Witajcie Słonka ;)
Pamiętacie, jak pisałam Wam o tym, że trafiłam przypadkowo na lakiery Dor w sklepiku, w którym robię zakupy? Miętusek sprawuje się genialnie, recenzję znajdziecie TU, pokazywałam Wam też kolejny lakier z tej kolekcji, wybrałam odcień ni to fuksjowy, ni to buraczkowy, zwał jak zwał, nie ma też żadnego oznakowania.
Nie będę pisać obszernie, ponieważ jest identyczny jak Miętowy, jedynie w kilku słowach opiszę jak on sprawuje się na pazurkach i czym się różni od swojego poprzednika.
Pędzelek jest identyczny, przez co nakładanie go jest bardzo przyjemne i sprawne, nabiera idealną porcję lakieru, by można było pokryć równomierną warstwą cały paznokieć, dobrze rozprowadza.
Skład identyczny, co trocha mnie dziwi, bo nawet barwniki te same, natomiast ten kolor zdecydowanie jest zupełnym przeciwieństwem subtelnej, delikatnej mięty, ale może ja na tym po prostu się nie znam, i te same substancje barwiące dają inny kolor, wystarczy tylko chcieć ;)
Na tym, nasyconym tle, skład jest też bardziej czytelny, dla zainteresowanych ;)
Pigmentacja lakieru jest bardzo dobra, choć jest to odcień nasycony, o wiele lepiej kryje niżeli miętowy, już jedna warstwa zapewnia fajny, delikatny kolor różu, ale druga nadaje nasycenia i zdecydowanej barwy.
Na paznokciach, przy dwóch warstwach, lakier wygląda identycznie jak w buteleczce.
Lakier nie smuży, równo nakłada się, nie bąbelkuje, ma ładny połysk, ja jednak pokusiłam się i pokryłam, nie wiem po jaką cholerę, dwie warstwy lakieru Seche`m, no i w tym przypadku ściągnął mi lakier, co najbardziej można zauważyć na końcówkach - nie polubiły się.
Trwałość lakieru jest bardzo wysoka na paznokciach rąk trzyma się przez tydzień, u stóp przez 3 tygodnie, bez odpryskiwania, z czasem jednak ściera się na końcówkach.
Jest również odporny na zarysowania, zniszczenia, traci jedynie wysoki połysk z czasem, ale nie matowieje, nie zmienia też barwy - powyższe zdjęcie pokazuje lakier po 5 dniach.
Ogólnie jestem bardzo miło zaskoczona lakierami Dor, buraczkowy wypadł jeszcze lepiej, bo nie smuży i nie bąbelkuje, trwałość mają genialną, odporność na uszkodzenia także, a kosztują niecałe 5 złotych !!!
Jak będziecie mieć możliwość, wypróbujcie koniecznie i dajcie znać, jak u Was sprawdzają się ;)
Mieliście lakiery Dor na swoich pazurkach? Znacie, lubicie, czy macie zupełnie inne doświadczenie z lakierami tej firmy?
Udanego i pełnego słońca weekendu Wam życzę ;*
piątek, 30 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
Stopki pod ochroną - AHAVA krem z minerałami Morza Martwego
Witajcie Słoneczka :)
Czy regularnie dbacie o swoje stopki? Jakie macie sposoby na to, by zawsze wyglądały pięknie, były mięciutkie i gładkie?
Ja na tym punkcie wręcz mam fioła, kremy do stóp, jak i te do rąk, są moimi niezbędnikami zawsze i wszędzie, toteż mam je w łazience, i w kosmetyczce i też w szafce przy łóżku, bo nawet nie zasnęła bym, gdyby nie posmarowała stóp kremem :)
Ostatnio o moje stopki dba Krem do stóp z minerałami Morza Martwego izraelskiej firmy AHAVA, polskim autoryzowanym przedstawicielem której jest firma InfoPlus Sp. z o.o.
Słów kilka od producenta
Seria „ deadsea water ” do codziennej pielęgnacji, niezależnie od wieku.
Niezwykle bogaty krem do stóp, może być również używany do pielęgnacji nóg. Jego doskonałe właściwości nawilżające są efektem zawartości minerałów. Krem łatwo się wchłania nawadniając suchą, łuszczącą się skórę. Preparat przynosi stopom ulgę. Sprawia, że stają się gładkie i jedwabiste w dotyku. Dba o komfort skóry przez cały dzień. Preparat zawdzięcza swoje działanie kompleksowi Osmoter®, obecnemu jedynie w produktach AHAVY. Jest to unikalne połączenie minerałów, których źródłem są niezwykłe wody Morza Martwego.
AHAVA krem do stóp z aktywnymi minerałami Morza Martwego jest:
Opis według mnie
Opakowanie kremu to, wykonana w minimalistycznym stylu, miękka, elastyczna tubka o pojemności 100 ml z tworzywa, zakręcona twardym, solidnie zamykanym na zatrzask korkiem, na którym też tubka stoi, dzięki temu krem zawsze znajduje się przy otworze dozującym. Otwór nie jest mały, ani też za duży, idealnie dostosowany do konsystencji kremu, łatwo go dozuje się. Korek dodatkowo jest ofoliowany, co zapewnia o nietykalności kosmetyku przez nikogo innego prócz nas :) Tubka zapakowana jest w tekturowe pudełko, na którym znajdują się wszystkie niezbędne informacje, w kilku językach, o polski tekst zadbała firma InfoPlus24.pl.
Skład otwiera Woda ze źródeł mineralnych, dalej mamy Emolient pochodzący z oleju palmowego stosowany jako organiczny zamiennik silikonu, Emulgujący Wosk roślinny, Emolient o właściwościach wygładzających, nie pozostawiający tłustego filmu, Gliceryna, Surfaktant środek powierzchniowo czynny, Emolient pochodzący od alkoholu oleilowego otrzymywanego głównie z oleju z ryb, Substancja konserwująca normalizująca pH skóry o działaniu ochronnym, Hydrolat z Oczaru Wirginijskiego, Naturalna Sól morska ( woda z Morza Martwego ), Sok z liści Aloe Barbadensis, Emolient - polimer silikonowy - pozyskiwany z krzemionki, Perfumy, Olej z Awokado, Olej Jojoba, Olej ze słodkich Migdałów, Olej z kiełków Pszenicy, Alantoina o działaniu przeciwzapalnym, łagodzącym, regenerującym i odbudowującym, Kwas salicylowy, Konserwant Kwas etylenodiaminotetraoctowy, Mentol, Arginina - aminokwas o działaniu nawilżającym, gojącym, wzmacniającym, Olejek eteryczny z liści Drzewa Herbacianego, Witamina E, Substancja zapachowa z olejków eterycznych linalowego, kolendrowego, pomarańczowego, Substancja zapachowa z olejków eterycznych róży, geranium, melisy, liści cytryny czy pomarańczy i na samym końcu jeszcze kilka Substancji zapachowych.
Krem o śnieżnobiałym zabarwieniu z lekkim połyskiem, gęstej, treściwej konsystencji, nie tłusty, ale bardzo przyjemny, miły " w dotyku ".
Zapach taki... ciężki do określenia, leka słodycz połączona z subtelnymi nutami ziołowymi i podbita delikatnym, orzeźwiającym mentolem, wyczuwalnym w tle :)
Aplikacja sprawna, szybka i przyjemna, krem świetnie rozprowadza się i wchłania się po kilku chwilach masowania.
Działanie kremu jest natychmiastowe, bardzo dobrze nawilża, wygładza i zmiękcza skórę stóp, delikatnie je otula subtelnym zapachem i ochronną warstewką, nie klejącą!
Efekty utrzymują się długo, skóra stóp jest gładka i miękka, skutecznie chroniona delikatnym filmem.
Wydajność bardzo wysoka.
Moja opinia
Pierwszy raz miałam przyjemność stosować kosmetyk marki AHAVA postawiłam na ten krem do stóp, ponieważ bardzo interesowało mnie jego działanie, składniki świetne, opis zachęcający...
W rzeczywistości jest równie wspaniały, jak z opisu, a nawet więcej, opakowanie nadzwyczajne proste, minimalistyczne, bardzo wygodne w użyciu, poprzez jego elastyczność można wykorzystać krem do samego końca, do ostatniej kropli, korek solidnie chroni kosmetyk, a jednocześnie łatwo otwiera się i szczelnie zamyka.
Krem jest na pierwszy rzut oka treściwy, zbity, gęsty, i tak w sumie jest, lecz przy kontakcie ze skórą, wraz z dotykiem ręki staje się lekki, z łatwością ślizga się po skórze, równomiernie rozprowadza się, nie bieli, szybko wchłania się, zapewniając ulgę i przyjemne orzeźwienie.
Zauważyłam w nim jedną bardzo ciekawą przypadłość, początkowo, gdy nakładam go na stopę i zaczynam masować, krem po kilku sekundach wchłania się do suchości, a tuż po tym " zjawisku " rozpoczyna się jakby druga faza pielęgnacji - masując nadal czuję jak skórę otula lekka, maślana powłoczka, a nawet nie maślana, taka ... jedwabista. Po krótkim masażu stopy są wypielęgnowane, warstewka jest przeze mnie wyczuwalna ciągle, nawet na drugi dzień, ale nie jest tłusta, klejąca, ani śliska, porównałabym ją do lekkiej woalki otulającej stopę, wiem że jest, ale nie przeszkadza, śmiało można chodzić " na bosaka " nie obawiając się o pozostawieniu po sobie niechcianych śladów.
Skóra stóp po użyciu tego kremu jest rewelacyjnie wygładzona, staje się miękka, delikatna w dotyku, przy regularnym stosowaniu krem zapobiega przesuszeniu i szorstkości, niweluje powstawanie zgrubiałej skóry, bardzo dobrze i dogłębnie nawilża, regeneruje, lekko odświeża, koi i łagodzi zmęczone stopy - po ciężkim dniu, działa na nie niczym odżywczy kompres, zapewniając natychmiastową ulgę, komfort i długotrwałą ochronę, a efekty są wyczuwalne i zauważalne przez długi czas.
Krem wyznacza się wysoką wydajnością, mała porcja, wielkości małej fasolki, w zupełności wystarcza na wypielęgnowanie jednej stopy, po miesiącu regularnego stosowania, raz dziennie, została mi jeszcze 1/4 opakowania - to bardzo dobry wynik w porównaniu z wieloma innymi produktami tego typu, a i przyjemności zapewnia wiele :)
Cena - 59,00 zł / 100 ml
Ocena - 5/5
Dostępność - w sieci Super - Pharm
Podsumowanie
Cena nie rozpieszcza, za to już sam produkt, jak najbardziej, chcąc zadbać o stopy, nie trzeba do tego wiele, wystarczy systematyczność i dobry, skuteczny produkt do stóp, a Krem z minerałami Morza Martwego zdecydowanie do takowych należy. W ciągu miesiąca stosowania go, nie użyłam peelingu czy pumeksu do stóp ani razu!, gdy zazwyczaj robię to co najmniej raz w tygodniu, nie miałam takiej potrzeby, za to mogę ciszyć się zadbanymi, gładkimi, miękkimi w dotyku stopami i czuć się przy tym bardzo komfortowo.
O kosmetykach marki AHAVA oraz wielu innych ciekawych produktach dowiecie się na stronie InfoPlus24.pl
Stosowaliście kosmetyki marki AHAVA, jak oceniacie ich działanie, jesteście zadowoleni?
Które produkty tej marki szczególnie polecacie?
Piszcie, chętnie rozważę Wasze typy, mam ochotę na więcej ;)
Miłego wieczoru ;*
Czy regularnie dbacie o swoje stopki? Jakie macie sposoby na to, by zawsze wyglądały pięknie, były mięciutkie i gładkie?
Ja na tym punkcie wręcz mam fioła, kremy do stóp, jak i te do rąk, są moimi niezbędnikami zawsze i wszędzie, toteż mam je w łazience, i w kosmetyczce i też w szafce przy łóżku, bo nawet nie zasnęła bym, gdyby nie posmarowała stóp kremem :)
Ostatnio o moje stopki dba Krem do stóp z minerałami Morza Martwego izraelskiej firmy AHAVA, polskim autoryzowanym przedstawicielem której jest firma InfoPlus Sp. z o.o.
Słów kilka od producenta
Seria „ deadsea water ” do codziennej pielęgnacji, niezależnie od wieku.
Niezwykle bogaty krem do stóp, może być również używany do pielęgnacji nóg. Jego doskonałe właściwości nawilżające są efektem zawartości minerałów. Krem łatwo się wchłania nawadniając suchą, łuszczącą się skórę. Preparat przynosi stopom ulgę. Sprawia, że stają się gładkie i jedwabiste w dotyku. Dba o komfort skóry przez cały dzień. Preparat zawdzięcza swoje działanie kompleksowi Osmoter®, obecnemu jedynie w produktach AHAVY. Jest to unikalne połączenie minerałów, których źródłem są niezwykłe wody Morza Martwego.
AHAVA krem do stóp z aktywnymi minerałami Morza Martwego jest:
- Stworzony na bazie minerałów z Morza Martwego i naturalnych pochodnych roślin
- Wzbogacony w kojący aloes oraz olejek z awokado, kiełków pszenicy, słodkich migdałów i jojoby, które odżywiają skórę stóp
- Zawiera oliwę z drzewa herbacianego, który ma działanie antybakteryjnie i przeciwgrzybicznie
- Rewitalizuje szorstką skórę, regeneruje pęknięcia i zapobiega suchości
- Przeznaczony również do skóry wrażliwej
- Przebadany alergologicznie
- Nie zawiera parabenów
Opis według mnie
Opakowanie kremu to, wykonana w minimalistycznym stylu, miękka, elastyczna tubka o pojemności 100 ml z tworzywa, zakręcona twardym, solidnie zamykanym na zatrzask korkiem, na którym też tubka stoi, dzięki temu krem zawsze znajduje się przy otworze dozującym. Otwór nie jest mały, ani też za duży, idealnie dostosowany do konsystencji kremu, łatwo go dozuje się. Korek dodatkowo jest ofoliowany, co zapewnia o nietykalności kosmetyku przez nikogo innego prócz nas :) Tubka zapakowana jest w tekturowe pudełko, na którym znajdują się wszystkie niezbędne informacje, w kilku językach, o polski tekst zadbała firma InfoPlus24.pl.
Skład otwiera Woda ze źródeł mineralnych, dalej mamy Emolient pochodzący z oleju palmowego stosowany jako organiczny zamiennik silikonu, Emulgujący Wosk roślinny, Emolient o właściwościach wygładzających, nie pozostawiający tłustego filmu, Gliceryna, Surfaktant środek powierzchniowo czynny, Emolient pochodzący od alkoholu oleilowego otrzymywanego głównie z oleju z ryb, Substancja konserwująca normalizująca pH skóry o działaniu ochronnym, Hydrolat z Oczaru Wirginijskiego, Naturalna Sól morska ( woda z Morza Martwego ), Sok z liści Aloe Barbadensis, Emolient - polimer silikonowy - pozyskiwany z krzemionki, Perfumy, Olej z Awokado, Olej Jojoba, Olej ze słodkich Migdałów, Olej z kiełków Pszenicy, Alantoina o działaniu przeciwzapalnym, łagodzącym, regenerującym i odbudowującym, Kwas salicylowy, Konserwant Kwas etylenodiaminotetraoctowy, Mentol, Arginina - aminokwas o działaniu nawilżającym, gojącym, wzmacniającym, Olejek eteryczny z liści Drzewa Herbacianego, Witamina E, Substancja zapachowa z olejków eterycznych linalowego, kolendrowego, pomarańczowego, Substancja zapachowa z olejków eterycznych róży, geranium, melisy, liści cytryny czy pomarańczy i na samym końcu jeszcze kilka Substancji zapachowych.
Krem o śnieżnobiałym zabarwieniu z lekkim połyskiem, gęstej, treściwej konsystencji, nie tłusty, ale bardzo przyjemny, miły " w dotyku ".
Zapach taki... ciężki do określenia, leka słodycz połączona z subtelnymi nutami ziołowymi i podbita delikatnym, orzeźwiającym mentolem, wyczuwalnym w tle :)
Aplikacja sprawna, szybka i przyjemna, krem świetnie rozprowadza się i wchłania się po kilku chwilach masowania.
Działanie kremu jest natychmiastowe, bardzo dobrze nawilża, wygładza i zmiękcza skórę stóp, delikatnie je otula subtelnym zapachem i ochronną warstewką, nie klejącą!
Efekty utrzymują się długo, skóra stóp jest gładka i miękka, skutecznie chroniona delikatnym filmem.
Wydajność bardzo wysoka.
Moja opinia
Pierwszy raz miałam przyjemność stosować kosmetyk marki AHAVA postawiłam na ten krem do stóp, ponieważ bardzo interesowało mnie jego działanie, składniki świetne, opis zachęcający...
W rzeczywistości jest równie wspaniały, jak z opisu, a nawet więcej, opakowanie nadzwyczajne proste, minimalistyczne, bardzo wygodne w użyciu, poprzez jego elastyczność można wykorzystać krem do samego końca, do ostatniej kropli, korek solidnie chroni kosmetyk, a jednocześnie łatwo otwiera się i szczelnie zamyka.
Krem jest na pierwszy rzut oka treściwy, zbity, gęsty, i tak w sumie jest, lecz przy kontakcie ze skórą, wraz z dotykiem ręki staje się lekki, z łatwością ślizga się po skórze, równomiernie rozprowadza się, nie bieli, szybko wchłania się, zapewniając ulgę i przyjemne orzeźwienie.
Zauważyłam w nim jedną bardzo ciekawą przypadłość, początkowo, gdy nakładam go na stopę i zaczynam masować, krem po kilku sekundach wchłania się do suchości, a tuż po tym " zjawisku " rozpoczyna się jakby druga faza pielęgnacji - masując nadal czuję jak skórę otula lekka, maślana powłoczka, a nawet nie maślana, taka ... jedwabista. Po krótkim masażu stopy są wypielęgnowane, warstewka jest przeze mnie wyczuwalna ciągle, nawet na drugi dzień, ale nie jest tłusta, klejąca, ani śliska, porównałabym ją do lekkiej woalki otulającej stopę, wiem że jest, ale nie przeszkadza, śmiało można chodzić " na bosaka " nie obawiając się o pozostawieniu po sobie niechcianych śladów.
Skóra stóp po użyciu tego kremu jest rewelacyjnie wygładzona, staje się miękka, delikatna w dotyku, przy regularnym stosowaniu krem zapobiega przesuszeniu i szorstkości, niweluje powstawanie zgrubiałej skóry, bardzo dobrze i dogłębnie nawilża, regeneruje, lekko odświeża, koi i łagodzi zmęczone stopy - po ciężkim dniu, działa na nie niczym odżywczy kompres, zapewniając natychmiastową ulgę, komfort i długotrwałą ochronę, a efekty są wyczuwalne i zauważalne przez długi czas.
Krem wyznacza się wysoką wydajnością, mała porcja, wielkości małej fasolki, w zupełności wystarcza na wypielęgnowanie jednej stopy, po miesiącu regularnego stosowania, raz dziennie, została mi jeszcze 1/4 opakowania - to bardzo dobry wynik w porównaniu z wieloma innymi produktami tego typu, a i przyjemności zapewnia wiele :)
Cena - 59,00 zł / 100 ml
Ocena - 5/5
Dostępność - w sieci Super - Pharm
Podsumowanie
Cena nie rozpieszcza, za to już sam produkt, jak najbardziej, chcąc zadbać o stopy, nie trzeba do tego wiele, wystarczy systematyczność i dobry, skuteczny produkt do stóp, a Krem z minerałami Morza Martwego zdecydowanie do takowych należy. W ciągu miesiąca stosowania go, nie użyłam peelingu czy pumeksu do stóp ani razu!, gdy zazwyczaj robię to co najmniej raz w tygodniu, nie miałam takiej potrzeby, za to mogę ciszyć się zadbanymi, gładkimi, miękkimi w dotyku stopami i czuć się przy tym bardzo komfortowo.
O kosmetykach marki AHAVA oraz wielu innych ciekawych produktach dowiecie się na stronie InfoPlus24.pl
Stosowaliście kosmetyki marki AHAVA, jak oceniacie ich działanie, jesteście zadowoleni?
Które produkty tej marki szczególnie polecacie?
Piszcie, chętnie rozważę Wasze typy, mam ochotę na więcej ;)
Miłego wieczoru ;*
środa, 28 sierpnia 2013
Masełko z miodem Honeymania™ - pszczółka lubi! A ja?
Witajcie Słoneczka :)
Chyba zbytecznie nie trzeba Wam opowiadać o akcji testowania przeprowadzanej przez The Body Shop na swoim profilu facebookowym - Honeymania ogarnęła wszystkich! No prawie wszystkich :)
Ja się zgłosiłam, pokusa wypróbowania cudownego, miodowego masełka zawładnęła moimi zmysłami, przeczytałam też regulamin, wiedziałam że będzie to maleństwo, ale co tam... ciekawość mnie zżerała.
Udało się, masełko przyjechało błyskawicznie, lecz nie zabrałam się od razu za smarowanie, nie, najpierw, przez kilka dni, ciszyłam swoje zmysły jego zapachem, boleśnie odczuwając szybki koniec przyjemności.
Ale czy była to aż taka przyjemność, co oferuje miodowe masło prócz wspaniałego zapachu?
Słów kilka od producenta
Linia Honeymania™ to odżywcze formuły, luksusowe konsystencje i niebiański zapach - prawdziwa uczta dla kobiecych zmysłów! Odkryj linię nawilżających produktów o bogatych konsystencjach w złotym kolorze, które nie pozostawiają tłustej warstwy. Doświadcz delikatnego zapachu wzbogaconego o nuty zapachowe słodkiego miodu oraz egzotycznych kwiatów, z których pszczoły zbierają nektar. Doświadcz 24-godzinnego, słodkiego nawilżenia, dzięki maśle do ciała, które natychmiastowo wtapia się w skórę i nie pozostawia tłustej warstwy.
Miodowe masło do ciała ma niezwykle bogatą konsystencję i zapewnia 24-godzinne nawilżenie. Pozostawia skórę miękką, gładką i delikatnie pachnącą miodową rozkoszą. Każde opakowanie zawiera miód z nektaru z tysięcy egzotycznych kwiatów, rosnących w etiopskich lasach deszczowych.
Miodowe masło do ciała Honeymania™ zawiera miód z Etiopii, pozyskiwany w ramach programu Wspólnota Uczciwego Handlu. Ten dziki, kwiatowy miód wspaniale pielęgnuje skórę, a jego pozyskiwanie odbywa się w zgodzie z naturą. Dla nas to prawdziwe złoto w płynie!
Opis według mnie
Opakowanie masełka to mały, szeroki, zakręcany słoiczek o pojemności 48 g wykonany z tworzywa, zamieszczone na niem nalepki zawierają informację o nazwie produktu, terminie ważności, miejscu produkcji oraz pełnym składzie kosmetyku.
Skład otwierają, pomijając wodę, dwa wspaniałe masła - Kakaowe i Shea, potem mamy Glicerynę, mieszaninę Alkoholi tłuszczowych, Emulgatory, Emolienty, Wosk pszczeli, Olej Sezamowy, Perfumy, Olej z Orzechów Brazylijskich, związek Krzemu ( emolient ), Miód, ponownie Emolient, Konserwant, Guma ksantanowa, Substancja zapachowa pochodząca z olejku cynamonowego i rumiankowego, Składnik kompozycji zapachowej - potencjalny alergen, Konserwant, Tokoferol ( witamina E otrzymywana z olejów roślinnych ), Substancja zapachowa pochodząca z olejków eterycznych, Regulator pH, Substancje zapachowe i na samym końcu Kwas cytrynowy oraz żółte barwniki ( to nie miodek! )
Masło gęste, zwarte, o mega kremowej konsystencji, w delikatnym, miodowym kolorze z lekkim połyskiem.
Zapach jest... obłędny! Mi wyjątkowo przypadł do gustu, choć tradycyjnym miodkiem nie pachnie, wyczuwam jego delikatne, słodkie nuty, dominuje jednak zapach kwiatowy, całość - bardzo udana!
Aplikacja przyjemna, ponieważ masełko bardzo łatwo rozprowadza się i szybko wchłania się.
Działanie wyczuwalne natychmiastowo, masło nawilża i zapewnia komfort suchej skórze, a przyjemny zapach relaksuje.
Efekty utrzymują się bardzo długo, skóra jest zadbana, miękka, gładka i delikatna w dotyku.
Wydajność dobra.
Moja opinia
Pierwsze, co zachwyciło mnie po odkręceniu słoiczka, to śliczny, słodkawy zapach, co prawda masełko nie ma typowego zapachu miodu, ale gdzieś tam, w tle, można go wychwycić, owszem, jednak kwiatowe nuty dominują i to bardzo! Tym nie mniej mi bardzo odpowiada, jest ciekawy, nie duszący, ani nie mdły, choć bardzo intensywny, dobrze wyczuwalny na skórze po aplikacji, z czasem łagodnieje, staje się bardziej subtelny, delikatny, przenika nawet w ubrania, piżamkę i pościel, co bardzo wyczuwa się dnia następnego.
Zapach, zdecydowanie jest dla mnie zaletą, a jak z działaniem?
Masełko jest bardzo treściwe, gęste, " maślane " :), ale w żadnym wypadku nie tłuste, nie ciężkie, przy kontakcie ze skórą z łatwością rozprowadza się, fajnie wchłania się, bez nadmiernego wcierania, staje się lekkie, ślizga się po skórze, nie natłuszcza jej, ale zostawia lekki film otulająco-nabłyszczający - skóra po jego użyciu wygląda kusząco, nabiera blasku, gładkości i miękkości.
Miodowe masło nie klei skóry ani ubrań, nie zapycha, nie obciąża - dobrze nawilża i regeneruje, niweluje suchość w trybie natychmiastowym, ale na mniej przesuszonych partiach ciała u mnie lekko wałkował się..., czego bardzo nie lubię, i to zarówno na skórze tuż po peelingu, nie przesadzałam też z ilością.
Efekty pielęgnacyjne utrzymują się długo, co cieszy, skóra jest pod doskonałą ochroną, co pozwala czuć się komfortowo, nawet po prysznicu nie jest przesuszona, ale masełko nakładałam codziennie, bo sprawiało mi to przyjemność, i nie tylko mi...
Ta pojemność wystarczyła mi na 4 pełne aplikacje od stóp do... szyi ;) i jeszcze Wojtas załapał się, no to już musiałam dać mu " skosztować tego miodku " :) Ogólnie wystarczyło nam na prawie 6 aplikacji.
Masełko szybko skończyło się, a pudełeczko porwała pszczółka - pacnie nadal, choć już jest puste, a niech się cieszy :)
Cena - 20,00 zł / 50 ml
Ocena - 4+/5
Podsumowanie
Masło do ciała Honeymania™ zapowiada się bardzo fajnie, denerwuje mnie trocha to rolowanie, ale po ile jest to jedyne miejsce na moim ciele na którym takie rzeczy z miodowym masełkiem się dzieją, odejmuję pół punktu, u Wojtasa ta " przypadłość " nie została odnotowana, więc pewnie ja mam na udkach za dużo tłuszczyku i bez masełkowania :)
Zapach dla mnie jest świetny, uwielbiam go bardzo, czuje się zrelaksowana, ukojona i uspokojona gdy otula me ciałko, łaskocze zmysły, uprzyjemnia aplikację, na chłodne dni będzie idealnym panaceum na różnorodne " jesienne smutki " ;)
Stosowaliście to masełko, testowaliście? Jak go oceniacie, jak sprawdziło się u Was?
Miłego wieczoru :)
Chyba zbytecznie nie trzeba Wam opowiadać o akcji testowania przeprowadzanej przez The Body Shop na swoim profilu facebookowym - Honeymania ogarnęła wszystkich! No prawie wszystkich :)
Ja się zgłosiłam, pokusa wypróbowania cudownego, miodowego masełka zawładnęła moimi zmysłami, przeczytałam też regulamin, wiedziałam że będzie to maleństwo, ale co tam... ciekawość mnie zżerała.
Udało się, masełko przyjechało błyskawicznie, lecz nie zabrałam się od razu za smarowanie, nie, najpierw, przez kilka dni, ciszyłam swoje zmysły jego zapachem, boleśnie odczuwając szybki koniec przyjemności.
Ale czy była to aż taka przyjemność, co oferuje miodowe masło prócz wspaniałego zapachu?
Słów kilka od producenta
Linia Honeymania™ to odżywcze formuły, luksusowe konsystencje i niebiański zapach - prawdziwa uczta dla kobiecych zmysłów! Odkryj linię nawilżających produktów o bogatych konsystencjach w złotym kolorze, które nie pozostawiają tłustej warstwy. Doświadcz delikatnego zapachu wzbogaconego o nuty zapachowe słodkiego miodu oraz egzotycznych kwiatów, z których pszczoły zbierają nektar. Doświadcz 24-godzinnego, słodkiego nawilżenia, dzięki maśle do ciała, które natychmiastowo wtapia się w skórę i nie pozostawia tłustej warstwy.
Miodowe masło do ciała ma niezwykle bogatą konsystencję i zapewnia 24-godzinne nawilżenie. Pozostawia skórę miękką, gładką i delikatnie pachnącą miodową rozkoszą. Każde opakowanie zawiera miód z nektaru z tysięcy egzotycznych kwiatów, rosnących w etiopskich lasach deszczowych.
Miodowe masło do ciała Honeymania™ zawiera miód z Etiopii, pozyskiwany w ramach programu Wspólnota Uczciwego Handlu. Ten dziki, kwiatowy miód wspaniale pielęgnuje skórę, a jego pozyskiwanie odbywa się w zgodzie z naturą. Dla nas to prawdziwe złoto w płynie!
Opis według mnie
Opakowanie masełka to mały, szeroki, zakręcany słoiczek o pojemności 48 g wykonany z tworzywa, zamieszczone na niem nalepki zawierają informację o nazwie produktu, terminie ważności, miejscu produkcji oraz pełnym składzie kosmetyku.
Skład otwierają, pomijając wodę, dwa wspaniałe masła - Kakaowe i Shea, potem mamy Glicerynę, mieszaninę Alkoholi tłuszczowych, Emulgatory, Emolienty, Wosk pszczeli, Olej Sezamowy, Perfumy, Olej z Orzechów Brazylijskich, związek Krzemu ( emolient ), Miód, ponownie Emolient, Konserwant, Guma ksantanowa, Substancja zapachowa pochodząca z olejku cynamonowego i rumiankowego, Składnik kompozycji zapachowej - potencjalny alergen, Konserwant, Tokoferol ( witamina E otrzymywana z olejów roślinnych ), Substancja zapachowa pochodząca z olejków eterycznych, Regulator pH, Substancje zapachowe i na samym końcu Kwas cytrynowy oraz żółte barwniki ( to nie miodek! )
Masło gęste, zwarte, o mega kremowej konsystencji, w delikatnym, miodowym kolorze z lekkim połyskiem.
Zapach jest... obłędny! Mi wyjątkowo przypadł do gustu, choć tradycyjnym miodkiem nie pachnie, wyczuwam jego delikatne, słodkie nuty, dominuje jednak zapach kwiatowy, całość - bardzo udana!
Aplikacja przyjemna, ponieważ masełko bardzo łatwo rozprowadza się i szybko wchłania się.
Działanie wyczuwalne natychmiastowo, masło nawilża i zapewnia komfort suchej skórze, a przyjemny zapach relaksuje.
Efekty utrzymują się bardzo długo, skóra jest zadbana, miękka, gładka i delikatna w dotyku.
Wydajność dobra.
Moja opinia
Pierwsze, co zachwyciło mnie po odkręceniu słoiczka, to śliczny, słodkawy zapach, co prawda masełko nie ma typowego zapachu miodu, ale gdzieś tam, w tle, można go wychwycić, owszem, jednak kwiatowe nuty dominują i to bardzo! Tym nie mniej mi bardzo odpowiada, jest ciekawy, nie duszący, ani nie mdły, choć bardzo intensywny, dobrze wyczuwalny na skórze po aplikacji, z czasem łagodnieje, staje się bardziej subtelny, delikatny, przenika nawet w ubrania, piżamkę i pościel, co bardzo wyczuwa się dnia następnego.
Zapach, zdecydowanie jest dla mnie zaletą, a jak z działaniem?
Masełko jest bardzo treściwe, gęste, " maślane " :), ale w żadnym wypadku nie tłuste, nie ciężkie, przy kontakcie ze skórą z łatwością rozprowadza się, fajnie wchłania się, bez nadmiernego wcierania, staje się lekkie, ślizga się po skórze, nie natłuszcza jej, ale zostawia lekki film otulająco-nabłyszczający - skóra po jego użyciu wygląda kusząco, nabiera blasku, gładkości i miękkości.
Miodowe masło nie klei skóry ani ubrań, nie zapycha, nie obciąża - dobrze nawilża i regeneruje, niweluje suchość w trybie natychmiastowym, ale na mniej przesuszonych partiach ciała u mnie lekko wałkował się..., czego bardzo nie lubię, i to zarówno na skórze tuż po peelingu, nie przesadzałam też z ilością.
Efekty pielęgnacyjne utrzymują się długo, co cieszy, skóra jest pod doskonałą ochroną, co pozwala czuć się komfortowo, nawet po prysznicu nie jest przesuszona, ale masełko nakładałam codziennie, bo sprawiało mi to przyjemność, i nie tylko mi...
Ta pojemność wystarczyła mi na 4 pełne aplikacje od stóp do... szyi ;) i jeszcze Wojtas załapał się, no to już musiałam dać mu " skosztować tego miodku " :) Ogólnie wystarczyło nam na prawie 6 aplikacji.
Masełko szybko skończyło się, a pudełeczko porwała pszczółka - pacnie nadal, choć już jest puste, a niech się cieszy :)
Cena - 20,00 zł / 50 ml
Ocena - 4+/5
Podsumowanie
Masło do ciała Honeymania™ zapowiada się bardzo fajnie, denerwuje mnie trocha to rolowanie, ale po ile jest to jedyne miejsce na moim ciele na którym takie rzeczy z miodowym masełkiem się dzieją, odejmuję pół punktu, u Wojtasa ta " przypadłość " nie została odnotowana, więc pewnie ja mam na udkach za dużo tłuszczyku i bez masełkowania :)
Zapach dla mnie jest świetny, uwielbiam go bardzo, czuje się zrelaksowana, ukojona i uspokojona gdy otula me ciałko, łaskocze zmysły, uprzyjemnia aplikację, na chłodne dni będzie idealnym panaceum na różnorodne " jesienne smutki " ;)
Stosowaliście to masełko, testowaliście? Jak go oceniacie, jak sprawdziło się u Was?
Miłego wieczoru :)
wtorek, 27 sierpnia 2013
Domowe farbowanie - Olia Bardzo Jasny Blond na moich włosach
Witajcie Słoneczka :)
Moja fryzjerka już na mnie patrzy wilkiem, i to nie dla tego, że już od dłuższego czasu nie przychodzę na farbowanie włosów do salonu, choć śmigam obok niego niemal każdego dnia, lecz ze względu na kolor moich włosów, który przy każdym spotkaniu podziwia i z niedowierzaniem dopytuje, czy aby na pewno robię " to " sama czy raczej ją zdradzam z innym " punktem kobiecych przyjemności " :) Uspokajam więc ją, że innego salonu nie odwiedzam, lecz wpadłam w swoiste uzależnienie samodzielnej zabawy we fryzjera.
Nic w tym dziwnego, dzięki domowej koloryzacji poznaję nowe, wspaniałe farby, które nie tylko zapewniają świetne efekty, ale także są bardzo przyjemne i łatwe w użyciu.
Jednym z moich najnowszych odkryć jest farba do włosów Olia od Garnier`a która ostatnio robi furorę na blogach. Opinie są podzielone, czytałam wiele pozytywnego o niej, choć były też nie zbyt pochlebne recenzje, no ale każda z nas ma inny typ włosów, inne preferencje jak i upodobania. Ciekawość wzięła górę - jak sprawdziła się u mnie?
Słów kilka od producenta
Pierwsza domowa koloryzacja napędzana mocą olejku
Po raz pierwszy w domowej koloryzacji, olejek nie tylko pielęgnuje włosy, ale też odgrywa kluczową i aktywną rolę bezpośrednio w procesie samej koloryzacji. Ułatwia rozprowadzanie koloru w głąb włosa dla maksymalnie nasyconego i trwałego koloru.
Proces koloryzacji jest teraz bardziej efektywny i trwały.
NOWA, PRZEŁOMOWA TECHNOLOGIA BEZ AMONIAKU CHRONIONA 21 PATENTAMI*
** Test instrumentalny
Opis według mnie
Opakowanie farby wygląda bardzo zachęcająco i stylowo, ten żółty kwiat i wielka kropla oleju budzi zaufanie do produktu, nawiązując do ukrytej we wnętrzu pudełka mocy. Pudełko jest rozpisane najważniejszymi informacjami, zamieszczony na nim numer farby, ja dla siebie wybrałam 10.0 bardzo jasny blond, pełny skład produktu, środki ostrożności, zalecenia użycia, spis zawartości.
A w pudełku znajdziemy:
Skład jest dokładnie rozpisany na każdy produkt z osobna, nie wiem czy wszystkie farby blond zawierają te same składniki, ale mój odcień prezentuje się tak - zamieszczam skład dla zainteresowanych do wglądu - faktycznie zawiera bardzo ciekawe, cenne olejki: Olej Słonecznikowy, Olej z nasion Meadowfoam, Olej Kameliowy zwany też Olejem Herbacianym, Olej z nasion Męczennicy Krwistej, prócz tych olejków znajdziemy też Kwas askorbinowy ( witamina C ), amoniak zastąpiono tu Etanoloaminą - regulatorem kwasowości, który prowadząc do reakcji chemicznej farbuje lub odbarwia włosy przy pomocy nadtlenku.
Inne " dobra " zobaczcie i oceńcie sami.
Farba o bardzo przyjemnej, kremowej konsystencji, nie jest zbyt rzadka, ani też za gęsta, idealnie utrzymuje się zarówno na pędzlu jak i na włosach, nie ocieka, nie spływa w trakcie trzymania.
Maska jest biała, ma przyjemny, słodki zapach, gęstą konsystencje i bardzo wysoką wydajność!
Rękawiczki czarne jak noc!, pierwszy raz z takimi spotkałam się - czułam się jak dama w czerni i... pędzlem w ręku :) Solidnie wykonane, dobrze chronią ręce, wygodne w użyciu.
Zapach ogromnie mnie zaskoczył, jest niesamowicie przyjemny, kwiatowy, lekki, słodkawy.
Aplikacja sprawna, miła i przyjemna, farba nie rozbryzguje się po całej łazience, dobrze rozprowadza się, równomiernie układa się, otulając każdy włos.
Działanie farby dla mojej skóry głowy okazało się bardzo łagodne, choć początkowo czułam lekkie szczypanie, które, na szczęście, po minucie zniknęło.
Efekty zadowalające, może nie w 100 %, ale jednak, o tym poczytacie w opinii, włosy po koloryzacji są miękkie i delikatne w dotyku, ładnie błyszcza się, nie zostały przesuszone.
Wydajność wysoka, miałam 2 farby, bo zawsze tyle potrzebuję na jedno farbowanie włosów, lecz zużyłam jedną, w pełni wystarczyła na całkowite pokrycie moich włosów średniej długości!
Moja opinia
Farby Garnier`a jakoś specjalnie nigdy mi nie służyły, kilka razy, dawno temu, nimi farbowałam włosy i zaprzestałam dalszych prób, jednak wiadomo, technologie nie stoją w miejscu, nowe rozwiązania, cenne składniki, większe możliwości... A może jednak warto spróbować?
Olia zachęca już swoim opakowaniem, nie ukrywajmy, że każda z nas zwraca uwagę na kosmetyki " pięknie podane " :) Ale też wiadomo, że ładna szata to nie wszystko, liczyłam więc na wspaniałe efekty i spełnienie obietnic producenta - trwały, nasycony kolor na długo, blask, komfort w stosowaniu i na skórze.
2 doby przed farbowaniem przeprowadziłam test uczuleniowy, by zapobiec nieprzyjemnym " niespodziankom " w trakcie farbowania, tym bardziej, że moja skóra głowy należy do tych wrażliwych, a więc nie każda farba jej odpowiada.
Ostatnio, po notce dotyczącej farbowania, otrzymałam wiele maili z pytaniem, czy kupowałam dodatkową farbę do " testu na alergię ", do przeprowadzenia tego testu nie potrzebujemy gotowej mieszanki, kto by to kupował osobną farbę tylko do testu, test na alergię przeprowadza się jedynie z użyciem kremu koloryzującego - należy małą ilość nałożyć na skórę za uchem, po czym krem szczelnie zakręcić, powtórzyć czynność 1-2 razy, jeśli nie mamy zaczerwienienia, swędzenia, pieczenia - można użyć farby, w przypadku wykrycia jakichkolwiek niepożądanych objawów, należy zrezygnować z farbowania.
U mnie test przeszedł pozytywnie, przystąpiłam więc do farbowania.
Farba szybko i łatwo rozrabia się, mieszanka, co mi bardzo spodobało się, wcale nie śmierdzi amoniakiem, ma bardzo przyjemny, słodkawy zapach, co uprzyjemnia stosowanie. Konsystencję ma kremową, niczym lekka maseczka, w trakcie nakładania równomiernie i łatwo rozprowadza się, otulając każdy włos, nie rozbryzguje, nie ocieka, trzyma się cały czas tam, gdzie powinna, czyli na włosach.
Najpierw przygotowałam mieszankę z jednego pudełka, bo nakładanie farby zaczynam od odrostów, po 20 minutach pokrywam resztę kosmyków, a jak się okazało, jedna farba w zupełności mi wystarczyła! 120 g mieszanki równomiernie pokryło moje włosy średniej długości od nasady aż po same końce!
Początkowo, po nałożeniu farby na odrosty, poczułam lekkie szczypanie, pomyślałam: " aha, to już po koloryzacji "!, ale na szczęście trwało to uczucie jedynie minutę - żadnego pieczenia, swędzenia, podrażnienia skóry nie odnotowałam!
Po spłukaniu farby, co też przychodzi z łatwością, nałożyłam dołączoną do zestawu maskę - jest bardzo gęsta, niczym krem, więc wiele jej nie trzeba, by zapewnić włosom miękkość i delikatność po farbowaniu, ma przyjemny słodki zapach, po minucie masowania włosów z jej użyciem spłukałam, czułam pod palcami jakimi miękkimi stały się moje kosmyki. Maska wystarczyła mi jeszcze na pięć dodatkowych użyć!
Rozczesywanie włosów po użyciu maski zajęło kilka sekund, włosy po farbowaniu, na mokro wyglądały tak, jak na zdjęciu powyżej - ślicznie :)
Po wysuszeniu stały się... lekko rude. Dla porównania zamieszczam zdjęcie przed i po koloryzacji.
Kolor nie zupełnie mnie zadowolił, choć na obrazkowych porównaniach koloru z pudełka na to zanosiło się, swoje odrosty zaliczam do o wiele ciemniejszych niżeli te " tabelkowe ". Ale nie trzymam się nigdy stałego koloru blondu, lubię eksperymentować z odcieniami, liczyłam też że po 3 - 4 myciach farba " ułoży się " i nabierze właściwego odcienia.
Włosy były, miękkie, przyjemne w dotyku, pełne połysku ( zdjęcie robione jest w cieniu! ), farba nie przesuszyła moich kosmyków, nie spowodowała rozdwajania się na końcach, od ciągłego farbowania mam je ciut przesuszone na końcach, ale odżywki i lekkie olejki załatwiają sprawę, większych " kuracji odżywczych " nie stosuję, olejowanie już dawno zaniechałam, więc śmiem twierdzić, że Olia krzywdy moim włosom ani skórze głowy żadnej nie zrobiła - pozytywne wrażenie.
Jesteście ciekawe jak wyglądały moje włosy po 2 tygodniach?
Farba po 2 tygodniach ładnie " ułożyła się ", rudości trocha wypłukały się i było już pięknie. W blondach najlepsze jest to, że z każdym kolejnym myciem kolor staje się lepszy, przynajmniej ja tak mam, ciemne odcienie nie wiem czy mają ten komfort :)
Kosmyki nadal w dobrej kondycji, od nasady aż po końce.
Ogólnie z efektu koloryzacyjnego jestem zadowolona, a dzięki tej farbie, zmieniłam teraz nastawienie do farb Garnier`a, już nie raz mi polecaliście swoje typy z tej marki, teraz jestem gotowa na więcej, mam ochotę je wypróbować, ale czeka na mnie jeszcze jedno pudełeczko Olii co cieszy, wydajność ma wysoką, już nie pamiętam kiedy farbowałam włosy z użyciem jednego opakowania :)
Cena - ok. 30 zł / 1 opakowanie
Ocena - 4+/5
Dostępność - drogerie, supermarkety.
Podsumowanie
Farbowanie Olią bardzo mi spodobało się, farba ta łączy w sobie wiele cennych olejków, miły zapach, komfort i przyjemność w stosowaniu i niezłe efekty, dodatkowym atutem jest to, że nie podrażniła mojej skóry głowy, nie spowodowała alergii, swędzenia czy wysypki, nie przesuszyła moich cienkich włosów ani nie spowodowała nadmiernego ich wypadania.
Kolor początkowo nie był dla mnie zbyt udany, był zbyt nasycony, ale za każdym kolejnym myciem było już coraz lepiej, po miesiącu ( na ostatnim zdjęciu ) farba nadal trzyma się na włosach, więc mogę stwierdzić że jest trwała, maska stanowi świetny dodatek, który służy włosom jeszcze przez kilka myć - przyjemność, wygoda, świetne efekty, zdecydowanie jestem na tak!
Znacie farby Garniera? Stosowaliście Olię, jak oceniacie jej efekty na moich włosach i na swoich też, jeśli mieliście okazje ją wypróbować?
Miłego wieczorku ;*
Moja fryzjerka już na mnie patrzy wilkiem, i to nie dla tego, że już od dłuższego czasu nie przychodzę na farbowanie włosów do salonu, choć śmigam obok niego niemal każdego dnia, lecz ze względu na kolor moich włosów, który przy każdym spotkaniu podziwia i z niedowierzaniem dopytuje, czy aby na pewno robię " to " sama czy raczej ją zdradzam z innym " punktem kobiecych przyjemności " :) Uspokajam więc ją, że innego salonu nie odwiedzam, lecz wpadłam w swoiste uzależnienie samodzielnej zabawy we fryzjera.
Nic w tym dziwnego, dzięki domowej koloryzacji poznaję nowe, wspaniałe farby, które nie tylko zapewniają świetne efekty, ale także są bardzo przyjemne i łatwe w użyciu.
Jednym z moich najnowszych odkryć jest farba do włosów Olia od Garnier`a która ostatnio robi furorę na blogach. Opinie są podzielone, czytałam wiele pozytywnego o niej, choć były też nie zbyt pochlebne recenzje, no ale każda z nas ma inny typ włosów, inne preferencje jak i upodobania. Ciekawość wzięła górę - jak sprawdziła się u mnie?
Słów kilka od producenta
Pierwsza domowa koloryzacja napędzana mocą olejku
Po raz pierwszy w domowej koloryzacji, olejek nie tylko pielęgnuje włosy, ale też odgrywa kluczową i aktywną rolę bezpośrednio w procesie samej koloryzacji. Ułatwia rozprowadzanie koloru w głąb włosa dla maksymalnie nasyconego i trwałego koloru.
Proces koloryzacji jest teraz bardziej efektywny i trwały.
NOWA, PRZEŁOMOWA TECHNOLOGIA BEZ AMONIAKU CHRONIONA 21 PATENTAMI*
- Maksymalnie nasycony kolor na długo
- Zdrowiej wyglądające i bardziej lśniące włosy**
- Optymalny komfort skóry głowy
- 100 % pokrycia siwych włosów
** Test instrumentalny
Opis według mnie
Opakowanie farby wygląda bardzo zachęcająco i stylowo, ten żółty kwiat i wielka kropla oleju budzi zaufanie do produktu, nawiązując do ukrytej we wnętrzu pudełka mocy. Pudełko jest rozpisane najważniejszymi informacjami, zamieszczony na nim numer farby, ja dla siebie wybrałam 10.0 bardzo jasny blond, pełny skład produktu, środki ostrożności, zalecenia użycia, spis zawartości.
A w pudełku znajdziemy:
- 1 tubka kremu utleniającego 60 g
- 1 tubka kremu koloryzacyjnego 60 g
- 1 maskę do włosów Jedwabista Miękkość i Blask 40 ml
- 1 parę rękawiczek
- instrukcję użycia.
Inne " dobra " zobaczcie i oceńcie sami.
Farba o bardzo przyjemnej, kremowej konsystencji, nie jest zbyt rzadka, ani też za gęsta, idealnie utrzymuje się zarówno na pędzlu jak i na włosach, nie ocieka, nie spływa w trakcie trzymania.
Maska jest biała, ma przyjemny, słodki zapach, gęstą konsystencje i bardzo wysoką wydajność!
Rękawiczki czarne jak noc!, pierwszy raz z takimi spotkałam się - czułam się jak dama w czerni i... pędzlem w ręku :) Solidnie wykonane, dobrze chronią ręce, wygodne w użyciu.
Zapach ogromnie mnie zaskoczył, jest niesamowicie przyjemny, kwiatowy, lekki, słodkawy.
Aplikacja sprawna, miła i przyjemna, farba nie rozbryzguje się po całej łazience, dobrze rozprowadza się, równomiernie układa się, otulając każdy włos.
Działanie farby dla mojej skóry głowy okazało się bardzo łagodne, choć początkowo czułam lekkie szczypanie, które, na szczęście, po minucie zniknęło.
Efekty zadowalające, może nie w 100 %, ale jednak, o tym poczytacie w opinii, włosy po koloryzacji są miękkie i delikatne w dotyku, ładnie błyszcza się, nie zostały przesuszone.
Wydajność wysoka, miałam 2 farby, bo zawsze tyle potrzebuję na jedno farbowanie włosów, lecz zużyłam jedną, w pełni wystarczyła na całkowite pokrycie moich włosów średniej długości!
Moja opinia
Farby Garnier`a jakoś specjalnie nigdy mi nie służyły, kilka razy, dawno temu, nimi farbowałam włosy i zaprzestałam dalszych prób, jednak wiadomo, technologie nie stoją w miejscu, nowe rozwiązania, cenne składniki, większe możliwości... A może jednak warto spróbować?
Olia zachęca już swoim opakowaniem, nie ukrywajmy, że każda z nas zwraca uwagę na kosmetyki " pięknie podane " :) Ale też wiadomo, że ładna szata to nie wszystko, liczyłam więc na wspaniałe efekty i spełnienie obietnic producenta - trwały, nasycony kolor na długo, blask, komfort w stosowaniu i na skórze.
2 doby przed farbowaniem przeprowadziłam test uczuleniowy, by zapobiec nieprzyjemnym " niespodziankom " w trakcie farbowania, tym bardziej, że moja skóra głowy należy do tych wrażliwych, a więc nie każda farba jej odpowiada.
Ostatnio, po notce dotyczącej farbowania, otrzymałam wiele maili z pytaniem, czy kupowałam dodatkową farbę do " testu na alergię ", do przeprowadzenia tego testu nie potrzebujemy gotowej mieszanki, kto by to kupował osobną farbę tylko do testu, test na alergię przeprowadza się jedynie z użyciem kremu koloryzującego - należy małą ilość nałożyć na skórę za uchem, po czym krem szczelnie zakręcić, powtórzyć czynność 1-2 razy, jeśli nie mamy zaczerwienienia, swędzenia, pieczenia - można użyć farby, w przypadku wykrycia jakichkolwiek niepożądanych objawów, należy zrezygnować z farbowania.
U mnie test przeszedł pozytywnie, przystąpiłam więc do farbowania.
Farba szybko i łatwo rozrabia się, mieszanka, co mi bardzo spodobało się, wcale nie śmierdzi amoniakiem, ma bardzo przyjemny, słodkawy zapach, co uprzyjemnia stosowanie. Konsystencję ma kremową, niczym lekka maseczka, w trakcie nakładania równomiernie i łatwo rozprowadza się, otulając każdy włos, nie rozbryzguje, nie ocieka, trzyma się cały czas tam, gdzie powinna, czyli na włosach.
Najpierw przygotowałam mieszankę z jednego pudełka, bo nakładanie farby zaczynam od odrostów, po 20 minutach pokrywam resztę kosmyków, a jak się okazało, jedna farba w zupełności mi wystarczyła! 120 g mieszanki równomiernie pokryło moje włosy średniej długości od nasady aż po same końce!
Początkowo, po nałożeniu farby na odrosty, poczułam lekkie szczypanie, pomyślałam: " aha, to już po koloryzacji "!, ale na szczęście trwało to uczucie jedynie minutę - żadnego pieczenia, swędzenia, podrażnienia skóry nie odnotowałam!
Po spłukaniu farby, co też przychodzi z łatwością, nałożyłam dołączoną do zestawu maskę - jest bardzo gęsta, niczym krem, więc wiele jej nie trzeba, by zapewnić włosom miękkość i delikatność po farbowaniu, ma przyjemny słodki zapach, po minucie masowania włosów z jej użyciem spłukałam, czułam pod palcami jakimi miękkimi stały się moje kosmyki. Maska wystarczyła mi jeszcze na pięć dodatkowych użyć!
Rozczesywanie włosów po użyciu maski zajęło kilka sekund, włosy po farbowaniu, na mokro wyglądały tak, jak na zdjęciu powyżej - ślicznie :)
Po wysuszeniu stały się... lekko rude. Dla porównania zamieszczam zdjęcie przed i po koloryzacji.
Kolor nie zupełnie mnie zadowolił, choć na obrazkowych porównaniach koloru z pudełka na to zanosiło się, swoje odrosty zaliczam do o wiele ciemniejszych niżeli te " tabelkowe ". Ale nie trzymam się nigdy stałego koloru blondu, lubię eksperymentować z odcieniami, liczyłam też że po 3 - 4 myciach farba " ułoży się " i nabierze właściwego odcienia.
Włosy były, miękkie, przyjemne w dotyku, pełne połysku ( zdjęcie robione jest w cieniu! ), farba nie przesuszyła moich kosmyków, nie spowodowała rozdwajania się na końcach, od ciągłego farbowania mam je ciut przesuszone na końcach, ale odżywki i lekkie olejki załatwiają sprawę, większych " kuracji odżywczych " nie stosuję, olejowanie już dawno zaniechałam, więc śmiem twierdzić, że Olia krzywdy moim włosom ani skórze głowy żadnej nie zrobiła - pozytywne wrażenie.
Jesteście ciekawe jak wyglądały moje włosy po 2 tygodniach?
Farba po 2 tygodniach ładnie " ułożyła się ", rudości trocha wypłukały się i było już pięknie. W blondach najlepsze jest to, że z każdym kolejnym myciem kolor staje się lepszy, przynajmniej ja tak mam, ciemne odcienie nie wiem czy mają ten komfort :)
Kosmyki nadal w dobrej kondycji, od nasady aż po końce.
Ogólnie z efektu koloryzacyjnego jestem zadowolona, a dzięki tej farbie, zmieniłam teraz nastawienie do farb Garnier`a, już nie raz mi polecaliście swoje typy z tej marki, teraz jestem gotowa na więcej, mam ochotę je wypróbować, ale czeka na mnie jeszcze jedno pudełeczko Olii co cieszy, wydajność ma wysoką, już nie pamiętam kiedy farbowałam włosy z użyciem jednego opakowania :)
Cena - ok. 30 zł / 1 opakowanie
Ocena - 4+/5
Dostępność - drogerie, supermarkety.
Podsumowanie
Farbowanie Olią bardzo mi spodobało się, farba ta łączy w sobie wiele cennych olejków, miły zapach, komfort i przyjemność w stosowaniu i niezłe efekty, dodatkowym atutem jest to, że nie podrażniła mojej skóry głowy, nie spowodowała alergii, swędzenia czy wysypki, nie przesuszyła moich cienkich włosów ani nie spowodowała nadmiernego ich wypadania.
Kolor początkowo nie był dla mnie zbyt udany, był zbyt nasycony, ale za każdym kolejnym myciem było już coraz lepiej, po miesiącu ( na ostatnim zdjęciu ) farba nadal trzyma się na włosach, więc mogę stwierdzić że jest trwała, maska stanowi świetny dodatek, który służy włosom jeszcze przez kilka myć - przyjemność, wygoda, świetne efekty, zdecydowanie jestem na tak!
Znacie farby Garniera? Stosowaliście Olię, jak oceniacie jej efekty na moich włosach i na swoich też, jeśli mieliście okazje ją wypróbować?
Miłego wieczorku ;*
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Konkurs z Gold Water Blue - WYNIKI!
Witajcie Słoneczka :)
Przedłużenie konkursu poskutkowało większą liczbą zgłoszeń, tym razem już publikuję wyniki :)
Ale najpierw chcę bardzo podziękować za wszystkie zgłoszenia do konkursu, po zsumowaniu poprzednich zgłoszeń konkursowych oraz tych nowych, po przedłużeniu konkursu, liczba osób biorących udział jest wystarczająca, by można było przeprowadzić wyłonienie laureatów.
Jesteście ciekawi do kogo pojadą kremy Factor № 2 firmy Gold Water Blue?
Nie będę więc zwlekać - tym razem los uśmiechnął się do...
KasiaS1980 - GRATULUJĘ!
Łukasz Bier - GRATULUJĘ!
Esy - GRATULUJĘ!
Ślijcie mi swoje dane adresowe do wysyłki nagrody na: tanika@mailmix.pl :)
Uwaga! Szanowni Laureaci ze względu na czasowe ( mam taką nadzieję! ) zawieszenie działalności pobliskiego punktu pocztowego, wysyłka nagród do Was może trocha się opóźnić, za co najmocniej przepraszam. Po prostu wiem, że nie wyrobię się w regulaminowe 4 dni robocze od momentu otrzymania waszych danych, ponieważ do głównej poczty mam daleko, a o zaistniałej sytuacji dowiedziałam się dopiero dziś, próbując wysłać znajomej list ;(
Mam nadzieje że nie będziecie mi tego mieć za złe - nagrody do Was dotrą, to Wam gwarantuję :)
Dziękuję jeszcze raz wszystkim za udział w zabawie, jak tylko wyjaśni się problem z pobliskim punktem pocztowym, zorganizuję dla Was jakiś fajny konkursik, obiecuję, muszę mieć jednak pewność, że nie powtórzy się taka sytuacja jak obecnie.
No to ja idę poprzeglądać Wasze wpisy na blogach, życzę miłego wieczoru ;*
Przedłużenie konkursu poskutkowało większą liczbą zgłoszeń, tym razem już publikuję wyniki :)
Ale najpierw chcę bardzo podziękować za wszystkie zgłoszenia do konkursu, po zsumowaniu poprzednich zgłoszeń konkursowych oraz tych nowych, po przedłużeniu konkursu, liczba osób biorących udział jest wystarczająca, by można było przeprowadzić wyłonienie laureatów.
Jesteście ciekawi do kogo pojadą kremy Factor № 2 firmy Gold Water Blue?
Nie będę więc zwlekać - tym razem los uśmiechnął się do...
KasiaS1980 - GRATULUJĘ!
Łukasz Bier - GRATULUJĘ!
Esy - GRATULUJĘ!
Ślijcie mi swoje dane adresowe do wysyłki nagrody na: tanika@mailmix.pl :)
Uwaga! Szanowni Laureaci ze względu na czasowe ( mam taką nadzieję! ) zawieszenie działalności pobliskiego punktu pocztowego, wysyłka nagród do Was może trocha się opóźnić, za co najmocniej przepraszam. Po prostu wiem, że nie wyrobię się w regulaminowe 4 dni robocze od momentu otrzymania waszych danych, ponieważ do głównej poczty mam daleko, a o zaistniałej sytuacji dowiedziałam się dopiero dziś, próbując wysłać znajomej list ;(
Mam nadzieje że nie będziecie mi tego mieć za złe - nagrody do Was dotrą, to Wam gwarantuję :)
Dziękuję jeszcze raz wszystkim za udział w zabawie, jak tylko wyjaśni się problem z pobliskim punktem pocztowym, zorganizuję dla Was jakiś fajny konkursik, obiecuję, muszę mieć jednak pewność, że nie powtórzy się taka sytuacja jak obecnie.
No to ja idę poprzeglądać Wasze wpisy na blogach, życzę miłego wieczoru ;*
sobota, 24 sierpnia 2013
Relaks dla dłoni od Pat&Rub
Witajcie Słoneczka ;)
Jak wielu z Was wie, uwielbiam, i namiętnie kupuję, wszelkiego rodzaju kremy do pielęgnacji rąk i stóp, to są kosmetyki, które chyba najbardziej systematycznie stosuję, dla tego też schodzą mi w szybkim tempie, choć reguły nie ma, w dużej mierze zależy to od samego kosmetyku - jego walorów pielęgnacyjnych, wydajności, konsystencji...
Dziś opowiem Wam o jednym z moich ulubieńców, Relaksującym Balsamie do rąk - Trawa cytrynowa, Kokos, którego zużycie odciągałam w nieskończoność! Tak, bardzo go polubiłam.
Słów kilka od producenta
Mini Relaksujący Balsam do Rąk pachnie relaksująco trawą cytrynową i kokosem.
Seria Relaksująca dba również o dłonie, zapewniając im piękny wygląd.
Balsam do Rąk z serii Rekalsującej PAT&RUB to prawdziwa bomba dobroczynnych substancji pielęgnujących dla zmęczonej i suchej skóry dłoni.
Ten w 100% NATURALNY Balsam do Rąk odnawia, nawilża, zmiękcza, rozjaśnia, koi, uelastycznia skórę dłoni. Wzmacnia paznokcie. Zawiera naturalne filtry UV.
Obecne w balsamie składniki roślinne minimalizują negatywny wpływ detergentów i innych czynników podrażniających i wysuszających skórę.
Świetnie się wchłania. Ma przyjemny, relaksujący zapach trawy cytrynowej i kokosa.
Opis w skrócie
Opakowanie balsamu to mała, półprzezroczysta tubka o pojemności 50 ml, jest oklejona etykietą w pięknej, świeżej, energetyzującej szacie, ale z jednego boku zostawiony jest pasek po całej długości tubki, dzięki któremu widać ile jeszcze kremu zostało.
Na etykiecie znajdziemy opis kosmetyku, spis oraz opis działania głównych składników aktywnych, skład INCI, informację iż balsam to 100% naturalnych składników, określony jest termin ważności - 6 miesięcy od momentu otwarcia, miejsce produkcji - Polska oraz info o tym, że produkt został przebadany dermatologicznie.
Tubka zamykana twardym, półprzezroczystym, szczelnie zamykanym na " klik " korkiem, na którym stoi, balsam, co jest oczywiste, ciągle spływa ku otworowi dozującemu o idealnej wielkości.
Skład rewelacyjny, cieszy i oko i skórę!
Balsam ma lekką konsystencję, ale nie jest lejący, swoją formułą przypomina raczej krem, jest biały, z lekkim połyskiem, nie tłusty.
Zapach.... obłędny! Dobrze wyczuwalna trawa cytrynowa przełamująca słodycz kokosu, połączenie genialne! A i sam zapach jest bardzo trwały - długo pozostaje na skórze.
Aplikacja miła i przyjemna, balsam z łatwością rozprowadza się na skórze, równomiernie i szybko wchłaniając się.
Działanie jest wyczuwalne natychmiastowo, po pierwsze ze względu na zapach - relaksuje i odpręża, a po drugie ze względu na konsystencję, która przenikając w skórę błyskawicznie zapewnia uczucie komfortu.
Efekty utrzymują się bardzo długo, skóra jest wygładzona, nawilżona, uelastyczniona, ukojona, a piękny zapach przyczynia się do poprawy nastroju.
Wydajność wysoka.
Moja opinia
Balsam Relaksujący zakupiłam już jakiś czas temu w Sephorze przy okazji buszowania po centrum handlowym, nie ukrywam, że skusiło mnie opakowanie, cudowny skład, bogaty w cenne oleje, oraz opis zamieszczony na tubce. Po ile kosmetyków Pat&Rub jeszcze nie stosowałam, postanowiłam wypróbować kilka okazów, do koszyczka wpadło kilka cudeniek tej marki dla mnie i też dla dzieci. Zakupy poczynione bardziej z ciekawości, niżeli z potrzeby, musiały poczekać na swoją kolej i w końcu się doczekały.
Pierwsze co mnie urzekło po otwarciu tubki, to wspaniały, świeży zapach, wiem, że każda z nas ma swoje gusta, ja uwielbiam aromat trawy cytrynowej i kokosa też lubię, połączenie tych " dwóch wspaniałych " naprawdę tworzy zapach relaksujący, bardzo miły, przyjemny...
Balsam jest świetny nie tylko ze względu na zapach, stosowanie go wiąże się z prawdziwą przyjemnością, już niewielka ilość wystarcza na dokładne wypielęgnowanie dłoni. Łatwo rozprowadza się, w błyskawicznym tempie wchłania się, nie natłuszcza skóry, ale zostawia na jej powierzchni lekki film wyczuwalny tuż po aplikacji, który po kilku minutach znika, zostawiając skórę miękką, delikatną, gładką i odżywioną, otuloną przyjemnym zapachem na długo!
Efekty są bardzo trwałe, nawet po myciu rąk skóra nie staje się przesuszona czy ściągnięta, jak zazwyczaj, co dowodzi, że balsam nie tylko pielęgnuje, ale także zapewnia długotrwałą ochronę dłoniom.
Cena - ok. 20,00 zł / 50 ml
Ocena - 5/5
Dostępność - Sephora, sklep Pat&Rub i inne sklepy internetowe.
Podsumowanie
Balsam Relaksujący trawa cytrynowa i kokos to naprawdę relaksujący, bardzo skuteczny i miły w użyciu balsam do rąk, który kompleksowo troszczy się o delikatną skórę naszych dłoni. W tej małej tubce kryje się wielka moc, a wysoka wydajność i długotrwałe efekty sprawiają, że możemy cieszyć się nim przed dłuższy czas, bo nie musimy smarować rąk po każdym ich myciu, nie ma takiej konieczności, no chyba że dla samej przyjemności :)
Polecam bardzo!
Stosowaliście ten balsam, a może znacie inne kosmetyki z linii Relaksującej Pat&Rub, jak Wam podoba się zapach?
Które kosmetyki szczególnie przypadły Wam do gustu, które polecacie?
Chętnie wypróbuję Wasze typy :)
Miłej soboty Kochane ;*
Jak wielu z Was wie, uwielbiam, i namiętnie kupuję, wszelkiego rodzaju kremy do pielęgnacji rąk i stóp, to są kosmetyki, które chyba najbardziej systematycznie stosuję, dla tego też schodzą mi w szybkim tempie, choć reguły nie ma, w dużej mierze zależy to od samego kosmetyku - jego walorów pielęgnacyjnych, wydajności, konsystencji...
Dziś opowiem Wam o jednym z moich ulubieńców, Relaksującym Balsamie do rąk - Trawa cytrynowa, Kokos, którego zużycie odciągałam w nieskończoność! Tak, bardzo go polubiłam.
Słów kilka od producenta
Mini Relaksujący Balsam do Rąk pachnie relaksująco trawą cytrynową i kokosem.
Seria Relaksująca dba również o dłonie, zapewniając im piękny wygląd.
Balsam do Rąk z serii Rekalsującej PAT&RUB to prawdziwa bomba dobroczynnych substancji pielęgnujących dla zmęczonej i suchej skóry dłoni.
Ten w 100% NATURALNY Balsam do Rąk odnawia, nawilża, zmiękcza, rozjaśnia, koi, uelastycznia skórę dłoni. Wzmacnia paznokcie. Zawiera naturalne filtry UV.
Obecne w balsamie składniki roślinne minimalizują negatywny wpływ detergentów i innych czynników podrażniających i wysuszających skórę.
Świetnie się wchłania. Ma przyjemny, relaksujący zapach trawy cytrynowej i kokosa.
Opis w skrócie
Opakowanie balsamu to mała, półprzezroczysta tubka o pojemności 50 ml, jest oklejona etykietą w pięknej, świeżej, energetyzującej szacie, ale z jednego boku zostawiony jest pasek po całej długości tubki, dzięki któremu widać ile jeszcze kremu zostało.
Na etykiecie znajdziemy opis kosmetyku, spis oraz opis działania głównych składników aktywnych, skład INCI, informację iż balsam to 100% naturalnych składników, określony jest termin ważności - 6 miesięcy od momentu otwarcia, miejsce produkcji - Polska oraz info o tym, że produkt został przebadany dermatologicznie.
Tubka zamykana twardym, półprzezroczystym, szczelnie zamykanym na " klik " korkiem, na którym stoi, balsam, co jest oczywiste, ciągle spływa ku otworowi dozującemu o idealnej wielkości.
Skład rewelacyjny, cieszy i oko i skórę!
Balsam ma lekką konsystencję, ale nie jest lejący, swoją formułą przypomina raczej krem, jest biały, z lekkim połyskiem, nie tłusty.
Zapach.... obłędny! Dobrze wyczuwalna trawa cytrynowa przełamująca słodycz kokosu, połączenie genialne! A i sam zapach jest bardzo trwały - długo pozostaje na skórze.
Aplikacja miła i przyjemna, balsam z łatwością rozprowadza się na skórze, równomiernie i szybko wchłaniając się.
Działanie jest wyczuwalne natychmiastowo, po pierwsze ze względu na zapach - relaksuje i odpręża, a po drugie ze względu na konsystencję, która przenikając w skórę błyskawicznie zapewnia uczucie komfortu.
Efekty utrzymują się bardzo długo, skóra jest wygładzona, nawilżona, uelastyczniona, ukojona, a piękny zapach przyczynia się do poprawy nastroju.
Wydajność wysoka.
Moja opinia
Balsam Relaksujący zakupiłam już jakiś czas temu w Sephorze przy okazji buszowania po centrum handlowym, nie ukrywam, że skusiło mnie opakowanie, cudowny skład, bogaty w cenne oleje, oraz opis zamieszczony na tubce. Po ile kosmetyków Pat&Rub jeszcze nie stosowałam, postanowiłam wypróbować kilka okazów, do koszyczka wpadło kilka cudeniek tej marki dla mnie i też dla dzieci. Zakupy poczynione bardziej z ciekawości, niżeli z potrzeby, musiały poczekać na swoją kolej i w końcu się doczekały.
Pierwsze co mnie urzekło po otwarciu tubki, to wspaniały, świeży zapach, wiem, że każda z nas ma swoje gusta, ja uwielbiam aromat trawy cytrynowej i kokosa też lubię, połączenie tych " dwóch wspaniałych " naprawdę tworzy zapach relaksujący, bardzo miły, przyjemny...
Balsam jest świetny nie tylko ze względu na zapach, stosowanie go wiąże się z prawdziwą przyjemnością, już niewielka ilość wystarcza na dokładne wypielęgnowanie dłoni. Łatwo rozprowadza się, w błyskawicznym tempie wchłania się, nie natłuszcza skóry, ale zostawia na jej powierzchni lekki film wyczuwalny tuż po aplikacji, który po kilku minutach znika, zostawiając skórę miękką, delikatną, gładką i odżywioną, otuloną przyjemnym zapachem na długo!
Efekty są bardzo trwałe, nawet po myciu rąk skóra nie staje się przesuszona czy ściągnięta, jak zazwyczaj, co dowodzi, że balsam nie tylko pielęgnuje, ale także zapewnia długotrwałą ochronę dłoniom.
Cena - ok. 20,00 zł / 50 ml
Ocena - 5/5
Dostępność - Sephora, sklep Pat&Rub i inne sklepy internetowe.
Podsumowanie
Balsam Relaksujący trawa cytrynowa i kokos to naprawdę relaksujący, bardzo skuteczny i miły w użyciu balsam do rąk, który kompleksowo troszczy się o delikatną skórę naszych dłoni. W tej małej tubce kryje się wielka moc, a wysoka wydajność i długotrwałe efekty sprawiają, że możemy cieszyć się nim przed dłuższy czas, bo nie musimy smarować rąk po każdym ich myciu, nie ma takiej konieczności, no chyba że dla samej przyjemności :)
Polecam bardzo!
Stosowaliście ten balsam, a może znacie inne kosmetyki z linii Relaksującej Pat&Rub, jak Wam podoba się zapach?
Które kosmetyki szczególnie przypadły Wam do gustu, które polecacie?
Chętnie wypróbuję Wasze typy :)
Miłej soboty Kochane ;*
czwartek, 22 sierpnia 2013
Gotowa na każde spotkanie - WYNIKI!
Witajcie Słoneczka ;)
Bardzo dziękuję za udział w konkursie, sprawiliście mi niesamowitą frajdę i wielką przyjemność dzieląc się swoimi sposobami na bycie gotowymi na każde spotkanie ;)
Ogólnie każda z Was stawia na pewność siebie, to mi podoba się najbardziej! Pewność siebie dodaje skrzydeł i tworzy nas bardziej świadomymi swoich atutów, ale już interpretacja tej pewności jest przez każdą z Was podana inaczej - no ale to jest oczywiste, przecież każda z nas ma swoje sposoby, swoją " tajną broń " :)
Wybór był trudny, nie ukrywam! Dokonując go nie kierowałam się swoją sympatią do uczestniczek, postawiłam na zdrowy rozsądek i oto przedstawiam Wam dwie zwycięskie prace wraz z moim uzasadnieniem wyboru:
Gratuluję Puszka!
Postawiłaś na niezawodną " broń ", a właściwie jej mieszankę :) Pewność siebie - bez niej nie ma szans!, czerwona szminka - kto by się oparł takiej pokusie, wszystkie spojrzenia skierowane na usta ( i nie mówię tu tylko o tych męskich! ), co skutkuję gronem słuchaczy i oglądaczy :) szpilki - niezawodne! nie należy jedynie przesadzać z ich wysokością, bo wtedy zamiast pewności siebie, ogarniać nas będzie strach, aby nie wywalić się przy każdym kolejnym kroku, a zamiast kobiecego kołysania biodrami, będziemy chodzić jak upiory rodem z horrorów - nie jest to przyjemne widowisko :))) Lakier na paznokciach... no cóż, to po prostu uwielbiamy!
Brawo!
" Co sprawia, że jestem gotowa na każde spotkanie? Odpowiedź jest OCZYWISTA- UŚMIECH! :) Dodaje mi on pewności siebie, a także jest najpiękniejszym makijażem ;) Z resztą na swój uśmiech "wyrwałam" mojego przyszłego męża, chociaż na spotkanie z nim nie byłam gotowa, więc to najlepszy dowód na to, że uśmiech sprawia, że jestem gotowa na każde spotkanie. "
Gratuluję Agnieszko!
Masz rację, uśmiech jest najpiękniejszym makijażem, najcudowniejszą ozdobą każdej kobiety! Uśmiech sprawia, że stajemy się bardziej atrakcyjne - białe ząbki, ten blask w oczach.... Od uśmiechu zaczynając dzień, możemy być pewni, że będzie on udany, przypadkowo " rzucony " przechodniom na ulicy, może poprawić im humor, a nawet pomóc choć na chwilę zapomnieć o problemach " dnia powszechnego ". Na biznesowym spotkaniu uśmiech potrafi przełamać napięcie i przegonić stres, natomiast na prywatnym sprawi, że osoby z naszego otoczenia poczują się komfortowo - z uśmiechem, bez wątpienia, każde spotkanie będzie udane!
Nie dziwie się że " wyrwałaś " przyszłego męża swoim uśmiechem - jest cudowny, a te dołeczki... ejku! :)
Brawo!
Dziękuję wszystkim za udział w konkursie!
A laureatki proszę o podesłanie danych adresowych do wysyłki nagrody na tanika@mailmix.pl - w celu przekazania ich fundatorowi nagrody, marce Cleanic.
Te wspaniałe produkty, które właśnie wygraliście, z pewnością nie zawiodą podczas spotkań, jak tych prywatnych czy biznesowych, a także zupełnie przypadkowych, podarują komfort osobisty, który doda jeszcze więcej pewności siebie oraz zapewni uśmiech na Waszych twarzach :)
Podobają się Wam zwycięskie prace dziewczyny?
Co sądzicie o pewności siebie oraz uśmiechu - są niezawodnym sposobem na każde spotkanie? Czy macie inne zdanie, inne sposoby? Podzielcie się ;)
Miłego wieczoru :*
Bardzo dziękuję za udział w konkursie, sprawiliście mi niesamowitą frajdę i wielką przyjemność dzieląc się swoimi sposobami na bycie gotowymi na każde spotkanie ;)
Ogólnie każda z Was stawia na pewność siebie, to mi podoba się najbardziej! Pewność siebie dodaje skrzydeł i tworzy nas bardziej świadomymi swoich atutów, ale już interpretacja tej pewności jest przez każdą z Was podana inaczej - no ale to jest oczywiste, przecież każda z nas ma swoje sposoby, swoją " tajną broń " :)
Wybór był trudny, nie ukrywam! Dokonując go nie kierowałam się swoją sympatią do uczestniczek, postawiłam na zdrowy rozsądek i oto przedstawiam Wam dwie zwycięskie prace wraz z moim uzasadnieniem wyboru:
Gratuluję Puszka!
Postawiłaś na niezawodną " broń ", a właściwie jej mieszankę :) Pewność siebie - bez niej nie ma szans!, czerwona szminka - kto by się oparł takiej pokusie, wszystkie spojrzenia skierowane na usta ( i nie mówię tu tylko o tych męskich! ), co skutkuję gronem słuchaczy i oglądaczy :) szpilki - niezawodne! nie należy jedynie przesadzać z ich wysokością, bo wtedy zamiast pewności siebie, ogarniać nas będzie strach, aby nie wywalić się przy każdym kolejnym kroku, a zamiast kobiecego kołysania biodrami, będziemy chodzić jak upiory rodem z horrorów - nie jest to przyjemne widowisko :))) Lakier na paznokciach... no cóż, to po prostu uwielbiamy!
Brawo!
" Co sprawia, że jestem gotowa na każde spotkanie? Odpowiedź jest OCZYWISTA- UŚMIECH! :) Dodaje mi on pewności siebie, a także jest najpiękniejszym makijażem ;) Z resztą na swój uśmiech "wyrwałam" mojego przyszłego męża, chociaż na spotkanie z nim nie byłam gotowa, więc to najlepszy dowód na to, że uśmiech sprawia, że jestem gotowa na każde spotkanie. "
Gratuluję Agnieszko!
Masz rację, uśmiech jest najpiękniejszym makijażem, najcudowniejszą ozdobą każdej kobiety! Uśmiech sprawia, że stajemy się bardziej atrakcyjne - białe ząbki, ten blask w oczach.... Od uśmiechu zaczynając dzień, możemy być pewni, że będzie on udany, przypadkowo " rzucony " przechodniom na ulicy, może poprawić im humor, a nawet pomóc choć na chwilę zapomnieć o problemach " dnia powszechnego ". Na biznesowym spotkaniu uśmiech potrafi przełamać napięcie i przegonić stres, natomiast na prywatnym sprawi, że osoby z naszego otoczenia poczują się komfortowo - z uśmiechem, bez wątpienia, każde spotkanie będzie udane!
Nie dziwie się że " wyrwałaś " przyszłego męża swoim uśmiechem - jest cudowny, a te dołeczki... ejku! :)
Brawo!
Dziękuję wszystkim za udział w konkursie!
A laureatki proszę o podesłanie danych adresowych do wysyłki nagrody na tanika@mailmix.pl - w celu przekazania ich fundatorowi nagrody, marce Cleanic.
Te wspaniałe produkty, które właśnie wygraliście, z pewnością nie zawiodą podczas spotkań, jak tych prywatnych czy biznesowych, a także zupełnie przypadkowych, podarują komfort osobisty, który doda jeszcze więcej pewności siebie oraz zapewni uśmiech na Waszych twarzach :)
Podobają się Wam zwycięskie prace dziewczyny?
Co sądzicie o pewności siebie oraz uśmiechu - są niezawodnym sposobem na każde spotkanie? Czy macie inne zdanie, inne sposoby? Podzielcie się ;)
Miłego wieczoru :*
wtorek, 20 sierpnia 2013
Moje małe przyjemności, nie tylko kosmetyczne :)
Witajcie Słoneczka ;)
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię brać udział w konkursach, kiedyś, dopóki miałam " małą przerwę " w pracy, grałam w wielu kreatywnych konkursach, te losowe jakoś zawsze pomijałam, ponieważ nie wierzyłam, że los będzie do mnie przychylny, natomiast " laikowe ", to już zupełnie nie moja bajka. Praca wszystko zmieniła, ostudziła mój zapał nawałem spraw " na już ", a po niej byłam już tak wymęczona, że żadne sensowne myśli mi do głowy nie przychodziły i chęci nie było.
Teraz lubię dla Was robić konkursy czy rozdania, sama biorę udział w " takich imprezach " bardzo rzadko, ale jak już, to tylko grając o rzeczy, które mnie naprawdę bardzo interesują.
Dziś pokażę Wam kilka przyjemniaczków, które sprawiły mi wielką radość :)
Moje pierwsze woski Yankee Candle! Nie wiem, dla czego ich wcześniej nie miałam, po części ze względu na wcześniejsze doświadczenie z podobnym produktem skutecznie mnie odstraszało i zniechęcało do wypróbowania jakichkolwiek wosków, nawet YC, wspomnienia nie są przyjemne, ale za to już teraz wiem, dla czego tak głośno o woskach YC - Beach Walk i Midsummer`s Night pachną po prostu obłędnie! Uraczyła mnie nimi Esy - są moją nagrodą z konkursu facebookowego który przeprowadzała na swoim profilu Esy,floresy,fantasmagorie, do polubienia którego Was zapraszam, pozytywna energia i uśmiech na twarzy gwarantowane!
Dziękuję Kochana :*
Złoty kawior przywędrował do mnie od Mollon`a - był taki mały, szybki konkursik, no i mi się udało, zaskoczeniem okazała się urocza sznurkowa bransoletka z zawieszką w kształcie Wieży Eiffla :)
A tak prezentuje się na moim nadgarstku, śliczna - prawda?
Takie niespodzianki to ja lubię - dzięki Mollon :)
A taka oto słodka przesyłka w torebeczce od Mon Credo ozdobionej kokardką przyjechała do mnie prosto od Beautyicon. Szczęście uśmiechnęło się do mnie w konkursie organizowanym przez Beautyicon na swoim fanpageu, nie wiedziałam tak do końca co w tej torebeczce będzie... miały być tylko próbki perfum :)
A paczuszka kryła te oto skarby! Próbki perfum oraz próbki kosmetyków włosowych Acca Kappa, miniaturki kosmetyków pielęgnacyjnych Valmont`a, próbki kosmetyków kolorowych i balsamu do ust i paznokci od By Terry oraz chusteczka do demakijażu oczu Serge Lutens`a. Nie wiedziałam że Lutens prócz perfum tworzy kosmetyki kolorowe!!! W sklepie internetowym Mon Credo dopiero zobaczyłam że są szminki, maskary, róże, cienie.. i wiele innych kosmetyków do makijażu i pielęgnacji, muszę coś wypróbować ;)
Dzięki Beautyicon :)
Moja nowa bransoletka od Blessus, którą jakiś czas temu wygrałam w konkursie kreatywnym na Lamode.info, podziwiałam, macałam, przymierzałam, a potem... schowałam i o niej zapomniałam ;)
Dobrze że przez przypadek moje rączki na nią trafiły, jak ona znalazła się na samym dnie szafy??? ;)
Obecnie jest moją wielką faworytka, uwielbiam ją nosić - jest cudna i pasuje do każdej stylizacji ;)
Bransoletka By Dziubeka jest u mnie dopiero od kilku dni, jeszcze nie zdążyłam z nią oswoić się, ale design ma świetny, w moim stylu. Zdobyłam ją w konkursie By Dziubeka za stworzenie najlepszej galerii z biżuterią tej marki na desce Pinterest - ojej! I moja kolekcja spodobała się komisji konkursowej :)
A tak prezentuje się na ręce, niby wszystko pięknie, ale jest jeszcze nie wyrobiona, trocha twarda, ponoszę to zobaczę jak się będzie sprawować ;)
Dzięki By Dziubeka :)
A to już moje malutkie zakupy z Netto, któraś z blogerek, sorki, już nie pamiętam która z Was, pisała, że w Netto są lakiery MIYO, no to postanowiłam podskoczyć do sklepu " po szyneczkę na kanapki " :)
No i nie było lakierów, ani jednego, jak tu wychodzić ze sklepu tylko z szynką???
Za to wpadły mi w oko nowe Nektary do kąpieli Aparta - ich produkty bardzo mi służą, więc oczywiście musiałam wypróbować co to za cudaki - zapachy obłędneeeeee powiem Wam ;)
A przy okazji wpadły do koszyczka Delikatny kremowy żel do mycia twarzy Lovena, mam takiego typu kosmetyków sporo, ale cena skusiła, wodoodporny krem do rąk LoveLiness, bo takowego, czyli wodoodpornego, jeszcze nie miałam oraz Wygładzająco Odżywczy krem do rąk Nivea, nie stosowałam jeszcze ich kremu do rąk innego jak SOS.
Przy okazji przypominam Wam o moich konkursach, w których możecie wygrać świetne nagrody!
Dwa wspaniałe zestawy produktów marki Cleanic w tym nowość - Dezodorant w chusteczkach, czekają na Was - jeszcze tylko do końca jutrzejszego dnia możecie przysyłać swoje zdjęcia czy kolaże - zachęcam do zabawy - KLIK.
3 bioaktywne dermokosmetyki nowej generacji Gen Factor № 2 też tęsknie czekają na swoje nowe właścicielki - na Wasze zgłoszenia w tym konkursie czekam do 24 sierpnia - KLIK.
A na moim blogu NaturalnaJa trwa konkurs, w którym możecie wygrać dwa powyższe naturalne mydła Marsylskie - Fiołkowe i z Zieloną Herbatą :) Zgłoszenie możecie zostawić jeszcze tylko dziś, do północy - KLIK.
Miłego wieczorku Słoneczka Wam życzę ;*
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię brać udział w konkursach, kiedyś, dopóki miałam " małą przerwę " w pracy, grałam w wielu kreatywnych konkursach, te losowe jakoś zawsze pomijałam, ponieważ nie wierzyłam, że los będzie do mnie przychylny, natomiast " laikowe ", to już zupełnie nie moja bajka. Praca wszystko zmieniła, ostudziła mój zapał nawałem spraw " na już ", a po niej byłam już tak wymęczona, że żadne sensowne myśli mi do głowy nie przychodziły i chęci nie było.
Teraz lubię dla Was robić konkursy czy rozdania, sama biorę udział w " takich imprezach " bardzo rzadko, ale jak już, to tylko grając o rzeczy, które mnie naprawdę bardzo interesują.
Dziś pokażę Wam kilka przyjemniaczków, które sprawiły mi wielką radość :)
Moje pierwsze woski Yankee Candle! Nie wiem, dla czego ich wcześniej nie miałam, po części ze względu na wcześniejsze doświadczenie z podobnym produktem skutecznie mnie odstraszało i zniechęcało do wypróbowania jakichkolwiek wosków, nawet YC, wspomnienia nie są przyjemne, ale za to już teraz wiem, dla czego tak głośno o woskach YC - Beach Walk i Midsummer`s Night pachną po prostu obłędnie! Uraczyła mnie nimi Esy - są moją nagrodą z konkursu facebookowego który przeprowadzała na swoim profilu Esy,floresy,fantasmagorie, do polubienia którego Was zapraszam, pozytywna energia i uśmiech na twarzy gwarantowane!
Dziękuję Kochana :*
Złoty kawior przywędrował do mnie od Mollon`a - był taki mały, szybki konkursik, no i mi się udało, zaskoczeniem okazała się urocza sznurkowa bransoletka z zawieszką w kształcie Wieży Eiffla :)
A tak prezentuje się na moim nadgarstku, śliczna - prawda?
Takie niespodzianki to ja lubię - dzięki Mollon :)
A taka oto słodka przesyłka w torebeczce od Mon Credo ozdobionej kokardką przyjechała do mnie prosto od Beautyicon. Szczęście uśmiechnęło się do mnie w konkursie organizowanym przez Beautyicon na swoim fanpageu, nie wiedziałam tak do końca co w tej torebeczce będzie... miały być tylko próbki perfum :)
A paczuszka kryła te oto skarby! Próbki perfum oraz próbki kosmetyków włosowych Acca Kappa, miniaturki kosmetyków pielęgnacyjnych Valmont`a, próbki kosmetyków kolorowych i balsamu do ust i paznokci od By Terry oraz chusteczka do demakijażu oczu Serge Lutens`a. Nie wiedziałam że Lutens prócz perfum tworzy kosmetyki kolorowe!!! W sklepie internetowym Mon Credo dopiero zobaczyłam że są szminki, maskary, róże, cienie.. i wiele innych kosmetyków do makijażu i pielęgnacji, muszę coś wypróbować ;)
Dzięki Beautyicon :)
Moja nowa bransoletka od Blessus, którą jakiś czas temu wygrałam w konkursie kreatywnym na Lamode.info, podziwiałam, macałam, przymierzałam, a potem... schowałam i o niej zapomniałam ;)
Dobrze że przez przypadek moje rączki na nią trafiły, jak ona znalazła się na samym dnie szafy??? ;)
Obecnie jest moją wielką faworytka, uwielbiam ją nosić - jest cudna i pasuje do każdej stylizacji ;)
Bransoletka By Dziubeka jest u mnie dopiero od kilku dni, jeszcze nie zdążyłam z nią oswoić się, ale design ma świetny, w moim stylu. Zdobyłam ją w konkursie By Dziubeka za stworzenie najlepszej galerii z biżuterią tej marki na desce Pinterest - ojej! I moja kolekcja spodobała się komisji konkursowej :)
A tak prezentuje się na ręce, niby wszystko pięknie, ale jest jeszcze nie wyrobiona, trocha twarda, ponoszę to zobaczę jak się będzie sprawować ;)
Dzięki By Dziubeka :)
A to już moje malutkie zakupy z Netto, któraś z blogerek, sorki, już nie pamiętam która z Was, pisała, że w Netto są lakiery MIYO, no to postanowiłam podskoczyć do sklepu " po szyneczkę na kanapki " :)
No i nie było lakierów, ani jednego, jak tu wychodzić ze sklepu tylko z szynką???
Za to wpadły mi w oko nowe Nektary do kąpieli Aparta - ich produkty bardzo mi służą, więc oczywiście musiałam wypróbować co to za cudaki - zapachy obłędneeeeee powiem Wam ;)
A przy okazji wpadły do koszyczka Delikatny kremowy żel do mycia twarzy Lovena, mam takiego typu kosmetyków sporo, ale cena skusiła, wodoodporny krem do rąk LoveLiness, bo takowego, czyli wodoodpornego, jeszcze nie miałam oraz Wygładzająco Odżywczy krem do rąk Nivea, nie stosowałam jeszcze ich kremu do rąk innego jak SOS.
Przy okazji przypominam Wam o moich konkursach, w których możecie wygrać świetne nagrody!
Dwa wspaniałe zestawy produktów marki Cleanic w tym nowość - Dezodorant w chusteczkach, czekają na Was - jeszcze tylko do końca jutrzejszego dnia możecie przysyłać swoje zdjęcia czy kolaże - zachęcam do zabawy - KLIK.
3 bioaktywne dermokosmetyki nowej generacji Gen Factor № 2 też tęsknie czekają na swoje nowe właścicielki - na Wasze zgłoszenia w tym konkursie czekam do 24 sierpnia - KLIK.
A na moim blogu NaturalnaJa trwa konkurs, w którym możecie wygrać dwa powyższe naturalne mydła Marsylskie - Fiołkowe i z Zieloną Herbatą :) Zgłoszenie możecie zostawić jeszcze tylko dziś, do północy - KLIK.
Miłego wieczorku Słoneczka Wam życzę ;*
Etykiety:
Apart,
bransoletki,
By Dziubeka,
Cleanic,
Gen Factor №2,
konkurs,
Lovena,
Mollon,
mydło marsylskie,
nagrody,
nektar do kąpieli,
Nivea,
pielęgnacja ciała,
pielęgnacja rąk,
pielęgnacja skóry
Subskrybuj:
Posty (Atom)