Dziś przychodzę do Was z recenzją cieni Benefit`a, które od dłuższego czasu mam przyjemność stosować, na pierwszą recenzję wybrałam Niefałdujące się ciene do powiek w kremie, z tego co pisaliście wiem, że najbardziej Was interesowały. Dość długi czas stosowania pomógł mi " wycisnąć " z nich naprawdę wiele, sprawdzić w różnych sytuacjach i w naprawdę niekorzystnych warunkach, także tych atmosferycznych - jak sobie radzą, czy faktycznie są takie " niefałdujące się" ?
Opis producenta
Creaseless cream shadow - „Niefałdujące się” cienie do powiek w kremie, to doskonały wybór odcieni kolorów o wyjątkowo trwałej i „niefałdującej się” formule. Te kremowe cienie można mieszać i nakładać na siebie.
Stosuje się je solo lub w duecie z cieniami w pudrze.
Jak pamiętacie, a nie pamiętacie to przypominam, wybrałam dla siebie odcienie Birthday Suit i Bikini - Tini które, moim zdaniem, fajnie ze sobą mogą współgrać, a tak wyglądają te cudaki.
Birthday Suit |
Bikini - Tini |
Opakowania cieni to najpierw tekturowe, twarde pudełeczka w stylu art deco, strasznie urokliwe, a jednocześnie precyzyjnie wykonane, spodobają się wszystkim fankom Benefitowych opakowań, mi przypominają pudełeczka dla tortu, tylko w wersji mini ;)
Pudełeczka opatrzone logiem marki, nazwą produktu oraz odcienia, określona pojemność cieni - 4,5 g, termin ważności - 6 miesięcy od momentu otwarcia, zamieszczony pełny skład oraz dane producenta wraz ze stroną www.
Sam cień mieści się w ślicznym, łatwym w użyciu i przyjemnym dla oka, szklanym pojemniczku opatrzonym logiem marki oraz zakręcanym plastikowym korkiem, na którym również znajdziemy wszystkie niezbędne informacje dotyczące zarówno zawartości jak i producenta ;)
Skład u obydwu cieni ten sam, zamieszczam dla zainteresowanych.
Cienie mają nadzwyczajnie przyjemną, lekką, kremową, masełkową konsystencję, są tak delikatne, że nabieranie ich na paluszek, jak i sama aplikacja na powieki, wiążą się z ogromną przyjemnością, świetnie napigmentowane, ale jednocześnie subtelne
Zapach neutralny, ledwo wyczuwalny, przyjemny...
Aplikacja miła i łatwa, dzięki nim w kilka chwil można wyczarować makijaż oka, z łatwością rozprowadzają się, zarówno palcem jak i pędzelkiem, fajnie nimi da się stopniować efekt makijażu.
Efekty bardzo zadowalające, cienie świetnie trzymają się na swoim miejscu, nie rozmazują się, nie ścierają z łatwością, nie spływają, nie zbierają się w załamaniach oka, nie pozostawiają klejącej warstewki na skórze, są w ogóle niewyczuwalne na powiekach.
Wydajność bardzo wysoka, niestety termin ważności jest dosyć krótki, nie wiem czy dam radę je zużyć w ciągu pół roku...
Birthday Suit |
Bikini - Tini |
Cieniami Benefita jestem oczarowana, do momentu, aż je " poznałam " myślałam, ba, byłam przekonana, że cieni w kremie nie lubię, jakoś tak mi trafiały się okazy, które nie zadowalały moich potrzeb nie spełniały oczekiwań, a to za tłuste, a to klejące, szybko złażące, już o gromadzeniu się w złamaniach powiek i nie wspomnę, po kilku godzinach makijaż powiek wymagał poprawek, a nie zawsze miałam na nie czas i możliwość. W tym przypadku jest w 100% odwrotnie!
Po pierwsze odcienie cieni, są świetne! ciesze się że właśnie je wybrałam, chociaż przeglądając Wasze notki z recenzjami cieni podobają mi się wszystkie ;)
Bikini - Tini nakładam najczęściej na całą powiekę, aż do brwi, ma taki świetny, neutralny odcień i subtelny połysk, że idealnie zastępuje mi tradycyjny biały cień, który stosuję do rozświetlenia wewnętrznych kącików oczu i pod łuk brwiowy, świetnie sprawdza się też jako kolor bazowy, natomiast Birthday Suit idealnie nadaje się do przyciemniania zewnętrznych kącików oczu, a także do tworzenia subtelnego smoky eyes.
Po drugie konsystencja, jest niesamowicie przyjemna, z tak wspaniałą teksturą cieni nie spotkałam się jeszcze, aż chce się je dotykać, miziać po powiekach, stopniować, czarować i eksperymentować z makijażem, do tego świetnie się łączą ze sobą, a także z pudrowymi cieniami i prasowanymi.
Po trzecie efekty, choć cienie wyglądają na mocno świetliste, takowymi na powiece nie są, dzięki stopniowaniu można z ich pomocą uzyskać bardzo naturalny, lekki, dzienny makijaż, jak i bardziej zdecydowany, wieczorowy - pięknie rozświetlają oczy, nadają blasku i świeżości spojrzeniu, nie oferują tandetnego świecenia się czy migotania.
Po czwarte opakowania, nie tylko pięknie wyglądają, ale również są wygodne w użyciu, dzięki " falującym " brzegom słoiczek nie ślizga się w palcach, idealny do trzymania pod czas makijażu i przy zakręcani/odkręcaniu koreczka - musi być szczelnie zamknięty ;)
Po piąte trwałość - zaskakująca!!! Mój dzień jest bardzo długi i równie intensywny, o 6 rano już jestem w makijażu i zmywam go dopiero przed pójściem spać, około dwunastej w nocy, wtedy też zrobiłam zdjęcie, jak widzicie z twarzy " spłynęło " wszystko po tylu godzinach, a cień został! One faktycznie nie fałdują się, nawet po tak długim czasie przebywania na oczach - coś niesamowitego, ale bardzo pozytywne to zaskoczenie - świece się jak lampka od nadmiaru sebum, a oczka w stanie idealnym ;)
Cienie są trwałe na wysokie temperatury, na wodę, na opady, nie rozmazują, ani nie rozpływają, nie blakną!
Jedyny malutki minusik, według mnie, to krótki termin ważności, bo choć te cienie uwielbiam i stosuję je niemal codziennie, nie jestem w stanie ich wymazać za pół roku... Przynajmniej mi się tak wydaje, a może mylę się?
Cena - 89,00 / 4,5 g
Dostępność - perfumerie Sephora
Ocena - 5/5
Podsumowanie
Kremowe cienie Creaseless cream shadow już są moimi faworytami wśród cieni w kremie, podoba się mi w nich wszystko i choć cena wydaje się wysoka, w porównaniu do wydajności jest zdecydowanie adekwatna, a plus do tego przyjemność ze stosowania i wspaniałe efekty na powiekach, które dzięki nim można osiągnąć i mamy cień w kremie idealny!
Uwielbiam!
Jak Wam podobają się kremowe niefałdujące się cienie w kremie od Benefita? Stosowaliście, jakie są Wasze wrażenia?
Miłego wieczoru Skarbeczki.