niedziela, 24 lutego 2013

Co nowego w pielęgnacji mnie czeka

Witajcie Słoneczka ;)
Dziś na luzie, pościk o tym, co każda z nas lubi, czyli o nowościach kosmetycznych niosących przyjemność z posiadania i mam nadzieje ze stosowania też. Ale to okaże się  w trakcie, na razie jednak " wizja lokalna " - co my tu mamy...


Dwa produkty marki Planta Naturell zakupione w Netto przez mojego męża, firmy tej nie znam, myślałam że jest niemiecka, sądząc po napisach, ale okazuje się, że siedziba mieści się w Polsce, a w sieci o nich ani mru-mru! Balsam Łagodzący do nóg z ekstraktem z kasztanowca który ma za zadanie ulżyć zmęczonym i przeciążonym nogom, a także rekomendowany osobom z pękającymi naczynkami, po ile zapotrzebowanie na takie produkty mam, stosowałam wiele różności do tego celu, zobaczę, jak działa ten, bo zapowiada się bardzo interesująco.
Drugie pudełko mieści Krem Rozgrzewający do stóp który prócz uczucia ciepła, ma za zadanie pielęgnowanie i zmiękczanie skóry stóp, a także zapobiegać jej pękaniu, z tym ostatnim problemu nie mam, jest mi obcy, ale rozgrzewający efekt i zmiękczanie, wygładzanie stópek, jak najbardziej mile widziane - zima nie ustępuję, a ja jestem strasznym zmarzluchem ;) Ciekawa jestem, bardzo!


Kolejne nowości zawitały w moje włości dzięki Malince, wybrałam sobie te produkty do przetestowania i już są u mnie ;) Wielką nadzieje pokładam na Bell BIO2 Spa Nail Program Hardner  dla osób  posiadających cienkie i słabe paznokcie, podatne na łamanie i rozdwajanie, a ja takie właśnie posiadam, nic mi na razie nie pomaga, zobaczę czy to cudeńko sobie poradzi i pomoże mi zapuścić pazurki, bo mam do wypróbowania cudowny lakier Seche magnifique który chciałabym Wam zaprezentować na ładnych pazurkach, a nie na takich " tuczkach " jak mam obecnie ;)
No i dwa produkty Eveline Cosmetics na które miałam wielką chęć, Diamentowy Peeling - masaż myjący oraz Diamentowe Serum wyszczuplające - uwielbiam wyszczuplacze Evelinka, ale diamentowych jeszcze nie miałam przyjemności poznać. Dziękuję Malinko :)


Wyprzedaż blogowa u Umbry skończyła się dla mnie posiadaniem dwóch wspaniałych lakierów, na które od dawna miałam chęć, pierwszy to China Glaze Fast Track oraz Yves Rocher terakotowy róż poszukiwałam takich neutralnych kolorów i znalazłam, i to w bardzo atrakcyjnej cenie! Ach zapuszczam pazurki i maluję do potęgi ;) Dziękuję Umbra za miły kontakt, lakierki w rzeczywistości są jeszcze cudowniejsze!


I na koniec słodkie szaleństwo - Sweet Secret od Farmony. Pachną zniewalająco, aż chce się je zjeść! Ciekawa jestem ich działania, zapowiadają się słodkie czasy rozkoszy z Szarlotkowym Masłem do ciała, Szarlotkowym Peelingiem do mycia ciała, Orzechowym Scrubem do mycia ciała i Piernikowym Balsamem do ciała ;)

Mieliście któreś z powyższych kosmetyków?
Jak się sprawdzają u Was, jakie macie o nich zdanie?
Miłego wieczorku Wam życzę i bezinwazyjnego poniedziałkowego powrotu do pracy i nauki ;)
Buziaki ;*

środa, 20 lutego 2013

Wieczorowa " sztuka " pielęgnacji z Madame Lambre

Witajcie Słoneczka ;)
Trocha czasu mnie nie było i choć nie lubię znikać tak " bez słowa ", opuszczać Wasze blogi,  tym razem sytuacja tego wymagała, rok zaczął się bardzo pracowicie, i tak już zostało, ani chwili luzu, ale staram się pogodzić przyjemności z obowiązkami i po krótkiej przerwie wracam do Was :) Tęskniłam.
Dziś będzie o kosmetyku, który bardzo polubiłam i z przyjemnością zużyłam, a mianowicie o Kremie na noc z serii Aquatique od Madame Lambre, firmy która ostatnio robi furorę w blogosferze.
Krem Aquatique już zużyłam na początku lutego, trafił w moje rączki jeszcze w grudniu, i cieszył mnie swoją obecnością oraz wspaniałym działaniem przez dwa miesiące! Zużyłam go do samego końca z wielką przyjemnością, w pełni więc poznałam jego działanie i właściwości.


O firmie

Marka kosmetyków Madame LAMBRE jest absolutną nowością na rynku polskim, stworzoną z miłości do piękna dla każdej kobiety poszukującej unikalnego i intrygującego sposobu wyrażania siebie.
Kosmetyki Madame LAMBRE produkowane są w oparciu o profesjonalne receptury, nowoczesne technologie, na bazie najlepszych surowców i wyselekcjonowanych składników aktywnych.
Oryginalność i wyjątkowość Madame LAMBRE to wysoka jakość, ale także czar ręcznie robionych opakowań oraz filozofia marki, nawiązująca do romantycznych historii z malowniczych i kobiecych czasów secesji.


Opis producenta

Seria Aquatique to seria intensywnie nawilżająca i odżywiająca, pomagająca tworzyć naturalne bariery ochronne skóry.
Idealna dla każdego rodzaju cery.
W nocy, kiedy skóra odpoczywa, najlepiej wchłaniane są składniki aktywne, dzięki czemu skóra szybciej się regeneruje. Krem na noc z luksusowej linii AQUATIQUE jest wyjątkowo skuteczny ponieważ zawiera ekstrakt z alg Euglena Gracilis i algi Spirulina Platensis, których działanie ujawnia się podczas snu.
Wpływa on na metabolizm skóry, dzięki czemu usuwa oznaki zmęczenia, sprawia, ze skóra nabiera zdrowego wyglądu, staje się bardziej jędrna i napięta. Spirulina poprawia ukrwienie, reguluje czynności gruczołów jołowych, poprawia koloryt skóry oraz jej wygląd, co zauważalne jest niemalże natychmiast.
Dodatkowo krem zawiera silnie nawilżający kompleks roślinny.


Opis 

Opakowanie kremu jest niezwykle piękne, to własnie ono sprawiło, że zapragnęłam tego kosmetyku, jest ręcznie wykonane, przepięknie zdobione, zachęcające i sprawiające, że nie da się obok niego przejść obojętnie. Prawdziwe dzieło sztuki!.
Pudełeczko wykonane z twardej tektury, mieści na sobie logo firmy, nazwę produktu, opis jego, co prawda po angielsku, pełny skład, pojemność, 50 ml oraz termin przydatności, 12 miesięcy od momentu otwarcia i datę, do kiedy lepiej go użyć.


W pudełku kryje się " słoiczek " z kremem, obudowa którego wykonana z twardego materiału pięknie ozdobiona kwiatowym motywem, aż przyjemnie go trzymać w rękach! Zakrętka kremu z ceramiczną wstawką zdobioną logiem marki, robi wrażenie oraz.... dodaje ciężaru, co zrozumiałe w tym przypadku, ale sztuka wymaga poświęceń, kunsztowna robota, bardzo precyzyjna i zachwycająca, słoiczek cieszy oko!
Na spodzie kremu również znajdują się niezbędne informacje, krem dodatkowo jest chroniony wieczkiem, które przed pierwszym użyciem należy zerwać i..." delektować " się zawartością.
Informacyjna ulotka, równie przepięknie zrobiona, zawiera opis kosmetyku w pięciu językach, w tym polskim.
Całość jest idealnie dopracowana, każdy, nawet najmniejszy, szczegół przemyślany i piękny.


Skład kremu na początku robi wrażenie, składniki rzeczywiście doskonale dobrane:  Olej ze słodkich migdałów , Olej z orzechów z drzewa Macadamia, Algi morskie Spirulina, Skwalan, ekstrakt z algi Euglena Gracilis, ekstrakt z rośliny Imperata Cylindrica, mamy trocha emolientów na początku, perfumy w środku, a na końcu EDTA i parabeny.

Składniki aktywne:

  • Algi morskie – SPIRULINA (Spirulina Platensis) - bogata kombinacja naturalnych, łatwo przyswajalnych i bezpiecznych dla człowieka substancji odżywczych (tj. protein, witamin B12, A, E, aminokwasów, kwasów tłuszczowych, minerałów: potas, wapń, magnez, cynk, selen, fosfor; kompleksów cukrowych, enzymów).
  • Olej z orzechów z drzewa Macadamia - bogaty w kwasy tłuszczowe, takie jak kwas oleinowy, palmitynowy i linolowy, zawiera również cenne kwasy omega-3 i omega-6 oraz witaminy A, B, E. Działa regenerująco, nawilżająco, odżywiająco i wygładzająco, wpływając na zdrowy i promienny wygląd skóry. Wspaniale nadaje się do pielęgnacji skóry suchej, wrażliwej ze skłonnością do łuszczenia.
  • Olej ze słodkich migdałów - bogaty w kwasy tłuszczowe: kwas oleinowy i linolowy, pomimo tego zawiera witaminy z grupy B, witaminy A i E. Odmładza skórę i nadaje jej ładny wygląd. Olej ze słodkich migdałów jest wybitnym środkiem do zmiękczania i odżywiania skóry.
  • Skwalan - naturalny składnik pochodzenia roślinnego, otrzymywany w wyniku ekstrakcji oleju oliwkowego. Ma duże powinowactwo do skóry, ponieważ jest naturalnym składnikiem ludzkiej zewnętrznej warstwy lipidowej skóry.
  • Chronodyn™ - ekstrakt z algi Euglena gracilis, stymuluje poziom energetyczny, zwalcza oznaki zmęczenia. Zwiększa napięcie i ujędrnienie skóry.
  • Moist 24 - ekstrakt z rośliny Imperata Cylindrica , bogaty m.in. w potas utrzymuje elastyczność skóry, a jednocześnie szczelną barierę warstwy zrogowaciałej naskórka, co zabezpiecza znajdujące się poniżej warstwy skóry, zaopatruje w wilgoć i pozwala długotrwale ją utrzymać.


Krem o bardzo lekkiej, delikatnej konsystencji z naturalnym połyskiem i jasno miętowym zabarwieniu.
Zapach jest świeży, orzeźwiający, mi kojarzy się z zapachem ogórka z melonem :) Soczysty aromat!
Aplikacja nadzwyczajnie przyjemna, krem z łatwością rozprowadza się, ślizgając się po skórze, momentalnie wchłania się, nie pozostawiając żadnej warstewki na skórze.
Działanie faktycznie, jak zapewnia producent, natychmiastowe, skóra staje się odświeżona, nawilżona, miękka i gładka w dotyku, bardzo delikatna i lekko pachnąca.
Efekty są trwałe, krem zapewnia uczucie komfortu, wygładzenie, nawilżenie i ukojenie skórze na długo, o poranku, po przebudzeniu, skóra wygląda niesamowicie promiennie i pięknie, bez połysku!
Przy regularnym stosowaniu działanie staje sie coraz bardziej spektakularne, skóra odzyskuje jędrność i gładkość, poprawia się jej koloryt, niweluje nadmierne przetłuszczanie się i zmniejsza widoczność por.
Wydajność bardzo wysoka, poprzez jego lekką, ale skuteczną, formułę wiele go nakładać nie trzeba, mi opakowanie wystarczyło na dwa miesiące codziennego stosowania na twarz, szyje i dekolt.


Opinia

Ja jestem jak sroczka, uwielbiam piękne rzeczy, niebanalne i oryginalne, także w kosmetykach, czasami wolę totalny minimalizm i prostotę, które mają swoisty urok, a czasami jednak stawiam na blask, urodę zdobień i  zachwycające motywy, tym razem tak właśnie było, opakowanie totalnie mnie oczarowało, a gdy zobaczyłam słoiczek, to zachwytom nie było końca - jest przecudownie zrobione, bardzo kunsztownie i precyzyjnie. Co prawda bogactwo obudowy słoiczka przekłada się na jego wagę, ale to kwestia przyzwyczajenia, na początku miałam obawy, aby zakrętka nie spadła nie potłukła się, ale później ręce przyzwyczaiły się i zwinnie mi to wszystko chodziło ;)
Jednak piękna szata opakowania, to nie jedyna zaleta, Krem na noc Aquatique okazał się dla mnie wspaniałym kosmetykiem!
" Odżywczy krem " z reguły budzi we mnie niechęć, a to dla tego, że wiele " odżywczych " kosmetyków, prócz odżywiania, zapewniały mojej skórze blask, i to wcale nie ten zdrowy, nie, tylko tłusty ;(
Więc wolałam ich unikać, stawiając na " nawilżacze ", jednak lata lecą, 30+ zobowiązuje do bardziej precyzyjnego wyboru kosmetyków pielęgnacyjnych, samo nawilżanie jest już niedostateczne, odważyłam się na Aquatique, z czego bardzo się ciesze, bowiem okazał się dla mojej skóry idealnie dopasowany.
Wieczorowa pielęgnacja twarzy nabrała zupełnie innego znaczenia, stała się prawdziwą " sztuką ":)
Działanie kremu było nadzwyczajnie skuteczne, przyjemny też w stosowaniu, aplikacji, a śliczny zapach uprzyjemniał tą czynność w wyniku czego moja skóra, jak wieczorem, od razu po aplikacji kremu, tak i o poranku, wyglądała pięknie, promiennie, zdrowo. Zmęczenie, stres i brak normalnego snu, które mnie od dłuższego czasu prześladują, negatywnie odbijają się na kondycji skóry, czasami aż strach patrzeć na siebie w lustro :) Aquatique pomagał mi przez długi czas zniwelować ten problem, dzięki niemu skóra wyglądała promiennie i zdrowo, niwelując  nadmierne wydzielanie łoju, sprawiał, ze pory stały się prawie niewidoczne, niedoskonałości coraz rzadziej " gościły " na twarzy, skóra nabierała z dnia na dzień ładniejszego kolorytu i promienności.
Wysoka wydajność w tym przypadku bardzo pozytywnie była odbierana, dawno nie miałam tak długo kremu do twarzy;)
Bardzo polubiłam się z tym krem, jest naprawdę genialny - dobrze robił mojej skórze!


Cena - 44,20 zł/50 ml

Dostępność - drogerie Hebe oraz sklep internetowy Madame Lambre.

Ocena - 5/5

Podsumowanie

Krem Aquatique godny uwagi i polecenia, ja osobiście jestem nim zachwycona, działa świetnie, wygląda bajecznie, jest bardzo przyjemny w stosowaniu oraz zapewnia wspaniałe rezultaty, dzięki niemu moja skóra codziennie wyglądała idealnie, a po zmęczeniu i niewyspaniu, nie zostawało nawet śladu.
Stosowałam go czasami nawet pod oczy i na powieki, i powiem szczerze, w tej roli również sprawdził się, nie podrażnia, nie wywołuje uczucia ściągnięcia, nawilża i regeneruje, a moja skóra wspaniale się z nim czuje, ooo, rymowanka wyszła, czuła się, bo już się skończył ;)
Uważam że opakowania kremów mogły by być z wymiennymi wkładami, są bardzo porządne i trwałe,  na swoim słoiczku nie widzę żadnego śladu użytkowania, więc szkoda go marnować, zwłaszcza, że jest tak piękny i precyzyjnie wykonany, co prawda można go wykorzystać do innego celu, np. przechowywanie biżuterii drobnej, ale wkład był by idealną propozycją, i cenowo mniejszym wydatkiem.
Bardzo dobry krem w przystępnej cenie, bo miesięczna kuracja wynosi 22 zł, a nawet mniej, jeśli stosować tylko na twarz, ja go aplikowałam i na szyję i na dekolt ;)

A Wy stosowaliście może ten krem, jakie są Wasze wrażenia?
Które kosmetyki Madame Lambre polecacie, bo mam ochotę na więcej po tym kremie ;)
Miłego wieczorku Kochani ;)

wtorek, 12 lutego 2013

Akcja - rewitalizacja! Marc Anthony Morocco

Witajcie Słoneczka ;)
Gdy na blogach zaczęły pojawiać się recenzje kosmetyków do pielęgnacji i rewitalizacji włosów Marc Anthony True Professional Marocco, bardzo zainteresowały mnie, z każdą kolejną prezentacją tych cudeniek stworzonych na bazie oleju arganowego, mój " apetyt " na nie coraz bardziej się wzmagał.
Od lat stosuję profesjonalne kosmetyki do włosów, mam swoich faworytów, do których ciągle wracam, ale nie gardzę też nowościami, lubię poznawać ich działanie, właściwości i podziwiać efekty końcowe.
Niespodziankę mi sprawiła Malina, która podesłała mi do wypróbowania to pożądane przeze mnie trio Marc Anthony Oil Of Morocco Argan Oil, stosuję je od miesiąca, jak sprawdzają się u mnie?


Opis producenta 

- Często szukając inspiracji, patrzymy na sekrety urody z przeszłości. Jeden z największych sekretów pochodzi z Maroka - Olej Arganowy. Jest to naprawdę "super olej", ponieważ posiada niezliczone korzyści - wzmacnia, nawilża, nadaje połysk, koi oraz wiele innych. Kupując Olej Arganowy do swoich włosów, dostajesz jeden z najlepszych, naturalnych sposobów na zdrowe i piękne włosy - Marc Anthony Stylista.
Marokański olejek arganowy to podstawa nowej, rewitalizującej kolekcji, jaką przygotował Marc Anthony.
Ten niezwykły składnik nie tylko wzmacnia włosy, ale również zapewnia im maksymalne nawilżenie, dzięki i czemu doskonale zabezpiecza je przed puszeniem. Dodatkowo podkreśla ich koloryt i przywraca młodzieńczy wygląd.
W skład linii wchodzą: szampon, odżywka oraz terapia rewitalizująca w formie olejku do włosów.
Działanie kosmetyków zaczyna się już na etapie mycia włosów, usuwane są zanieczyszczenia przy jednoczesnym lekkim nawilżeniu, następnie odżywka intensywnie nawadnia, odbudowuje i przywraca blask. Na koniec delikatny olejek, który wzmacnia siłę działania, nadaje połysk i chroni przed puszeniem.


Opis szamponu

Opakowanie szamponu to poręczna i wygodna w stosowaniu tuba, wykonana z półmiękkiego tworzywa, o pojemności 250 ml. Jest szczelnie i solidnie zamykana na zatrzask plastikowym korkiem, mały otwór ułatwia dawkowanie szamponu, lekko ściskając tubę aplikujemy tyle kosmetyku, ile potrzebujemy, bez wysiłku tą czynność można wykonać nawet jedną ręką.
Przyjemna kolorystyka przyciąga wzrok i zachęca do sięgnięcia po ten produkt, a dzięki temu, że stoi na korku, mamy dodatkową wygodę w wydostawaniu i ekspresowym stosowaniu szamponu.


Na opakowaniu znajduje się nazwa marki i produktu, zaznaczono iż szampon nie zawiera siarczanu, a zawarty w nim olej arganowy w połączeniu z keratyną dogłębnie nawilża i nabłyszcza włosy!
Na tubie znajduje się również opis produktu, sposób użycia, także w języku polskim, zamieszczony jest jego pełny skład, termin ważności, 24 miesiące po otwarciu, oraz dane producenta.


Skład szamponu nie jest taki już naturalny, jak mogło by się wydawać, na początku sama " chemia ", i choć faktycznie nie zawiera Sulfate, w składzie znajduje się Olefin Sulfonate! O podobnym działaniu, tyle że uznawany za " trocha łagodniejszy ".
W połowie składu już można znaleźć masło Shea, hydrolizowane proteiny pszenicy, keratynę, ekstrakt z granatu, olej sojowy, olej winogronowy, pantenol, no i w końcu! na samym dole w składzie widnieje olej arganowy - czy wystarczająco go tu jest, by zaznaczać że szampon jest  " wzbogacony olejem arganowym"?


Szampon o dosyć gęstej, kremowej konsystencji, nie jest wodnisty, i białej perłowej barwie.
Zapach przyjemny, słodkawy, ale trocha mulący, jednak nie przeszkadza mi to w jego stosowaniu.
Aplikacja szamponu jest wygodna i poręczna, nie rozpływa się,  więc z łatwością go stosuje się, wygodna tuba ułatwia dawkowanie.
Działanie dobre, skutecznie oczyszcza włosy, ładnie się pieni, wytwarzając puszystą pianę, lekko je aromatyzuje, wygładza, nie wysusza, sprawia że stają się miękkie i delikatne w dotyku, nie podrażnia skóry głowy, bez odżywki jednak nie rozczesała bym je, są takie poplątane po myciu.
Efekty nie zaobserwowałam, ponieważ nie stosowałam go w pojedynkę, jedynie zapobiega nadmiernemu przetłuszczaniu się włosów, myje je teraz co 3 dni, normalnie co 2 dzień.
Wydajność dobra, poprzez jego gęstą konsystencję i obfitą pianę, która tworzy się w trakcie mycia, nie potrzebuję go wiele, porcja orzecha włoskiego jest w tym przypadku za duża ;)


Opinia 

Szampon sprawdza się u mnie dosyć dobrze, nie mam do niego specjalnych zastrzeżeń, prócz wprowadzających w błąd marketingowych informacji na opakowaniu dotyczących zawartości oleju arganowego oraz braku siarczanu w składzie, który został zastąpiony " podobieństwem " tego składnika.
Szampon działa jak wiele innych szamponów - dobrze oczyszcza skórę głowy i włosy, nawet z olejku dobrze je myje. Pieni się obficie, choć czytałam u wielu dziewczyn, że piana nie jest zadowalająca, ja jednak tego nie zauważyłam, u mnie wytwarza za każdym razem mnóstwo piany, nakładam go najpierw na zwilżone dłonie, rozcieram delikatnie, a potem nakładam na mokre włosy masując je, spłukuję obficie ciepłą wodą, a na koniec zimną, by domknąć łuski włosów. Szampon łatwo rozprowadza się na wilgotnych włosach, dosłownie w kilka sekund.
Po spłukaniu szamponu włosy aż " piszczą " od tej czystości, są też poplątane, choć miękkie w dotyku, jednak bez odżywki czy olejku nie była bym w stanie je bezinwazyjnie rozczesać.
Zapach jest słodkawy, aż za bardzo, pod wpływem ciepła jeszcze bardziej nasila się, ale mycie włosów nie zajmuje, na szczęście, wiele czasu, więc można wytrzymać ;) Fajny szampon, ale achów i ochów brak, znam o wiele lepsze i tańsze kosmetyki profesjonalne.

Cena - 39,99 zł/ 250 ml

Ocena - 3+/5


Opis odżywki

Opakowanie odżywki jest identyczne jak szamponu, różni się jedynie nazwą, pozostałe cechy są takie same - wygodna tuba solidnie zamykana, łatwa w użyciu, przyjemna dla oka, pojemność 250 ml.


Na tubie znajduje się opis produktu, także po polsku, zapewniający iż odżywka kompleksowo odżywia, dobrze nawilża i wygładza włosy, podkreślając przy tym kolor oraz zapobiegając puszeniu się. Znajdziemy sposób użycia, termin ważności, również 24 miesiące po otwarciu, dane producenta i pełny skład kosmetyku.
Informacja o tym, że kosmetyk nie zawiera siarczanu, jest również zamieszczona na opakowaniu, a jak jest na prawdę?


Skład odżywki mi bardziej się podoba, po pierwsze jest krótszy, to już dobrze, w jej przypadku " Sulfate Free " jest prawdą, na początku trocha chemii, potem mamy hydrolizowaną keratynę, olej arganowy!!!, tu już można powiedzieć że " wzbogacona olejem arganowym ", olej winogronowy, pantenol, olej słonecznikowy, keratynę i trocha chemii na końcu - o wiele lepiej!


Odżywka o lekkiej, miłej, kremowej konsystencji i białej barwie z naturalnym połyskiem.
Zapach bardzo mi się podoba, ma podobną słodkawą nutę jak szampon, ale jest wzbogacona czymś " świeżym " rześkim, przez co nie jest muląca, tylko bardzo, bardzo przyjemna, jak w stosowaniu, tak i w " noszeniu ".
Aplikacja bardzo przyjemna, po pierwsze ze względu na wygodne opakowanie, po drugie dzięki fajnej konsystencji, nie spływa z włosów, a po trzecie za dla przyjemnego, świeżego zapachu, który tą czynność uprzyjemnia.
Działanie odżywki wręcz uwielbiam, natychmiastowo zmiękcza i wygładza włosy, nadaje im pięknego zapachu, ujarzmia, sprawia, ze przestają się plątać, ułatwia rozczesywanie, i to bardzo! co skutkuje mniejszą ilością wyrwanych włosów.
Efekty po odzywce są rewelacyjne, włosy są " sypkie ", miękkie, delikatne w dotyku, wygładzone i zdyscyplinowane, nie puszą się, nie plączą, z łatwością rozczesują się, nabierają pięknego połysku, są doskonale nawilżone, a zapach odżywki utrzymuje się dosyć długo.
Wydajność wysoka, ja stosuję porcje odżywki wielkości dużego orzecha laskowego, w zupełności wystarcza.


Opis 

Odżywka, moim zdaniem, jest produktem rewelacyjnym, skład ma bardziej przyjazny, zawiera fajne składniki, w tym olej arganowy, które pielęgnują, odżywiają, nawilżają i wygładzają włosy, a przy tym sprawiają, że stają się one lśniące i strasznie przyjemne w dotyku.
Maska wyznacza sie wysoką wydajnością, zapachowo też wielki plus, bo pachnie świeżo i przyjemnie, co po użyciu " przesłodzonego " szamponu jest jak najbardziej mile widziane. Aromat jest na tyle silny, że niweluje " słodycz" pozostawioną szamponem.
Działanie wspaniałe! Włosy po tej odżywce są w doskonałej kondycji, pełne blasku i wigoru, nie łamią się, nie wypadają, nie przetłuszczają się w namiarze.
Odżywka ma bardzo lekką konsystencje, nie obciąża wiec włosów, nie pozostawia na nich żadnego filmu, sprawia że są lekkie, nabierają objętości i pięknego połysku.
Nakładam ją na włosy, wmasowuję i trzymam przez kilka minut, później spłukuję ciepłą wodą i na koniec zimną, by domknąć łuski włosów. Jest bardzo fajna i wydajna, polubiłam ją!

Cena - 39,99 zł/ 250 ml

Ocena - 4/5


Opis olejku

Opakowanie olejku to smukła buteleczka z długą szyjką wykonana z ciemnego, półprzezroczystego tworzywa, o pojemności 50 ml, zamykana korkiem, dodatkowo wyposażona w wygodną i precyzyjną pompkę ułatwiającą dawkowanie olejku. Na buteleczce znajduje się jedynie logo marki, nazwa produktu oraz pojemność, nie zawiera składu, z tego co wiem była dodatkowo zapakowana w pudełko, które mieści wszystkie niezbędne informacje, ja jednak otrzymałam go bez pudełka.
Skład: Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Cyclohexasiloxane, Argania spinosa kernel oil, Linum usitatissimum seed oil, Isodecyl neopentanoate, Daucus carota sativa seed oil, Olea europaea fruit oil, Keratin, Parfum, Paraffinum liquidum, Tocopheryl acetate, Butirospermum parkii, D&C Red 17 (CI 26100) - dosyć przyjemny, nie licząc na początku sylikonów lotnych i emolientu, dalej mamy olej arganowy, lniany olej, olej z nasion marchwi, olej z oliwek, masło Shea i na końcu barwnik, który zapewnia olejkowi rdzawy kolor, nie rozumiem po co? Wedle mnie to może być przezroczysty lub żółty, aby bez barwnika ;)


Olejek ma półpłynną konsystencję i rdzawy kolor, nie jest wodnisty, ale też nie gęsty, lekki, bardzo przyjemny.
Zapach nadzwyczajnie miły, przynajmniej dla mnie, bardzo go lubię, nie jest perfumowany, tak jak szampon i odżywka, więc zapach z pewnością zawdzięczamy składnikom w nim zawartym - jest lekki, delikatny i naturalny, długo utrzymuje się na włosach.
Aplikacja łatwa i przyjemna, wystarczy nacisnąć i psiknąć odpowiednią porcje olejku na dłoń, a potem zaaplikować za pomocą rąk na włosy i gotowe ;)
Działanie olejku jest rewelacyjne! Wspaniale wygładza, odżywia, zmiękcza i uelastycznia włosy, lekko je aromatyzuje, ułatwia rozczesywanie, dyscyplinuje i nabłyszcza, przy regularnym stosowaniu przyczynia się też do wzmocnienia włosów, zapewniając im zdrowy wygląd i blask.
Efekty są trwałe, działa na dłuższą metę, działanie olejku jest wyczuwalne i widzialne ;) do kolejnego mycia włosów.
Wydajność bardzo wysoka, na długo go wystarczy!


Opinia 

Olejek zdecydowanie podbił moje serce, jeśli bym wyznaczała miejsca, wedle działania i składu, to on jest na pierwszym miejscu!
Świetny kosmetyk, ładnie " podany ", opakowanie wygodne w stosowaniu i ślicznie też prezentuje się.
Olejek ten stosowałam na wiele różnych sposobów:
  • nakładam go jedynie na końcówki, chroni je, nawilża, sprawia, że wyglądają na zadbane i zdrowe, zapobiega rozdwajaniu się i łamaniu
  • odrobinę olejku aplikuję za pomocą palców na suche włosy, natychmiastowo dodaje im blasku, fryzura, najzwyczajniejsza w świecie, wygląda jak po wyjściu z salonu fryzjerskiego, olejek zapewnia śliczne świetliste refleksy, podkreśla kolor, aż lśni na słońcu i jak pięknie pachnie! 
  • używam go do " szybkiego mycia włosów " - gdy brakuje mi czasu na " trzymanie " odżywki, myje włosy szamponem, lekko je osuszam ręcznikiem i aplikuje na mokre, za pomocą dłoni, 4 pompki olejku, masuje włosy, rozprowadzając go równomiernie, a potem bezinwazyjnie rozczesuję i gotowe - olejek ułatwia rozczesywanie włosów nie gorzej jak odżywka, upiększa je, sprawia że stają się zdyscyplinowane, nie puszą się, nie zawijają, są sypkie, delikatne w dotyku.
Olejek nie natłuszcza włosów, jeśli oczywiście go nie nałożymy za dużo, nie obciąża ich, nie powoduje też szybkiego przetłuszczania jest lekki, nie wyczuwalny o ślicznym aromacie, łatwo stosuje się i z przyjemnością się nosi ;) Mój ulubieniec!

Cena - 45,99 zł/50 ml

Ocena - 5/5

Dostępność - drogerie Rossmann i Hebe, a także w Tesco.

Podsumowanie

Ogólnie produkty dosyć fajne, choć szczerze mówiąc, że za taką cenę oczekiwałam czegoś o wiele lepszego od szamponu, takiego typu produkty, o takim że działaniu i nie specjalnym składzie można kupić za mniejsze pieniążki. Odżywka już bardziej mi się spodobała, jest wydajna, ładnie pachnie i ma lepszy skład od szamponu, można powiedzieć że warto było spróbować, a nawet zainwestować w nią 40 zł.
Produkty Marc Anthony Oil Of Marocco Argan Oil stosowane razem, dobrze uzupełniają się, potęgując działanie, włosy po nich wyglądają świetnie i są łatwe w układaniu i rozczesywaniu, pięknie lśnią i nie przetłuszczają się.
Olejek jednak najbardziej mi przypadł do gusty, pod każdym względem - ma fajny skład, bardzo dobre działanie i szerokie spektrum zastosowania: na sucho, na mokro, jako odżywkę do włosów lub tylko na końcówki, by poprawić ich stan i kondycje, do stylizacji również się nadaje - ostateczny szlif olejkiem sprawia, że włosy pięknie pachną i aż się mienią świetlistymi refleksami, pełnia blasku i podkreślenie koloru, a do tego jest mega wydajny! Zdecydowanie wart swojej ceny.

Podziękowania dla Malinki za uspokojenie mojej ciekawości do tych kosmetyków, chciałam, to mam - dziękuję ;)


A Wy stosowaliście któryś z tych kosmetyków, czy całą serię?
Jak Wam spisały się?
Czy są warte swojej ceny?
Miłego wieczorku Słoneczka ;)


sobota, 9 lutego 2013

Zakupów czar i radość z prezentów ;)

Witajcie Słoneczka,
Zakupy w Biedronce należą do jednych z naszych ulubionych, raz że sklep jest bardzo blisko od domku naszego, a dwa, że w Biedronce zawsze można zakupić produkty świeże, bo prócz wielu kontrowersji na temat tego sklepu, które spotykam zwłaszcza na fb, nam jeszcze nigdy nie przytrafiła się przykra niespodzianka w postaci popsutego czy spleśniałego produktu, jeśli to nie jest ser pleśniowy, oczywiście, bo go akurat wielbimy i on taki ma być ;) Przy okazji zakupów spożywczych nie umyka też dział kosmetyczny, no bo gdzie, jak gdzie, a w Biedronce zawsze czekają fajne " niespodzianki ", tak też było tym razem, już po obejrzeniu gazetki wiedziałam, że będą olejki do kąpieli Bielendy, więc głównie z ich powodu strasznie się spieszyłam do sklepu, aby nie rozebrali... ;)


I oto on, Wojtas wybrał AFRODYZJAK Olejek do kąpieli i pod prysznic PIŻMO & JAŚMIN i tak patrze na skład, nie jest zbyt rewelacyjny, więc postanowiliśmy wypróbować na razie jeden, choć cena kusząca, 9, 99 zł, gdy normalnie jest to koszt 17 zł! A zapach jest niesamowicie przyjemny!
No nic zobaczymy, jak przypadnie do gustu, to kolekcję popełnimy ;)

Na olejku Bielendy nie skończyło się jednak, ponieważ Wojtasowi wpadły w oko nowe kule musujące do kąpieli Body Club - więc wylądowały w naszym koszyczku dwa opakowania. Jakoś te wcześniejsze, pojedyncze kule, u nas nie sprawdziły się, więc nawet o nich nie pisałam, ze wszystkich tylko jedna była dosyć fajna, pozostałe ani zapachowo, ani działaniem nie zauroczyły, zobaczymy jak sprawdzą się te.


Body Club fizzing bath bomb z naturalnymi olejkami z pestek winogron i awokado - kule pakowane po trzy sztuki w jedno pudełko, każda z nich ma inny zapach, co też jest oznaczono obrazkami.
Górne pudełko zawiera kule: Owoce egzotyczne, Mango i mandarynka oraz Owoce leśne, to drugie mieści kule: Mleko i miód, Wanilia, Czekolada - hmmm, zapowiada się ciekawie, zapachy są pomieszane, bo wiadomo, każda czym innym pachnie, ale sprawdzimy to w " akcji " czy coś warte te kule, cena w każdym razie bardzo fajna, w porównaniu do poprzednich wersji po 4 zł za szt., to jedno " trio " kosztuje ok. 10 zł czyli koszt jednej kuli to 3 zł z groszami ;) Olejek z winogron jest w składzie, z awokado też, wiec nieźle ;)

Nie mogło się obejść oczywiście bez soli do kąpieli, ostatnio zużyliśmy różaną z AromaDerm, a zanim zamówię kolejną, trocha czasu zejdzie, poprosiłam męża by wybrał sól, i wybrał...


To jeszcze nie koniec...


Cyba zabrał ze sklepu wszystkie rodzaje jakie były ;))) Zobaczyłam je dopiero w domu, OMG!
No nic, za cenę 3, 75 zł, można ją używać do woli, mam tylko nadzieje, że ta niebieska, Morska, nie zamieni nas w Smerfów, i obawy co do tej czerwonej, Lotos, tylko o tak intensywną barwę, bo zapachy.... są cudne, zwłaszcza Trawa cytrynowa i Bambus - niesamowicie świeża, Morska też pięknie pachnie, każda z nich tak ma ;)

Zakupy w aptece też nie skończyły się jedynie na niezbędnikach do domowej apteczki, z apteki przywieźliśmy...


Bioderma Hydrabio krem peelingujący - moja skóra coraz gorzej znosi ten drobnoziarnisty który stosuje, choć jest w pełni naturalny, zbyt inwazyjny stał się dla twarzy, więc muszę go na razie odstawić, ten krem już miałam, działa świetnie, choć stosowałam go już dawno temu, pamiętam jaki był świetny, więc powrócił, z pewnością go opisze :)
PHARMACERIS z serii: "D" Body Moistatic nawilżający balsam do ciała który też jest moim ulubieńcem, skóra teraz mi tak się przesusza, że potrzebuje specjalnej ochrony, a balsam ten jest rewelacyjny w działaniu i łatwo dostępny - cudowny, napisze Wam o nim.
Lirene dermoprogram krem odżywczy do stóp skóra szorstka bardzo kusił, więc Wojtas załadował go do koszyczka bez namyśleń, zobaczymy jak działa, ale Lirene lubimy i cenimy, więc i zaufanie do marki mamy :)

No i było by to już wszystko z tych zakupów, ale nie, jeszcze mi się bardzo zachciało zmienić kolor włosów, piękna barwa zmywała się z dnia na dzień, teraz moje włosy mają odcień " myszy " jakiś taki nijaki, więc wracam do blondu!


A pomoże mi w tym ten właśnie duet - już stosowałam te farby wcześniej, mieszałam te dwa odcienie i nakładałam na kosmyki, nie uwierzycie dziewczyny, ale po farbach Loreal Recital Preference ta, od Joanny, najbardziej mi odpowiada, a koszt jej jest wręcz śmieszny, za Loreala trzeba zapłacić ok. 40 zł, a ta z Joanny kosztuje w promocji niecałe 5 zł!!! 
Już kilka razy nimi farbowałam się, i pojedynczo, i mieszałam dwa odcienie, są świetne! Ciekawa jestem czy usunie ten " salonowy " myszy kolor, bo te farby fryzjerskie są o wiele mocniejsze, no nic, Wy o tym dowiecie się po moim " eksperymencie " :)

Przyjemność ogromną sprawiły mi nie tylko zakupy, ale również paczuszki z wygranych rozdań blogowych :)


Cudowna paczuszka z rozdania od Kary Wu z bloga Makijazas23, którego sponsorem był serwis Bangla.pl. Same cudne kosmetyki, których jeszcze nigdy nie stosowałam, a to dobrze, bo poznam ich działanie osobiście :)


I cudowne " smakołyki " od maus z bloga co sroce w oko wpadnie - kosmetyki Balea na które straszną miałam chęć, a zwłaszcza na  Indian Chai limitowany peelingujący żel do ciała, " pyszny " balsam do rąk essence, prześliczny cień do powiek P2, kamuflaż Alverde, ach no same cuda ciężkie u nas do zdobycia :)

Dziękuję jeszcze raz dziewczyny ;***

No to już, w końcu, wszystko :)
Miłego wieczoru Skarbeczki i wspaniałej niedzieli Wam życzę :)


piątek, 8 lutego 2013

Wyniki Konkursu Urodzinowego ;)

Witajcie Słonka,
Bardzo Wam dziękuję za udział w konkursie oraz wspaniałe odpowiedzi, powiem szczerze, kreatywne konkursy są niesamowitym sposobem, by Was w pewnym sensie poznać, dowiedzieć się o Waszych upodobaniach, rzeczach które lubicie i cenicie.
Wasze odpowiedzi są genialne, niektóre śmieszą, niektóre wprawiają w stan zadumy, niektóre opowiadają o tym co dla Was ważne, a niektóre okazują pewne tajemnice...


Zrozumiałą rzeczą więc jest to, że dokonanie wyboru wiązało się z cudem, z wieloma przemyśleniami i kilkukrotnym czytaniem Waszych odpowiedzi, nagroda jest jednak jedna, a więc, najbardziej spodobała się mi odpowiedź Kolorowy Pieprz, ilekroć ją czytałam, śmiałam się, opowieść zachwyciła mnie swoją szczerością:


To właśnie do ciebie pojedzie nagroda!
Gratuluje serdecznie!!!

Jednak to nie wszystko, ponieważ postanowiłam przyznać jeszcze dodatkowe niespodzianki dziewczynom, historie których bardzo, ale to bardzo mi spodobały się, na długo zapadną w pamięci, a więc Kochani, niespodzianki wędrują do:




Wasze " prezenty " dziewczyny są pełne uroku, serdeczności, pamięci... To coś, czego nie da się zapomnieć!
Gratuluję serdecznie!

Ślijcie mi dane do wysyłki na maila tanika@mailmix.pl, nie ma co odkładać - w przyszłym tygodniu wysyłam ;)

Dziękuje wszystkim za udział w konkursie, nie jest to pierwszy konkurs i z pewnością nie ostatni!
A już dziś zapraszam Was do udziału w konkursie urodzinowym na moim drugim blogu - klik na zdjęcie :)


Buziaki przesyłam i życzę miłego wieczorku ;*
A kto ma ochotę na oponkę serową z truskawkowym lukrem, zapraszam, częstujcie się! Wczoraj je pałaszowaliśmy - klik na fotkę ;)


Jutro pokażę Wam moje wspaniałe prezenty od blogowych koleżanek i łupy sklepowe, które dziś upolowaliśmy z Wojtaskiem ;)
Wspaniałego weekendu Słoneczka ;)

wtorek, 5 lutego 2013

Pożegnane w styczniu - denko ;)

Witajcie Słoneczka ;)
No i styczeń pożegnany, także w kosmetykach.
Wiecie co? To dopiero moje drugie " publiczne " denko, a już odkryłam pozytywne aspekty tej czynności, a to ze względu na to, że zaczęłam robić comiesięczne " przeglądy kosmetyczne ", a w trakcie tych przeglądów odkrywać swoje grzeszki - niewykorzystane do końca kosmetyki, które bardzo lubiłam, lub nie za bardzo, stosować, ale z różnych przyczyn odsuwałam je na dalszy plan i... najzwyczajniej o nich zapominałam!
Pod czas przeglądów jednak przeszukuję wszystkie swoje schowki, kosmetyczki, pudełka... i BINGO!
Pozytywne jest też to, że odstawione kosmetyki nie zdążyły się przeterminować, ani stracić swoich walorów, to dobrze, więc wykańczam je i z czystym sumieniem mogę uznać za " zdenkowane " :)
No to zaczynam ;)


Oto i one, kosmetyki, które w miesiącu styczniu zostały wykończone do ostatniej kropli, choć poczęte były... hmm, w bardzo różnych okresach minionego roku ;)


Sylveco Regenerujący Krem do stóp 75 ml, który był częścią Kuracji Regenerującej do stóp, a częścią, ponieważ wraz z kremem znajdują się w zestawie skarpetki bawełniane, skarpecioszki zostawiam, posłużą mi jeszcze długo, idealnie się piorą i nie niszczą, a krem zdenkowałam dopiero w styczniu, choć mam go już dosyć długo, no ale tak to jest, gdy się stosuje kilka kremów do stóp, ale teraz mi wpadła ta resztka do rąk i została wysmarowana do samego końca, krem świetny, skład wspaniały, działanie bardzo pozytywne, zapach ziołowy,  lubię go bardzo, ale o tym kremie, a raczej Kuracji poczytacie TU.
Czy kupie ponownie - TAK!


Balneokosmetyki Malinowy Zdrój Biosiarczkowy Krem do twarzy usuwający niedoskonałości skóry 50 ml, to jeden z 3 Kroków do doskonałej skóry, stosowałam całą kurację, jak pamiętacie, no i krem po ponad miesiącu stosowania stał się mojej skórze "niemiły", a raczej skóra moja zaczęła tak się tłuścić, że chcąc nie chcąc musiałam go odstawić, bo dodatkowo natłuszczał mi ją jeszcze bardziej, o wyrzuceniu nie było nawet myśli, ponieważ jest rewelacyjny - pachnie cytrusami!, niweluje niedoskonałości i pięknie rozjaśnia, teraz, gdy moja skóra wróciła do normalnego funkcjonowania, nie przetłuszcza się tak bardzo, zużyłam go do reszty, ale, mimo jego wspaniałych walorów, wolała bym wersje matującą - pełna recenzja tego kremu znajduje się TU.
Czy kupię ponownie - Może...


Balneokosmetyki Malinowy Zdrój Biosiarczkowy Żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy 200 ml, drugi kosmetyk z 3 Kroków do doskonałej skóry, jeszcze mi została maska, ale na długo ją jeszcze będę mieć!
Co do żelu - ZACHWYT! Uwielbiam go strasznie, skończyłam na początku stycznia i teraz bardzo mi go brakowało, jest niesamowicie wydajny i tak wspaniały w działaniu i użyciu, że nie wiem jak mam teraz tym Biedronkowym myć twarz, nie mogę się do niego przyzwyczaić po tym cudeńku, radził sobie z każdym makijażem i.... ach, poczytajcie sobie, bo napiszę tu pół notki pochwał - recenzja TU.
Czy kupię ponownie - TAK!!!!!!!


Apart Natural PreBIOtic hipoalergiczny płyn do kąpieli Figa i Irys 750 ml, uwielbiana linia płynów do kąpieli, to już chyba drugie czy trzecie opakowanie tego zapachu, figa i irys, stosujemy wszystkie propozycje Aparta preBIOtic z wielkim uwielbianiem, nie wiem dla czego jeszcze nie zrobiłam szczegółowej recenzji na nie... Zasługuje na uwagę, doskonale pachnie, wspaniale się pieni, wytwarzając delikatną piankę, nie wysusza skóry, tylko ją nawilża, wygładza, ślicznie aromatyzuje, a efekt utrzymuje się długoooo, jest bardzo wydajny i cenowo rewelacja, zawiera ekstrakt z figi oraz z irysa, no i SLS, ale i tak go bardzo lubię ;) Recenzje w przyszłości zrobię, bo będzie u mnie jeszcze nie raz i to na 100%!
Czy kupię ponownie - TAK!!!


L`Occitane in Provence Fruit Delice balsam do ust 10 ml, z zeszłorocznej edycji limitowanej, pierwszy balsam otrzymałam w prezencie,  był opisywany w jednej z moich pierwszych recenzji, OMG! - możecie zobaczyć ją TU :) Ale po zasmakowaniu i poznaniu działania, przy fajnej okazji, bo na promocji, a więc nie 39 lecz o 10 zł mniej, zakupiłam kolejne, bo wiadomo jak to jest z tymi limitówkami, ale i to drugie skończyło się... Nie wiem czy jeszcze da się gdzieś na niego trafić, bo nie mogę znaleźć, ale jest szalenie pyszny i działa rewelacyjnie, i, co najfajniejsze, słodko smakuje, niczym cukiereczek :) Ech, wszystko dobre się kończy...
Czy kupię ponownie - jak się stanie cud i go znajdę, to TAK!!!!


Avon Solutions Sensitive Botanicals Night krem nawilżający na noc do skóry wrażliwej 50 ml, który bardzo mnie kusił, ale mimo dosyć fajnego działania, nie polubiliśmy się. Krem o lekkiej perłowej konsystencji kremo - żelu, fajnie wchłania się, zostawia jednak na skórze warstewkę, która mi bardzo przeszkadzała, drugą niewygodną dla mnie cechą tego kremu jest jego zapach - strasznie niefajny, że tak łagodnie to określę, czuć chemiczną ziołową woń, pachnie mi po prostu zgniłą trawą i nic na to nie poradzę, dla mnie wielbicielki pięknych zapachów był nie do zniesienia, a co gorsze, długo utrzymuje się na skórze! Więc go odstawiłam i stosowałam... jako chłodzącą maskę :) Trzymałam w lodówce i raz na jakiś czas stosowałam nakładając grubszą warstwą na skórę - działanie superowe! Choć zapachu nadal nie cierpię, ale z taką częstotliwością używania jak ja to robiłam, dało się wytrzymać ;)
Czy kupię ponownie - NIE!


Fa Sport Double Power Cool Fresh antyperspirant w sprayu 150 ml, wzbudził u mnie wielkie zaskoczenie, nie przepadam za sprayami, stosuje w sprayu jedynie perfumy i pielęgnacyjne kosmetyki, ale nie antyperspiranty, tym nie mniej ciesze się że wpadł w moje ręce, z jakiejś akcji na fb, więc stosowałam.
Świetnie radzi sobie z podstawową funkcją do której został stworzony, skutecznie chroni, nie wiem czy 72 godziny, jak obiecuje producent, bo tyle czasu bez prysznicu na szczęście nie miałam " przyjemności ", ale przez cały dzień zapewnia suchość i komfort pod pachami, ale nie wysusza ani nie podrażnia skóry, no i w dodatku pięknie pachnie, wydajność ma niesamowicie wysoką, regularnie stosowałam go ponad 2 miesiące!
Czy kupię ponownie - Może... 


Feniqia - 7 Grzechów Głównych Chciwość mydło perfumowane z Libanu 160 g, jest to nasze z Wojtasem, wielkie zauroczenie, uwielbiam to mydło jak nie wiem co! To zamiłowanie jednak wiąże się z dużym kosztem, najdroższe mydło jakie kiedykolwiek posiadałam, ale warte każdej złotówki, każdej!
Wkleiłam wraz z pudełkiem pierwotny wygląd tego mydła, ponieważ po nim nic nie zostało, tylko pudełko - to już druga nasza " pociecha " i z pewnością nie ostatnia, wybieramy Chciwość, bo jego zapach jest idealny, prócz niego jest jeszcze 6 różnych odmian zapachowych, w sumie linia z 7 mydeł o nazwach grzechów głównych, może zakupimy wraz z trzecią Chciwością jeszcze jakiś inny " grzech " bo te mydła grzechu warte - pielęgnują, pachną, ręcznie są wytwarzane, wyłącznie naturalne składniki, stąd taka cena, co gorsze, marka już nie istnieje, pod koniec minionego roku skończyła swą żywotność ( nie rozumiem dla czego!!!), więc wszystkie mydła ( jest asortyment dość spory i kulki, bez mydelniczek myjących jak w linii 7 Grzechów, i kwadraty, ale wszystkie boskie!) które są dostępne w obiegu na całym świecie, za niedługo znikną ;( My już odkładamy kaskę na zakup " grzechów ", dopóki jeszcze są. Nie będę więcej pisać, bo recenzja naszego pierwszego " Grzechu " jest TU.
Czy kupię ponownie - TAK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Abacosun Tierras del Volcan - Żywa Ziemia Wulkaniczna 75 ml, cudowny produkt do cery mieszanej, nie wiem jak sprawdzi się w przypadku innych skór, bo czasami po nałożeniu jej na skórę tuż po peelingu, który zawsze stosują przed nakładaniem masek, ma tendencje do szczypania, ale tylko przez kilka minut po nałożeniu, bez peelingu tego uczucia nie zauważyłam. Maska strasznie wydajna, a ja ją też trzymałam, i stosowałam, jak lekarstwo ;) jak moja skóra buntowała się, stosowałam, bardzo pozytywne efekty zapewnia po każdym użyciu, moja mieszana skóra staje się tak gładka, jasna, miękka i delikatna, jak u dzidziusia! Niweluje niedoskonałości, bardzo skutecznie, zmniejsza widoczność porów do minimum, stają się wręcz niewidoczne i... zresztą poczytajcie sami, recenzja TU.
Czy kupie ponownie - TAK!!!!!


L`Occitane in Provence Cherry Princess woda toaletowa 50 ml, jeszcze kilka tygodni temu umilała mi szare i ponure zimowe dni swoim świeżym, pięknym zapachem kwitnących wiśni. Zapach cudowny, bardzo pozytywny, energiczny, trwałość bardzo wysoka, mgiełka rozpylona na ciało i ubrania o poranku trwała dzielnie przy mnie przez cały dzień. Więcej przeczytacie o niej TU.
Czy kupię ponownie - NIESTETY NIE... Limitowana


Aroma Derm Sól do kąpieli Kwitnąca Róża 400 g, sól która nie tylko posiada właściwości pielęgnacyjne i zdrowotne, ale także pobudza zmysły, uspokaja, koi i sprawia, że kąpiel jest niesamowicie przyjemna i relaksująca. Szkoda ze się skończyła, ale nic, uzupełnię ;) Więcej o niej poczytacie TU.
Czy kupię ponownie - TAK!!!!

No to było by na tyle z tych zużyć, opustoszone pudełka lądują do kosza, a ja " pracuję " nad nowymi zużyciami ;)

Kochani chcę Wam przypomnieć, że jeszcze tylko dziś do północy możecie się zgłaszać do udziału w konkursie na tym blogu - TU
8 lutego ogłoszę do kogo powędrują te cudeńka :)


A wszystkie wielbicielki naturalnej pielęgnacji i organicznych kosmetyków zapraszam na konkurs na moim blogu naturalnym - TU.


Miłego wieczorku Wam życzę - buziaki ;*