Masła do ciała uwielbiam stosować, szczególnie gdy moja skóra staje się nieco przesuszona i woła o dodatkową porcję odżywienia, nawilżenia, wygładzenia i regeneracji, upały, które ostatnimi czasy nas nie oszczędzały, przyczyniły się też do gorszej kondycji mojej skóry, a więc miałam wspaniałą okazję do wypróbowania masła Wild Argan Oil od The Body Shop, tak, tak, wiem, że pewnie już macie dość czytania recenzji tego samego kosmetyku na wielu blogach, ale każda z nas ma inne preferencje, upodobania, wymagania... a więc i opinie są różne, jeśli interesuje Was moje zdanie na jego temat - zapraszam do czytania :)
Słów kilka od producenta...
Rozkoszuj się najbardziej luksusowym rytuałem piękności dla twojego ciała, bogate masło nawilżające do skóry suchej zostało wzbogacone olejem Arganowym z Maroka, pozyskiwanym w ramach Sprawiedliwego Handlu ( Fair Trade ).
- 24 godzinne nawilżenie
- skóra staje się miękka i gładka
- maślana tekstura.
Nasze szlachetne orzechy arganowe pochodzą z odległych gór Atlasu z Maroka, są ręcznie zbierane i łupane, a następnie poddawane procesowi tłoczenia, dzięki któremu otrzymujemy najwyższej jakości olej arganowy.
Opakowanie masła to mały zakręcany, płaski słoiczek, o pojemności 50 ml, wykonany z twardego, połyskującego tworzywa w kolorze brudnego złota. Podejrzewam, że założeniem firmy, podczas tworzenia opakowania było nawiązanie do nazwy linii Wild Argan, jak i samego oleju Arganowego, wszyscy wiemy, że olej ten jest nazywany Złotem Maroka - przemyślane i ładne rozwiązanie. I choć opakowanie szczególną urodą nie grzeszy, jest poręczne, malutkie ( wersja testowa ), bez problemu zmieści się w podróżnej kosmetyczce, i też praktyczne - nie grozi mu roztłuczenie, czy niekontrolowane wydostanie się zawartości - zamykane szczelnie!
Opakowanie zdobi jaskrawa etykieta w kolorze niebieskim, która, moim skromnym zdaniem, nie zupełnie pasuje do całokształtu, złota szata z pewnością nadałaby luksusowego charakteru, o którym zresztą producent wspomina.
Na spodzie słoiczka znajdziemy kolejną etykietę z której wyczytamy pełny skład, niezły, ale czemu ten olej Arganowy jest tak nisko w składzie? Ze względu na nazwę linii spodziewałam się go przynajmniej na 3 pozycji, no dobrze, w opisie przeczytamy iż masło " zostało wzbogacone olejem Arganowym " - więc nikt nas w błąd nie wprowadza, nie czuje się oszukana.
Znajdziemy również termin ważności - 12 miesięcy od momentu otwarcia, oraz dane producenta.
Masło ma jasno brzoskwiniową barwę i gęstą, mocno maślaną, zbitą konsystencję, lubię te dziubki w ich masełkach - przyznajcie, że wyglądają jak beziki :)
Co do zapachu - mam bardzo mieszane uczucia, po otwarciu w pierwszej kolejności wyczuwam sztuczną słodycz, ciężko mi ją określić, trudno porównać do czegokolwiek konkretnego, kojarzy mi się z wanilią wymieszaną z orzechami i szczyptą słodkiego kakao - coś w tym stylu. Jednak na mojej skórze zapach ten ulega niesamowitej przemianie - staje się delikatny, otulający, subtelny, przyjemny... Takie dziwactwo, ale lubię jego aromat na skórze.
Jak już wspomniałam, uwielbiam masła, ale Wild Argan Oil nie do końca spełniło moje oczekiwania, ale zacznę po kolei, masło bardzo opornie nabiera się, wiem, że kosmetyki tego typu mają być treściwe, ale to jest do przesady gęste, dodam, że temperatura, w której go stosujemy też ma znaczenie, ja jednak swoje dobrze chroniłam przed negatywnym wpływem promieni słonecznych i wysokimi temperaturami.
Gdy już masełko wydostałam i zaaplikowałam na skórę, pod wpływem ciepła ciała zmieniało swoją konsystencję na lżejszą, z łatwością rozprowadzało się po skórze i szybko, aż zbyt szybko, wchłaniało się, pozostawiając na niej wyczuwalną, ale niewidzialną, warstewkę ochronną.
Przy dłuższym wmasowywaniu go w ciało, zaczyna wałkować się, czego nie lubię, ba, nie cierpię w masłach, dlatego też przy kolejnych aplikacjach przeprowadzałam szybką akcję - nałożyłam, wsmarowałam, zostawiłam do całkowitego wchłonięcia i... problem zniknął - czyli rozkoszny wieczorowy masaż ciała z użyciem tego masła odpada.
Warstewkę ochronną na skórze wyczuwam bardzo długo, nie jest ona tłusta, ani klejąca, ani świecąca...nic z tych rzeczy, po prostu czuję, że mam go na ciele i już.
Obietnica nawilżenia przez 24 godziny u mnie nie sprawdziła się, masło odżywia skórę, zmiękcza ją, ładnie wygładza i koi podrażnione miejsca, ale dostatecznego nawilżenia mi brakuje, dodam, że nie mam mocno przesuszonej skóry. Masło działa powierzchniowo, otulając skórę zapachem i zapewniając jej długotrwałą ochronę - nawet na drugi dzień, podczas wieczorowego mycia ciała czuję jak spłukuje się ze skóry.
Zapach jest dobrze wyczuwalny na mojej skórze jedynie tuż po aplikacji, po krótkim czasie łagodnieje, ale na pościeli wyczuwam aromat masełka nawet na drugi dzień :)
Wydajność dosyć wysoka, to maleństwo wystarczyło mi na 4 aplikacje, nakładałam oszczędnie, by nie obciążyć skóry.
Cena - 69 zł / 200 ml
Dostępność - sklepy The Body Shop.
Podsumowując...
Masło Wild Argan Oil nie porwało mnie zupełnie, nie znam oferty firmy, więc nie mam porównania, nie wiem jak to masło wypada na tle innych, ale już miałam okazję testować miodowe masło i miło go wspominam, natomiast Arganowe nie do końca sprostało moim oczekiwaniom i potrzebom mojej skóry, nie wrócę do niego ponownie, bo znam wiele lepszych i o wiele tańszych odpowiedników.
Tym nie mniej, linia Wild Argan Oil to nie tylko masło, znajdziemy w niej Olej rozświetlający, Płyn do kąpieli, Peeling gruboziarnisty, Balsam do ciała, Żel pod prysznic, Mydło do masażu, Skoncentrowany Cudowny olej oraz Skoncentrowany Balsam do ust - wiele propozycji wzbudza we mnie ciekawość...
Lubicie masła do ciała The Body Shop?
Które szczególnie polecacie?
Co sądzicie o masełku Wild Argan? Próbowaliście?
Miłego wieczoru Wam życzę :)