środa, 31 grudnia 2014

Wyniki pachnącego rozdania i... szczęśliwego Nowego Roku Kochani!

Witajcie Słoneczka :)
Już za niedługo pożegnamy Stary i powitamy Nowy Rok... Postanowień żadnych nie robię, ponieważ uważam, że każdy dzień jest dobry na to, aby zacząć wdrążać w życie swoje plany, realizować postanowienia, przybliżać się małymi kroczkami do spełnienia marzeń... Ale jedno jest pewne, w Nowy Rok warto wkraczać bez " zaległości " :)
Zaległości wszystkich nie dam rady " pokonać ", ale niektóre z tych przyjemnych z radością zabiorę w Nowy Rok :)
Dziś postanowiłam ogłosić wyniki ostatniego rozdania, i to nie tylko dlatego, że pragnę sprawić radość jednej z Was, na powitanie Nowego, 2015 Roku, ale także dlatego, że wraz z nadejściem tego Nowego roku, będzie nowa zabawa, z okazji trzeciej rocznicy bloga!!! :)

Bardzo dziękuję za Wasze propozycje muzyczne, w wyniku zabawy wyszła nam świetna playlista - Playlista obserwatorów Dobre Dla Urody :) Dziękuję
A więc nie zwlekając... los zdecydował, że wodę perfumowaną Moment de Bonheur marki Yves Rocher wygrywa...
Anna PoMężu podeślij proszę swoje dane do wysyłki nagrody na mail umieszczony w zakładce Kontakt :)
A wszystkich tych, komu się nie udało, już dziś zapraszam do śledzenia aktualności na blogu, bowiem nie znacie ani dnia, ani godziny... startu kolejnej zabawy :)

Aaaa i jeszcze...
Kochani!!!
Z całego serca życzę Wam wspaniałej Sylwestrowej zabawy oraz szczęśliwego, zdrowego, nadzwyczajnie udanego Nowego Roku! 
Niech wszystkie negatywne emocje, niepowodzenia i smutki zostaną za Wami, a Nowy, 2015 rok, będzie dla Was przychylny, pełen radości, powodzenia, miłości, dobra, pomyślności, sukcesów i ... wszystkiego tego, czego tylko sobie życzycie :*
Dziękuję Wam za wspaniały 2014 rok, mam nadzieje, że pozostaniecie na Dobre Dla Urody również w Nowym :)
Buziaki :*

                                                                                          

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Benefit Lolli Balm - usta niczym jedwab płatkami róż pachnące...

Witajcie Słoneczka :)
Święta i po świętach... Tyle przygotowań, pracy, starań, a czas tak błyskawicznie przeleciał.
Szkoda że nie da się zatrzymać beztroskich dni na dłużej :) Mam nadzieje, że świąteczny czas minął Wam w zdrowiu, spokoju i radości. Mnie choroba złamała w pierwszy dzień Świat, więc nie było do końca tak pięknie, jakbym chciała, lecz nie śmiem narzekać. Kuruję się i walczę z ostrym przeziębieniem nadal, w międzyczasie postanowiłam napisać recenzję mojego ulubionego balsamu do ust Lolli Balm od Benefit`a :)

Balsamy Benefit kusiły mnie od pierwszego momentu, gdy je ujrzałam. W sumie każdy odcień z dostępnych, jest na swój sposób piękny i wydaje się być idealną propozycją do mojego typu urody.
Lolli Balm trafił do mnie jako pierwszy, zachwycił od pierwszego użycia, a co najważniejsze, po czterech miesiącach stosowania nie zmieniłam o nim zdania, wręcz odwrotnie - stał się moim ulubieńcem, z którym nie rozstaję się ani na chwilę :)

Słów kilka od producenta

Lollibalm to nawilżający balsam do ust wyznaczający się nutką koloru orchidei.
Balsamy do ust Benefit Cosmetics w ulubionych barwach zostały wzbogacone masłem mango i kwasem hialuronowym. Skutecznie nawilżają i odżywiają delikatną skórę ust.
Przebieraj w naszym asortymencie kolorów, by wybrać barwę, która najbardziej przypadnie Ci do gustu.
Nakładaj bezpośrednio na usta, aby podkreślić ich naturalną barwę lub na róż w płynie w odpowiednim kolorze, aby utrwalić barwny efekt. Z każdą warstwą stają się wyraźniejsze.
Można stosować bez umiaru!

Składniki: Jojoba Esters, Diisostearyl Malate, Polyglyceryl-2 Triisostearate, Dimer Dilinoleyl Dimer Dilinoleate, Synthetic Beeswax, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter , Ozokerite, C20-40 Alcohols, Polyethylene, Parfum (Fragrance), Trimethylolpropane Triisostearate, Ethylhexyl Palmitate, Dipalmitoyl Hydroxyproline, Limonene, BHT, Linalool, Hydroxycitronellal, Citronellol, Luffa Cylindrica Seed Oil, Citral, Aluminum Hydroxide, Tocopherol, Geraniol, Trihydroxystearin, Benzyl Salicylate, Propyl Gallate, Butylene Glycol, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Sodium Hyaluronate, Hexylene Glycol. [+/-: CI 12085 (Red 36, Red 36 Lake), CI 15850 (Red 6, Red 7, Red 7 Lake), CI 15985 (Yellow 6, Yellow 6 Lake), CI 19140 (Yellow 5, Yellow 5 Lake), CI 42090 (Blue 1 Lake), CI 45380 (Red 21, Red 21 Lake, Red 22 Lake), CI 45410 (Red 27, Red 27 Lake, Red 28 Lake), CI 73360 (Red 30, Red 30 Lake), CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77163 (Bismuth Oxychloride), CI 77491, CI 77492, CI 77499 (Iron Oxides), CI 77742 (Manganese Violet)].

Luksusowe ( i jakże piękne! ) opakowanie, nawet tak przydatnego kosmetyku, nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeśli produkt szczyci się logiem Benefit. Marka potrafi zauroczyć i wywołać palpitacje serca już od samego patrzenia na ich dzieła, poświęcają wiele uwagi nie tylko samym kosmetykom, ale również opakowaniom i wszystkim szczegółom.
Balsam Lolli Balm nie jest wyjątkiem. Jest podany w formie wykręcanego sztyftu, jeśli mogę go tak nazwać, bowiem prezentuje się niczym luksusowa szminka :)
Metaliczne opakowania Benefitowych smarowidełek do ust swoją barwą nawiązują do odcieni balsamów, które zawierają. Dzięki temu wiemy, po który z nich sięgamy, czy po Chachabalm w kolorze mango, czy po Lollibalm w odcieniu orchidei, a może po Benebalm w kolorze czerwonego różu czy też Posiebalm w barwie cukierkowego różu :)

Mechanizm opakowania działa bez zarzutu, nie zacina się, nie się nie blokuje, z łatwością da się wykręcić i zakręcić sztyft. Wypustki po bokach umożliwiają stabilne i solidne utrzymywanie się korka, ale z łatwością da się go zdjąć zdecydowanym ruchem ku górze. Korek nie odłącza się nawet podczas upadku, co mi się zdarzyło nie raz, dzięki czemu sztyft jest ciągle " otoczony " solidną ochroną. A i samo opakowanie z każdego " zdarzenia " wychodzi bez szwanku, napisy oraz wzory nie ścierają się, więc ciągle wygląda jak nowe!
Sztyft ma wagę 3 g, na górnym zdjęciu pokazałam go w całej okazałości, jest osadzony w przezroczystej podstawie. Nie łamie się, nie pęka, nie wysuwa się... Nawet wysokie czy niskie temperatury nie są w stanie tego zmienić - sprawdziłam :)

Początkowo myślałam, że 3 g, to jednak mało... ale w trakcie stosowania, odkryłam, że balsam jest " nie do zdarcia " :)
Na ten wynik składa się przede wszystkim jego wspaniała, masełkopodobna tekstura, skuteczność działania, trwałość i efekty.
Dzięki tym wszystkim czynnikom balsam wydajnością swą powala! Nawet przy regularnym stosowaniu ubywa bardzo powolnie. Nie ukrywam, że to cieszy, zwłaszcza biorąc pod uwagę nie niską cenę. Po 4 miesiącach zużyłam 2/3 jego pojemności - czyli 2 gramy! Oczywiście stosuję go na przemian z innymi specyfikami przeznaczonymi do tego celu, ale na wszystkie wyjazdy, zakupy, wypady z przyjaciółmi czy imprezy rodzinne - zabieram tylko jego.

Lolli Balm ma fenomenalną teksturę, za którą go ( chyba najbardziej ) uwielbiam! Z łatwością sunie po ustach, nie powodując rozciągania delikatnej skóry. Już jedna, cienka warstwa zapewnia ustom natychmiastowe uczucie komfortu, gładkości, miękkości i delikatności. Nie muszę chyba pisać, że z ogromną przyjemnością po niego sięgam :)
Do przyjemnych, pozytywnych cech z pewnością mogę zaliczyć jego zapach - pachnie niczym świeżo zerwane płatki róż. Aromat jest bardzo subtelny, delikatny, przyjemny, choć stosunkowo szybko się ulatnia. Nawet jeśli nie przepadacie za różanym aromatem, przypadnie Wam do gustu, a przynajmniej nie będzie przeszkadzać :)

Kolorystycznie balsam idealnie pasuje do moich upodobań. Kolor nie jest intensywny, lecz bardzo subtelny, można z łatwością go budować, poprzez dokładanie kolejnych warstw. Dodam, że nawet nakładając go w sporej ilości, nie uzyskamy na ustach klejącej warstwy! Zazwyczaj nie robię tego, bo bardziej doceniam walory pielęgnacyjne, ale sprawdziłam :) Zwłaszcza, że pokazany wyżej efekt na ustach jest uzyskany dwoma pociągnięciami :) Na ręce warstwa pojedyncza - jest świetny!
Uwielbiam efekt tafli, który zapewnia ten balsam na ustach, a przy tym bardzo dobrze nawilża i chroni. W użyciu jest bezproblemowy - nakładam go na usta " w ciemno " :)

Cena - 89 zł / 3 g

Dostępność - Sephora 

Podsumowując...

Kosmetyków Benefit nie da się nie wielbić. Przekonuję się o tym za każdym razem, gdy poznaję produkty z ich oferty. Lolli Balm absolutnie mnie oczarował, w 100% spełniając nie tylko obietnice producenta, ale też moje oczekiwania.
Uwodzi niesamowicie przyjemną konsystencją i wspaniałym, naturalnym zapachem. Jest bezproblemowy w użyciu, dzięki czemu, nie muszę mieć nawet lusterka, by zadbać o komfort i ładny wygląd swoich ust :)
Aaaa i jeszcze to boskie opakowanie... Za każdym razem przykuwa uwagę wszystkich dziewczyn i kobiet, które ukradkiem zerkają w moją stronę, gdy nakładam na usta Lolli Balm :)
Uwielbiam go! I polecam!

Czy stosujecie któryś z balsamów Benefit`a?
Jak u Was się sprawdzają?
Jesteście ich wielbicielkami, czy macie zupełnie inne zdanie?
A może znacie odcień Lolli Balm?
Miłego wieczoru i dużo zdrówka Wam życzę Kochane :)
                                                                                        

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt Kochani ♥

Witajcie Słoneczka :)
Już dziś Wigilia, spotkamy się z naszymi bliskimi i ukochanymi ludźmi. Święta Bożego Narodzenia są  szczególne, bowiem niosą ze sobą radość, swoistą magię, dobro...

Życzę Wam wesołych, pełnych dobra, radości i pozytywnych emocji Świąt Bożego Narodzenia!
Niech gwiazdka na niebie sprawi, aby spełniły się wszystkie  marzenia, te duże i całkiem małe.
Niech Wasze domy wypełnią się miłością, radością, szczodrością i uśmiechem :)
Wszystkiego NAJwspanialszego e te Święta Wam życzę :)

Wesołych Świąt Kochani :*

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Warsztat Piękna - Zadbaj profesjonalnie o piękno swojej skóry! Artykuł sponsorowany

Witajcie Słoneczka :)
Dziś zapraszam na wpis zupełnie inny niż wszystkie - artykuł sponsorowany o pewnym sklepie...
Z szacunku do Was, moich Czytelników, nie będę owijać w bawełnę, nie chcę Wam wmawiać, że nagle naszła mnie chęć na napisanie artykułu o najlepszym sklepie w sieci, czy coś w tym stylu... nie! Bowiem sama odkryłam ten sklep zupełnie przypadkowo i stosunkowo niedawno, nie poznałam jeszcze kosmetyków, które oferują :)
Decyzja o zapoznaniu się z artykułem należy do Was. Jednak już na wstępie chcę zaznaczyć, iż czytając go, być może odkryjecie dla siebie wspaniały sklep z prawdziwymi kosmetycznymi perełkami! Zobaczycie zadziwiająco ciekawy asortyment kosmetyków profesjonalnych, znanych i cenionych na całym świecie, a ja będę czerpać przyjemność z tego, iż mogłam Wam go przedstawić :) Nie wszystkie mogą tu trafić ze swoją ofertą, uwierzcie mi...
Kobieta nowoczesna to kobieta podążająca za zmieniającymi się trendami, dokonująca świadomych wyborów, dbająca o zdrowie i rozwój. To także kobieta, która swoją postawą wspiera naturę, pragnie żyć z nią w zgodzie.
W związku z tym coraz więcej z nas staje się "ekolożkami w domowym zaciszu". Oszczędzamy wodę, segregujemy odpadki, lubujemy się w dobrodziejstwach kuchni eko. Pragniemy również, aby kosmetyki, jakich używamy, wpisywały się w ten nurt.
Producenci pragną ułatwić nam wybór, opatrując swoje produkty hasłami typu:  „100 % eko”, „Naturalne składniki”, „Kosmetyk organiczny”. Jak więc w tym natłoku informacji odróżnić ziarna od plew?
Najprościej mówiąc, kosmetyki organiczne to takie, które zawierają w sobie składniki uprawiane na ekologicznych plantacjach. Nie mogą być także genetycznie modyfikowane. Warto wiedzieć, że odpowiedni sposób tworzenia preparatów organicznych nagradzany jest różnego rodzaju certyfikatami. Jeden z nich to NaTrue, definiujący ekologiczne i naturalne kosmetyki. Jeśli na opakowaniu odnajdziemy jego symbol, możemy być spokojne, że sięgamy po naturalny produkt.
Gdy posiadłyśmy już podstawową wiedzę o tym, jak odróżnić kosmetyki z ładnie brzmiącymi, ale niewiele znaczącymi opisami od tych, po które naprawdę warto sięgać, czas na zakup.
Gdzie się jednak udać, aby dobrać produkt odpowiedni do własnych potrzeb?
Jednym z renomowanych i polecanych przez zadowolone klientki dostawców kosmetyków organicznych jest Warsztat Piękna.
Prowadzi on nie tylko sprzedaż kosmetyków, ale także umożliwia Polkom dostęp do marek niezwykle cenionych za granicą, a u nas trudno-dostępnych lub wcale.
Jedną z linii kosmetyków organicznych, którą warto poznać i...pokochać jest Rahua. Ta egzotyczna nazwa pochodzi od orzechów ungurahua, z których pozyskiwany jest olej - główny składnik produktu.
Sam pomysł na produkt wywodzi się z głębi puszczy amazońskiej, gdzie kobiety z plemienia Quechua-Shuar w sposób tradycyjny pozyskiwały i przetwarzały rośliny dla własnego użytku. Taki sposób eksploatacji składników przetrwał po dziś dzień.
Najlepszą wizytówką skuteczności oleju Rahua są jego pomysłodawczynie i ich olśniewające włosy, które zainspirowały ekwadorskiego stylistę z Nowego Jorku Fabiana Lliguin do stworzenia linii Rahua.
Kosmetyki Rahua, zgodnie z ideą producenta, przeznaczone są do każdego rodzaju włosów. Doskonale je nawilżają, jednocześnie nie obciążając dzięki wyjątkowo małej molekularnej strukturze oleju. Uelastyczniają i nadają piękny połysk.
Już przy pierwszym użyciu zauważymy, że szampon praktycznie nie pieni się. Dzieje się tak dlatego, że kosmetyki nie zawierają chemicznych związków odpowiedzialnych za tworzenie się piany. Jest to kolejny czynnik decydujący o naturalnym charakterze produktów.
Dla tych z nas, które oprócz skuteczności kosmetyku cenią sobie wrażenia zmysłowe, istotny będzie niezwykle przyjemny zapach, jaki powstał z mieszanki naturalnych olejków zawartych w składzie produktów.
Warto zaznaczyć, że kosmetyki Rahua działają nie tylko na strukturę włosa, ale także łagodzą podrażnienia skóry głowy, niejednokrotnie wywołane chemicznymi preparatami.
Producenci kosmetyku zadbali również o nasze zdrowie, nie stosując siarczanów, które mogą niekorzystnie oddziaływać na skórę.
Oprócz czysto technicznych danych warto również wiedzieć, że kupując produkty Rahua dbamy o naszą planetę. A to za sprawą biodegradowalnych opakowań, w których zaklęta została siła lasów tropikalnych.
*Zobacz, jak pozyskiwany jest olej Rahua - klik 

„Spójrz głęboko w naturę, a zrozumiesz wszystko lepiej.” Te słowa Alberta Einsteina świadczą, że geniusz rozumiał i doceniał siłę powrotu do natury, wsłuchania się się w rytm przyrody.
Taką filozofię wyznaje również marka Beyond Organic Skincare. Dla wielu z nas być może nazwa ta brzmi obco, warto jednak nadrobić zaległości i zapoznać się z nią bliżej.
Beyond Organic Skincer to, jak pełna nazwa mówi, kosmetyki organiczne przeznaczone do pielęgnacji skóry. Do tej pory niedostępna na polskim rynku, teraz podbija serca Polek m.in. za pośrednictwem Warsztatu Piękna.
Wiemy już, że aby uznać kosmetyk za organiczny, musi zawierać składniki pozyskiwane w określony sposób z plantacji ekologicznych. A jak to się dzieje w przypadku Beyond?
Na początku powołajmy się na autorytet. W uznaniu za bazowanie na produktach naturalnego pochodzenia, marka Beyond otrzymała certyfikat od organizacji BDAA (Biodynamiczne Stowarzyszenie Rolnicze w Anglii), uhonorowana została również certyfikatem NaTrue – przyznawanym przez jednostkę zrzeszającą producentów kosmetyków naturalnych.
Swoją niezwykłą skuteczność Beyond zawdzięcza takim składnikom, jak organiczny rokitnik, nienasycone kwasy omega, oraz połączeniem ponad 190 aktywnych biologicznie składników. Taka „bomba organiczna” wpływa zbawiennie na cerę, a efekty widoczne są już po kilka użyciach.
Idea piękna Beyond postrzegana jest przez pryzmat bardzo osobisty, ludzki. W związku z tym powstały dwie główne linie produktów, dbające o zróżnicowane potrzeby kobiecej skóry.
Pierwsza z nich to linia podstawowa. Kierowana jest tych z nas, które w codziennej pielęgnacji stawiają na ochronę i nawilżanie. Kosmetyki wnikają głęboko w skórę, przez co działają nie tylko na wierzchnie warstwy. Stosowane regularnie, przywracają skórze naturalny blask i pozostawiają ją aksamitną w dotyku.
Druga, bardziej wyspecjalizowana linia, to Beyond Ultra Radiance. Dedykowana jest kobietom dojrzałym, pragnącym poprawić elastyczność skóry i skutecznie walczyć z upływającym czasem. W serii zastosowano dodatkowo takie składniki, jak ekstrakt z nasion niebieskiego łubinu- ma działanie naprawcze i redukuje zmarszczki, czy łopian, który wygładza skórę i przywraca jej odpowiedni koloryt.
Zarówno Rahua, jak i Beyond Organic Skincare to marki aktywnie zaangażowane w działania pro-ekologiczne. Niezwykle istotny jest fakt, że kosmetyki nie są testowane na zwierzętach. Takie oznaczenia na opakowaniach są ważne i powinnyśmy zwracać na nie uwagę. Bo wszystkie przecież pragniemy być piękne, jednak nie kosztem cierpienia naszych mniejszych przyjaciół.
Obie marki starają się również wyjść naprzeciw oczekiwaniom wegetarianom i veganom, którzy mogą stosować wszystkie produkty oprócz tych, które posiadają w składzie miód .
Co ważne, kupując kosmetyki Rahua wspieramy równowagę ekologiczną lasów Amazonii. Robimy coś dla siebie, ale także dla kobiet z plemion amazońskich. Marka bowiem prowadzi biznes zrównoważony, pozostając w partnerstwie z mieszkankami dorzecza Amazonki, oraz szanując ich tradycję i kulturę.
Wiemy już, co zrobić, aby wybierane przez nas kosmetyki spełniały oczekiwania i wymogi stawiane przed liniami kosmetyków organicznych. Pamiętajmy więc, aby z natłoku propozycji, jakie stale pojawiają się na rynku, inwestować w te, które pozwolą nam naprawdę odkryć moc składników, jakie ofiaruje nam natura. Zwracajmy również uwagę na działania, jakie podejmują firmy, aby funkcjonować w zgodzie ze środowiskiem naturalnym. Bądźmy kobietami świadomymi. Świadomymi, czyli takimi, które dzięki swoim wyborom nie tylko zaspokajają potrzeby, ale i stają się ambasadorkami ważnych idei.
Jednak certyfikaty i zapewnienia producenta to jedno. Dla nas natomiast często niezwykle istotna jest rekomendacja...innych kobiet. Warto więc zajrzeć na www.sklep.warsztatpiekna.pl lub www.warsztatpiekna.blog.pl i wymienić się opiniami z użytkowniczkami.

Słyszałyście o sklepie Warsztat Piękna?
A może poznaliście już kosmetyki Rahua czy Beyond Organic Skincare?
Jakie są Wasze wrażenia?
Miłego wieczoru Kochani :)

piątek, 19 grudnia 2014

Wielkie rozczarowanie - Avon Big&Daring Volume Mascara

Witajcie Słoneczka :)
Jeszcze na początku tygodnia miałam tyle planów związanych z pisaniem na blogu, chciałam Wam przedstawić tyle ciekawych wpisów... No właśnie, chciałam :) Trzeba je jeszcze napisać, przygotować zdjęcia i tak dalej, a czasu katastrofalnie brakuje.
Ruszyła machina przygotowań świątecznych, w pierwszej kolejności sprzątanie, które pochłania mnóstwo czasu, energii i siły - jakoś tak mamy, że aby doskonale odpocząć, ciałem i duchem, musi w domu wszystko lśnić :)
Na szczęście zaległe denko udało mi się " udokumentować ", a dziś zapraszam Was na recenzję tuszu do rzęs Avon Big&Daring Volume Mascara. Miało być pięknie, a jest okropnie :(

Z zamiarem napisania recenzji nosiłam się już jakiś czas temu, jednak chciałam ostatecznie przekonać się w tym, że mi zupełnie nie pasuje... Już wiem, że śmiało mogę ją uhonorować najgorszym kosmetykiem, jaki miałam " przyjemność " stosować w tym roku.
Maskarę stosuję od półtora miesiąca, to zdecydowanie wystarczający czas na werdykt, który dziś wydam - tak, właśnie werdykt, ponieważ już po nią nie sięgnę, choć tuszu zostało jeszcze sporo.

Słów kilka od producenta

Pogrubiający tusz do rzęs z kremowo-żelową formułą - bez grudek, bez sklejania, bez rozmazywania. Idealnie wyprofilowana szczoteczka intensyfikująca objętość dopasowuje się do kształtu rzęs, a włoski o różnej długości i formie wachlarza docierają do każdej z nich i rozdzielają je od nasady aż po końce.
Innowacyjna kremowo-żelowa i jedwabiście gładka formuła z kolagenem, keratyną i proteinami, pozwala stopniować objętość rzęs, zachowując ich elastyczność i miękkość.
Testowana przed okulistów. Może być stosowana przez osoby noszące szkła kontaktowe.

Składniki: Aqua, Paraffin, Beeswax/cire d'abeille, Acrylates/ethylhexyl acrylate copolymer, Copernicia cerifera (carnauba) wax/cire de carnauba, Stearic acid, Dimethicone, Cetyl alcohol, Sucrose stearate, Hydrolyzed collagen, Creatine, Wheat amino acids, Hydrolyzed wheat protein, Hydrolyzed wheat starch, Polysorbate 20, Acrylates copolymer, Isododecane, Sodium hydroxide, Polyisobutene, Silica, Hydroxyethylcellulose, PVP, Galactoarabinan, Nylon-6, Ethylene/methacrylate copolymer, Laureth-21, Sorbitan stearate, PEG-40 stearate, Isopropyl titanium triisostearate, Disodium edta, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben; May contain: Iron oxides, Ultramarines/ci 77007, Black 2/ci 77266

Zacznę od opakowania, które, mi osobiście, bardzo się podoba - stylowe, ładnie wykonane, poręczne, przy tym wygodne w użyciu i szczelnie zamykane.
Napisy oraz sreberko nie ścierają się w trakcie użytkowania, a więc tusz zawsze wygląda świetnie.
Tusz dodatkowo jest zapakowany w tekturowe pudełko, zawierające wszystkie niezbędne informacje dotyczące produktu. Znajdziemy na nim pełny skład, określoną pojemność - jest spora, bo aż 10 ml, oraz termin ważności - 3 miesiące od momentu otwarcia, co przy tuszach jest normą :)

Najbardziej ucieszyła mnie szeroka, ładnie wyprofilowana szczoteczka, w którą został wyposażony ten tusz. " Składa się " z mnóstwa cienkich, elastycznych, półtwardych włosków różnej wielkości.
Jest naprawdę fantastyczna, choć czasem zdarzało się, że nabierała za dużo tuszu, szczególnie na zakończeniu, więc przed aplikacją jego nadmiar trzeba było usuwać. Ale to w sumie nie jest winą szczoteczki, lecz samego kosmetyku.
Trzonek jest krótki, co nieco utrudnia manewrowanie szczoteczka, ale szybko nabrałam wprawy w jej posługiwaniu się i już nie miałam żadnego kłopotu, było nawet fajnie :)

Tusz Big&Daring początkowo, przez około dwa tygodnie, jest dosyć rzadki, z czasem ten stan zmienia się, gęstnieje, ale nie staje się z tego powodu lepszy - o nie!
Zapach ma dosyć przyzwoity, przypomina mi masę makową :) Nie wiem dlaczego tak właśnie mi się kojarzy :) Stosowałam wersję czarną, ale kolor wcale nie jest kruczoczarny, lecz określiłabym go jako nasycony, ciemnoszary, dla moich jasnych rzęs zdecydowanie wystarczająco ciemny.

Gdy tusz był jeszcze świeży, płynny, na rzęsach wyglądał bardzo przeciętnie. Równomiernie je pokrywał, delikatnie podkreślał, oferując naturalny efekt " niepomalowanych ", ciemnych rzęs - w moim przypadku i to dobre, bo z natury mam jasne rzęsy, a więc niemal niewidoczne. Dlatego maskara jest dla mnie kosmetykiem N 1, bez niej nie wyobrażam swojego makijażu.
Big&Daring Volume Mascara delikatnie wydłuża rzęsy, ale w żadnym stopniu ich nie pogrubia, poprzez sklejenie ich uzyskuje się efekt " firanki " - w dosłownym znaczeniu tego słowa.
Z czasem, gdy tusz zgęstniał nieco, jeszcze bardziej zaczął sklejać i obciążać rzęsy - był dobrze widoczny już po jednej warstwie ( zdjęcie powyżej ), druga warstwa sprawiała, że rzęsy stawały się mega grube ( średnio - trzy rzęsy skleja w jedną :) ) i niesamowicie twarde. Dodam, że nie rozczesuję rzęs szczoteczką, efekty po jednej czy dwóch warstwach uzyskiwałam jedynie za pomocą szczoteczki od tuszu. 
Tusz czasem tworzy delikatne kulki, lubi obsypywać się, ale w bardzo minimalnym stopniu, jest odporny na wilgoć, nie rozmazywał się, w tym przypadku jednak nie jest to zaletą bo... zmywanie go jest największym utrapieniem, grożącym utratą i uszkodzeniem, " połamaniem " rzęs! Dodam że początkowo, czyli przez pierwsze dwa tygodnie stosowania, takiego kłopotu nie było, rzęsy były miękkie i elastyczne, a nie sztywne!
Po tym tuszu rzęsy stają się tak twarde, jak pręty, usuwanie go za pomocą micela czy olejku...  jest po prostu niemożliwe. Jedyną radą jest zmywanie - moczę wpierw mocno ciepłą wodą, następnie, za pomocą żelu do mycia twarzy, delikatnie usuwam. Jest źle, na tyle, że ostatnimi czasy zauważyłam wzmożone wypadanie rzęs... - leci do kosza!
Tusz nie wywołał u mnie podrażnienia, uczulenia, zaczerwienienia, łzawienia - oczy tolerują go bardzo dobrze, ale... to już nie ma znaczenia, szkoda.

Cena - 39zł / 10ml ale... można skorzystać z bardzo atrakcyjnej promocji.

Dostępność - konsultantki Avon

Podsumowując...

Bardzo fajnie zapowiadał się ten tusz, cieszyłam się nim przez całe dwa tygodnie! Dopóki był płynny, nie robił takiej masakry na oczach, nie usztywniał rzęs, doskonale się zmywał nawet micelem. Oczekiwałam, że nieco zgęstnieje, będzie lepszy, zapewni bardziej spektakularne efekty...
Nic z tego! Z czasem staje się coraz gorszy, coraz bardziej " utwardza " rzęsy, a to je niszczy podczas każdego demakijażu. Wolę zachować rzęsy, może nie długie, zdecydowanie nie grube, ale swoje :)

Znacie ten tusz? Jakie o nim zdanie macie?
Jakiego tuszu obecnie używacie i polecaci - szukam dobrej maskary?
Jak tam przygotowania przedświąteczne Kochane?
Mam nadzieje, że w Święta będę mieć dużo czasu, by nadrobić zaległości na Waszych blogach - jeszcze kilka dni przetrwać i ... relaks :)
Udanego weekendu Słonka :*

Zapraszam do udziału w rozdaniu Kochane - woda perfumowana Moment de Bonheur marki Yves Rocher czeka na swoją właściciekę - może to właśnie TY nią będziesz - klik banerek :)

 Wygraj!!!

                                                                                         

wtorek, 16 grudnia 2014

Pożegnane w... Denko października i listopada w minirecenzjach

Witajcie Słoneczka :)
Minione miesiące jakoś totalnie wykoleiły mnie z normalnego rytmu. Nic kompletnie mi się nie kleiło, a uciekający czas, sprawy nie ułatwiał. Zawaliłam z denkowym postem, najzwyczajniej nie dałam rady go napisać, zawsze jest ten pierwszy raz :) A to pracy za dużo, a to pogoda nie dopisywała przy robieniu zdjęć, a to jeszcze coś nieplanowanego wyskoczyło... i tak w kółko.

Ale już jest! Jak obiecałam, postanowiłam połączyć denko października z tym listopadowym - nadrabiam zaległości, a Was zapraszam do przeglądu zużytych kosmetyków oraz zapoznania się z minirecenzjami na ich temat.
Zdjęcia tym razem nie są pojedyncze lecz grupowe - sporo opakowań się nazbierało, nie będę Was zanudzać :)
Podzieliłam opakowania na grupy - Do mycia i kąpieli, Peelingi, Pielęgnacja twarzy, szyi i dekoltu, Pielęgnacja ciała, Specjalistyczna pielęgnacja :), Do rąk i stóp, Pielęgnacja włosów, Produkty do rzęs, Farba do włosów :)

BeBeauty Creme Hipoalergiczny płyn do kąpieli Algi i Goji - 1,5 L, całkiem przyjemny produkt o pięknym, świeżym zapachu i niskiej cenie. Oczywiście składu naturalnego nie ma, nie zabrakło w nim SLS`ów, przez co wytwarza puszystą, białą pianę. Na szczęście nie uczula ani nie podrażnia skóry i jest bardzo wydajny - lubię kąpiel w puszystej, pachnącej pianie, on mi ją daję :)
Czy kupię ponownie - TAK

L`Occitane en Provence Delice des Fruits Żel pod prysznic Citron & Clementine - 250 ml, cudownie myjący skórę żel o obłędnym zapachu kandyzowanych klementynek, jak L`Occitane to robi???. Coś niesamowitego! Prysznic z użyciem tego żelu rzeczywiście budził doznania nie z tej ziemi... Niestety już się nie nacieszę tym aromatem, bowiem pochodzi z wersji limitowanej, której już dawno nie ma w sprzedaży...
Czy kupię ponownie - niestety NIE jest to możliwe...

L`Occitane en Provence Olejek pod prysznic Migdał - 250 ml, świetnie pielęgnował, oczyszczał skórę, nawilżał i chronił, zapobiegając przesuszeniom i podrażnieniom skórnym. Zapach fantastycznie rozpieszczał zmysły, sprawiając, że zwyczajny prysznic nabierał zupełnie innego wymiaru :) Skóra po użyciu staje się miękka, gładka i nadzwyczajnie delikatna w dotyku, coś pięknego! Więcej o nim przeczytacie w recenzji ( link w tytule ).
Czy kupię ponownie - TAK!!!!

Farmona Fresh & Beautyv Kwiatowa sól do kąpieli - Róża i magnolia - 600 g, uwielbiam sole do kąpieli, ale kwiatowej już dawno nie miałam. Róża i Magnolia wydawała się idealnym połączeniem sprzyjającym relaksowi :) Sól zadziwiła mnie swoim zapachem, po odkręceniu korka wyraźnie pachniała... czerwonym winem :) Na szczęście dodana do wody zmieniała swój aromat, rzeczywiście bardzo przyjemnie pachniała różą i magnolią. Delikatnie się pieni i barwi wodę "na różowo". Zapach długo pozostaje na skórze, co według mnie jest zaletą.
Czy kupię ponownie - MOŻE...

Apis Peelingująca galaretka do ciała z arbuzem i drobinkami kokosa - 200 ml, niezwykle " smakowity " kosmetyk :) Delikatnie, ale skutecznie, złuszcza martwy naskórek, nie drapie, nie podrażnia skóry, obłędnie pachnie i jest bardzo wydajna! Cenowo - też bardzo pozytywnie wypada, ale o tym w pełnej recenzji przeczytacie ( link w tytule ).
Czy kupię ponownie - TAK!!!!

Fresh&Natural Cukrowy peeling do ciała Zielona Herbata - 250 g, to już mocniejszy zdzierak, ale niemniej smakowity - obłędnie pachnie hibiskusem, a zapach ten na długo pozostaje na skórze. Dzięki zawartości oleju, dobrze nawilża skórę i sprawia, że po peelingu nie ma konieczności stosowania balsamu - takie 2 w 1 - oczyszcza, złuszcza, wygładza, pielęgnuje...Boski jest! Więcej przeczytacie w recenzji ( link w tytule ).
Czy kupię ponownie - TAK!!!!!!!

La Roche Posay Effaclar Duo [+] Krem eliminujący niedoskonałości - 40 ml, nie wiem, jak spisywała się starsza wersja tego kremu, ale Duo [+], o ulepszonej formule, sprawdził się u mnie fantastyczne. Działa nie tylko na na już istniejące niedoskonałości, ale również zapobiegał powstawaniu nowych, przy tym dobrze nawilżając i chroniąc skórę. Idealny pod makijaż i bardzo wydajny krem - polubiłam bardzo! Więcej o nim w recenzji ( lin w tytule ).
Czy kupię ponownie - TAK!!!!

BeBeauty Płyn micelarny Matujący - 400 ml, sprawdził się równie dobrze, jak ten dla wrażliwców. Nie podrażniał, nie ściągał, ani nie wysuszał skóry. Nie powodował pieczenia ani zaczerwienienia oczu, nie tworzył mgły, dobrze oczyszczał z makijażu, sebum oraz innych zanieczyszczeń. Zapach dosyć wyrazisty, ale przyjemny - wedle mnie, kosmetyk bez zarzutu w bardzo atrakcyjnej cenie.
Czy kupię ponownie - TAK!!!!

Balneokosmetyki Malinowy Zdrój Biosiarczkowa maska oczyszczająco - wygładzająca do twarzy, szyi i dekoltu - 150 ml, do tej maski powracam co jakiś czas, ponieważ bardzo fajnie służy mojej mieszanej skórze, niewiele kosztuje i  jest bardzo wydajna! Pisałam o niej dawno temu, od tej pory nic się nie zmieniło - uwielbiam ( link do recenzji w tytule ).
Czy kupię ponownie - TAK!!!!

SVR Chronolys Creme Bonne Mine SPF 15 Krem na pierwsze zmarszczki - 30 ml, to dla mnie totalny niewypał! Krem natłuszczał moją skórę, powodował, że świeciła się już po aplikacji, w ciągu dnia wcale lepiej nie było. Kleił, obciążał, zapychał... Stosowałam go głównie w okresie przesuszenia i nadwrażliwości skóry, mimo tego, nie sprostał moim oczekiwaniom w żadnym stopniu... Zużyłam do pielęgnacji rąk :)
Czy kupię ponownie - NIE!

N&B 100% Oleju z pestek śliwek - 50 ml, uzależniłam się od niego absolutnie :) Pierwszy raz wypróbowałam ponad rok temu, urzekł od pierwszego użycia i już tak zostało... To już moja druga buteleczka, ale z pewnością nie ostatnia. Obłędnie pachnie marcepanem, świetnie się wchłania, po krótkiej chwili od aplikacji, nie zostawia tłustej warstwy na skórze,  jest bardzo, bardzo wydajny i kosztuje niewiele :) Pisałam o nim kiedyś na NaturalnaJa, link do recenzji w tytule :)
Czy kupię ponownie - TAK!!!!!

Barbra Pro Skin Care Expert Płyn micelarny do demakijażu oczu i twarzy - 125 ml, z tą marką pierwszy raz miałam do czynienia, ale przyznam, że płyn wypadł bardzo fajnie. Zauroczył mnie jego zapach - pachnie jak świeży, wiosenny ogórek - niewiarygodnie autentyczny i naturalny aromat. Dobrze radził sobie z demakijażem oczu i twarzy, usuwał zanieczyszczenia, doskonale orzeźwiał i odświeżał skórę. Nie wywołał podrażnienia, ani innych niepożądanych skutków. Chcę więcej, w większej pojemności :)
Czy kupię ponownie - TAK!!

SVR Xerialine Fluide Balsam do ciała z mocznikiem - 500 ml, nie wiem co jest, ale mimo wielkich chęci, produkty tej marki bardzo przeciętnie u mnie wypadają. Balsam nie jest wyjątkiem. Choć dobrze nawilża, delikatnie natłuszcza skórę, bardzo przyjemnie, świeżo pachnie... roluje się podczas aplikacji, a to zdecydowanie nie jest pozytywna cecha! Pierwszy raz spotkałam się z takim działaniem balsamu, zazwyczaj to masła mają taką tendencję... Wielka szkoda, ale przez to nie mogę go używać, odstawiałam od konta, do konta... dosyć, leci do kosza, bez skrupułów! Kasy tylko szkoda, bo kosztuje krocie.
Czy kupię ponownie -  NIE!

L`Occitane en Provence Puszysty krem do ciała Masło Shea - 125 ml, cóż za rozkosz... Używanie go wiązało się z niesamowitą przyjemnością! Konsystencja niczym pianka z ptasiego mleczka, pięknie się rozprowadzał, szybko się wchłaniał, pięknie i subtelnie pachniał...Miał tylko jedną negatywną cechę - błyskawicznie się skończył! Rozciągałam przyjemność tak długo, na ile się dało :) Link do recenzji i zdjęć, w tytule :)
Czy kupię ponownie - TAK!!!!!!

Bath&Body Works Moonlight Path Body Lotion - 236 ml, rewelacyjne mleczko do ciała o dosyć treściwej, jak na mleczko, konsystencji i fajnym działaniu. Równomiernie się rozprowadzało, błyskawicznie wchłaniało, zapewniając natychmiastowe uczucie nawilżenia. Po użyciu nadawało gładkości i miękkości skórze, pięknie otulało ją ciekawym, "wieczorowym" aromatem, który wyróżniał się nadzwyczajnie wysoką trwałością! Wydajnością też grzeszyło, dzięki czemu wystarczyło na bardzo długo :) Polubiłam!
Czy kupię ponownie - TAK!!!

Balea Summer Glam Rozświetlający balsam do ciała - 200 ml, to pierwszy kosmetyk uwielbianej Balei, który zużyty do połowy, leci do kosza... Wielki niewypał! Nie pielęgnuje, zupełnie! Przyjemnie pachnie karmelem czy też krówką, bardzo smakowicie - choć oczekiwałam owocowej rozkoszy, ale mimo wszystko - bosko :) Subtelnie, delikatnie rozświetla, nawet całkiem ładnie rozświetla, czemu więc nie zużyję go do tego celu? Ponieważ nie mogę znieść klejącego filmu, który po sobie zostawia. Skóra się dusi, zupełnie nie oddycha, ciągle się klei... Nie, no tego już za wiele! Więcej o nim przeczytacie w recenzji - link w tytule.
Czy kupię ponownie -  NIE!!!

Garnier Mineral Antyperspirant Roll On Invisi Cool Freshness 48h non stop - 50 ml, bardzo lubię antyperspiranty Garniera, w każdej formie, świetnie u mnie się spisują. Kulkowy Invisi Cool nie jest wyjątkiem - ładnie, świeżo pachnie, wystarczająco długo chroni, zapobiega powstawaniu mokrych plam pod pachami, nie tworzy plam na ubraniach, szybko wysycha na skórze i nie podrażnia jej, nawet przy regularnym stosowaniu. Wystarcza na długo, a cenę ma bardzo przyjazną dla portfela, szczególnie na promocjach, których nie brakuje :)
Czy kupię ponownie - TAK!!!

L`Occitane en Provence Aromakologia Relaksującą mgiełka do poduszki - 15 ml, zużyłam z wielką przyjemnością, choć nie jest to produkt konieczny, daruje wiele pozytywnych wrażeń i kolorowych, lawendą pachnących snów :) Zaskakująco wydajna okazała się ta mgiełka, esencjonalny zapach sprawiał, że wystarczył jeden mały psik, a cały pokój, nie tylko poduszka, wypełniał niebiański aromat o właściwościach relaksujących, kojących, wyciszających... Pisałam o nim, link do recenzji w tytule.
Czy kupię ponownie - TAK!!!

Eveline Slim Extreme 4D Diamentowe serum wyszczuplające Antycellulit - 250 ml, produkty wyszczuplające Eveline, według mnie, są rewelacyjne! Uwielbiam i od lat po nie sięgam. Niedrogie, przyjemnie pachnące i skutecznie działające. Ostatnimi czasy wspomagałam się diamentowym 4D :) Nie dość ze ładnie napina, wygładza skórę, to jeszcze ją nawilża i subtelnie nabłyszcza - cellulit jest " prawie " niewidoczny - bo ciało po tym serum wygląda bardzo kusząco :) Bardzo lubię! Pisałam o nim już jakiś czas temu, link do recenzji w tytule :)
Czy kupię ponownie - TAK!!!!! 

Bielenda Sexy Look Jędrny Biust Intensywne serum przeciw rozstępom i wiotczeniu skóry na biuście - 125 ml, kolejna świetna marka, jeśli chodzi o pielęgnację specjalistyczną. Ich produkty do pielęgnacji biustu należą do moich ulubieńców. Tym razem postawiłam na serum i ... wcale się nie zawiodłam. Świetnie pielęgnuje, ładnie wygładza, delikatnie napina, nie zostawia klejącej warstwy na skórze, całkowicie wchłania się i, regularnie stosowane, rzeczywiście zapobiega wiotczeniu skóry. Bardzo fajny, pięknie pachnący i nadzwyczajnie wydajny produkt w niskiej cenie.
Czy kupię ponownie - TAK!!!!! 

L`Occitane en Provence Puszysty krem do rąk Masło Shea - 30 ml, również, jak krem do ciała, wyznacza się niesamowicie lekką konsystencją i błyskawicznym " trybem zużycia ". Szkoda, że wszystko co dobre, szybko się kończy :) Krem fajnie nawilżał, delikatnie natłuszczał skórę rąk, dlatego stosowałam go głównie na noc. Zapach cudownyyyy. Więcej o nim przeczytacie w recenzji - link w tytule.
Czy kupię ponownie - TAK!!!!

Marks&Spencer Essential Extracts Grapefruit Hand &Nail cream - 100 ml, całkiem przeciętny krem, który nie zachwycił mnie niczym szczególnym, prócz zapachu. Pachnie lekko, cytrusowo, nie powiem że naturalnie, ale jest to całkiem przyjemny aromat. Lekka konsystencja pozwalała na szybkie wchłanianie, ale efekty też nie były długotrwałe - na dzień całkiem dobry, bo nie natłuszczał rąk - tyle z zalet :)
Czy kupię ponownie - NIE

BeBeauty Odmładzający krem do rąk - 125 ml, nie moja bajka te kremy, zupełnie... Zapach Odmłodzenia mnie bardzo drażnił, co gorsza, dosyć długo utrzymuje się na skórze. Walory pielęgnacyjne - takie sobie, nie powiem że złe, lepsze od powyższego okazu, ale zdecydowanie dla mnie za słabe. Wydajność bardzoooo duża, na szczęście dobrze troszczy się też o stopy :)
Czy kupię ponownie - NIE 

Bath & Body Works Fresh Picked Heirloom Pear Hand Soap -  236 ml szczęścia! Tak moje Drogie - czyste szczęście z mikrogranulkami, które w subtelny sposób złuszczały martwy naskórek, wygładzając ręce. Pozbycie się nieprzyjemnego zapachu z rąk ( ryba, ocet, cebula...) z jego pomocą zajmowało kilka sekund. Zapach nie dość że obłędny i mocny, to jeszcze wyznaczał się niesamowitą trwałością - pachniała cała łazienka, ręce i ręczniki :) Boskie!
Czy kupię ponownie - TAK!!!!!!

BeBeauty Żel do stóp Dezodorująco - antyperspiracyjny - 75 ml, nie spodobał mi się ani swoim działaniem, ani zapachem. Stosowałam go głownie latem, nie zapewniał jednak odprężenia zmęczonym stopom, ani nie przyczyniał się do ich pięknego zapachu :) No dobra, nie chronił przeciw poceniu, ani nie zapobiegał powstawaniu nieprzyjemnego zapachu. Zawieruszył się, teraz mi zdecydowanie nie jest potrzebny, ponieważ żadnych właściwości pielęgnacyjnych nie ma, lekko nawilża, ale to wszystko - o wiele za mało do pielęgnacji przesuszonej skóry stóp - do kosza!
Czy kupię ponownie - NIE

Ciel D'Azur Masque capillaire au Rhassoul Maska do włosów z glinką Rhassoul - 280 ml, to całkowicie naturalna maska do włosów w postaci gęstej papki. Moje kosmyki nie przepadają za naturalnymi kosmetykami, ale bywają wyjątki. Cóż, maska nie była rewelacyjna, bo nie pełniła podstawowej dla mnie funkcji - nie ułatwiała rozczesywania włosów. Ale jeśli chodzi o pielęgnację - działa cuda, dlatego męczyłam się z rozczesywaniem. Sprawiała, że włosy po jej użyciu były mocne, elastyczne, miękkie, gładkie i pełne objętości. Nie tworzyła mi jakiejś szopy na głowie, ale w dotyku czułam, że mam dwa razy więcej włosów, ułatwiała też układanie włosów ;) Taki cudak... nie wrócę do niej, ale było miło poznać :)
Czy kupię ponownie - NIE

Chantal Prosalon Med Szampon wzmacniający do włosów cienkich, łamliwych i zniszczonych - 275 g, szampon który skutecznie wzmacnia włosy, choć jednocześnie je plącze. W sumie nie znam wielu szamponów, które tego nie robią, a więc uważam, że jest całkiem fajny. Nie wiem jednak, czy do niego jeszcze wrócę... Pełna recenzja w tytule.
Czy kupię ponownie - MOŻE...

Balneokosmetyki Malinowy Zdrój Biosiarczkowy Szampon przeciwłojotokowy i przeciwłupieżowy do włosów tłustych - 50 ml, spodobał mi się ze względu na zapach i dobre oczyszczanie. Odświeża skórę głowy, zapobiega przetłuszczaniu się, ale plącze włosy... Pisałam o nim przy okazji recenzowania ShinyBox`a - link w tytule.
Czy kupię ponownie - MOŻE...

Balneokosmetyki Malinowy Zdrój Biosiarczkowy Żel peelingujący do mycia ciała - 50 ml, niby żel, dosyć rzadki, ale ma w sobie fajne drobiny, które w wyraźny sposób oczyszczają, złuszczają i wygładzają skórę. Mycie i peelingowanie, takie 2w1, całkiem fajny produkt, więc nie wykluczam powrotu - link do minirecenzji w tytule.
Czy kupię ponownie - MOŻE...

Etre Belle Lash - Xpress & Hyaluronic Mascara - 8,5 ml, byłam z niej zadowolona, ale nie powiem, że czymś nadzwyczajnym mnie zachwyciła. Podoba mi się jej opakowanie i szczoteczka, która w precyzyjny sposób rozprowadza tusz po rzęsach i jednocześnie je ładnie rozczesywała, ale czy tyle wystarczy, by płacić za maskarę 100 zł?  Same decydujcie - link w tytule :)
Czy kupię ponownie - NIE

Magiclash Serum stymulujące wzrost rzęs - 5 ml, niestety, mimo regularnego stosowania, aplikowałam go dwa razy dziennie, rano i wieczorem, nie zrobił z moimi rzęsami kompletnie nic... Trzy miesiące smarowania, bez żadnych efektów. Nigdy nie stosowałam żadnej odżywki do rzęs, to moja pierwsza, ale naczytałam się tyle pięknych recenzji, pokazujących spektakularne efekty i rzęsy, które po użyciu odżywek, urosły aż do nieba... A u mnie nic! Zawiodłam się po pełnej linii, ale nie chcę Was zniechęcać, może u mnie nie działa, a u Was będą rzęsy " do nieba " :)
Czy kupię ponownie - NIE

Garnier Color Sensation Intensywny Trwały Krem Koloryzujący Srebrny Superjasny Blond 111 - 1 op., kupiłam ją na tak zwaną próbę :) Dawno nie stosowałam farb Garniera, nie chciałam więc szaleć. Ale muszę przyznać, że świetnie pokryła ciemne odrosty i na całej długości włosów dała ładny odcień. Te z Was, które obserwują profil bloga na facebooku, mogły zobaczyć efekty tej koloryzacji - na pewno jeszcze ją zrecenzuję i pokażę na blogu :)
Czy kupię ponownie - TAK!

I w końcu dobrnęliśmy do końca moje Drogie... zmęczyłam się, a wy? :) Postaram się już nigdy nie zwlekać z denkiem, bo podwójne jest naprawdę wyczerpujące :)
Znacie któreś z powyższych kosmetyków?
Macie o nich takie samo zdanie, czy zupełnie inne?
Miłego wieczoru Wam życzę :)

P.S. Kochane, zapraszam na rozdanie - piękny zapach YR do wygrania - klik w banerek :)
 Zapraszam - Klik :)
                                                                                         

sobota, 13 grudnia 2014

500 000 odsłon za nami!! Wejdź i WYGRAJ zapach Moment de Bonheur :)

Witajcie Słoneczka :)
Weszłam wczoraj wieczorem na bloga i... oczom własnym nie uwierzyłam!
Blog Dobre Dla Urody przekroczył pół miliona odsłon!!!
Pragnę podziękować wszystkim obserwatorom, czytelnikom, firmom oracz osobom odwiedzającym nasze skromne miejsce w sieci ♥ ♥ ♥ 
To niesamowite wydarzenie koniecznie musimy uczcić, nie tylko słowami podziękowania :)
Uczcimy tą radosną chwilę rozdaniem, a Waszym zadaniem będzie podzielić się swoją ulubioną piosenką :)
Jako nagrodę wybrałam dla Was zapach Moment de Bonheur marki Yves Rocher - ta woda perfumowana jest jedną z moich ulubionych, jest wspaniale skomponowana, więc myślę że przypadnie do gustu każdej z Was :)

Opis nagrody
Zapach kwiatowo-zielono-różany. Niezwykle radosny, świeży zapach. 
Bądź szczęśliwa i wybierz zapach wyrażający to szczęście. 
Moment de Bonheur to zapach promienny i optymistyczny, dzięki któremu poczujesz się kobieca, szczęśliwa i pewna siebie. 
Nuta głowy: zielona, świeża
Nuta serca: kwiatowa, z różą stulistną z Grasse, najwspanialszą z róż, w roli głównej 
Nuta głębi: drzewna - paczula, cedr.
 Zapraszam do zabawy, ale wpierw zapoznajcie się z regulaminem :)

Regulamin zabawy " Na pół miliona odsłon " :)

1. Zabawa jest organizowana na blogu Dobre Dla Urody.
2. Fundatorem nagrody jestem ja.
3. Nagrodą w zabawie jest 1 ( jedna ) woda perfumowana Moment de Bonheur o poj. 50 ml marki Yves Rocher.
4. Zabawa trwa od dnia 13 grudnia do 28  grudnia  ( włącznie ) 2014 roku.
5. Wśród wszystkich poprawnych zgłoszeń, za pomocą maszyny losującej, wybiorę osobę, która otrzyma nagrodę.
6. Wyniki zabawy zostaną opublikowane na łamach bloga w siągu pięciu dni roboczych od momentu jej zakończenia.
7. Zabawa jest przeznaczona dla wszystkich publicznych obserwatorów bloga Dobre Dla Urody.
8. Warunki konieczne do udziału w zabawie:
- musisz być publicznym obserwatorem bloga Dobre Dla Urody.
- wyrazić w komentarzu chęć udziału w zabawie poprzez zamieszczenie linku do ulubionej piosenki
- wraz z odpowiedzią zostaw nick, pod którym obserwujesz blog Dobre Dla Urody oraz link do udostępnionego banerka konkursowego ( opcjonalnie +1 los).
- możesz zamieścić banerek u siebie na blogu lub udostępnić go na swoim profilu facebookowym, wraz z linkiem kierującym do notki konkursowej na blogu - podaj link do udostępnienia, a otrzymasz 1 dodatkowy los!
9. Nagrodę wysyłam w ciągu 4 dni roboczych od momentu otrzymania danych adresowych - tylko na terenie Polski.
10. Niedotrzymanie któregokolwiek z punktów regulaminu dyskwalifikuje uczestnika z udziału w zabawie i odbiera prawo do otrzymania nagrody - poprawność zgłoszeń będzie weryfikowana.
Banerek Konkursowy - UDOSTĘPNIJ :)
Wzór poprawnego zgłoszenia:
Obserwuję blog Dobre Dla Urody jako......  ( nick )
Biorę udział! Moja ulubiona piosenka ....  ( link do piosenki)
Udostępniłam/łem banerek .... ( link ) +1 los

W sumie można zdobyć 2 losy - 1 za udział, 2-gi za udostępnienie banera z linkiem do niniejszego rozdania :)

Zapraszam do zabawy!!!
Trzymam kciuki i życzę  powodzenia :)

                                                                                         

piątek, 12 grudnia 2014

Pierpaoli BIO Balsam do ciała z czerwonych winogron - moc nawilżenia!

Witajcie Słoneczka ;)
W tym roku moja skóra znosi jesień jakoś zupełnie inaczej niżeli zazwyczaj. Dotychczas nadejście jesiennych chłodów, a co za tym idzie, zmiana garderoby na ciepłą, wiązała się u mnie z przesuszeniami, bardzo częstymi podrażnieniami i zaczerwienieniem skóry. Ciepłe ubrania, nawet te naturalne, choć świetnie chronią ciało przed chłodem, czasami przyczyniają się do drapania, dyskomfortu, podrażnień skóry. Dlatego pielęgnacja jej o tej porze roku musi być nieco wzmożona :)

Skuteczność działania kosmetyków pielęgnacyjnych wcale nie zależy od ich konsystencji, nie, lecz od składników, z których zostały stworzone.  Owszem, w chłodne wieczory częściej sięgam po masełka, ale nie rezygnuję też z lekkich mleczek czy balsamów, które idealnie pielęgnują skórę zarówno o poranku, jak i wieczorem.
Balsam do ciała z czerwonych winogron to kosmetyk włoskiej marki Pierpaoli, asortyment której można znaleźć w sklepie Ecosme. Jest to produkt ekologiczny, który zachwyca bogactwem cennych składników w swojej formule oraz świetnym opisem :) Skusiłam się na wypróbowanie...

Słów kilka od producenta

Balsam do pielęgnacji ciała z fitokompleksem z czerwonych winogron i olejem z pestek winogron. Płynna emulsja ( mleczko ) głęboko nawilżająca i zmiękczająca, przeznaczona w szczególności do codziennej pielęgnacji suchej, pozbawionej wody skóry całego ciała.
Emulsja zawiera hydrolaty z winogron, jest bogata (9%) w roślinne oleje nietłuste: olej z pestek winogron, olej z otrąb ryżu, olej ze słodkich migdałów oraz masło Karite.
Zawiera również płynny wyciąg ze świeżych czerwonych winogron, pochodzących z upraw ekologicznych certyfikowanych.

Wyciąg z czerwonych winogron jest bogaty w polifenole, które zapewniają właściwości przeciwutleniające, przeciwzapalne  i ochronne przed promieniami UV.
Balsam nie zawiera rozpuszczalników pochodzenia petrochemicznego.
Kosmetyk jest dermatologicznie przebadany. Stworzony ażby ograniczyć do minimum wystąpienie alergii.  Nie zawiera sztucznych konserwantów. Badany na zawartość metali ciężkich takich jak nikiel, chrom i kobalt.
Zawiera wyłącznie naturalne zapachy stworzone z naturalnych esencji zapachowych (olejków eterycznych).
Idealny do nawilżenia skóry także po kąpielach słonecznych oraz solarium.

Składniki: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil*, Glycerin, Oryza Sativa Bran Oil, Lauryl Pca, Prunus Amygdalus Dulcis Oil *, Hydrolyzed Grape Fruit*, Stearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Olea Europaea Fruit Oil *, Butyrospermum Parkii Butter *, Sodium Stearoyl Lactylate, Vitis Vinifera Leaf Extract *, Vitis Vinifera Fruit Extract *, Chondrus Crispus Powder, Glucose, Gluconolactone, Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate,Parfum**, Sodium Hydroxide.

* składniki pochodzące z  upraw ekologicznych
** na bazie naturalnych olejków eterycznych certyfikowanych przez Ecocert  BEZ ALERGENÓW.

Opakowanie balsamu od razu przykuło moją uwagę. Kiść winogron wykonana akwarelą, zdobiąca tekturowe pudełko balsamu, zapowiada prawdziwą sztukę pielęgnacji :) Jeśli wizualnie produkt potrafi tak zachwycać, to można jedynie wyobrazić, co czeka nas w trakcie stosowania!
Na pudełku, prócz sztuki " rysowanej "znajdziemy wszystkie niezbędne informacje dotyczące produktu, w tym pełny skład, termin ważności - 12 miesięcy od momentu otwarcia, certyfikat oraz info, iz produkt nie był testowany na zwierzętach.

Tubka, o pojemności 200 ml, została wykonana z miękkiego, bardzo przyjemnego w dotyku, półmatowego tworzywa. Jest wygodna podczas stosowania, nie wyślizguje się nawet z nabalsamowanych rąk. Dzięki miękkości i elastyczności tubki, możemy z łatwością wyciskać z niej dowolną ilość kosmetyku, nawet najmniejszą. Pozwala na zużycie balsamu aż do ostatniej kropli ( właśnie to zrobiłam - wykończyłam do cna ). Co prawda, korek, solidnie zamykany na klik, umożliwia stanie tubce do góry dnem, a więc balsam, chcąc nie chcąc, zawsze znajduje się w miejscu wydobycia. Ale poprzez wyciskanie, odmierzamy sobie idealne porcje " szczęścia " :)
Otwór dozujący nie jest ani za duży, ani za mały, lecz w sam raz. Opakowanie w dużej mierze przyczynia się do tego, iż chętnie się sięga po ten balsam.

Konsystencja balsamu jest nie mniej zachwycająca, niżeli samo opakowanie...
Jest lekki, niczym emulsja, biały, z lekkim, żelowym połyskiem. Wcale nie tłusty, ale taki miły, przyjemny, miękki w dotyku:)
Zapach... no tutaj mogłabym ponarzekać, liczyłam na winogronowy, słodkawy aromat, choć czytałam w opisie, że tworzą go naturalne olejki eteryczne, bez substancji zapachowych. Balsam pachnie naturalnymi olejami i masłem Shea, szczególnie dobrze czuć olej z pestek winogron.
Nie jest nieprzyjemny, nie, ale taki... zwyczajny :) Delikatnie wyczuwalny podczas aplikacji, szybko jednak znika ze skóry tuż po niej.

Zaaplikowany na skórę balsam, lekko po niej sunie, równomiernie rozprowadzając się i szybko wnikając w jej głąb. Zapewnia uczucie komfortu, ukojenia i głębokiego nawilżenia w trybie natychmiastowym! Skóra go pije, ale nie pochłania w nadmiarze.
Masowanie ciała z użyciem tego balsamu mogę porównać z relaksem pod prysznicem :) Wyraźnie czuć nawodnienie, przyjemną wilgotność, którą zapewnia lekko przesuszonej, i tej bardziej suchej, skórze. Działaniem swym wprawia w stan ekstazy, aż trudno opisać, jak miło się robi gdy czujemy, jak on wnika w skórę...
Balsam nie obciąża skóry, nie pozostawia na niej tłustej ani klejącej warstewki - z powodzeniem można stosować go rano, ponieważ pozwala na założenie ubrań tuż po użyciu.

Balsam sprawia,  że po aplikacji skóra jest doskonale zrelaksowana, nawilżona, odżywiona, miękka i delikatna w dotyku.
Ilość aplikowanego kosmetyku w dużej mierze zależy od kondycji i stanu skóry, ale powiem Wam, że mimo lekkiej konsystencji, balsam ma bardzo skuteczne i mocne działanie. Efekty utrzymują się dosyć długo, ponieważ ma skoncentrowaną formułę. Już cienka warstewka zapewnia wszystko to, czego skóra potrzebuje, więc nakładanie go w nadmiarze - jest po prostu zbędne. Dzięki tym cechom balsam zyskuje na wydajności - wystarcza go na długo!

Cena - 45, 90 / 200 ml ale... obecnie jest objęty promocją, więc kupicie go za 38, 90 zł :)

Dostępność - Ecosme

Podsumowując...

Pierpaoli BIO Balsam do ciała z czerwonych winogron to mega skoncentrowany kosmetyk, który mimo nadzwyczajnie lekkiej, emulsjopodobnej konsystencji, działa niczym bogate, odżywcze masło do ciała! Nie obciąża skóry, momentalnie wchłania się, dogłębnie nawilża, regeneruje i chroni, a efekty utrzymują się naprawdę długo! 
I choć zapachem nie wprawia w zachwyt, działaniem już tak! Dzięki niemu skóra jest idealnie zadbana, piękna i doskonale chroniona przed przesuszeniami i podrażnieniami.
Gdy na facebooku dziewczyny dzieliły się swoimi wrażeniami na jego temat, nie wiedziałam, że jest aż na tyle dobry, a teraz Wam gorąco polecam!

Zachęcam Was Kochane do odwiedzenia sklepu Ecosme, dla wszystkich czytelników mojego bloga - 20% RABATU na cały asortyment!!!
Nie zapomnijcie wpisać kodu rabatowego: BLOG
Obecnie trwa promocja na kosmetyki włoskie - koniecznie zajrzyjcie do zakładki Promocje :)

Znacie ten balsam, a może wypróbowaliście inne kosmetyki tej firmy?
Przyznam, że asortyment mają bardzo ciekawy!
Jakie produkty do pielęgnacji ciała wybieracie na chłodne dni i wieczory?
Udanego weekendu Wam życzę :*