Gotowe na relaks, odpoczynek, weekendowe szaleństwo czy tajemnicze Andrzejki pełne magii?
Na blogu dzisiaj też będzie magicznie, ale nie za sprawą wróżb czy czarów, lecz nowego Kremu przeciwzmarszczkowego Garnier Miracle Cream o natychmiastowym efekcie metamorfozy skóry!
Najnowsze dzieło Garniera swoją zapowiedzią na tyle mnie oczarowało, że nie mogłam się oprzeć pokusie, by go wypróbować!
Garnier Miracle Cream - krem przeciwzmarszczkowy z 7-ma aktywnymi składnikami. Gama Miracle Cream oferuje kremy przeznaczone dla Pań po 40 i po 50 roku życia, co wcale nie oznacza, iż młodsze kobiety nie mogą ich wypróbować, lepiej zapobiegać... prawda?
Ja dla siebie wybrałam wersję 40+ :) Prócz kremów do twarzy na dzień, można również dobrać przeciwzmarszczkowy krem pod oczy, aby kompleksowo zadbać o piękno naszej skóry - co i uczyniłam.
O kremie pod oczy opowiem Wam w następnej notce, nie omieszkałam wypróbować jego działania na sobie, a dziś zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat kremu do twarzy.
Słów kilka od producenta
Miracle Cream to prawdziwy przełom w pielęgnacji przeciwzmarszczkowej.
Krem przeciwzmarszczkowy 40+ o natychmiastowym i długotrwałym efekcie metamorfozy skóry, dzięki samodopasowującej się formule przeciwzmarszczkowej z 7 aktywnymi składnikami i 2 olejkami lipidowymi, zapewnia natychmiastowy i długotrwały efekt metamorfozy skóry.
Formuła zabezpieczona 12 patentami zawiera przeciwzmarszczkową formułę z 7 aktywnymi składnikami:
- LHA
- Pro-Retinol
- Witaminę C*
- Witaminy B3 i B5*
- Proteiny ryżu
- Ekstrakt z imbiru
- SPF 20
Działają jak koncentrat blasku i natychmiast widocznie korygują oznaki starzenia i zmęczenia skóry.
Garnier Miracle Cream został zamknięty w wygodnej, poręcznej tubce, o pojemności 50 ml, wykonanej z elastycznego, półmiękkiego tworzywa, dzięki czemu aplikacja nie wymaga wysiłku, jest przyjemna i łatwa. Twardy korek, szczelnie zamykany na klik, dobrze chroni zawartość oraz zapewnia stabilną pozycję tubce. Wgłębienie ułatwia otwieranie korka, a więc paznokcie nie są narażone na złamania :)
Otwór dozujący jest dobrze dopasowany swoją wielkością do konsystencji i typu produktu, dawkowanie jest szybkie i sprawne.
Krem wyznacza się lekką, delikatną, beztłuszczową konsystencją przypominającą balsam do ciała. Jest śnieżnobiały, z lekkim połyskiem, ale przy roztarciu zmienia swoją barwę na beżowo-pomarańczową - w tym tkwi jego magia :)
Zapachem mnie ujął! Przepiękny, świeży, przyjemny aromat jest dobrze wyczuwalny zarówno podczas aplikacji, jak i jakąś chwilę po niej. Lubię gdy kosmetyki pielęgnacyjne ładnie pachną.
Krem świetnie się rozprowadza po skórze, równomiernie ją pokrywa, nie roluje się, ani się nie warzy w ciągu dnia. Ukryte w nim mikrokapsułki pod naciskiem pękają, diametralnie zmieniając kolor kosmetyku.
Uwalniany pigment początkowo może nieco przerazić swoją barwą oraz intensywnością, u mnie tak było :), wizja pomarańczowej skóry nie jest przyjemna ani twarzowa :) Ale bez obaw, bowiem krem ma tendencje dostosowawczą - dobrze dopasowuje się do karnacji skóry oraz w wyraźny sposób ją ociepla.
Krem dobrze radzi sobie z nawilżeniem skóry, zapewnia komfort tuż po aplikacji, zmiękcza i wygładza ją. Nie mam jeszcze wyraźnych zmarszczek, no prócz kurzych łapek i tych " lwich " - na czole. Na stan i głębokość lwich zmarszczek krem nie wpłynął w żadnym stopniu, niestety cudów nie ma... pomóc je zniwelować może jedynie botoks :)
Zdjęcia nie są robione w tym samym czasie Kochani, to bez makijażu było robione tydzień wcześniej, przy innym oświetleniu - zamieszczam je w celach porównawczych. Chyba nie muszę mówić na którym z nich moja skóra jest pokryta Miracle Cream`em, a na którym jest " naga " :) Brak słońca mojej skórze nie służy, staje się ona poszarzała, miejscami lekko zaczerwieniona, o nierównomiernym kolorycie i z rozszerzonymi porami... Dodatkowo ma tendencje do przetłuszczania się, ostatnimi czasy nie tylko w strefie T, co mnie dołuje...
Na szczęście krem jest dobrze tolerowany przez moją skórę. Absolutnie nie obciąża, ani nie zapycha jej, choć lubi osiadać się w rozszerzonych porach, dlatego wymaga starannego rozprowadzenia.
Dobrze nawilża, delikatnie kryje drobne niedoskonałości, w tym zaczerwienienia, ładnie wyrównuje koloryt. Jest niczym krem BB, który dodatkowo dobrze pielęgnuje skórę, zapewniając jej wystarczająco dobre nawilżenie. Niestety " dodaje blasku " mojej skórze, w prostym tego słowa znaczeniu. Po kilku godzinach od aplikacji twarz mi się świeci od nadmiaru sebum, muszę porządnie zmatowić twarz, inaczej Miracle Cream z niej " spływa ", w wyniku czego tworzą się nieładne plamy. Warto zaglądać co jakiś czas do lusterka, by ładnie wyglądać :) Dodam, że przez pierwsze dwa tygodnie stosowania tego problemu nie odnotowałam.
Po ponad miesiącu stosowania krem nie wywołał u mnie żadnych " skutków ubocznych " - nie podrażnił, nie uczulił ani nie wysuszył skóry. Wyznacza się wysoką wydajnością!
Cena - ok. 35 zł / 50 ml
Dostępność - drogerie, w tym internetowe, super- i hipermarkety...
Podsumowując...
Garnier Miracle Cream to bardzo ciekawy produkt, który według mnie jest niezłą alternatywą dla podkładu. Panie mające ładną cerę, bez wyraźnych niedoskonałości, śmiało mogą po niego sięgać.
Prócz walorów upiększających, krem dobrze radzi sobie z podstawowymi zadaniami pielęgnacyjnymi, a przy tym tak pięknie pachnie i jest przyjemny w użyciu.
Idealnie nadaje się pod makijaż, nie powoduje podrażnień, wysypu niedoskonałości, nie zapycha, ale w moim odczuciu, nie będzie zbyt odpowiedni dla osób mających problem z przetłuszczaniem się skóry. Przynajmniej u mnie tak jest. Swoją tubkę chętnie zużyję do końca, ale na dłużą przyjaźń się nie pisze. Poproszę o wersję matującą!!! :)
Co sądzicie o tej nowości Garniera?
Stosujecie tego typu kosmetyki, czy wybieracie pielęgnację i upiększenie solo?
A może mieliście okazje go wypróbować?
Udanego weekendu Wam życzę :)