Opalenizna " z tubki " jakoś nigdy mnie nie kręciła... Co prawda nieraz próbowałam do niej się przekonać, mam dosyć jasną karnację, więc pierwsze wypady nad jezioro czy na plażę były nieco krępujące, ale miłości, ba NIC, z tego nie wyszło. A to aplikacja niewygodna, a to nieprzyjemny zapach, a to nierównomierny efekt lub brzydki, pomarańczowy odcień, które bardziej szkodziły, niżeli ułatwiały sprawę. Na jakiś czas zaprzestałam poszukiwań, zaniechałam próby, aż do momentu gdy pierwszy, a potem kolejny, i kolejne razy czytałam opinie na temat samoopalaczy Vita Liberata.
Pojawiające się na blogach pozytywne recenzje mocno zachęcały. Zaczęłam przyłapywać siebie na myśli, że może jednak warto wypróbować, dać szansę samoopalaczom. Technologia nie stoi w miejscu, nowe rozwiązania, innowacyjne formuły potrafią działać cuda. A produkty Vita Liberata dodatkowo wyróżniają się organicznymi składnikami oraz brakiem nieprzyjemnego zapachu, charakterystycznego dla samoopalaczy - marzenie!
Wśród szerokiego asortymentu marki wybrałam nowość -Fabolous Self Tan Mousse Medium lekką piankę. Szybka aplikacja, natychmiastowa opalenizna, trwałe efekty... brzmi kusząco! Może w końcu trafię na ideał? Może już nie będę musiała chować się w zagłębiu ogródka, aby nieco poprawić prezencję swej bladej skóry?
Oczywiście nie mogło zabraknąć też Tanning Mitt - rękawicy do nakładania samoopalacza.
Co z tego wyszło? Czy dołączyłam do grona wielbicielek samoopalaczy Vita Liberata?
Słów kilka od producenta
Niezwykle lekka formuła musu nadaje naturalną złotą opaleniznę.
Moisture Locking System intensywnie nawilża skórę zaś technologia Odour Remove sprawia, że preparat pozbawiony jest przykrego zapachu.
Organiczne składniki powodują, że kolor zanika w równomierny sposób, zupełnie jak naturalna opalenizna.
Główne cechy wyróżniające produkt:
- Natychmiastowy efekt złocistej opalenizny
- Szybka i prosta aplikacja dzięki specjalnej rękawicy
- Wysycha w momencie kontaktu ze skórą - można się od razu ubrać
- Efekt naturalnej opalenizny do 7 dni
- Certyfikowane składniki organiczne.
Jak stosować Fabolous Self Tan Mousse Medium
Upewnij się, że w momencie aplikacji skóra jest sucha, najlepsze efekty uzyskuję się po wykonanym peelingu.
Używaj specjalnej rękawicy do aplikacji, 5 - 10 pompek produktu wystarcza na jedną partię ciała. Preparat nakładaj kolistymi ruchami. Aplikuj mniejszą ilość produktu na dłonie stopy, kolana, łokcie.
Spłucz ciało wodą po upływie 4 - 8 godzin, jeśli skóra jest naturalnie bardzo blada, pozostaw preparat na dłuższy czas przed spłukaniem. Efekt utrzymuję się do 4 - 7 dni.
Główne składniki oraz ich działanie:
- Moisture Locking System - intensywnie nawilża skórę
- Technologia Odour Remove - sprawia, że preparat pozbawiony jest przykrego zapachu
- Aloe Vera - intensywne nawilżenie skóry
- Maliny - działanie antyoksydacyjne
- Kwas hialuronowy - głębokie nawilżenie.
Pianka jest podana w dosyć prostej, lekkiej buteleczce, o pojemności 100 ml, wykonanej z twardego, elastycznego tworzywa. Wygodny dozator w przyjemny i precyzyjny sposób dawkuje kosmetyk, zapewniając szybkość oraz sprawność podczas " samoopalania się " :) Otwór dosujący jest dosyć spory, ale idealnie dopasowany swoją wielkością do konsystencji produktu. Nie zapycha się, nie pluje pianką, lecz płynnie wydaje puszystą zawartość porcję za porcją.
Szeroki korek chroni dozownik przed zanieczyszczeniami oraz osadzaniem się wilgoci i drobnoustrojów, a zawartość przed niechcianym wydostaniem ( np. podczas przewożenia w kosmetyczce ) aczkolwiek nie jest mocno osadzony, więc trzeba uważać. Na butelce znajdują się podstawowe informacje dotyczące produktu, w tym pełny skład oraz termin ważności wynoszący 6 miesięcy od momentu otwarcia.
Potrząsając buteleczką wyczujemy w jej wnętrzu płyn, który, po ingerencji dozatora, podczas wydostania, zmienia się w lekką, puszystą, ciemno brązową piankę.
Zapach rzeczywiście jest przyjemny, lekko wyczuwalny, mocno odróżnia się od intensywnej, specyficznej woni samoopalających produktów które pamiętam z przyszłości.
Pianka stosunkowo szybko rozpuszcza się, przy kontakcie ze skórą zapewnia bardzo miłe, przyjemne uczucie muskania... Mmm, już sama aplikacja sprawia tyle przyjemności! Ale pianka, to nie wszystko, na szczególną uwagę zasługuje rękawica - to właśnie po jej stronie leży połowa sukcesu w drodze do pięknej i równomiernej opalenizny...
Rękawica do aplikacji samoopalacza składa się z dwóch części - cienkiej, elastycznej, ale jednocześnie odpornej na rozciąganie, flizeliny oraz miękkiej, delikatnej, w dotyku przypominającej welur, gąbki. To właśnie gąbka jest przeznaczona do rozprowadzania samoopalacza i aby uchronić skórę dłoni przed powstawaniem trwałych i nieestetycznych przebarwień, dodatkowo została zabezpieczona folią.
Rękawica, wbrew pozorom, jest bardzo wygodna w użyciu, ale... warto uważać i podczas rozprowadzania nie dopuszczać do przemieszczenia samoopalacza w miejsca łączenia z flizeliną - ona nie jest zabezpieczona więc pianka łatwo przenika i farbuje opuszki palców. Przy pierwszym użyciu nie zwróciłam na to uwagi - musiałam sporo się namęczyć, by " odbarwić " mega opalone opuszki :D Przy kolejnym użyciu tego problemu już nie doświadczyłam - trening czyni mistrza!
Rękawica jest łatwa w utrzymaniu w czystości, niech nie odstrasza Was jej wygląd po użyciu samoopalacza, wystarczy odrobina mydła lub żelu pod prysznic, a wszystkie zabrudzenia spłyną wraz z wodą. Owszem, nieco się przebarwia, ale jest to delikatna zmiana, co możecie zobaczyć na końcu notki :)
Pianka za pomocą rękawicy szybko, sprawnie i równomiernie rozprowadza się, zapewniając natychmiastowy efekt, a więc widzimy, jak wygląda skóra, gdzie warto preparatu dołożyć, gdzie stosować bardziej oszczędnie. Fabolous Self Tan Mousse Medium rzeczywiście nie tworzy plam ani zacieków, błyskawicznie wchłania się zapewniając piękną i bardzo naturalną opaleniznę. Efekt aplikacji możecie zobaczyć na zdjęciu - przed i tuż po niej.
Z rozprowadzeniem pianki z łatwością można sobie samej poradzić, ale mając porównanie, powiem, że dobrze jest mieć do tego celu drugą, bliską osobę. Pierwszy raz z tą pianką był u mnie solo, drugi - z Wojtasem, aplikowaliśmy piankę sobie nawzajem - efekt znacznie lepszy, szczególnie jeśli chodzi o " tyły " i trudno dostępne oraz źle widoczne, dla nas samych, miejsca naszego ciała :) Dotrzymywaliśmy się zalecanych przez producenta wskazówek i wszystko, za każdym razem, było bez zarzutu! Piękna naturalna opalenizna uatrakcyjnia ciało i sprawia, że staje się ono bardziej... apetyczne :)
Jeśli chodzi o trwałość efektów, to są one zróżnicowane, u męża efekt utrzymywał się przez 4 dni, u mnie przez 7 dni. Opalenizna " schodzi " równomiernie, nie wliczając pierwszego spłukiwania ciała, zupełnie tak jak naturalna, ale w miejscach narażonych na tarcia ( np. od biustonosza ) można zaobserwować przyśpieszenie tego procesu. Nie jest znaczące, ani wyraziste, ale jednak - pod biustem i ramiączka pod czas tych nieziemskich upałów wycierały się nieco szybciej.
Mimo iż pianka jest przeznaczona do ciała, stosowałam ją też na twarz - zaobserwowałam, że po użyciu pianki bardzo się odcinała od reszty ciała swym bladym kolorytem. Po ile nie miałam nic samoopalającego do twarzy, zaryzykowałam - efekt rewelacyjny! Bez podrażnień, bez uczulenia, bez niespodzianek - pianka pielęgnuje i upiększa! Dodatkowo jest bardzo wydajna!
Cena - Pianka - 109 zł / 100 ml; Rękawica - 29 zł
Dostępność - Sephora
Podsumowując...
O tak, teraz jestem przekonana do opalenizny z tubki! Dlaczego? Możecie wywnioskować to po przeczytaniu całej notki, ale w skrócie powiem, że zarówno pianka jak i rękawica są niesamowicie przyjemne i łatwe w użyciu. Opalanie się w domowym zaciszu dzięki Fabolous Self Tan Mousse Medium oraz Tanning Mitt w końcu jest bardzo miłą, przyjemną i, powiedziałabym, naturalną czynnością :) Po ich użyciu ciało zyskuje piękną, naturalną opaleniznę, niczym z nadmorskiej plaży!
Znacie produkty Vita Liberata?
A może również wypróbowaliście działanie Fabolous Self Tan Mousse Medium?
Jak oceniacie działanie pianki? A rękawicy? Zadowolone z efektów?
Miłego wieczoru Wam życzę ;)
Ładny efekt, jeszcze nigdy nie używałam samoopalaczy.
OdpowiedzUsuńZapraszam do obserwacji http://forliveop.blogspot.com/
A więc aby oszczędzić sobie nerwów oraz rozczarowań, już wiesz od jakiego samoopalacza warto zaczynać przyjaźń ze " słońcem w tubce " :)
Usuńnie umiem się przekonać do samoopalaczy
OdpowiedzUsuńTo będzie TEN, który zmieni twoje nastawienie Justyno, mówię Ci!
UsuńZ zaciekawieniem czytałam dzisiejszy post bo ja też jestem jedną z "córek młynarza" :-D również byłam zawsze negatywnie nastawiona do produktów samoopalających właśnie przez brzydki zapach i ogólnie sceptyczne nastawienie. W tym roku wyciągnęłam z zapasów balsam brązujący z Flosleku i to był strzał w 10! Piękny, waniliowy zapach, łatwa aplikacja i cieszące oko efekty. Tak mi się spodobał, że nie zdążyłam mu nawet porobić fotek a tubka się skończyła. Teraz używam balsamu brązującego z Eveline, ale on już nie jest taki fajny jak ten z Flosleku, brzydko pachnie ;-) Mam jednak nadzieję, że się skończy jeszcze w sierpniu i nie będzie zagracał półek. Na szczęście mam całkiem sporo powierzchni do smarowania :-D Twój kosmetyk wygląda bardzo ładnie, spodobał mi się głównie przez formę aplikacji- zawsze lubiłam pianki. Ciekawe dlaczego efekt u męża utrzymywał się krócej niż u Ciebie :-) To chyba zależy od skóry i wielu innych czynników.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ciebie i całej rodziny :* :* :*
Rudasku, ja już też sporo produktów wypróbowałam, ale tych, wspomnianych przez Ciebie, nie znam, tym nie mniej piankę Vita Liberata mocno polecam, niesamowicie łatwa i przyjemna w użyciu, no i efekty - przepiękna opalenizna, bez nuty pomarańczowych tonów, brzydkiego zapachu, nieestetycznych zacieków i plam... A plus do tego naturalny skład i wysoka wydajność ...
UsuńTrwałość efektu z pewnością zależy od typu cery, a także od sposobu życia, aktywności - tak jak ze słoneczną opalenizną, u niektórych utrzymuje się krótko, a u niektórych bardzo długo :) Wojtas ma aktywną pracę, więc " spłynęła " szybciej :)
Buziaki Rudasku :*
Koniecznie wrzuć do koszyka ten balsam z Flosleku- jest tego warty :) PS: Będę coś niedługo dla Ciebie miała... :) :* :*
UsuńOk, sprawdzę jak tak zachęcasz :)
UsuńOj Rudasku, już mam od Ciebie niespodziankę :)
Jakoś nie jestem przekonana do tych wszystkich pianek samoopalających :)
OdpowiedzUsuńTak jak ja do poznania tej pianki :)
UsuńW tym roku pogoda była taka, że nie potrzebowałam dodatkowych samoopalaczy ;P Aczkolwiek efekt bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa też mam warunki do naturalnego opalania, ale nie zawsze jest możliwość, a nawet jeśli jest - na pierwsze wyjście " do ludzi " warto upiększyć nieco skórę, lub... za pomocą samoopalacza wyrównać koloryt już opalonej skóry ( np.pokrywając blade ślady po bikini ) :)
UsuńFajny efekt na skórze :) Ja w tym roku się wcale nie opalałam, ale też nie korzystałam z żadnych "wspomagaczy" ;)
OdpowiedzUsuńCzasami i tak trzeba :) Efekt świetny, jestem mega zaskoczona :)
UsuńBardzo lubię produkty VL :) dają szybki efekt bez smug i zacieków :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na więcej po wypróbowaniu tej pianki :)
UsuńMam jasną karnację i lubię tego typu kosmetyki, dlatego na pewno go sprawdzę :) Pianki jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam - lekka, nadzwyczajnie delikatna, wspaniale rozprowadza się, nie tworząc smug, a skład ... bajeczny :) Upiększa i pielęgnuje ;)
UsuńBrzmi bardzo przekonująco, sama teraz się zastanawiam nad jej zakupem :D
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńJa mam w planach kupić odżywczą maskę na noc mającą właściwości właśnie samoopalające Vita Liberata. Miałam próbki i jestem zachwycona tym kosmetykiem.
OdpowiedzUsuńOoo, tak, ta maseczka też brzmi bardzo ciekawie, chętnie ją wypróbuję, dzięki za polecenie, zastanawiałam się nad nią ostatnio :)
Usuńno super to wygląda! i żadnych smug!
OdpowiedzUsuńMagda byłam zaskoczona łatwością aplikacji oraz efektem, no zresztą sama widzisz, i tak całe ciało wygląda - cudowna jest!
UsuńZastanawiam się nad tym duetem od dłuższego czasu, ale po Twojej recenzji już wiem, że nie ma co się zastanawiać ;) A efekt na skórze jest świetny :)
OdpowiedzUsuńBrać Kochana! Brać! Będziesz zachwycona :)
UsuńBardzo podoba mi się efekt;)
OdpowiedzUsuńJa również byłam zaskoczona :) I mąż też :)
UsuńSama nie stosowałam, ale moja siostra używa i chwali sobie więc chyba całkiem, całkiem :)
OdpowiedzUsuńOj bardzo całkiem :) Też polecam :)
UsuńPrzekonałaś mnie :-) W tym roku pewnie jej już nie kupię, bo mam krople Clarins oraz balsam tonujący Gosh, ale zapamiętam sobie tą piankę :-) Brak smrodku, piękny efekt i ciekawy skład - czego chcieć więcej :-)
OdpowiedzUsuńBuzialki i słonecznego dnia :-* * *
Justynko, bardzo polecam, fajna sprawa - wszystko jest idealne: skład, konsystencja, działanie, efekty... :)
UsuńNie jestem zwolennikiem samoopalaczy :o) zdecydowanie za bardzo kocham słonko i naturalną opaleniznę :o)
OdpowiedzUsuńJa też kocham słonko i naturalną opaleniznę, ale na rozpoczącie sezony, w celu poprawienia jakości opalenizny, a nawet wyrównania jej ( miejsca zasłonięte bikini ) - samoopalacz jest niezastąpiony :)
UsuńŚwietne śą samoopalacze tej firmy :)
OdpowiedzUsuńO tak, już o tym sama się przekonałam :)
UsuńFajnie się prezentuje ;) Mam ochotę na ten produkt już od dawna :)
OdpowiedzUsuńKinguś będziesz zadowolona ;)
Usuńkosmetyki vita-liberata są fanatyczne, ja używam lotion :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać opinii :)
Usuńjuż była :)
UsuńSłyszałam wiele i same dobre rzeczy! A Ty nadal je potwierdzasz :).
OdpowiedzUsuńJa z ciałem problemu nie mam, ale przez cały rok używam filtra 50 na twarz, więc wyobrażasz sobie jak mogę wyglądać... Na szczęście w tym roku zdecydowałam się na kropelki od Clarins, które są fenomenalne. Super naturalna opalenizna i to ja ją kontroluję! Mój must have!
Okiem Justyny, nawet nie podejrzewałam, że ta pianka jest aż tak fenomenalna - bardzo polecam, a krople do twarzy wypróbuję z pewnością ;)
UsuńEfekt bardzo fajny, ale jednak bałabym się troszkę, że dorobię sobie czegoś. :D
OdpowiedzUsuńMiałam takie same obawy Kinguś, ale nic z tych rzeczy - szybko, sprawnie, przyjemnie... :)
UsuńMimo wszystko ja nie mogę się przekonać ;( Boję się, że nierówno to rozłożę i będę miała plamy. Twoje zdjęcia bardzo zachęcają. Mam jeden taki produkt w domu, także z rękawicą, ale niestety stoi nieużywany :(
OdpowiedzUsuńNatalia nie musisz się martwić, nic z tych rzeczy Cię nie spotka, nie w przypadku VL :)
UsuńTeż aktualnie używam tej pianki i jestem zadowolona, choć nie próbowałam aplikować jej na skórę twarzy :) Skoro efekt jest rewelacyjny, chyba zaraz to zrobię :D Wcześniej miałam też balsam brązujący z tej firmy i również świetnie się sprawdzał :)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo nie planowałam na twarz, ale jak zobaczyłam różnicę... dałam :) Zwłaszcza że makijaż ograniczyłam do minimum, różnica była znacząca, a tak - wyrównałam koloryt wszędzie :) Składniki naturalne, wiec co szkodzi :)
UsuńJa obecnie używam Ziaji brązującej, ale zapach zaczyna mi już przeszkadzać więc porządnie zastanowię się nad tym produktem ;)
OdpowiedzUsuńJa się dosyc szybko opalam także latem nie korzystam z samoopalaczy. A zimą jestem wierna Ziaji Sopot zarówno do ciała jak i do twarzy. Ostatnio świetnie się tez u mnie spisał samoopalacz Sun Ozon, ale chyba jednak wolę balsamy bronzujące.
OdpowiedzUsuńWszysycy chwalą ten produkt - ciekawe jakby się sprawdził u mnie :)
OdpowiedzUsuńEfekt świetny ! Też stosuję samoopalacz w piance :)
OdpowiedzUsuńjest moc, wiem na sobie :P
OdpowiedzUsuńMam w innym opakowaniu i uwielbiam <3 :)
OdpowiedzUsuń