Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Misslyn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Misslyn. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 kwietnia 2015

Misslyn Rich color gloss - Błyszczyk do ust Wild Cranberr. Wart grzechu!

Witajcie Słoneczka :)
Wraz z nadejściem wiosennych, słonecznych dni, każda z nas pragnie wprowadzić do swojego życia drobne, jaki i też te większe zmiany. Zaczynamy robić porządki nie tylko w naszych mieszkaniach czy domach, oczyszczając oraz odświeżając ich przestrzeń, ale również zachodzą zmiany w nas samych - w naszych pragnieniach, w naszym wyglądzie, a nawet w kosmetyczkach.

Ja również zapragnęłam zmian, powoli wdrążam swój plan w życie, rozpoczynając od ćwiczeń i lżejszej diety, postanowiłam też wprowadzić więcej koloru do swojego codziennego makijażu :)
Piękne, barwne makijaże oczu mogę jedynie podziwiać, nie dano mi talentu do ich tworzenia, ale ...
Mam swój sposób na piękny wygląd każdego dnia - wystarczy odrobina wyrazistego koloru na ustach, a wszystkie spojrzenia są skierowane w moją stronę :)
Dziś przedstawię Wam jednego z moich ulubieńców, moją tajną broń dodająca seksapilu - Misslyn Rich color gloss - Błyszczyk do ust w fantastycznym odcieniu 43 Wild Cranberr.

Słów kilka od producenta 

Rich color gloss marki Misslyn - kremowy błyszczyk do ust o głębokim kolorze. Po aplikacji staje się niezwykle lekki. Formuła zawiera pigmenty, które gwarantują wyjątkowy kolor i doskonale podkreślają piękno ust.
Odpowiednio wyprofilowany aplikator umożliwia precyzyjną i równomierną aplikację. Dodatkowo błyszczyk kusi uwodzicielskim zapachem wanilii, karmelu i kokosa.
Preparat nie pozostawia uczucia lepkości.

Błyszczyk jest podany w ładnym, solidnym opakowaniu wykonanym z grubego, przezroczystego tworzywa. Tym nie mniej buteleczka nie traci na lekkości, zawiera 4,5 ml kosmetyku, a dzięki świetnej, smukłej formie, idealnie mieści się zarówno w kosmetyczce, jak też w małej kopertówce czy kieszeni. Podczas wyjścia zawsze wolę mieć go pod ręką, mimo iż wysoką trwałością zachwyca. 

Aplikator, który porządnie został przymocowany do nakrętki, jest wyposażony w świetnie wyprofilowaną, delikatnie ściętą futerkową gąbeczkę. Nie jest twarda, ani sztywna, odpowiednio elastyczna, miękka i delikatna, dzięki czemu aplikacja błyszczyku jest nadzwyczajnie łatwa, szybka i precyzyjna.
Aplikator jest bardzo starannie wykonany, ma idealną, według mnie, wielkość, ani duży, ani też zbyt mały. Jednorazowo nabiera odpowiednią dla mnie porcję błyszczyku, delikatnie sunie po ustach, równomiernie rozprowadzając soczystą barwę na ich powierzchni - teraz wszystko się zmienia! Lśnij!

Błyszczyk wyznacza się niesamowicie głębokim kolorem oraz mocną pigmentacją. Szczerze mówiąc, wybrałam ten odcień, licząc iż na ustach będzie oferował znacznie jaśniejszy kolor niżeli w buteleczce. Zazwyczaj tak jest, więc stawiałam na jaśniejszą barwę, a tu takie zaskoczenie!
Jest gesty, nie lejący się, ale jednocześnie lekki i delikatny w swojej konsystencji. Dobrze się rozprowadza, równomiernie układa, nie wypływa za kontur ust, nie zbiera się w załamaniach ani w kącikach - wow! Jest niczym szminka ... w płynie, a może bardziej właściwym będzie określenie - lakier do ust? :)

Tak fantastycznego krycia, intensywności koloru oraz połysku, już po jednej cieniutkiej warstewce, nie spodziewałam się! Zachwytom nie było końca, po dwóch tygodniach stosowania, w tym zakresie nic się nie zmieniło! Błyszczyk zdecydowanie zasługuje na miano najlepszego, który dotychczas miałam przyjemność stosować. Wiele wysokopółkowych mu nie dorównują nawet w połowie.
Wielką jego zaletą jest to, że nie klei ust, a przy tym zapewnia im rewelacyjny połysk z efektem mokrej tafli - uwielbiam!

W zależności od oświetlenia, Wild Cranberr zapewnia inne efekty - na słońcu połysk, w cieniu intensywność koloru oraz idealnie podkreślony kontur ust. Wizualnie je powiększa, albo tak mi się tylko wydaje...
Na domiar dobrego, błyszczyk bardzo smakowicie pachnie - obłędnie, ciasteczkowo, słodko, z nutą miąższu wydrążonego ze świeżego kokosa - mmmm, pycha! Nie smakuje słodko, wcale nie smakuje - jest w tej kwestii zupełnie neutralny.

Błyszczyk utrzymuje się na ustach naprawdę długo, stąd moje porównanie go do szminki. Ściera się powoli i równomiernie, oczywiście jeśli nie pijemy, nie całujemy się, ani nie jemy, w tych przypadkach przyśpieszamy jego " ścieralność " - poprawki będą nieuniknione. Ale jedno jest pewne, nawet gdy Wild Cranberr ściera się, usta w nim wyglądają mega seksownie :)
Nie wysusza skóry ust, mam wręcz wrażenie, że ja pielęgnuje oraz chroni przed podrażnieniami oraz negatywnymi skutkami czynników zewnętrznych.

Czyż nie jest piękny?!!!
Dzięki Wild Cranberr mogę nie mieć makijażu oczu ( oczywiście tusz musi być! ) mogę nie nakładać korektora, mogę zapomnieć o podkładzie, a nawet pominąć matujący puder...
Jak widzicie wystarczy nawilżona skóra, trocha tuszu, no dobra, można odrobinę cienia, i ON! Wild Cranberr to istny klejnot, który zbiera zachwyty, łowi spojrzenia, rzucane ukradkiem i te bardziej odważne, a nawet potrafi zawrócić w głowie, mówię Wam :)

Cena - 28,99 zł / 4,5 ml

Dostępność - Ladymakeup

Podsumowując...

Pokochałam... Uwielbiam go za wszystko!
Za boski, intensywny kolor, za świetne krycie, za ogromną wydajność i trwałość, a także za efekt, który zapewnia - wygląda fenomenalnie! I to zarówno na ustach, jak i na policzku, koszuli, chusteczce... :)
Pięknie pachnie, bezproblemowo się aplikuje, nie migruje poza kontur ust, tylko je idealnie podkreśla, uwydatnia, upiększa...
Dzięki niemu każda z nas będzie się czuła jak prawdziwą boginią - spróbujcie, a na efekty nie będziecie musieli długo czekać :)
Ja stosuję oszczędnie, mam męża, nie chciałabym łamać serc... żartuje ;) Uwielbiam, noszę, nie oszczędzam, a jak zużyję, kupię kolejny, zdecydowanie!!! A może też inne kolory...

Znacie kosmetyki Misslyn?
Stosowaliście może błyszczyki Rich color gloss?
Jakie kolory dominują na Waszych ustach?
Miłego wieczoru Wam życzę :)