszcza, że próbki kremu pod oczy oraz kremu ultranawilżającego zrobiły na mnie pozytywne pierwsze wrażenie :)
Znacie markę Resibo?
Który kosmetyk wypróbowaliście i polecacie?
Krem odżywczy został moim ulubieńcem, a jakie są Wasze?
Miłego wieczoru :)
Zauważyłam, że ostatnio coraz bardziej świadomie podchodzimy do wyboru kosmetyków. I to zarówno tych pielęgnacyjnych jak i makijażowych. Z czasem, czy może lepiej powiedzieć z jego biegiem, nasze preferencje i potrzeby ciągle się zmieniają. Poszukujemy wysokiej jakości, skuteczności i niewygórowanej ceny, choć często wolimy jednak zapłacić więcej, jeśli produkt jest tego wart. W tych poszukiwaniach często odkrywamy dla siebie prawdziwe perełki - czyż nie? Dziś o jednej z takich perełek, którą odkryłam za pośrednictwem serwisu Urodaizdrowie, chce Wam opowiedzieć. Ciekawe?
Moja perełka jest tworem Resibo, polskiej marki kosmetyków, które powstały na bazie naturalnych, specjalnie wyselekcjonowanych surowców. Marka specjalizuje się w produktach, które są stworzone z myślą o bezpieczeństwie dla skóry oraz szacunku wobec środowiska. Są to kosmetyki wegańskie, biodegradowalne i wszechstronne.
Produkty marki Resibo są naturalne w ponad 96%!
Aktualnie seria składa się z sześciu kosmetyków, jeden z nich, a mianowicie krem odżywczy, mam przyjemność stosować. Przez ponad miesiąc regularnie stosuję ten krem i uważam, że już nadeszła pora, aby Wam o jego mocy opowiedzieć :)
Słów kilka od producenta
Kremowy i gęsty. Nasycony składnikami odżywczymi. Uelastycznia i wygładza skórę. Przeciwstarzeniowy, mocno nawilżający. Regeneruje, nawilża i koi skórę twarzy. Wygładza drobne zmarszczki, linie i nierówności. Posiada właściwości przeciwzapalne. Idealny na noc dla każdego rodzaju skóry, a dla przesuszonej, również na dzień.
Krem odżywczy to bogata kompozycja składników, która regeneruje naskórek, doskonale odżywia i wygładza zmarszczki.
Zawiera ekstrakt z niebiesko-zielonych alg, który działa jak naturalny retinoid, wygładza i zagęszcza.
Działanie przeciwzmarszczkowe alg, dopełniają kolejne efektywne koncentraty: olej z orzecha brazylijskiego, olej z pestek moreli oraz ekstrakt z pomidora, bogaty w likopen – razem dostarczają dawkę witamin, aminokwasów i substancji odpowiedzialnych za jędrny i świeży wygląd skóry.
Wyciąg z pomidora dodatkowo chroni skórę przed promieniowaniem słonecznym i zanieczyszczeniami środowiskowymi ( jest w tym dwa razy skuteczniejszy niż beta-karoten ).
Skład uzupełniają substancje nawilżające: kwas hialuronowy, Aquaxtrem oraz oleje zimnotłoczone.
Dzięki dodatku wyciągu z nasion dyni, krem łagodzi podrażnienia i koi wrażliwą skórę.
Krem odżywczy Resibo to prawdziwy opatrunek dla Twojej skóry.
Krem odżywczy zawiera 98,8% składników naturalnych.
Marka, od momentu pojawienia się na rynku, mocno mnie zaciekawiła. Oczywiście pierwszą, a jednocześnie bardzo ważną cechą, jest wygląd, prezentacja kosmetyków. Przyznajcie, że Resibo wyróżnia się wśród innych marek :) Te tekturowe pudełka o prostej, a zarazem gustownej szacie, nie pozwalają " przejść obok obojętnie ", kuszą, nęcą, uwodzą...
Co ciekawe, pudełko jest nie tylko miłe dla oka, ale również zostało bardzo solidnie wykonane - jest twarde, sztywne, przyjemne w dotyku i odporne na zabrudzenia. A te cechy tworzą z niego... fajny gadżet do ponownego użycia - idealnie posłuży jako piórnik, podstawka lub jako tuba do przewożenia drobnych rzeczy.
Tuba, prócz ważnych informacji dotyczących produktu, mieści w swoim wnętrzu buteleczkę z kremem.
Butelka typu airless, o pojemności 50 ml, zapewnia komfortową, łatwą oraz higieniczną aplikację. Dodatkowym udogodnieniem jest opcja zamykania kremu, poprzez przekręcenie główki aplikatora. Niby szczegół, niby zbędny, no bo już sam korek gwarantuje solidną ochronę, szczelnie zamykając się na " klik ". Ale z drugiej strony... podczas przewożenia - różnie bywa, a przy takim zabezpieczeniu, dozownik nie uroni ani jednej kropli kremu :)
O przedostaniu się do wnętrza wilgoci, zanieczyszczeń czy bakterii, nie ma nawet mowy :)
Półprzezroczysta buteleczka pozwala na bieżąco kontrolować stopień zużycia kosmetyku, a trocha koloru na etykiecie jest ładną, pozytywną odmianą, miłą dla oka.
Dzięki smukłej formie buteleczki oraz sprawnie działającego mechanizmu pompki, stosowanie kremu jest czystą przyjemnością. Pompka chodzi bez zarzutu, jest precyzyjna i płynna w ruchu, dzięki czemu można wydostać nawet małą ilość kremu.
Krem ma gęstą, treściwą konsystencję z lekkim połyskiem, lecz przy kontakcie ze skórą staje się nadzwyczajnie delikatny, miły i przyjemny. Z łatwością, i bez żadnego oporu, rozprowadza się po skórze, równomiernie ją pokrywając i ładnie w nią wnikając.
Przypadł mi również do gustu zapach kremu, który mimo ziołowej nuty, ma w sobie delikatnie słodkawe akcenty. Zapach nie tylko uprzyjemnia stosowanie, ale również koi, relaksuje, pobudza zmysły... tego właśnie potrzebuje po ciężkim, pracowitym dniu.
Moja mieszana skóra miewa różne " zachcianki ", a to opływa sebum, a to staje się nadwrażliwa i czuła na każdy dotyk, a to ... prezentuje się całkiem fajnie i nie sprawia mi żadnych kłopotów.
Jak wiecie, 35+ to już nie tylko drobniutkie zmarszczki mimiczne, lecz coraz bardziej wyraźne linie, załamania, bruzdy... u mnie szczególnie na czole. Dlatego też kosmetyki przeciwzmarszczkowe są teraz na porządku dziennym... lub nocnym :)
Krem odżywczy Resibo stosuję regularnie od ponad miesiąca. Regularnie, ale tylko na noc. Bowiem jako dzienny na mojej skórze nie zawsze się sprawdza. Jedynie gdy potrzebowała ona natychmiastowego ukojenia, sięgałam po niego. Pod makijażem świetnie się zachowuje, jedynie strefa -T potrzebowała dodatkowego matowienia.
Krem dobrze się wchłania, nie pozostawiając żadnej tłustej warstewki, jedynie delikatny, ochronny film. Zapewnia skórze natychmiastowy komfort, nawilżenie, regenerację. Koi oraz łagodzi podrażnienia, zaczerwienienia, niweluje suchość.
Po zastosowaniu kremu na noc, o poranku moja skóra zawsze się świeci, ale jednocześnie jest wypoczęta, gładka, elastyczna, o równomiernym kolorycie i świetnym, świeżym wyglądzie.
Stosuję krem na " nocne serum ", o którym niedawno pisałam - w połączeniu zapewniają spektakularne efekty!
Cena - 79 zł / 50 ml
Dostępność - Resibo
Podsumowując...
Polubiłam, doceniłam, uzależniłam się... Ten krem jest genialny! W czasie gdy odpoczywam, gdy sobie słodko śpię, on porządnie regeneruje moją skórę, zapewniając jej idealny start w kolejny dzień :) Natomiast wieczorem, tuż po aplikacji, koi, łagodzi, nawilża, odstresowuje skórę po całym dniu, i co ważne, robi to w trybie natychmiastowym!
Cena tego kremu nie jest zaporowa, wliczając wysoką wydajność, niewiele go trzeba na jedną aplikację, naturalny skład, skuteczność działania oraz bardzo zadowalające efekty.
Nabrałam ochoty na więcej! Muszę zapoznać się z kolejnymi perełkami marki, zwłaszcza, że próbki kremu pod oczy oraz kremu ultranawilżającego zrobiły na mnie pozytywne pierwsze wrażenie :)
Znacie markę Resibo?
Który kosmetyk wypróbowaliście i polecacie?
Krem odżywczy został moim ulubieńcem, a jakie są Wasze?
Miłego wieczoru :)
piątek, 24 kwietnia 2015
Sally Hansen Instant Cuticle Remover - Żel do usuwania skórek w 15 sekund
Witajcie Słoneczka ;)
Ilekroć czytałam o różnych preparatach do usuwania skórek, za każdym razem starałam się je wypróbować osobiście. Lecz wyniki dotychczasowych prób udowadniały jedynie, że moje skórki zamiast " gotowych rozwiązań " jednak wolą długi zabieg polegający na moczeniu, zmiękczeniu, odsuwaniu, wycinaniu...
Mam bardzo twarde, narastające na paznokcie, skórki, usuwanie których sprawia nie tylko wiele zachodu, ale często też nieprzyjemne uczucie dyskomfortu, a nawet ból.
Instant Cuticle Remover od Sally Hansen jest chyba produktem kultowym, a przynajmniej bardzo sławnym, chwalonym, polecanym i rekomendowanym przez wielu z Was. Każdą opinię na blogach cenię, zdaję też sobie sprawę, że produkty, które idealnie sprawdzają się u jednych, nie koniecznie posłużą innym. Musiałam go wypróbować, ponieważ na ten właśnie żel, tak naprawdę pokładałam wielkie nadzieje.
Czy okazał się skutecznym rozwiązaniem na moje problemy? Czy tylko kolejnym nietrafnym bądź nie robiącym nic produktem? O tym właśnie dziś Wam opowiem, bowiem zmierzyłam się z legendą!
Słów kilka od producenta
Instant Cuticle Remover marki Sally Hansen. Błyskawiczny żel do usuwania skórek. Innowacyjna formuła pomaga usunąć nadmiar skórek w kilkanaście sekund. Produkt zawiera składniki pochodzenia naturalnego: rumianek i aloes, które nawilżają i łagodzą podrażnienia. Preparat doskonale sprawdza się podczas usuwania zgrubiałego naskórka.
Sposób użycia:
Skórki - Wyciśnij żel na skórki i pod końcówki paznokcia. Po 15 sekundach delikatnie odsuń skórki patyczkiem. Następnie dokładnie zmyj nadmiar ciepłą wodą i mydłem.
Zgrubiały naskórek - Nałóż na zgrubienie na 1 minutę, nie dłużej. Następnie dokładnie zmyj nadmiar ciepłą wodą i mydłem.
Nie stosować na uszkodzoną lub wrażliwą skórę!
Unikać kontaktu z oczami. Nie stosować częściej jak 2 razy w tygodniu!
Zacznę tradycyjnie, od opakowania, które bardzo mi się podoba, zarówno pod względem wizualnym, niebieska, miła dla oka buteleczka, jak i praktycznym. Buteleczka, o pojemności 29,5 ml, jest lekko spłaszczona, a więc trzymanie podczas użycia oraz naciskanie jej, w razie konieczności, jest bardzo wygodne.
Długi dozator umożliwia precyzyjną aplikację oraz zapobiega wydostaniu się nadmiaru żelu. Dzięki świetnie dopasowanemu do konsystencji produktu otworowi, ilość preparatu, podczas nakładania, można łatwo kontrolować. Solidnie zakręcany korek skutecznie chroni zawartość i gwarantuje bezpieczeństwo podczas przewożenia produktu.
Buteleczka została zapakowana do tekturowego pudełka zawierającego wszystkie szczegółowe informacje, w tym sposób użycia, uwagi, pełny skład, termin ważności - 24 miesiące od momentu otwarcia.
Żel jest całkowicie przezroczysty, i wcale nie taki żelowy, jakby mogło się wydawać. Ma półpłynną, lekko żelową konsystencję, która łatwo się rozprowadza, zarówno po skórkach jak i na zgrubieniach. Nie spływa, jeśli oczywiście nie przesadzimy z ilością, no bo i po co - liczy się skuteczność działania, nie ilość aplikowanego produktu.
Zapachu nie wyczuwam żadnego, wydaje mi się zupełnie neutralny.
Podczas pierwszego użycia Instant Cuticle Remover`a przestrzegałam czasowych wskazówek producenta, co do sekundy! Nałożyłam, po 15 sekundach zabrałam się za odsuwanie skórek, następnie mycie i... nie byłam w pełni zadowolona z efektu.
Kolejnym razem przedłużyłam czas z 15 do 30 sekund - już było lepiej, ale nie do końca tak, jak to sobie wyobrażałam, sugerując się opisem producenta oraz opiniami na blogach.
Minuta! 1 minuta - to czas idealny dla moich twardych, mocnych, często nawet pękających skórek, sztywnie przywierających do paznokcia. Czemu to płytki mi nie rosną tak pięknie jak skórki się pytam? Po tej jednej minucie skórki rzeczywiście się rozpuszczają, nawet moje skórki się rozpuszczają! Nie w całości, ale znacząca ich część, widzę to podczas odsuwania drewnianym patyczkiem. Potem wystarczy tylko umyć ręce mydłem i porządnie je nakremować.
Efekt mnie zaskoczył, nie wierzyłam własnym oczom - po minucie osiągnęłam efekt, który zawsze otrzymywałam w wyniku 30 minutowego zabiegu manicure! I to bez moczenia, natłuszczenia, dyskomfortu, bólu... Raz i gotowe! Po użyciu żelu odsuwanie skórek przestało dla mnie być bolesną czynnością!
Jeśli chodzi o zgrubienia - żel też z nimi radzi sobie świetnie. Po generalnych porządkach, sprzątaniu czy po pracach ogródkowych moje ręce nie wyglądają najlepiej. Zgrubienia zazwyczaj " zdobią " kciuki, wskazujące i środkowe pace, ale po minucie z żelem - po prostu znikają :)
Cena - 24,99 zł / 29,5 ml
Dostępność - Ladymakeup Sklep
Podsumowując...
Dziwi mnie tylko jedno, dlaczego aż tyle czasu zwlekałam z jego zakupem? Może te kwestia niepowodzenia innych preparatów chwalonych przez wiele osób... Może obawa przed kolejnym rozczarowaniem... A może też dlatego, że nie było go w sklepie, kiedy byłam już zdecydowana na zakup? W każdym bądź razie jestem szczęśliwa, że w końcu poznałam słynny Błyskawiczny żel do usuwania skórek, że okazał się on nadzwyczajnie skutecznym produktem, który oszczędza mi tyle czasu i cierpienia.
Może nie działa na moje skórki w 15 sekund, ale minuta mnie też bardzo satysfakcjonuje, jeśli macie problem z twardymi, mocno narastającymi skórkami, koniecznie z nim się zapoznajcie! To będzie udana przyjaźń, zobaczycie :)
Czy wypróbowaliście już legendarny Instant Cuticle Remover Sally Hansen?
Jak oceniacie go ze swojego punktu widzenia ( sprawdzenia ) ?
Polubiliście go tak jak ja?
Jestem zachwycona! Będzie towarzyszył mi zawsze!
Udanego weekendu Wam życzę :)
Ilekroć czytałam o różnych preparatach do usuwania skórek, za każdym razem starałam się je wypróbować osobiście. Lecz wyniki dotychczasowych prób udowadniały jedynie, że moje skórki zamiast " gotowych rozwiązań " jednak wolą długi zabieg polegający na moczeniu, zmiękczeniu, odsuwaniu, wycinaniu...
Mam bardzo twarde, narastające na paznokcie, skórki, usuwanie których sprawia nie tylko wiele zachodu, ale często też nieprzyjemne uczucie dyskomfortu, a nawet ból.
Instant Cuticle Remover od Sally Hansen jest chyba produktem kultowym, a przynajmniej bardzo sławnym, chwalonym, polecanym i rekomendowanym przez wielu z Was. Każdą opinię na blogach cenię, zdaję też sobie sprawę, że produkty, które idealnie sprawdzają się u jednych, nie koniecznie posłużą innym. Musiałam go wypróbować, ponieważ na ten właśnie żel, tak naprawdę pokładałam wielkie nadzieje.
Czy okazał się skutecznym rozwiązaniem na moje problemy? Czy tylko kolejnym nietrafnym bądź nie robiącym nic produktem? O tym właśnie dziś Wam opowiem, bowiem zmierzyłam się z legendą!
Słów kilka od producenta
Instant Cuticle Remover marki Sally Hansen. Błyskawiczny żel do usuwania skórek. Innowacyjna formuła pomaga usunąć nadmiar skórek w kilkanaście sekund. Produkt zawiera składniki pochodzenia naturalnego: rumianek i aloes, które nawilżają i łagodzą podrażnienia. Preparat doskonale sprawdza się podczas usuwania zgrubiałego naskórka.
Sposób użycia:
Skórki - Wyciśnij żel na skórki i pod końcówki paznokcia. Po 15 sekundach delikatnie odsuń skórki patyczkiem. Następnie dokładnie zmyj nadmiar ciepłą wodą i mydłem.
Zgrubiały naskórek - Nałóż na zgrubienie na 1 minutę, nie dłużej. Następnie dokładnie zmyj nadmiar ciepłą wodą i mydłem.
Nie stosować na uszkodzoną lub wrażliwą skórę!
Unikać kontaktu z oczami. Nie stosować częściej jak 2 razy w tygodniu!
Zacznę tradycyjnie, od opakowania, które bardzo mi się podoba, zarówno pod względem wizualnym, niebieska, miła dla oka buteleczka, jak i praktycznym. Buteleczka, o pojemności 29,5 ml, jest lekko spłaszczona, a więc trzymanie podczas użycia oraz naciskanie jej, w razie konieczności, jest bardzo wygodne.
Długi dozator umożliwia precyzyjną aplikację oraz zapobiega wydostaniu się nadmiaru żelu. Dzięki świetnie dopasowanemu do konsystencji produktu otworowi, ilość preparatu, podczas nakładania, można łatwo kontrolować. Solidnie zakręcany korek skutecznie chroni zawartość i gwarantuje bezpieczeństwo podczas przewożenia produktu.
Buteleczka została zapakowana do tekturowego pudełka zawierającego wszystkie szczegółowe informacje, w tym sposób użycia, uwagi, pełny skład, termin ważności - 24 miesiące od momentu otwarcia.
Żel jest całkowicie przezroczysty, i wcale nie taki żelowy, jakby mogło się wydawać. Ma półpłynną, lekko żelową konsystencję, która łatwo się rozprowadza, zarówno po skórkach jak i na zgrubieniach. Nie spływa, jeśli oczywiście nie przesadzimy z ilością, no bo i po co - liczy się skuteczność działania, nie ilość aplikowanego produktu.
Zapachu nie wyczuwam żadnego, wydaje mi się zupełnie neutralny.
Podczas pierwszego użycia Instant Cuticle Remover`a przestrzegałam czasowych wskazówek producenta, co do sekundy! Nałożyłam, po 15 sekundach zabrałam się za odsuwanie skórek, następnie mycie i... nie byłam w pełni zadowolona z efektu.
Kolejnym razem przedłużyłam czas z 15 do 30 sekund - już było lepiej, ale nie do końca tak, jak to sobie wyobrażałam, sugerując się opisem producenta oraz opiniami na blogach.
Minuta! 1 minuta - to czas idealny dla moich twardych, mocnych, często nawet pękających skórek, sztywnie przywierających do paznokcia. Czemu to płytki mi nie rosną tak pięknie jak skórki się pytam? Po tej jednej minucie skórki rzeczywiście się rozpuszczają, nawet moje skórki się rozpuszczają! Nie w całości, ale znacząca ich część, widzę to podczas odsuwania drewnianym patyczkiem. Potem wystarczy tylko umyć ręce mydłem i porządnie je nakremować.
Efekt mnie zaskoczył, nie wierzyłam własnym oczom - po minucie osiągnęłam efekt, który zawsze otrzymywałam w wyniku 30 minutowego zabiegu manicure! I to bez moczenia, natłuszczenia, dyskomfortu, bólu... Raz i gotowe! Po użyciu żelu odsuwanie skórek przestało dla mnie być bolesną czynnością!
Jeśli chodzi o zgrubienia - żel też z nimi radzi sobie świetnie. Po generalnych porządkach, sprzątaniu czy po pracach ogródkowych moje ręce nie wyglądają najlepiej. Zgrubienia zazwyczaj " zdobią " kciuki, wskazujące i środkowe pace, ale po minucie z żelem - po prostu znikają :)
Cena - 24,99 zł / 29,5 ml
Dostępność - Ladymakeup Sklep
Podsumowując...
Dziwi mnie tylko jedno, dlaczego aż tyle czasu zwlekałam z jego zakupem? Może te kwestia niepowodzenia innych preparatów chwalonych przez wiele osób... Może obawa przed kolejnym rozczarowaniem... A może też dlatego, że nie było go w sklepie, kiedy byłam już zdecydowana na zakup? W każdym bądź razie jestem szczęśliwa, że w końcu poznałam słynny Błyskawiczny żel do usuwania skórek, że okazał się on nadzwyczajnie skutecznym produktem, który oszczędza mi tyle czasu i cierpienia.
Może nie działa na moje skórki w 15 sekund, ale minuta mnie też bardzo satysfakcjonuje, jeśli macie problem z twardymi, mocno narastającymi skórkami, koniecznie z nim się zapoznajcie! To będzie udana przyjaźń, zobaczycie :)
Czy wypróbowaliście już legendarny Instant Cuticle Remover Sally Hansen?
Jak oceniacie go ze swojego punktu widzenia ( sprawdzenia ) ?
Polubiliście go tak jak ja?
Jestem zachwycona! Będzie towarzyszył mi zawsze!
Udanego weekendu Wam życzę :)
czwartek, 23 kwietnia 2015
Nowość na polskim rynku! InspiredBy - pudełka tworzone przez gwiazdy dla Ciebie!
Witajcie Słoneczka :)
Jako Ambasadorką ShinyBox, mam wspaniałą możliwość każdego miesiąca poznawać nowe marki i produkty, nie tylko te kosmetyczne. Od kilku miesięcy wnikliwie obserwuje zmiany, które zachodzą w tych pudełkach i choć czasem nie jestem w 100% usatysfakcjonowana zawartością, ciesze się, że mogę je poznawać. Coraz bardziej też doceniam prawdziwą " misję " tych pudełek - darują ogromną radość, zachwyt i ten niepowtarzalny dreszcz emocji przed otwarciem... Znacie to uczucie?
Jednak zespół ShinyBox nie spoczywa na laurach, lecz ciągle poszukuje nowych inspiracji oraz innowacyjnych rozwiązań, aby jeszcze bardziej podsycić nasze emocje, pobudzić wyobraźnie, wywołać pragnienie...
I oto jest! Nowość na polskim rynku! InspiredBy - piękne pudełka tworzone przez gwiazdy!!!
InspiredBy to nowy projekt spółki Shiny Group wywodzącej się z Red Sky, która wprowadziła na nasz rynek modę na boxy subskrypcyjne. Właściciele słynnego w Polsce pudełka z kosmetykami ShinyBox, po sukcesie swojego beauty boxa, postanowili stworzyć zestawy komponowane przez gwiazdy.
To innowacyjny kanał komunikacji, łączący znane i podziwiane osoby z ich fanami. To możliwość bliższego poznania autora i wybranych przez niego przedmiotów. To poniekąd zaproszenie gwiazdy do domu!
InspiredBy jest kwartalną subskrypcją zestawu przygotowanego przez wybraną przez Ciebie osobę. Raz na trzy miesiące, box od wybranego autora, zostanie nam dostarczony prosto do domu, gdzie spokojnie możemy cieszyć się częścią świata naszej ulubionej gwiazdy. W przesyłce znajdziemy list oraz niezwykłe prezenty od ulubionej gwiazdy. Subskrypcję można anulować w dowolnym momencie.
Ulubione produkty Gwiazd w pięknych pudełkach InspiredBy są już dostępne online.
Do współpracy zaproszono aktorów, wokalistów, sportowców oraz ikony show biznesu. Każdy autor, cyklicznie tworzy dedykowaną kolekcję przedmiotów dla swoich fanów. W zestawach znajdują się również autorskie listy, wraz z opisem produktów i wyjaśnieniem, dlaczego znalazły się w pudełku.
W pierwszej edycji InspiredBy można zapisać się na subskrypcję boxa od Ewy Chodakowskiej, Kasi Tusk, Anny Wendzikowskiej, Agnieszki Jastrzębskiej, Anety Zając, Stefano Terrazzino oraz Charlize Mystery.
Zestawy pozostają niespodzianką do dnia pierwszej wysyłki. Na stronie InspiredBy uchylono jednak rąbka tajemnicy o spodziewanej wartości pudełek. Wygląda na to, że będzie ona przewyższała cenę pudełka co najmniej dwukrotnie.
Ceny pudełek wahają się od 99 zł do 169 zł, przy czym te najdroższe mają osiągać wartość ponad 400 zł!!!
W pudełku znajdzie się zestaw oryginalnych, ekskluzywnych przedmiotów, wybranych przez danego autora. Mogą to być kosmetyki, książki, płyty, gadżety oraz akcesoria i biżuteria. Przedmioty, które są ponadczasowe, praktyczne i ekscytujące, a każdy odzwierciedla osobę, która go wybrała. W liście od autora, znajdzie się także uzasadnienie, dlaczego dany produkt został wybrany do zestawu. Czuję się podekscytowana :) Rozważam wybór między trzema zestawami, są to zestawy:
Każdy z nich bardzo mnie kusi, wybór jest trudny, ale i pudełka się różnią zawartością ( wedle ich opisów na stronie ) - męski, naturalny czy luksusowy? Który wybrać... Może jednak zrobię prezent dla męża :)
Już niebawem nastąpi wysyłka pierwszych w Polsce boxów gwiazd.
Co znajdzie się w środku? To na razie wielka tajemnica!!!
To co Kochani, odkrywamy boxy tworzone przez Gwiazdy?
Więcej informacji, opisy pudełek oraz zapowiedzi gwiazd, które je tworzyły, znajdziecie na www.InspiredBy.pl
Jak Wam się podoba pomysł boxów tworzonych przez gwiazdy?
Czyj zestaw chętnie dla siebie wybieracie?
A może jest więcej jak jedno pragnienie? :)
Miłego wieczoru!
wtorek, 21 kwietnia 2015
Ha3+ lifetime Serum Murier Laboratories Paris - Twoja skóra go pokocha!
Witajcie Słoneczka :)
Zupełnie nie tak dawno temu, choć wydaje się, że to było wiekiiiii temu, pojawiła się na naszym rynku pewna francuska marka - Murier Laboratories Paris. Zagościła na facebooku, w sklepie internetowym oraz... na naszych, blogerskich twarzach :)
Z pewnością o niej słyszałyście, a być może obecnie stosujecie któryś z ich kosmetyków, bowiem marka wkroczyła do nas z wielką kampanią testerską. I słusznie! Cóż może być lepsze od opinii osób, które na swojej skórze wypróbowały kosmetyk - reklama tego nie zastąpi, o nie! Mamy różne typy skóry, różne gusta, różne wymagania... Każda opinia jest ważna, bowiem jest indywidualna!
Murier to jedną z pierwszych firm na rynku oferujących szeroką gamę najwyższej jakości kosmetyków z roślinnymi komórkami macierzystymi. Produkty są tworzone według unikalnych technologii, będących efektem badań naukowych prowadzonych przez wybitnych specjalistów z dziedziny kosmetologii i dermatologii.
Marka oferuje całą gamę kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji wszystkich rodzajów skóry, w tym również dla problematycznej oraz dojrzałej, o bardzo intensywnym działaniu odmładzającym i ujędrniającym.
Muszę powiedzieć, że firma zaskoczyła hojnością. Do testowania można było wybrać nie jeden, nie dwa, lecz kilka produktów! I choć każdy produkt zapowiadał się obiecująco, zdecydowałam się na Ha3+ lifetime - serum do twarzy na noc o właściwościach nawilżająco-odmładzających. Po miesiącu regularnego stosowania, mogę o nim już sporo powiedzieć... co i uczynię :)
Słów kilka od producenta
Ha3+ lifetime Serum do twarzy na noc o właściwościach nawilżająco-odmładzających działa skutecznie na przesuszoną i zniszczoną skórę. Połączenie ekstraktu ryżowego z wyciągiem z roślinnych komórek macierzystych gwarantuje wysoką efektywność działania odmładzającego.
Zawarte w komórkach roślinnych flawonoidy przeciwdziałają przedwczesnemu starzeniu oraz pobudzają naturalne procesy regeneracji skóry.
Serum uzupełnia niedobór naturalnie występującego w skórze kwasu hialuronowego, zapewniając intensywne nawilżenie i elastyczność. Kwas hialuronowy wygładza zmarszczki od wewnątrz, liftinguje oraz wyrównuje niedoskonałości.
Innowacyjne składniki aktywne zapewniają długotrwałe nawilżenie i odmłodzenie każdego rodzaju skóry.
Rezultaty: Serum skutecznie regeneruje i głęboko nawilża skórę, opóźnia proces starzenia, przywraca jędrność i elastyczność, napina i wygładza skórę nadając jej blask i świeżość.
Produkt przebadany dermatologicznie.
Serum otrzymujemy w tekturowym pudełku, dodatkowo chronionym szczelną folią, która gwarantuje nietykalność produktu.
Buteleczka, o pojemności 30 ml, wykonana z granatowego szkła, przepięknie prezentuje się, nawiązuje do produktów profesjonalnych, które często są podawane w takim " szkle ".
Długa, szklana pipeta, z białą, gumową wypustką, umożliwia precyzyjnie nabieranie i dawkowanie produktu. Jest elastyczna, miękka, podatna na nacisk, dzięki czemu ułatwia stosowanie.
Buteleczka jest poręczna, przyjemna dla oka i wygodna w użyciu, ale należy uważać, aby się nie roztłukła - ja osobiście i tak wolę kosmetyki w szklanych opakowaniach.
Serum ma krótki i przyjazny skład, co doceniam, bowiem uważam, że czym mniej złożony kosmetyk, tym lepsze działanie... Choć nie jest to regułą, różnie bywa :)
Kosmetyk jest przezroczysty, półpłynny, lekko " żelowy ", jak to serum zazwyczaj ma, nie jest jednak klejące, ciężkie, lepkie.
Zapach przyjemny, ale specyficzny, bardzo lekki, delikatnie wyczuwalny i natychmiastowo znikający tuż po aplikacji.
Serum to kosmetyk, który od kilku dobrych lat regularnie lub okresowo stosuję w swojej pielęgnacji. Wypróbowałam wiele okazów, poznałam wspaniałe, i te trocha mniej wspaniałe wersje, ale jedno jest pewne - to niezbędnik KAŻDEJ kobiety! Niezależnie od wieku, wbrew pozorom :)
Ha3+ lifetime dzięki swojej lekkiej konsystencji świetnie rozprowadza się po skórze. Podczas jego aplikacji działam szybko, ponieważ wchłania się w tempie błyskawicznym! Co ważne, nie obciąża, nie klei, nie zapycha ani nie ciągnie skóry! Zostawia na niej jakby taką jedwabistą powłoczkę, która sprawia, że skóra staje się nadzwyczajnie delikatna, miękka i gładka w dotyku.
Twarz, szyję i dekolt, bo to właśnie na nie stosuję serum, ogarnia natychmiastowe uczucie komfortu. Mimo iż jest bardzo lekkie, beztłuszczowe, zapewnia wystarczającą porcję nawilżenia i ukojenia mojej mieszanej skórze. Czasami już nie nakładam na niego kremu na noc, ale zazwyczaj go stosuję, nie z konieczności, lecz w celach uzupełniających :)
Serum świetnie i błyskawicznie działa, efekty jego stosowania są wyczuwalne, a nawet widoczne, po każdej aplikacji. Przy regularnym stosowaniu efekty są spektakularne! Rzeczywiście w widoczny sposób poprawia nie tylko koloryt skóry, nadając jej promienności, zwężając pory, niwelując przebarwienia, zaczerwienienia, niedoskonałości, ale również jej kondycję. Działanie odmładzające to kwestia czasu, ale mogę powiedzieć, iż serum ładnie wygładza, delikatnie napina i zagęszcza skórę. Zmarszczki mimiczne, nawet po nieprzespanej nocy, są mniej widoczne :)
Po miesiącu stosowania zużyłam 1/3 pojemności serum, jest bardzo wydajne, a przy tym niezawodne i skuteczne!
Cena - 149 zł / 30 ml
Dostępność - Murier
Podsumowując...
Już nie pamiętam, kiedy miałam tak ładną, gładką, jednolitą i pełną zdrowego blasku skórę! Na wiosenne oczyszczenie i upiększenie skóry Ha3+ lifetime serum jest niezawodne - zadziwia efektami!
Jest przyjemne w użyciu, wyznacza się wysoką wydajnością, zachwyca swoją skutecznością, nie zmuszając długo czekać na efekty pielęgnacji. Jeszcze sporo kosmetyku mam w swojej buteleczce, co w tym przypadku cieszy, ale już mogę powiedzieć, że serum na noc jest moim ulubieńcem. A także jednym z najlepszych, które stosowałam.
Koniecznie wypróbujcie, a się przekonacie!
Które kosmetyki Murier już wypróbowaliście?
Które macie ochotę poznać?
Ja mam na oku jeszcze sporo perełek, nie omieszkam skorzystać z ich dobrodziejstw :)
Miłego wieczoru Wam życzę :*
Zupełnie nie tak dawno temu, choć wydaje się, że to było wiekiiiii temu, pojawiła się na naszym rynku pewna francuska marka - Murier Laboratories Paris. Zagościła na facebooku, w sklepie internetowym oraz... na naszych, blogerskich twarzach :)
Z pewnością o niej słyszałyście, a być może obecnie stosujecie któryś z ich kosmetyków, bowiem marka wkroczyła do nas z wielką kampanią testerską. I słusznie! Cóż może być lepsze od opinii osób, które na swojej skórze wypróbowały kosmetyk - reklama tego nie zastąpi, o nie! Mamy różne typy skóry, różne gusta, różne wymagania... Każda opinia jest ważna, bowiem jest indywidualna!
Murier to jedną z pierwszych firm na rynku oferujących szeroką gamę najwyższej jakości kosmetyków z roślinnymi komórkami macierzystymi. Produkty są tworzone według unikalnych technologii, będących efektem badań naukowych prowadzonych przez wybitnych specjalistów z dziedziny kosmetologii i dermatologii.
Marka oferuje całą gamę kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji wszystkich rodzajów skóry, w tym również dla problematycznej oraz dojrzałej, o bardzo intensywnym działaniu odmładzającym i ujędrniającym.
Muszę powiedzieć, że firma zaskoczyła hojnością. Do testowania można było wybrać nie jeden, nie dwa, lecz kilka produktów! I choć każdy produkt zapowiadał się obiecująco, zdecydowałam się na Ha3+ lifetime - serum do twarzy na noc o właściwościach nawilżająco-odmładzających. Po miesiącu regularnego stosowania, mogę o nim już sporo powiedzieć... co i uczynię :)
Słów kilka od producenta
Ha3+ lifetime Serum do twarzy na noc o właściwościach nawilżająco-odmładzających działa skutecznie na przesuszoną i zniszczoną skórę. Połączenie ekstraktu ryżowego z wyciągiem z roślinnych komórek macierzystych gwarantuje wysoką efektywność działania odmładzającego.
Zawarte w komórkach roślinnych flawonoidy przeciwdziałają przedwczesnemu starzeniu oraz pobudzają naturalne procesy regeneracji skóry.
Serum uzupełnia niedobór naturalnie występującego w skórze kwasu hialuronowego, zapewniając intensywne nawilżenie i elastyczność. Kwas hialuronowy wygładza zmarszczki od wewnątrz, liftinguje oraz wyrównuje niedoskonałości.
Innowacyjne składniki aktywne zapewniają długotrwałe nawilżenie i odmłodzenie każdego rodzaju skóry.
Rezultaty: Serum skutecznie regeneruje i głęboko nawilża skórę, opóźnia proces starzenia, przywraca jędrność i elastyczność, napina i wygładza skórę nadając jej blask i świeżość.
Produkt przebadany dermatologicznie.
Serum otrzymujemy w tekturowym pudełku, dodatkowo chronionym szczelną folią, która gwarantuje nietykalność produktu.
Buteleczka, o pojemności 30 ml, wykonana z granatowego szkła, przepięknie prezentuje się, nawiązuje do produktów profesjonalnych, które często są podawane w takim " szkle ".
Długa, szklana pipeta, z białą, gumową wypustką, umożliwia precyzyjnie nabieranie i dawkowanie produktu. Jest elastyczna, miękka, podatna na nacisk, dzięki czemu ułatwia stosowanie.
Buteleczka jest poręczna, przyjemna dla oka i wygodna w użyciu, ale należy uważać, aby się nie roztłukła - ja osobiście i tak wolę kosmetyki w szklanych opakowaniach.
Serum ma krótki i przyjazny skład, co doceniam, bowiem uważam, że czym mniej złożony kosmetyk, tym lepsze działanie... Choć nie jest to regułą, różnie bywa :)
Kosmetyk jest przezroczysty, półpłynny, lekko " żelowy ", jak to serum zazwyczaj ma, nie jest jednak klejące, ciężkie, lepkie.
Zapach przyjemny, ale specyficzny, bardzo lekki, delikatnie wyczuwalny i natychmiastowo znikający tuż po aplikacji.
Serum to kosmetyk, który od kilku dobrych lat regularnie lub okresowo stosuję w swojej pielęgnacji. Wypróbowałam wiele okazów, poznałam wspaniałe, i te trocha mniej wspaniałe wersje, ale jedno jest pewne - to niezbędnik KAŻDEJ kobiety! Niezależnie od wieku, wbrew pozorom :)
Ha3+ lifetime dzięki swojej lekkiej konsystencji świetnie rozprowadza się po skórze. Podczas jego aplikacji działam szybko, ponieważ wchłania się w tempie błyskawicznym! Co ważne, nie obciąża, nie klei, nie zapycha ani nie ciągnie skóry! Zostawia na niej jakby taką jedwabistą powłoczkę, która sprawia, że skóra staje się nadzwyczajnie delikatna, miękka i gładka w dotyku.
Twarz, szyję i dekolt, bo to właśnie na nie stosuję serum, ogarnia natychmiastowe uczucie komfortu. Mimo iż jest bardzo lekkie, beztłuszczowe, zapewnia wystarczającą porcję nawilżenia i ukojenia mojej mieszanej skórze. Czasami już nie nakładam na niego kremu na noc, ale zazwyczaj go stosuję, nie z konieczności, lecz w celach uzupełniających :)
Serum świetnie i błyskawicznie działa, efekty jego stosowania są wyczuwalne, a nawet widoczne, po każdej aplikacji. Przy regularnym stosowaniu efekty są spektakularne! Rzeczywiście w widoczny sposób poprawia nie tylko koloryt skóry, nadając jej promienności, zwężając pory, niwelując przebarwienia, zaczerwienienia, niedoskonałości, ale również jej kondycję. Działanie odmładzające to kwestia czasu, ale mogę powiedzieć, iż serum ładnie wygładza, delikatnie napina i zagęszcza skórę. Zmarszczki mimiczne, nawet po nieprzespanej nocy, są mniej widoczne :)
Po miesiącu stosowania zużyłam 1/3 pojemności serum, jest bardzo wydajne, a przy tym niezawodne i skuteczne!
Cena - 149 zł / 30 ml
Dostępność - Murier
Podsumowując...
Już nie pamiętam, kiedy miałam tak ładną, gładką, jednolitą i pełną zdrowego blasku skórę! Na wiosenne oczyszczenie i upiększenie skóry Ha3+ lifetime serum jest niezawodne - zadziwia efektami!
Jest przyjemne w użyciu, wyznacza się wysoką wydajnością, zachwyca swoją skutecznością, nie zmuszając długo czekać na efekty pielęgnacji. Jeszcze sporo kosmetyku mam w swojej buteleczce, co w tym przypadku cieszy, ale już mogę powiedzieć, że serum na noc jest moim ulubieńcem. A także jednym z najlepszych, które stosowałam.
Koniecznie wypróbujcie, a się przekonacie!
Które kosmetyki Murier już wypróbowaliście?
Które macie ochotę poznać?
Ja mam na oku jeszcze sporo perełek, nie omieszkam skorzystać z ich dobrodziejstw :)
Miłego wieczoru Wam życzę :*
sobota, 18 kwietnia 2015
Ulubieńcy Dobre Dla Urody - marzec 2015 & Wyniki konkursu AA
Witajcie Słoneczka :)
Kwiecień plecień wciąż przeplata... :) Pogoda nijak nie może się ustabilizować, a już myślałam, że w tym tygodniu weekend będzie słoneczny i można będzie to uczcić otwarciem sezonu grillowego. A tu nici z planów. Natura rządzi się swoimi prawami, na nic jej się zdały nasze zachcianki. Wiecie, że u mnie prószy lekki śnieg? :)
Po ile pogoda nie dopisuje, to dziś mam czas na pisanie - zawsze znajdzie się sposób na nudę :) Zapraszam Was na ulubieńców marca oraz wyniki konkursu Nawilżamy się na wiosnę.
Ulubieńcy w całej okazałości :)
Tak, w marcu nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne zasługują na to miano. Z biegiem czasu, nadejściem wiosny, zmianą preferencji oraz potrzeb skóry, odkrywam nowe zamiłowania, nawet do kosmetyków, które stosuję od dawna.
Masło do ciała Smoky Poppy The Body Shop urzekło swoją gęstą, masełkową konsystencją, łatwym rozprowadzeniem, świetnym nawilżeniem oraz wspaniałym zapachem. O zapachach, podobno, się nie dyskutuje, ponieważ każdy/każda z nas ma swoje indywidualne preferencje. Mi aromat tego masełka bardzo przypadł do gustu, a więc stosowanie go wiąże się z ogromną przyjemnością. Wkrótce o nim napiszę recenzję, muszę tylko znaleźć trocha czasu.
Od kiedy zagościł u mnie antycellulitowy olejek Super Slim Evree wyczerpujące ćwiczenia przychodzą z większą łatwością. Wiem, że po nich czeka mnie " nagroda " - masaż tym wspaniale pachnącym olejkiem, który ładnie odżywia, nawilża i wygładza ciało. W połączeniu z ćwiczeniami działa, ale na cud nie ma co liczyć :)
Lubię jego zapach, który zawsze mi dodaje energii, lekką konsystencję - tłustawy, ale nie ciężki, stosunkowo szybko wchłania się, nie zapycha. Wydajność ma wysoką, ale już dobija dna... będzie kolejny :)
Moja skóra twarzy nie jest w sumie wymagająca, ale ze względu na jej mieszany typ, czasem bywa trudno. Gdy tłuste partie są zadowolone, te wrażliwe już nie bardzo i na odwrót - ukojenie oraz komfort partii przesuszonych, kończą się świeceniem strefy T. Oczyszczający peeling Sylveco wydaje się być idealną propozycją dla mieszańców! Wydaje się... no właśnie, jest jedno " ale " - niezbyt przyjemny zapach, który nie każdej przypadnie do gustu. Ja go akceptuję, że tak powiem, peeling działanie ma fenomenalne, a po ile kontakt ze skórą jest krótki, da się wytrzymać :)
Peeling w delikatny, ale skuteczny sposób złuszcza, czy może bardziej właściwym będzie określenie szlifuje, skórę pozostawiając ją idealnie oczyszczoną, wygładzoną, miękką, delikatną w dotyku. Dodatkowo rozjaśnia, matuje, nie powodując podrażnień, zaczerwienienia, pieczenia... Uwielbiam!
Kremowy róż Benefit Majorette uwielbiam w sumie od pierwszego użycia. Jednak z perspektywy czasu, stosując go na różne sposoby, widzę, że najlepiej jednak prezentuje się na " gołej "skórze :) Tak też ostatnim czasem go stosuję, na szczęście kondycja skóry znacznie mi poprawiła się, aż jestem w szoku! więc mogę sobie na to pozwolić. Bezproblemowa i szybka aplikacja palcami, łatwość budowania intensywności koloru, piękne stapianie się ze skórą, wysoka trwałość. Nawet gdy się zmaże, mam nawyk podpierania policzka dłonią przy pracy na komputerze, poprawka zajmie tylko chwilę :) Wydajność zabójcza! Bardzo go lubię!
I kto by pomyślał, że tuż za dychę może tak zachwycać? A jednak! Te z Was, które obserwują DDU na Facebooku, już widziały efekty i czytały słów kilka na jej temat. Jest to przypadkowo kupiona w Biedronce maskara La Luxe Paris w wersji Maxi Extra Lash. Ma bardzo fajnie wyprofilowaną szczoteczkę, która ładnie pokrywa wszystkie, nawet te najmniejsze rzęsy. Nie za rzadka ani zbyt gęsta konsystencja, nawet na początku, o intensywnym odcieniu głębokiej czerni. Wydłuża i pogrubia rzęsy, na początku efekt jest delikatny, ale później staje się dosyć wyrazisty - stosuję już prawie 3-ci miesiąc. Nie obsypuje się, ani nie tworzy grudek, szybko wysycha na rzęsach, a więc nie odbija się na powiekach. Nie spływa, nie rozmazuje się, nawet gdy trafiłam pod deszcz, nie wyglądałam jak panda - nooooo same plusy za 10 zł :)
Woda toaletowa Arlésienne jest połączeniem kobiecości, lekkości, czystości... Przyjemne kwiatowe nuty, doprawione odrobiną soczystej mandarynki i subtelnego drzewa sandałowego, napawają optymizmem i radością. Aromat jest lekki, ale bardzo trwały, ciągle wyczuwalny zarówno na skórze jak i na ubraniach, jest niczym niewidoczna woalka, jedynie zapachem zdradzająca swą obecność. Zapach idealny na wiosnę, zarówno dla nastoletnich marzycielek, jak i dla dojrzałych romantyczek :)
A teraz czas na obiecane wyniki! Los zdecydował, a mianowicie Random, że tym razem nagrodą będzie się cieszyć...
Gratulacje serdeczne Monika Kocot!
Podeślij proszę swoje dane adresowe na maila z zakładki Kontakt :)
A dla wszystkich tych, komu się nie udało... już za kilka dni będzie dla Was SUPER konkurs z rewelacyjną nagrodą, której z pewnością jeszcze nie mieliście okazji wypróbować :) Obserwujcie bacznie!
Znacie któregoś z moich ulubieńców?
Polubiliście się z tymi kosmetykami tak jak ja?
Który z nich najbardziej wzbudził Waszą ciekawość?
Miłego weekendu Wam życzę!
Kwiecień plecień wciąż przeplata... :) Pogoda nijak nie może się ustabilizować, a już myślałam, że w tym tygodniu weekend będzie słoneczny i można będzie to uczcić otwarciem sezonu grillowego. A tu nici z planów. Natura rządzi się swoimi prawami, na nic jej się zdały nasze zachcianki. Wiecie, że u mnie prószy lekki śnieg? :)
Po ile pogoda nie dopisuje, to dziś mam czas na pisanie - zawsze znajdzie się sposób na nudę :) Zapraszam Was na ulubieńców marca oraz wyniki konkursu Nawilżamy się na wiosnę.
W pierwszej kolejności przedstawię Wam swoich ulubienców kosmetycznych. Nie ma ich wiele, ale są to produkty, po które w marcu bardzo chętnie sięgałam i wiele przyjemności ze stosowania czerpałam.
Tak, w marcu nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne zasługują na to miano. Z biegiem czasu, nadejściem wiosny, zmianą preferencji oraz potrzeb skóry, odkrywam nowe zamiłowania, nawet do kosmetyków, które stosuję od dawna.
Masło do ciała Smoky Poppy The Body Shop urzekło swoją gęstą, masełkową konsystencją, łatwym rozprowadzeniem, świetnym nawilżeniem oraz wspaniałym zapachem. O zapachach, podobno, się nie dyskutuje, ponieważ każdy/każda z nas ma swoje indywidualne preferencje. Mi aromat tego masełka bardzo przypadł do gustu, a więc stosowanie go wiąże się z ogromną przyjemnością. Wkrótce o nim napiszę recenzję, muszę tylko znaleźć trocha czasu.
Od kiedy zagościł u mnie antycellulitowy olejek Super Slim Evree wyczerpujące ćwiczenia przychodzą z większą łatwością. Wiem, że po nich czeka mnie " nagroda " - masaż tym wspaniale pachnącym olejkiem, który ładnie odżywia, nawilża i wygładza ciało. W połączeniu z ćwiczeniami działa, ale na cud nie ma co liczyć :)
Lubię jego zapach, który zawsze mi dodaje energii, lekką konsystencję - tłustawy, ale nie ciężki, stosunkowo szybko wchłania się, nie zapycha. Wydajność ma wysoką, ale już dobija dna... będzie kolejny :)
Moja skóra twarzy nie jest w sumie wymagająca, ale ze względu na jej mieszany typ, czasem bywa trudno. Gdy tłuste partie są zadowolone, te wrażliwe już nie bardzo i na odwrót - ukojenie oraz komfort partii przesuszonych, kończą się świeceniem strefy T. Oczyszczający peeling Sylveco wydaje się być idealną propozycją dla mieszańców! Wydaje się... no właśnie, jest jedno " ale " - niezbyt przyjemny zapach, który nie każdej przypadnie do gustu. Ja go akceptuję, że tak powiem, peeling działanie ma fenomenalne, a po ile kontakt ze skórą jest krótki, da się wytrzymać :)
Peeling w delikatny, ale skuteczny sposób złuszcza, czy może bardziej właściwym będzie określenie szlifuje, skórę pozostawiając ją idealnie oczyszczoną, wygładzoną, miękką, delikatną w dotyku. Dodatkowo rozjaśnia, matuje, nie powodując podrażnień, zaczerwienienia, pieczenia... Uwielbiam!
Kremowy róż Benefit Majorette uwielbiam w sumie od pierwszego użycia. Jednak z perspektywy czasu, stosując go na różne sposoby, widzę, że najlepiej jednak prezentuje się na " gołej "skórze :) Tak też ostatnim czasem go stosuję, na szczęście kondycja skóry znacznie mi poprawiła się, aż jestem w szoku! więc mogę sobie na to pozwolić. Bezproblemowa i szybka aplikacja palcami, łatwość budowania intensywności koloru, piękne stapianie się ze skórą, wysoka trwałość. Nawet gdy się zmaże, mam nawyk podpierania policzka dłonią przy pracy na komputerze, poprawka zajmie tylko chwilę :) Wydajność zabójcza! Bardzo go lubię!
I kto by pomyślał, że tuż za dychę może tak zachwycać? A jednak! Te z Was, które obserwują DDU na Facebooku, już widziały efekty i czytały słów kilka na jej temat. Jest to przypadkowo kupiona w Biedronce maskara La Luxe Paris w wersji Maxi Extra Lash. Ma bardzo fajnie wyprofilowaną szczoteczkę, która ładnie pokrywa wszystkie, nawet te najmniejsze rzęsy. Nie za rzadka ani zbyt gęsta konsystencja, nawet na początku, o intensywnym odcieniu głębokiej czerni. Wydłuża i pogrubia rzęsy, na początku efekt jest delikatny, ale później staje się dosyć wyrazisty - stosuję już prawie 3-ci miesiąc. Nie obsypuje się, ani nie tworzy grudek, szybko wysycha na rzęsach, a więc nie odbija się na powiekach. Nie spływa, nie rozmazuje się, nawet gdy trafiłam pod deszcz, nie wyglądałam jak panda - nooooo same plusy za 10 zł :)
Woda toaletowa Arlésienne jest połączeniem kobiecości, lekkości, czystości... Przyjemne kwiatowe nuty, doprawione odrobiną soczystej mandarynki i subtelnego drzewa sandałowego, napawają optymizmem i radością. Aromat jest lekki, ale bardzo trwały, ciągle wyczuwalny zarówno na skórze jak i na ubraniach, jest niczym niewidoczna woalka, jedynie zapachem zdradzająca swą obecność. Zapach idealny na wiosnę, zarówno dla nastoletnich marzycielek, jak i dla dojrzałych romantyczek :)
A teraz czas na obiecane wyniki! Los zdecydował, a mianowicie Random, że tym razem nagrodą będzie się cieszyć...
Gratulacje serdeczne Monika Kocot!
Podeślij proszę swoje dane adresowe na maila z zakładki Kontakt :)
A dla wszystkich tych, komu się nie udało... już za kilka dni będzie dla Was SUPER konkurs z rewelacyjną nagrodą, której z pewnością jeszcze nie mieliście okazji wypróbować :) Obserwujcie bacznie!
Znacie któregoś z moich ulubieńców?
Polubiliście się z tymi kosmetykami tak jak ja?
Który z nich najbardziej wzbudził Waszą ciekawość?
Miłego weekendu Wam życzę!
czwartek, 16 kwietnia 2015
Le`Maadr A Woda Micelarna do cery naczynkowej z komórkami macierzystymi - tak czy nie?
Witajcie Słoneczka ;)
Oczyszczanie skóry to podstawa, to prawda. Dopiero po gruntownym usunięciu wszelkich zanieczyszczeń, sebum, resztek makijażu, możemy być pewne, że dalsza pielęgnacja ma sens, a jej efekty spełnią nasze oczekiwania. Wiemy o tym wszyscy, z pewnością nie stronicie też, tak jak ja, od poznawania nowych preparatów, służących do tego celu, ciągle poszukując ideału.
Miałam już przyjemność stosować wiele fajnych kosmetyków oczyszczających, w tym Łagodząca wodę micelarną Le`Maadr, która miło wspominam. Tym razem pokusiłam się na nową propozycję marki - Wodę Micelarną do cery naczynkowej z komórkami macierzystymi.
Jak wypada na tle poprzedniczki? Jak sobie radzi ze spełnieniem obietnic producenta? Czy przypadła mi do gustu i odpowiada mojej skórze? O tym właśnie chce Wam dziś opowiedzieć.
Słów kilka od producenta
Oczyszcza i pielęgnuje skórę naczynkową, ze skłonnością do zaczerwienienia i podrażnień:
Poprawia się ogólna kondycja skóry, wzmacnia strukturę jej poszczególnych elementów. Poprawia kondycję naczyń krwionośnych, uszczelnia je i zwężą dzięki zawartości ekstraktów z liści miłorzębu japońskiego (Gingko biloba) oraz kasztanowca zwyczajnego (Aesculus hippocastanum).
Humektanty zapewniają skórze odpowiednie nawilżenie.
Woda micelarna nie zawiera parabenów.
Przebadana dermatologicznie.
Woda Micelarna Le`Maadr jest podana nam w dużej, 500 ml, przezroczystej butelce wykonanej z półtwardego tworzywa. Wbrew sporemu rozmiarowi, jest bardzo poręczna, idealnie " układa się " w dłoni, co jest ważne, bowiem jest praktyczną i poręczna podczas używania.
W korku, solidnie zamykanym na klik, kryje się otwór, ułatwiający dozowanie produktu. Nie jest on duży, ani zbyt mały, dobrze dostosowany do typu oraz konsystencji produktu, a więc nie marnujemy ani kropli wody.
Etykieta, utrzymana w minimalistycznym stylu, jak na markę przystało - przyjemna dla oka, przejrzysta, czytelna. Prócz ładnego loga mieści na sobie wszystkie niezbędne informacje - pełny opis, sposób użycia oraz skład. Nie zabrakło również terminów ważności, zarówno pełnego, jak i określającego przydatność od momentu otwarcia.
Woda micelarna nie jest krystalicznie czysta, lecz delikatnie mętna, co możecie zaobserwować na zdjęciach, w niektórych micelach jest to normalne. Nie wiem, czy to tylko mój egzemplarz jest taki, czy to zjawisko powszechne dla tej wody. Zawiera znacznie więcej składników niż wersja Łagodząca, może to przez nie jest spowodowany ten stan. W każdym bądź razie, nie jest to problemem, w żadnym stopniu.
Zapach! Ach, jest piękny! Świeży, lekko owocowy, delikatnie słodkawy, orzeźwiający... Kupił mnie swoim aromatem, bardzo lubię pięknie pachnące kosmetyki! Zapach jest dobrze wyczuwalny podczas stosowania, ale nie jest meczący, czy mocny, nic z tych rzeczy. Na skórze jeszcze przez chwilę czuję jego woń, a potem... nakładam pachnący krem :)
Jeśli chodzi o działanie, na mojej skórze płyn sprawdza się bardzo fajnie, choć... bywają dni, kiedy podczas przecierania nim twarzy czuję lekkie szczypanie. Na szczęście nie dzieje się to często, mimo iż stosuję płyn od ponad miesiąca, codziennie rano i wieczorem, a i samo szczypanie znika tuż po odstawieniu wacika. Dziwnym też jest fakt, że szczypanie jest wyczuwalne zazwyczaj tylko na policzkach, gdzie akurat mam naczynka, natomiast w oczy, podczas zmywania makijażu, nie szczypie...
Teraz czas na pochwały :) Płyn, prócz boskiego zapachu, zauroczył mnie świetnym działaniem oczyszczającym. Nie używam do makijażu kosmetyków wodoodpornych, więc nie wiem, jak się sprawdza w ich przypadku, natomiast z tradycyjnymi ( tuszem, kredką, podkładem, pudrem, cieniami, różem ) radzi sobie znakomicie! Usuwa makijaż bez pozostawiania resztek, choć czasami lubię zmywać makijaż żelem czy pianką do twarzy. Wtedy wodą micelarną usuwam jedynie pozostałości po makijażu, bo oczy często są " niedomyte " - jednym ruchem doprowadzając skórę do stanu perfekcyjnej czystości :)
Micel skutecznie oczyszcza nie tylko z makijażu, ale również z zanieczyszczeń dnia powszechnego oraz sebum, normalizując przy tym proces jego powstawania. Nie podrażnia skóry, nie wysusza jej ani nie wywołuje zaczerwienienia ( nawet gdy szczypie! ). Zauważyłam, że bywają takie dni, gdy naczynka stają się niemal niewidoczne. Wiem, że jest to kwestią wielu czynników, ale w pełnym stopniu Woda micelarna z pewnością przyczynia się do poprawy ogólnej kondycji mojej skóry. Twarz po użyciu jej staje się nadzwyczajnie przyjemna w dotyku, nie klejąca, nie obciążona, lecz czysta, świeża, miękka... Idealnie przygotowana do kolejnych etapów pielęgnacji.
Cena - 89 zł / 500 ml, ale często produkty Le`Maadr są objęte atrakcyjnymi promocjami.
Dostępność - produkt dostępny tylko w aptekach.
Podsumowując...
Woda Micelarna do cery naczynkowej doskonale radzi sobie z oczyszczaniem skóry, jak również zapewnia jej komfort oraz ładny, zdrowy wygląd. Po miesiącu stosowania wiele jej nie ubyło, co oznacza, że wydajność jest jej mocną stroną. No bo wiele nie trzeba, aby porządnie oczyścić i odświeżyć skórę - liczy się nie ilość, lecz skuteczność, a tej akurat wodzie nie brakuje ;)
Przyjemny zapach bardzo uprzyjemnia stosowanie, lubię, gdy moja skóra jest czysta, promienna i ładnie pachnie.
Znacie produkty marki Le`Maadr?
Wypróbowaliście już ich micele?
Która wersja według Was jest najlepsza?
Miłego wieczoru życzę ;*
Oczyszczanie skóry to podstawa, to prawda. Dopiero po gruntownym usunięciu wszelkich zanieczyszczeń, sebum, resztek makijażu, możemy być pewne, że dalsza pielęgnacja ma sens, a jej efekty spełnią nasze oczekiwania. Wiemy o tym wszyscy, z pewnością nie stronicie też, tak jak ja, od poznawania nowych preparatów, służących do tego celu, ciągle poszukując ideału.
Miałam już przyjemność stosować wiele fajnych kosmetyków oczyszczających, w tym Łagodząca wodę micelarną Le`Maadr, która miło wspominam. Tym razem pokusiłam się na nową propozycję marki - Wodę Micelarną do cery naczynkowej z komórkami macierzystymi.
Jak wypada na tle poprzedniczki? Jak sobie radzi ze spełnieniem obietnic producenta? Czy przypadła mi do gustu i odpowiada mojej skórze? O tym właśnie chce Wam dziś opowiedzieć.
Słów kilka od producenta
Oczyszcza i pielęgnuje skórę naczynkową, ze skłonnością do zaczerwienienia i podrażnień:
- skutecznie oczyszcza skórę twarzy, usuwa makijaż nie wywołując podrażnień
- poprawia ogólną kondycję skóry, wzmacnia strukturę jej poszczególnych elementów
- wzmacnia i zwęża naczynia krwionośne, uszczelnia ich ściany
- zmniejsza zaczerwienienia
- nawilża skórę.
Poprawia się ogólna kondycja skóry, wzmacnia strukturę jej poszczególnych elementów. Poprawia kondycję naczyń krwionośnych, uszczelnia je i zwężą dzięki zawartości ekstraktów z liści miłorzębu japońskiego (Gingko biloba) oraz kasztanowca zwyczajnego (Aesculus hippocastanum).
Humektanty zapewniają skórze odpowiednie nawilżenie.
Woda micelarna nie zawiera parabenów.
Przebadana dermatologicznie.
W korku, solidnie zamykanym na klik, kryje się otwór, ułatwiający dozowanie produktu. Nie jest on duży, ani zbyt mały, dobrze dostosowany do typu oraz konsystencji produktu, a więc nie marnujemy ani kropli wody.
Etykieta, utrzymana w minimalistycznym stylu, jak na markę przystało - przyjemna dla oka, przejrzysta, czytelna. Prócz ładnego loga mieści na sobie wszystkie niezbędne informacje - pełny opis, sposób użycia oraz skład. Nie zabrakło również terminów ważności, zarówno pełnego, jak i określającego przydatność od momentu otwarcia.
Woda micelarna nie jest krystalicznie czysta, lecz delikatnie mętna, co możecie zaobserwować na zdjęciach, w niektórych micelach jest to normalne. Nie wiem, czy to tylko mój egzemplarz jest taki, czy to zjawisko powszechne dla tej wody. Zawiera znacznie więcej składników niż wersja Łagodząca, może to przez nie jest spowodowany ten stan. W każdym bądź razie, nie jest to problemem, w żadnym stopniu.
Zapach! Ach, jest piękny! Świeży, lekko owocowy, delikatnie słodkawy, orzeźwiający... Kupił mnie swoim aromatem, bardzo lubię pięknie pachnące kosmetyki! Zapach jest dobrze wyczuwalny podczas stosowania, ale nie jest meczący, czy mocny, nic z tych rzeczy. Na skórze jeszcze przez chwilę czuję jego woń, a potem... nakładam pachnący krem :)
Jeśli chodzi o działanie, na mojej skórze płyn sprawdza się bardzo fajnie, choć... bywają dni, kiedy podczas przecierania nim twarzy czuję lekkie szczypanie. Na szczęście nie dzieje się to często, mimo iż stosuję płyn od ponad miesiąca, codziennie rano i wieczorem, a i samo szczypanie znika tuż po odstawieniu wacika. Dziwnym też jest fakt, że szczypanie jest wyczuwalne zazwyczaj tylko na policzkach, gdzie akurat mam naczynka, natomiast w oczy, podczas zmywania makijażu, nie szczypie...
Teraz czas na pochwały :) Płyn, prócz boskiego zapachu, zauroczył mnie świetnym działaniem oczyszczającym. Nie używam do makijażu kosmetyków wodoodpornych, więc nie wiem, jak się sprawdza w ich przypadku, natomiast z tradycyjnymi ( tuszem, kredką, podkładem, pudrem, cieniami, różem ) radzi sobie znakomicie! Usuwa makijaż bez pozostawiania resztek, choć czasami lubię zmywać makijaż żelem czy pianką do twarzy. Wtedy wodą micelarną usuwam jedynie pozostałości po makijażu, bo oczy często są " niedomyte " - jednym ruchem doprowadzając skórę do stanu perfekcyjnej czystości :)
Micel skutecznie oczyszcza nie tylko z makijażu, ale również z zanieczyszczeń dnia powszechnego oraz sebum, normalizując przy tym proces jego powstawania. Nie podrażnia skóry, nie wysusza jej ani nie wywołuje zaczerwienienia ( nawet gdy szczypie! ). Zauważyłam, że bywają takie dni, gdy naczynka stają się niemal niewidoczne. Wiem, że jest to kwestią wielu czynników, ale w pełnym stopniu Woda micelarna z pewnością przyczynia się do poprawy ogólnej kondycji mojej skóry. Twarz po użyciu jej staje się nadzwyczajnie przyjemna w dotyku, nie klejąca, nie obciążona, lecz czysta, świeża, miękka... Idealnie przygotowana do kolejnych etapów pielęgnacji.
Cena - 89 zł / 500 ml, ale często produkty Le`Maadr są objęte atrakcyjnymi promocjami.
Dostępność - produkt dostępny tylko w aptekach.
Podsumowując...
Woda Micelarna do cery naczynkowej doskonale radzi sobie z oczyszczaniem skóry, jak również zapewnia jej komfort oraz ładny, zdrowy wygląd. Po miesiącu stosowania wiele jej nie ubyło, co oznacza, że wydajność jest jej mocną stroną. No bo wiele nie trzeba, aby porządnie oczyścić i odświeżyć skórę - liczy się nie ilość, lecz skuteczność, a tej akurat wodzie nie brakuje ;)
Przyjemny zapach bardzo uprzyjemnia stosowanie, lubię, gdy moja skóra jest czysta, promienna i ładnie pachnie.
Znacie produkty marki Le`Maadr?
Wypróbowaliście już ich micele?
Która wersja według Was jest najlepsza?
Miłego wieczoru życzę ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)